piątek, 25 grudnia 2015

ღKróciutki, Świąteczny Specjal! 1ღ

 Jeśli ktoś nie czytał całego bloga wcześniej, niech nie czyta tego co tu jest teraz bo spojlery i takie tam ;)

<zakładamy, że epilog skończył się dobrze ;) >

Za oknami pruszy drobniutki śnieg, jest dwudziesty trzeci grudnia, a ja wiążę włosy w cebulę bo  zaraz zabieram się za robienie sernika na jutro. Jutro, czyli w Wigilię jedziemy do moich rodziców, w pierwszy dzień Świąt do rodziców Jaśka, a w drugi spotkamy się z Emilką i Florkiem u nich w domu.
-Janek, chodź tu, pomożesz mi!- krzyknęłam w stronę salonu. Chłopak właśnie wynosił puste kartony po ozdobach choinkowych. Wyjęłam ser, miski jakieś łyżki i inne cukiernicze tematy, które będą potrzebne mi do zrobienia ciasta.
-Co chcesz, Martysia?- Jaś wszedł do kuchni i oparł się o blat.
-Idź umyj łapki, zrobisz ze mną ciasto.- uśmiechnęłam się przymilnie.
-Nie poradzisz sobie sama?- jęknął, ale włączył wodę.
-Poradzę, ale idą Święta, musimy się integrować! Okazywać uczucia, wiesz? Ty mnie nie kochasz już w ogóle.- jęknęłam i zrobiłam teatralnie smutną minę.
-Mogę ci pokazać, że cię kocham jeśli chcesz. Ale to dopiero wieczorem.- zrobił tę swoja minę, która zawsze mnie przerażała i śmieszyła zarazem.
-Odejdź, zboczeńcu! I mieszaj to, ale z daleka ode mnie.- chłopak odsunął się w cień i skwapliwie parpał w misce łyżką.
To głupie, ale jestem tak szczęśliwa, gdy siedzę z nim w tej kuchni, robimy razem sernik, w radiu grają świąteczne, przesłuchane milion razy piosenki, a w pokoju obok przyjaźnie mruga choinka. To już drugi rok, który spędzamy tak razem i muszę przyznać, że mogłabym mieć takie święta jeszcze milion razy.

***

-Pograj ze mną.- Janek kuca naprzeciwko fotela, na którym siedzę i patrzy mi w oczy.
-Nie umiesz przejść jakiegoś poziomu?- zaśmiałam się cicho, na jego twarzy też zagościł delikatny uśmiech.
-Nie, zrobiłem dla ciebie grę i fajnie by było jakbyś ją przeszła. Nie jest długa. - zapewnia i ciągnie mnie za rękę bym zeszła.
-Zrobiłeś d l a   m n i e   g r ę?- pytam z niedowierzaniem i wyplątuję się z kocowego kokonu. Chłopak kiwa głową i ciągnie mnie przed komputer. Posadził mnie na wygodnym krześle i włączył monitor. Ukazał mi się obraz czegoś w stylu "Mario", ale w bardziej świątecznym klimacie. I zamiast hydraulika o czerwonej czapce była rudowłosa postać w zielonej sukience. To zapewne ja. Gra miała banalnie prostą grafikę, złożoną z samych kwadracików, ale była najpiękniejszą grą jaka istnieje. Jaś szybko wyjaśnił mi sterowanie (strzałki i spacja) i kazał przechodzić. Na szczęście dostosował poziom trudności do mnie, były tylko dwa miejsca, w których można było zginąć i wykorzystałam obie szanse, ale poza tym musiałam odpowiadać na jakieś absurdalnie niezwiązane z rozgrywką pytania. Na koniec doszłam do czegoś na kształt kolorowego lasu i stała tam męska postać podpisana jako <Najwspanialszy_Janek> zaczęła mówić
-Gratulacje! Przeszłaś już całą grę! Odpowiedziałaś na prawie wszystkie pytania, zostało tylko jedno! Czy chcesz je poznać?
<Wybierz "tak" lub "nie"> Kliknęłam na "tak", no bo przecież jak inaczej.
Ekran zaczernił się, ale na środku pozostało małe kółeczko, które stopniowo przybliżało się i przybierało kształt pierścionka.
-Wyjdziesz za mnie?- zapytał głos w komputerze. Zamarłam.
<wybierz "tak" lub "nie"> Siedziałam chwilę w bezruchu. Nie musiałam myśleć nad odpowiedzią, kliknęłam na "tak" na ekranie komputera pojawił się obraz przedstawiający obie postacie (mnie i Jaśka) znikających za drzewami, nad ich głowami unosiły się serduszka.
Rozpłakałam się. Janek obrócił moje krzesło w swoją stronę i założył na palec pierścionek. Rzuciłam mu się na szyję szlochając jak idiotka.
-Wiesz, że teraz nie ma już odwrotu?- zapytał głaszcząc mnie po plecach.
-A kto powiedział, że chcę gdziekolwiek wracać?
To absurdalnie tandetne, ale czuję się najlepiej na świecie.




