środa, 29 kwietnia 2015

Rozdział 50

  Pożegnałam się z Jankiem i wróciłam do domu, on miał basen. Zrzuciłam z siebie kurtkę, powiesiłam ją na wieszak i skierowałam się w stronę schodów.-Już wróciłaś?- usłyszałam zza pleców.
-Jejku, tato! Przestraszyłam się. Wróciłam, jak widać.- wypuściłam powoli powietrze z płuc.
-To super. Jak w szkole? Zjesz coś?- mrugnął do mnie przyjacielsko zza okularów, których nie lubię.
-Nie dzięki, jadłam w szkole.- skłamałam
-A co jadłaś? Nie wzięłaś ze sobą niczego do jedzenia...
-Janek mnie poczęstował.- uśmiechnęłam się mimo kolejnego kłamstwa.
-Ale za dwie godziny jesz ze mną i Olimpią. Nie chcę słyszeć dyskusji.
-Ok.- mruknęłam z ukrytą irytacją i szybko poszłam na górę. Zablokowałam drzwi krzesłem i rzuciłam się na poduszki w wykuszu. On nic nie rozumie! Nie jest dziewczyną, nie wie jak to jest! Zaczęłam płakać, sięgnęłam po zeszyt i zaczęłam pisać. Łzy spływające po policzkach zaczęły spadać na zeszyt. Kap, kap, kap,  świeży tusz rozmazywał się od słonej cieczy. Zamknęłam zeszyt, jestem beznadziejna! Kartki przesiąkną od mojego płaczu i zniszczę sobie zeszyt. Nie umiem go utrzymać w porządku! Zagryzłam wargę i oparłam głowę o ścianę, próbując opanować szloch. Zadzwonił telefon. Przez łzy spojrzałam na wyświetlacz, to Janek. Rzuciłam telefonem o podłogę i skuliłam się płacząc.
Obudziłam się w środku nocy, bolał mnie kark. Poskładałam telefon, który na szczęście działał. Po omacku zeszłam po schodach, do kuchni by napić się wody, byłam bardzo głodna. Na blacie leżał talerz z kanapką i karteczka: "Jak się obudzisz to zjedz. Proszę. -Tata" Wzięłam bułkę do ręki, rozdzieliłam na małe kawałeczki i zawinęłam w papier kuchenny, po czym wrzuciłam to wszystko do kosza. Wypiłam szybko szklankę wody i udałam się na górę, do pokoju. Gdy szłam po schodach nosa zaczęła mi lecieć krew. Pobiegłam do łazienki i schyliłam się z chusteczką higieniczną przy nosie. Świetnie, na prawdę. Na szczęście krew szybko przestała lecieć, więc z powrotem poszłam spać.