♥♥♥
No, moje myszki! Wszystkiego dobrego na Święta! :D Slecjal króciutki no bo to specjal, ale będą jeszcze kolejne części :> (jedna lub dwie, zobaczymy jaki będzie odzew z Waszej strony:>)  
Piszcie czy podoba się Wam takie urozmaicenie i mini prezencik ode mnie na Boże Narodzenie :>
Także to tyle z mojej strony :>

Cieplutko pozdrawiam
Wszystkiego dobrego na Święta!<3
Miśka

środa, 26 sierpnia 2015

Niespodzianeczka :)

Sądziliście, że już tu nie wrócicie? HA! :D Jednak! Mam dla Was dziś coś z okazji równego pól roku od dodania przeze mnie posta :) Co to będzie? To ciekawostki o TTYA, o których nie wspominałam (albo wspominałam w ramach napomknięcia) i to nie jest jakoś mega istotne , ale osobom, które lubiły TTYA może przypaść do gustu :P Mimo to- jeśli jesteś tu nowa/nowy to nie czytaj tego zanim nie obczaisz całego opowiadania, tak na wszelki wypadek by nie zepsuć sobie czytania :>
Więc zacznijmy! :D

1. Martyna jest ruda po mamie, ogólnie jest do niej podobna.
2. Ari związała się z Kiślem i byli ze sobą przez półtora roku, potem coś się zepsuło.
3. Martyna swoją deskorolkę dostała od Emilki na piętnaste urodziny. Wymieniała tylko kółka.
4. Martyna serio nigdy z nikim nie była. Przez Olę zresztą.
5. Ola nie lubi Martyny bo ją wolał chłopak w gimnazjum. I tak nie udało im się zejść.
6. Jasiek nie miał pierwszego razu z Martyną, wcześniej miał dziewczynę.
7. Ojciec Martyny lubi pomarańczowy.
8. Martyna nie lubi marcepanu.
9. Emilka gdy była mała miała obsesję na punkcie obdrapań na dłoniach i histeryzowała gdy jakieś miała.
10. Emilka miała mieszkać z mamą w Pruszkowie, ale stwierdziłam, że bez przesady XD
11. Alicja potajemnie słuchała 1D.
12. Florek "swoją drugą miłością" nazywa swój motocykl.
13. Olimpia ma w dowodzie wpisanie imię Maria bo jej ojciec zapomniał jak ma mieć na imię. Więc wpisał imię ze Świętej Rodziny. (Kiedyś serio się to zdarzało XD)
14. Dziewczyny (Alicja i Liwia) kiedyś ubierały się na odwrót. Alicja na różowo, Liwia na czarno.
15. Emilka boi się psów.
16. Postać Florka była wzorowana na moim koledze. (To jedyna postać, na którą się kimś wzorowałam)
17. "Krwawego Mleczarza" wymyślił mój tata...
18. Martyna kiedyś lubiła rysować węglem, ale potem jej się znudził.
19. Janek tak na prawdę lubi swoich braci.
20. Mama Jasia była pielęgniarką.
21. Jasiek miał kiedyś przekonać się do tatuaży i zrobić sobie jeden.
22. Liwia zawsze chciała stworzyć mangę, ale ostatecznie wybrała książkę.
23. Liwia była otaku.
24. Martyna uciekając z domu spełniła swoje marzenie- zawsze chciała tak zrobić.
25. Mając piętnaście lat Martyna miała krótkie włosy, które namiętnie prostowała.
26. Ojciec Martyny kompletnie nie umie kłamać.
27. Przed Korkiem była suczka tej samej rasy o imieniu Zakrętka.
28. Martyna miała roczną przerwę miedzy studiami a liceum.
29. Emilka ostatecznie, już jako mama zaczęła farbować się na ciemny blond.
30. Martyna nie miała kota tylko dlatego, że była na nie uczulona.

Dobra, więcej juz nie mogę sobie przypomnieć XD Mam nadzieję, że się Wam taki "specjał" podobał XD

Aha, jeszcze dla ludzi, którzy lubią liczby. Na ten moment: napisaliście 1453 komentarze. (WOW! <3) W tym najwięcej pod rozdziałem 23 bo aż 69 8) Najwięcej wejść jest pod postem 1, potem jest rozdział 31 :) W sumie postów jest 99, a stron w sumie 8 :)

To wszystko z mojej strony, jeszcze raz bardzo Wam dziękuję za czytanie tego bloga. <3 To jest takie podziękowanie z mojej strony za pół roku, które tu spędziliśmy. Szok, że dalej tu jesteście. Dziękuję <3

Cieplutko pozdrawiam
Miśka

poniedziałek, 24 sierpnia 2015

Epilog.

Ja wiem, ze dla wielu z Was to jest szok. :( Wiem o tym bardzo dobrze, ale nie chciałam mówić Wam o tym, nie wiem nawet dlaczego. Mam nadzieję, że nie jesteście na mnie źli, albo coś innego. Tak bardzo zależy mi na tym blogu, tak bardzo go kocham. Ale muszę się przyznać, że historia zaczynała mnie nudzić, nie do końca wiedziałam co mam pisać (popatrzcie chociażby na ostatnią częstotliwość rozdziałów. I nie, to nie jest żaden żarcik. Chcę pisać i nadal będę to robić bo nie wyobrażam sobie już dnia bez tego, ale nie na tym blogu. O tym za chwilę. Tak mi z tym źle :((((
Teraz zapraszam Was na dwa epilogi. Jako, że nie wiem jakie chcecie zakończenie: dobre, czy złe- napisałam oba rodzaje. Losujcie jakie Wam wypadnie, czytajcie i komentujcie:


Nie czytaj dalej, jeśli nie przeczytałaś jednego z epilogów, oki? (zwracam się do dziewczyn bo chyba żaden chłopak mnie nie czyta :P)

Tak bardzo Was kocham moje mordki, zioomki i gufniasze, czytelnicy. Tak bardzo nie chcę Was zawieść <3 Wybaczcie, ale każda historia ma swój koniec. Ale każda ma też swój początek, prawda? Dlatego zapraszam Was na kolejne, nowiutkie ff mojego autorstwa :) Jest standardowo o Jasiu, ale będzie tam znacznie więcej całej terefere niż w TTYA <3 Mam nadzieję, że godnie zastąpi to opowiadanie. Zastąpić nie zastąpi, ale użyłam tego tak roboczo, wiecie o co chodzi. 


Tu macie jeszcze ff, które jest "poboczne" ostatnio je zaczęłam :) WYWAM! :D

Tak mi źle z tym końcem, nie macie nawet pojęcia. :( Pół roku (26 sierpnia byłoby równo) starań właśnie się kończy, było tak wspaniale. Mam nadzieję, że kolejne pół roku będzie takie jak to, i kolejne pół roku, i kolejne, i kolejne. 
Tak bardzo chce podziękować wszystkim, którzy czytali, komentowali, po prostu byli. Chcę jednak wyróżnić tu kilka osób, które szczególnie mnie wspierały <3 Wymieniam Was w kolejnosci losowej, jak mi przyjdzie na myśl. Alicja. Ojejku, ile ja ci zawdzięczam to nawet nie wiesz XD Dziękuję za każdy sprawdzony tekst, za każde słowa wsparcia i konstruktywnej krytyki, za ratunek w momentach załamki i chęci rzucenia tego wszystko w ciul :P  Jesteś wielka <3 Klaudia. Ty też badrdzo mi pomagałaś, zwłaszcza w dopieszczaniu fabuły (ostatni  rozdział to głównie jej zasługa, jeśli chcecie wejdźcie na jej blogaska Blog Klaudii) i także za wsparcie, którego tak często potrzebowałam <3  Andżeli za wszystko, po prostu. Za ocenianie nieopublikowanych rozdziałów, za pomoc w pisaniu i we wszystkim, sama wiesz <3 (Tu blog Andżeli, Klik :)) Natalce za wsparcie i rozśmieszanie w każdym możliwym momencie XD Ari za cudny nagłówek na bloga, który jest taki <3 i za próbę współpracy <3 A także Sandrze za świetne komentarze, Agnieszce, która jest sobie cichutko, ale ja to widzę, całej konfie Gufniaszy, która jest tak super <3 Zawsze mogłam się zwrócić o pomoc, dziękuję. Oli, która też jest supi i Ani, za to samo <3 Mogłabym tak wymieniać i wymieniać, serio. Ten blog to nie jest tylko moja praca, to nasza wspólna zasługa, każdy coś tu od siebie dał. 
I proszę Was o jeszcze jedno. Niech każdy napisze 3 rzeczy, które mu się podobały na tym blogu (niech to będzie i treść i blog sam w sobie jako wygląd czy funkcjonalność, sposób pisania, co tylko zwróciło uwagę) i to co się nie podobało na tej samej zasadzie. :) Byłoby dla mnie to bardzo miłe i pomocne, więc jeśli mogę o cokolwiek prosić po tym wszystkim co już dla mnie zrobiliście- proszę o to. <3
A. Jeszcze jedno jeśli można. Jeśli kiedykolwiek przeczytacie to ff i dotrwaliście do tego momentu- zostawcie po sobie ślad. Niech to będzie jedno słowo, ale jestem ciekawa czy jeśli wrócę tu za np rok pojawią się nowe komentarze :P
I jeszcze raz przepraszam, że zrobiłam to bez ostrzeżenia, ale nie chciałam słyszeć "Niee, nie rób tego" bo bym Wam uległa i pisała dalej, na siłę. A wydaje mi się, że to nie ma sensu. 