Wtorek

  Zmęczona i zniechęcona szłam do szkoły. Z resztą nie wiem jak ja sie mogłam wyspać po wczorajszym spaniu w wykuszu i "przygodzie" na schodach. Po chwili dogonił mnie Jaś.
-Hej Loczek! Jak tam?- zagadnął wesoło.
-Kijowo. Nie wyspałam się coś. W nocy mi krew z nosa leciała. Umrę, zobaczysz- próbowałam zażartować ale chyba coś mi nie szło...
-Jak to leciała ci krew? Wszystko ok? Może to z osłabienia? Nie jadłaś nic wczoraj w szkole. A w domu?- zestresował się, bacznie mnie obserwował.
-Jadłam w domu, luzik. A jak u ciebie?- zapytałam z uśmiechem
-Fajnie! Mój brat kupił sobie szczura i nazwał go Szmaciarz. Tata strasznie się wkurzył ale on i tak nie mieszka z nami, więc w końcu mu odpuścił.- zaczęłam się śmiać.
-No i co się cieszysz?- Jasiek wyszczerzył zęby.
-Świetne imię dla szczura. I twój brat nie jest dorosły? Tata go dalej go poucza?
-To, że jest dorosły nie znaczy, że może się wyrażać. Ale fakt, tu to trochę nie potrzebne bo to tylko żarty. W ogóle wiesz co?- nagle coś mu się przypomniało, bardzo się ucieszył.
-Co?
-Dostanę nową gitarę!- wypiął dumnie pierś.
-A umiesz w ogóle na niej grać?- zaśmiałam się
-Umiem. Kiedyś ci pokażę!
-Trzymam za słowo!- śmiałam się z niego. Potem on się odgryzał i tak w kółko. Dotarliśmy do szkoły chwilę przed dzwonkiem, więc na spokojnie rozeszliśmy sie do swoich szafek. Wieszałam właśnie kurtkę gdy podeszła do mnie Alicja.
-Yyy.. Mogę powiesić u ciebie kurtkę? Bo wiesz nie mam jeszcze swojej szafki. Nikt mnie nie zna i wiesz.- zaśmiała się nerwowo.
-Pewnie, że tak! Wieszaj. Jak chcesz to sobie coś jeszcze schowaj.- uśmiechnęłam się otwierając szerzej drzwiczki.
-Serio mogę?- zdziwiła się.
-Pewnie, że tak!- uśmiechnęła się wdzięczna i wyjęła z plecaka kilka książek.
-Dzięki.- mruknęła zza zniszczonych włosów i szybko odeszła. Ułożyłam lepiej nasze podręczniki i już miałam odejść gdy drogę zagrodziła mi wypielęgnowana rączka Oli.
-Ooo! Widzę, że w końcu masz przyjaciółkę. Ona cię przynajmniej nie zostawi tak jak Emi. Z resztą wcale się jej nie dziwię.- zacisnęłam szczękę i powstrzymałam płacz.
-W ogóle czemu byłaś w szpitalu? Próbowałaś się odchudzać? Ładniejsza i tak nie będziesz.- zachichotała złośliwie.
-Wyszłam już miesiąc temu, gratuluję refleksu.- odgryzłam się.
-No to dobrze, że miesiąc. Twoja przyjaciółeczka jeszcze wtedy cię bardzo wspierała, prawda?- odpowiedziała mi ze zdwojoną złośliwością.
-No już nie płacz. I pilnuj zeszytu grubasku.- jej uśmiech aż ociekał od wredoty. Mrugnęła do mnie i odeszła kołysząc biodrami. Przełknęłam łzy bo zadzwonił dzwonek na lekcję.
  Godziny mijały dość szybko, na matematyce mieliśmy z Jaśkiem świetną zabawę w rzucanie do kaptura Maćka malutkich, papierowych kuleczek. Po tej lekcji Maciej mnie zagadnął
-Czemu mi wrzucałaś kuleczki?
-To był pomysł Janka!- zaśmiałam się.
-Zobacz co ty masz w kapturze.- uśmiechnął się tajemniczo. Szybko zdjęłam bluzę i wyjęłam z kaptura kulkę papieru.
-No kulka. I co dalej?- nie rozumiałam
-Rozwiń ją!- wykonałam polecenie. Na zwitku widniał napis: "Co powiesz na kawkę? Ten czwartek? ;)" Zaniemówiłam.
-To jak? No weź, dasz mi szansę, co nie?- uśmiechnął się rozbrajająco
-No nie wiem..- mruknęłam. Nie specjalnie miałam na to ochotę ale nie chciałam też zranić chłopaka...
-Dobra.- westchnęłam.
-No widzisz. Wpadnę po ciebie koło szesnastej, ok?- kiwnęłam głową, chłopak odszedł zadowolony a ja opadłam na ławkę.
-Co to było?- dosiadł się do mnie nico zirytowany Janek.
-Oj, no weź. Nie mogłam mu odmówić, nie odczepiłby się nigdy.
-Żartujesz sobie! Przecież to kompletny idiota.- fuknął zdenerwowany.
-Wiem właśnie. Dlatego chcę żeby dał mi spokój. No nie obrażaj się, wiesz dobrze, że nie robię tego z entuzjazmem.- tyknęłam go w policzek.
-Nie traktuj go tak. Umawiać się z kimś z litości to najgorsze co może być.- popatrzył na mnie z pod byka.
-Przepraszam no. Więcej to się nie powtórzy- zaśmiałam się.
-No daj spokój.- powiedziałam gdy nie reagował.
-A ze mną kiedy się umówisz, co?- prychnął lekko rozbawiony
-Jak mnie gdzieś zaprosisz to się z tobą umówię. No patrz jaka jestem rozchwytywana!- zaczęłam się śmiać.
-To jak już rzucisz Maćka to daj znać.- uderzył mnie lekko w ramię.