Reasumując: podziękowałam, poprosiłam i przeprosiłam. Czyli chyba wszystko jest na zero, prawda?
Tu są wszystkie linki, które są. XD

Nowe ff WYWH
ff, które już trochę piszę WYAWM :D
Mój ask Ask :)
No i mój majl, jak coś :D mistycznachoina@interia.pl

Tak bardzo Was uwielbiam
Cieplutko pozdrawiam 
(mam nadzieję, ze nie po raz ostatni)
Wasza Miśka <3 

wtorek, 18 sierpnia 2015

Rozdział 32 Sezon II

"Wróciliśmy do jego domu i z furią wpatrywaliśmy się w siebie. Ja siedziałem na parapecie, on na kanapie, czyli tak jak wcześniej.
-Idę się odlać.- poinformował jakby mnie to co najmniej interesowało, po czym zamknął się za białymi drzwiami z czarnymi kółkami u dołu. We mnie nadal kipiała wściekłość. Jak mógł mi nie powiedzieć, jak on może być tak głupi? Rozległ się trzask otwieranych drzwi od łazienki.
-Słuchaj Jasiek. Wkurzeni na siebie nic nie zdziałamy. Obydwu nam zależy na znalezieniu naszych kobiet, tak? Więc się uspokójmy. Choć na chwilę.- wyciągnął do mnie rękę.
-Dobra, sorry. Ale wiesz, jestem tym "nieco" sfrustrowany.- podaliśmy sobie ręce.
-Ja też. Ale tylko troszeczkę.- roześmialiśmy się. W tym momencie zadzwonił dzwonek do drzwi."

Perspektywa Jaśka 

  Popatrzeliśmy się po sobie z Florkiem i podbiegliśmy do drzwi. Otwieramy a tam... pusto. Eskacz poszedł na dół, ja na górę, ale nikogo nie znaleźliśmy, więc zrezygnowani wróciliśmy do domu.
-Więc masz jakiś plan?- spytałem gdy usiedliśmy na kanapie.
-Dowiedzieć się gdzie są dziewczyny i je znaleźć.- nie wpadł bym na to, to bardzo innowacyjny plan.
-A jak się dowiemy gdzie są?
-Tego jeszcze nie wiem. Mam kilka opcjonalnych miejsc, w których mogą być, ale szukanie ich tak po prostu to ostania opcja, która będzie bez sensu. Pewnie ma coś nowego, w sensie kryjówki...- przerwał mu kolejny dzwonek do drzwi. Znów się do nich rzuciliśmy i tym razem przed drzwiami leżała karteczka. Eskacz drżącymi rękami podniósł ją i zamknąwszy za sobą drzwi oparł się o nie i otworzył kartkę. "Nie dzwońcie na policję. Za godzinę na starym przystanku przy Pafalu. Przed waszym domem stoi czarne auto z czarnymi szybami. Macie jechać nim. Kluczyków nie ma, radźcie sobie Możecie też zabrać przekąski, będzie zabawnie." Zaniemówiliśmy na chwilę. Pafal to stara, nieużytkowana fabryka maszyn, obok niej jest przystanek, na którym kiedyś wysiadali pracownicy tej fabryki. Teraz już nic tam nie ma, nikt tam nie chodzi poza jakimiś ćpunami, którzy nie mają dokąd pójść. Mieliśmy tam jakieś pięćdziesiąt pięć minut drogi.
-Jasiek strzelałeś kiedyś?- zapytał całkowicie poważnym głosem Florian. Zamarłem.
-Nie, nie zdarzyło mi się.
-To będziesz miał ze mną swój pierwszy raz.- mimo, że zabrzmiało to dwuznacznie oboje ruszyliśmy w stronę kuchni. Z jednej z szafek Eskacz wyjął dwa prawdopodobnie naładowane pistolety, jeden z nich podał mi. Ciężar i chłód metalu strasznie mnie odpychały. Nie chcę zabijać.
-Nie wiem co tam zastaniemy. Postaraj się przypadkowo nie postrzelić ani siebie, ani nikogo i niczego innego.  Co ze sobą zabierzemy?
-Nic. Najcenniejsze co mamy to dziewczyny.- odparłem po chwili namysłu, to stuprocentowa prawda. Nie wyobrażam sobie życia bez Martysi.
-Dobra, ale weźmy ze sobą hajs, jak coś. Wyszliśmy przed budynek, rzeczywiście stało tam czarne auto, wcześniej wskazane w liście.
-Czekaj chwilkę, otworzę to gówno.- Eskacz poszedł z powrotem na górę, wrócił z drucikiem. Stanął przy drzwiach kierowcy, pogrzebał drucikiem przy klamce. Auto zawyło gdy drzwi się otworzyły, ale chłopak wyrwał spod kierownicy kabelek i wszystko zamilkło. W znany tylko sobie sposób uruchomił samochód (też coś poprzekręcał z kablami) i krzyknął w moją stronę
-Rusz się, czas ucieka!- słysząc te słowa wsiadłem do samochodu. Na przystanek jechaliśmy w ciszy .Nie mijaliśmy praktycznie żadnych samochodów, miasto spało. Przesuwały się po nas mroczne cienie, drogę oświetlały gdzieniegdzie lampy, niektóre były zepsute i tylko mrugały.
-Jesteśmy na miejscu.- powiedział Florian, wysiedliśmy. Było całkowicie ciemno, trochę wiało. Staliśmy na chroboczącym pisaku i patrzyliśmy się na przystanek autobusowy. Budka, w której kupowało się niegdyś bilety była jedynym źródłem światła.
-To chyba tam, co nie?- wskazałem gestem w stronę światła, przyjaciel skinął głową. Weszliśmy do budki, był tam duży, stary klucz z kartką, na której widniało jedno słowo: "Fabryka"
   Ciężkie drzwi wejściowe otworzyły się dość gładko. Przeszliśmy kawałek długim korytarzem z wieloma przejściami. Nad wszystkimi drzwiami wisiały informacje do czego dane pomieszczenie służy, ale teraz nic nie było widać, za ciemno. Wszędzie były stare, nieużywane maszyny, szkło i pajęczyny. Zbadaliśmy w grobowej ciszy wszystkie pokoje, dziewczyn nigdzie nie było.
-Emilka!- krzyknął Florian tak, że aż podskoczyłem.
-Martyna! Jesteście tu?- dodałem równie głośno. Niech tu będą, błagam. Niech tu będą, proszę. Zastygliśmy w oczekiwaniu.