  Po lekcjach Jasiek szybko wracał do domu, więc zostałam szama. Dałam Ali jej kurtkę a sama udałam się jeszcze do sekretariatu by usprawiedliwić ostatnio opuszczone godziny. Gdy wyszłam z gabinetu na końcu korytarza zobaczyłam Alicję czytającą jakąś kartkę. Zgniotła ją, rozpłakała się, rzuciła papier na ziemię i odbiegła. Zdziwiona sytuacją podeszłam szybko do kartki i rozwinęłam ją. Na środku widniał staranny napis: "Ładnie ci w czerni, nasza emo-dziewczynko. PS. nie zapomnij się zabić, to dopełni całość :*" Zaniemówiłam. To było tak chamskie, tak złośliwe i wyrachowane... Na kilometr śmierdziało Olką. Choć to nie jej pismo. Pewnie wymyśliła to z Roksaną, jej przyjaciółeczką. Jak one mogą?! Szybko schowałam kartkę do mojego zeszytu i pobiegłam za dziewczyną. Jeszcze na serio coś sobie zrobi... Zobaczyłam ją jak opuszcza teren szkoły. Stwierdziłam, że nie będę jej wołać, przyśpieszyłam tylko bieg.
-Ala...- zaczęłam zdyszana.
-Zostaw mnie.- odparła płacząc.
-To Olka ci to wysłała, tak myślę.- łapałam oddech.
-Nie gadaj?- prychnęła sarkastycznie. Wystarczyły dwa dni by poczuła jak Oluś potrafi być okropna.
-Skąd ty w ogóle o tym wiesz?!- warknęła w moją stronę, lekko się odsunęłam.
-Zostawiłaś tą kartkę na podłodze. Podniosłam ją bo zaczęłaś płakać. A wiesz nie chcę by ci było smutno, myślałam, że może ci pomogę czy coś. A Olka jest głupia, nie przejmuj się nią.
-Nie zawsze da się nie przejmować. Zainteresowałam cię? W sensie to, że mnie ktoś dręczy?- zadziwiła się.
-Ciężko się nie zmartwić. I uwierz mi, da sie. Ja w tym tkwię od kilku lat. Z czasem albo się przezwyczaisz albo ona ci odpuści.
-Mam nadzieję. Albo znów zmienię szkołę.- spuściła głowę w dół i zaczęła powoli iść, ruszyłam za nią.
-Zmienisz szkołę? Dlatego do nas przyszłaś, prawda? Przez innych ludzi w innej szkole?- nie raczyła mi odpowiedzieć. Dotarłyśmy na przystanek, dziewczyna bez słowa usiadła na ławce a aj stanęłam obok niej.
-Idź bo ja czekam na Liwię aż po mnie podjedzie.- mruknęła zza włosów.
-Poczekam z tobą- uśmiechnęłam się do niej.
-Chce ci się?- spojrzała na mnie zza włosów. Nie widziałam jej ale jej ton głosu wskazywał na to, że się zdziwiła.
-Pwenie! A Oliwia to?- nie wiem czy mogę się o to pytać ale...
-Liwia nie Oliwia. Czemu to zawsze mylicie?- westchnęła zdegustowana.
-To moja siostra... Choć na to nie wygląda...- zaśmiała się cicho.
-Czemu na to nie wygląda? I wybacz, że przekręciłam imię, nie słyszałam dobrze a jest dość nietypowe.- przygryzłam paznokcie.
-Zobaczysz. Właśnie jedzie.- faktycznie, po chwili zatrzymało się obok nas to samo auto, które wczoraj zabrało Alę spod szkoły. W samochodzie siedziała dziewczyna. Była ubrana w jasno błękitną sukienkę z gorsetem, miała dwa kucyki w loczkach. Jeden był jasno fioletowy a drugi jasno różowy. Wyglądała jak jedna z Japońskich, różowych lolitek.Chyba tak to się nazywa...  Nigdy w życiu nie pomyślałabym, że to siostry... Chociaż... Gdy przyjrzy się rysom twarzy ukrytym pod makijażem i kolorom oczu to są nawet podobne. Szyba auta zsunęła się w dół.
-Hej! Kto to?- zawołała Liwia do swojej siostry.
-To Martyna, nowa koleżanka...
-O! Miło mi cię poznać Martynko.- uśmiechnęła się do mnie i podała mi rękę przez okno.
-No hej. Ty masz na imię Liwia, prawda? Chyba, że Ala ze mnie żartowała.
-Nie. Na prawdę mam takie imię- mruknęła ale po chwili zaśmiała się serdecznie. Chyba była starsza od Alicji.
-I proszę: nie mów do mnie Martynko, ok?- zrobiłam tragiczny wyraz twarzy.
-Nie będę!- przyrzekła. Usłyszałam dźwięk mojego dzwonka.
-Ktoś do ciebie dzwoni.- powiedziała dziewczyna, gratuluję spostrzegawczości.
-To ty odbierz a ja będę szła. Pa.- Ala uśmiechnęła się lekko i wsiadła do samochodu, połączenie i tak już się skończyło. Telefon zadzwonił znów, auto odjechało. Zaczęłam grzebać w torbie, nie mogłam go znaleźć. Zadzwonił kolejny raz, chyba coś się stało. Szukam w plecaku, nadal go nie ma a to już któreś połączenie. Zestresowałam się na poważne. Po chwili przypomniało mi się, że mam telefon w kurtce. Gdy go wyjęłam zobaczyłam kilka nie odebranych połączeń od Florka, coś musiało się stać bo on nigdy nie dzwoni aż tyle razy.