Coś trzasnęło.
-Pomocy!- krzyk Martyny, rzuciłem się w jego kierunku, dobiegał z korytarza. Miałem serce w gardle.
-Florian!- to głos Emki. Na końcu korytarza były schody, których wcześniej nie spostrzegliśmy.
-Stój, pójdę pierwszy.- Eskacz wyprzedził mnie z bronią w ręku i zaczął schodzić ze schodów, głosy dziewczyn zaczęły się nasilać. Wtedy to do mnie dotarło
Żyją, One żyją.
Na końcu schodów zastaliśmy jasno oświetlone pomieszczenie, na środku stał stół.
-To była pieprzona kaseta!- wrzasnął Florian i niemal cisnął stołem o ścianę, głos  dziewczyn nagle się urwał. Stanąłem jak w ryty, nawet nie wiem co czułem. Widziałem jak przyjaciel zaczyna kopać w ścianę i coś krzyczeć, nie wiem nawet co. Ich. Tu. Nie. Ma. Nie ma ich tu, do cholery! Kucnąłem przylegając plecami do ściany. Zobaczyłem, że na podłodze leży fioletowa wizytówka jakiegoś klubu. Kolejna wskazówka.
-Florian opanuj się i spójrz na to!- odciągnąłem go krzykiem od bezsensownego uderzania w ścianę i podałem małą karteczkę.
-To klub dla gejów. Weź ze sobą kasetę i spadamy stąd.- sprawdziliśmy pobieżnie pomieszczenie, ale nic nie było poza stołem, kasetą i tą wizytówką. Klub dla gejów. Muszę przyznać, ze ojciec Floriana ma ciekawe pomysły. Obawiam się tylko tego co będziemy musieli tam zrobić.
   Po chwili jazdy dotarliśmy na miejsce. Klub nie był zbyt dobrze widoczny z ulicy, ale gdy weszliśmy do środka śmiało mogłem stwierdzić, że to bardzo popularna miejscówka. WSZĘDZIE byli faceci bujający się w rytm muzyki, całujący się po kątach lub pijący alkohol. Wzdrygnąłem się gdy ktoś przechodząc się o mnie otarł.
-Co my tu mamy do cholery zrobić?- powiedziałem na tyle głośno by przekrzyczeć muzykę.
-Nie mam pojęcia. Przed tym nic nie było, co nie?
-Nie, na nic nie zwróciłem uwagi.
-Zapytajmy się przy barze.- i zaczął przepychać się przez tłum.
-No i co im powiesz? "Ym, przepraszam, ale porwali mi dziewczynę i przysłali tutaj. Czy pan coś o tym wie?"- udałem jego głos.
-Masz lepszy pomysł?- odwrócił się w moja stronę.
-Nie.- przyznałem.
-Więc się zamknij.- usiedliśmy przy barze i zamówiliśmy coś do picia.
-Czy to jest koperta?- wyjąłem coś co powinno być podkładką pod szklankę, ale rzeczywiście była kopertą.
-Powiedz mi skąd mój ojciec zna barmana-geja?- zapytał Florian udając wyluzowanego, ale spiął się tak samo jak ja. Nagle poczułem na ramieniu rękę. Nim ten koleś zdążył się odezwać wstałem.
-Odwal się!- krzyknąłem, ale mocno wstawiony facet nie dawał za wygraną, odepchnąłem go od siebie, rozpętała się bójka. Kilka osób zaczęło okładać się pięściami, nie wszyscy wiedzieli o co tak na prawdę chodzi. Gdy usłyszałem wystrzał (najprawdopodobniej z pistoletu Floriana) na chwilę tłum zamarł a potem rozpierzchł się po sali. Eskacz, który broczył krwią podał mi kopertę i mruknął szybkie "spadamy" wsparł się na moim ramieniu by się nie przewrócić i zeszliśmy po schodach.
-Ktoś mi połamał żebra, dostałem czymś twardym, cholera jasna!- warknął z bólu.
-Kogo ja tu widzę, Januś. Zawsze tak się ze mnie śmiałeś a teraz widzę, że masz uroczego chłopaka!- usłyszałem zza pleców głos.
-Tomek daj sobie spokój do cholery, nie masz pojęcia co tu robimy. Spieprzaj na górę pókim dobry.- nawet się nie odwróciłem, ale po chwili usłyszałem kroki do góry. Tomek, mój stary, niekoniecznie dobry znajomy.
-Krucza czternaście.- powiedział Florian, ale zaraz potem dodał
-Mamy dokładnie pół godziny by dojechać na drugi koniec miasta, biegiem do samochodu!- ruszyliśmy w stronę pojazdu. Musiałem prowadzić. Nie dość, że nie mam jeszcze prawa jazdy to jeszcze jadę kradzionym autem. Jednak największym problemem jest to, że ciąży na mnie presja czasu. Jeśli nie wyrobię się w pół godziny- możemy więcej nie zobaczyć naszych dziewczyn.