♥♥♥
Oto 50 rozdział! Już 50! :D W sumie dlatego jest dłuższy :P Jak Wam się podobał? Jak się Wam podoba całe opowiadanie? Ja w sumie je lubię :) Zżyłam się z bohaterami i w ogóle. :) Strasznie szybko mi zleciało to 50 rozdziałów, na prawdę! A najlepsze jest to, że wciąż mam masę pomysłów! :D Mam nadzieję, że wiążecie z tym te same odczucia co ja :D
Zapraszam na:
Oraz do komentowania posta :D

Ciepluteńko pozdrawiam
Miśka :D

15 komentarzy:

  1. A ona znowu nie je ;_; Czemu ją głodzisz?

    OdpowiedzUsuń
  2. Fantastyczny! Czekam na 150 :P

    OdpowiedzUsuń
  3. Super rozdział

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetny rozdział!
    Pozdrawiam i weny!

    OdpowiedzUsuń
  5. OMG *.* Jaki mega rozdział mordko ... Tylko już sama nie wiem kto jest głupszy, Martyna czy Jaś xD Czekam na następny 8)

    http://shrek-fanfiction-jdabrowsky.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  6. Mega! ♥ Nie wiem czemu ale najbardziej lubię Martynę i Alę :3

    OdpowiedzUsuń
  7. Super rozdział =) I gratuluję takiej liczby rozdziałów =D

    Pozdrawiam mordko <3

    OdpowiedzUsuń
  8. Ty chyba nienawidzisz Martynki, co ? Chcesz zeby do szpitala trafila! Niexh Janek zatrudni 'dietetyka' Kisla 8) czekam na kolejny, mordko! 8) tylko.....kto jest glupszy, Martyna czy Jas ? Xd chyba Maciek xd

    OdpowiedzUsuń
  9. Kocham to <3 *0* http://multigameplayguy-fanfiction.blogspot.com/?m=1

    OdpowiedzUsuń
  10. Ok ale nie głodź wiecej bohaterów :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Mega czekam na kolejne tylko niech ta olka umrze bo mam jej dosyć xddd

    OdpowiedzUsuń