♥♥♥
W końcu jest. Rozdział wybitnie mi się nie podoba, ale jest. Tak długo wyczekiwany. Nie wiem czy Wam się podoba, śmiało piszcie co myślicie. Przepraszam, ze tak długo go nie było, ale pisanie idzie mi tak źle jak rzadko. 
Zapraszam na
Aska Ask
Grupę Grupa

Cieplutko pozdrawiam
Miśka

sobota, 8 sierpnia 2015

Rozdział 31 Sezon II

"Szybko wykręciłem numer Eskacza.
-Jasiek? Wiesz co się dzieje z dziewczynami? Emki nie ma a zaraz mamy pociąg.
-Nie. Martyna też nie odbiera.
-No to jesteśmy w dupie. Słuchaj to nie jest rozmowa na telefon. Gdzie jesteś?
-Na treningu, na basenie i właśnie wychodzę.
-Siedź tam, będę za dziesięć minut.- nim się rozłączył usłyszałem jeszcze "cholerne karteczki" Oby nie było to czego się spodziewam, proszę."

Perspektywa Jaśka

  Siedzę na ławce przed basenem i czekam na Floriana. Boję się o Martynę, bardzo się boję. O Emilkę też, to oczywiste. W końcu spostrzegłem czarny samochód Floriana, od razu do niego podbiegłem i zamaszystym ruchem otworzyłem drzwi. Usiadłem na siedzeniu pasażera, zapiąłem pasy, Eskacz ruszył. Jechaliśmy w ciszy przez chwilę, ale zdecydowałem się ją przerwać:
-Czy możesz mi w końcu powiedzieć o co chodzi? Czy będziemy tak jechać w ciszy?- byłem zdenerwowany, mocno zdenerwowany.
-Powiem ci dopiero w domu, teraz się uspokój. I zadzwoń do Olimpii, może się znalazła.- niemal warknął w moją stronę. To znaczy, ze mój niepokój nie jest bezpodstawny.
-Nie ma sensu do niej dzwonić, rozmawiałem z nią przed chwilą. Na pewno do mnie zadzwoni.- odburknąłem. Dalej jechaliśmy w ciszy. I o dziwo nie kierowaliśmy się w stronę nowego mieszkania, które w krótkich, wolnych chwilach remontowaliśmy, ale do prawdziwego domu Floriana, które miałem okazje zobaczyć chyba dwa razy. Weszliśmy bez słowa na drugie piętro. Klatka schodowa była obskurna, ale nie jakaś tragiczna. Usłyszałem charakterystyczny szczęk otwieranego zamka, potem kolejnego i Florek zaprosił mnie do środka.
-Nie zdejmuj butów, nie ma sensu.
-Ale...- nie lubię chodzić komuś po mieszkaniu i brudzić.
-Zepsuł mi się odkurzacz.- wzruszył ramionami. Jakby to wszystko tłumaczyło.
-A miotła?
-Zachowujesz sie jak baba, nie będę zamiatał. Zdejmuj sobie te buty, ale nie miej potem pretensji.- znów się zdenerwował i odszedł w głąb mieszkania, więc ruszyłem za nim. Jego mały pokój był połączeniem sypialni (rozkładana, szarowata kanapa) kuchni, w której było kilka blatów, lodówka i kuchenka gazowa oraz czegoś na kształt pokoju gościnnego (złożona, szarowata kanapa)
-Kawy?- zapytał przyjaciel wchodząc do kuchni.
-Nie dzięki, jest przecież szesnasta.
-A ja mimo to się napiję.- zaśmiał się nieco nerwowo. Włączył czajnik i czekał aż woda się zagotuje, ja usiadłem na kanapie. Atmosfera była gęsta jak budyń, do którego naleje się za mało wody i łyżka może niemal stać.
-To powiesz mi wreszcie co się stało?- mruknąłem nie patrząc na Eskacza. Ten westchnął, odłożył kawę na ciemny stolik i na chwilkę wyszedł z "salonu" Wrócił z pliczkiem kartek w ręce. Większość była pognieciona, niektóra mokra jakby od deszczu lub błota. Zacząłem je przeglądać. To były pogróżki, wszystkie kartki byłby groźbami. W kilku było wspomnienie o Martynie. Przeglądałem je coraz paniczniej mając przed oczami czarne scenariusze.
-Co wnioskujesz?- chłopak przerwał ciszę.
-One?- zrobiłem wymowną minę.
-Zostały porwane, najprawdopodobniej. Przez mojego ojca, od jakiegoś czasu w ogóle o nim nie słyszałem, nie mogłem go znaleźć. Jeśli nie wrócą do wieczora musimy zacząć ich szukać.- pociągnął łyk kawy. Był wściekły jak rzadko, ale zachowywał spokój.
-Jest wieczór.- spojrzałem na zegarek.
-Chodzi mi o późny wieczór, jak zacznie się ściemniać. Choć nie wydaje mi się by były tak nieodpowiedzialne i tak po prostu się zapomniały.
-FLORIAN! A obdzwoniłeś szpitale, policję i inne takie?- nagle się ocknąłem. Może coś się stało? Może dlatego nie dają znaku życia. A jeśli miały jakiś wypadek i...? Nie, nie myślę o tym.
-Właśnie! Dzwoń na pogotowie, ja obdzwonię komisariaty. Albo nie, lepiej nie będę dzwonić na policję bo.. bo nie.- zaśmiałem się cicho. No jasne, że nie może zadzwonić na policję, może coś jeszcze mogli by na niego mieć. Sam nie wiem. Kolejne pół godziny spędziliśmy na dzwonieniu do różnych szpitali, izb przyjęć, komisariatów i innych tego typu miejsc. Nic. Przepadły. W międzyczasie zadzwoniła do mnie mama i pytała co się ze mną dzieje. Szybko nakreśliłem jej sprawę, bardzo się przejęła i na szczęście nie muszę wracać na noc. Florek leżał analizując kartki a ja podszedłem do okna i znów zacząłem dzwonić do Martyny. Oby się jej nic nie stało, oby jej nic nie było... Zły przez brak sygnału odrzuciłem telefon od siebie.
-Dlaczego nic wcześniej nie powiedziałeś?- zwróciłem się do przyjaciela.
-To jest mój problem. Nie chciałem was w to wciągać. W sensie Martyny i ciebie. Emilka już w tym była, nie dało się jej od tego odseparować.- mówił z takim żalem w głosie i nerwowo potarł twarz dłońmi.
-Jak to nie chciałeś nas w to wciągać?! W tych cholernych karteczkach było wspomnienie o Martynie! Dlaczego mi nie powiedziałeś?! Jak mogłeś być tak głupi i nie zgłosić tego na policję!?- krzyknąłem w jego stronę.
-Nie rozumiesz, że nie mogłem!? Nie ufam policji, gówno potrafią zrobić! Myślisz, że to takie proste!?- wstał z furią z kanapy i znalazł się naprzeciwko mnie. Nie ustąpiłem.
-Nie ufasz policji!- prychnąłem z gniewem.
-To raczej ona nie ufa tobie! Ćpasz a potem twoje dawne brudy spadają na innych! Nie dogadywałeś się z tatusiem jako dzieciak i co z tego wyszło?!- krzyknąłem. Rzucę się zaraz na niego, przysięgam.
-Trzeba było się ze mną nie zadawać!- warknął. Jego klatka piersiowa ruszała się w górę i w dół.
-Myślisz, że dlaczego "wsypałem" Martynę jej ojcu! Dla jej bezpieczeństwa! Żeby ją chronić! Myślisz, że dlaczego ciągle jeździmy z Warszawy tu i stąd do Warszawy?! Żeby było nas trudniej znaleźć! Ja przynajmniej staram się chronić dziewczyny, nie to co ty!- odepchnął mnie od siebie.
-Jakbyś mi powiedział co się dzieje to bym ją chronił! A ty powinieneś je chronić przed samym sobą bo to ty przyciągasz problemy!- krzyknąłem i wyszedłem z mieszkania, wcześniej zabierając telefon. Zbiegłem na dół i wyszedłem na ciepłe powietrze. Odszedłem kilkanaście metrów, ale usłyszałem krzyk
-Jeśli chcesz je znaleźć musisz to zrobić ze mną. Wracaj tu i nie zachowuj się jak obrażony bachor!- zakląłem pod nosem i zacząłem zawracać. Niestety ma rację- bez niego nic nie zrobię, nie wiem nawet od czego zacząć. Wróciliśmy do jego domu i z furią wpatrywaliśmy się w siebie. Ja siedziałem na parapecie, on na kanapie, czyli tak jak wcześniej.
-Idę się odlać.- poinformował jakby mnie to co najmniej interesowało, po czym zamknął się za białymi drzwiami z czarnymi kółkami u dołu. We mnie nadal kipiała wściekłość. Jak mógł mi nie powiedzieć, jak on może być tak głupi? Rozległ się trzask otwieranych drzwi od łazienki.
-Słuchaj Jasiek. Wkurzeni na siebie nic nie zdziałamy. Obydwu nam zależy na znalezieniu naszych kobiet, tak? Więc się uspokójmy. Choć na chwilę.- wyciągnął do mnie rękę.
-Dobra, sorry. Ale wiesz, jestem tym "nieco" sfrustrowany.- podaliśmy sobie ręce.
-Ja też. Ale tylko troszeczkę.- roześmialiśmy się. W tym momencie zadzwonił dzwonek do drzwi.




♥♥♥
Kolejny, tak długo pisany rozdział. Bardzo Was przepraszam za nieutrzymywanie reguralności, ale nie jest to proste gdy są wakacje, ma się "zastójkę" w pisaniu i gdy ciągle jest się poza domem. :(( Ale rozdział już jest, więc piszcie mi jak się podoba :) Wyjaśniło się co się z dziewczynami najprawdopodobniej dzieje, ale gdzie są? To się okaże w kolejnych rozdziałach 8) Tymczasem proszę Was o komentowanie bo to NA PRAWDĘ pomaga pisać dalej :PP Możecie komentować anonimowo i w ogóle. To takie przypomnienie :>
A teraz zapraszam na 
aska ASK :D
grupę Grupa! :D

Cieplutko pozdrawiam (choć może wystarczy już tego ciepła :x)
Miśka

niedziela, 2 sierpnia 2015

(NIE)Rozdział 31 Sezon II

"Szybko wykręciłem numer Eskacza.
-Jasiek? Wiesz co się dzieje z dziewczynami? Emki nie ma a zaraz mamy pociąg.
-Nie. Martyna też nie odbiera.
-No to jesteśmy w dupie. Słuchaj to nie jest rozmowa na telefon. Gdzie jesteś?
-Na treningu, na basenie i właśnie wychodzę.
-Siedź tam, będę za dziesięć minut.- nim się rozłączył usłyszałem jeszcze "cholerne karteczki" Oby nie było to czego się spodziewam, proszę."


  Siedzę na ławce przed basenem i czekam na Floriana. Boję się o Martynę, bardzo się boję. O Emilkę też, to oczywiste.

Ej, nie umiem pisać, przepraszam.Czuję się z tym źle, ale muszę sobie zrobić przerwę od pisania na kilka dni bo boję się, że się do tego zniechęcę. A tego bym bardzo nie chciała i myślę, że Wy też :P Dlatego wybaczcie mi- uciekam do dziadków na kilka dni, tam na pewno coś skrobnę. A jak napiszę- od razu wrzucę, obiecuję. Wrócę prawdopodobnie pod koniec tygodnia, ale możecie mnie szukać na asku. Przepraszam, na prawdę :(((( Nawet nie wiecie jak mi głupio, ale nie umiem, przepraszam. :(

Pozdrawiam cieplutko
i przepraszam, noo :(
Miśka

środa, 29 lipca 2015

Rozdział 30 Sezon II

"-Idziemy na karaoke.- oznajmił Jaś. 
-O nie!- jęknęłam ze śmiechem. 
-O taaak!- Emcia zareagowała entuzjastycznie bo ona lubi śpiewać i wie, że robi to dobrze. Ja wyję jak postrzelone skrzyżowanie niedorozwiniętego wilka i żaby, którą wychował kot i próbuje nieudolnie miauczeć. No cóż, nie mogę być we wszystkim świetna. Weszliśmy do czarnego samochodu Floriana i ruszyliśmy w stronę ulubionego karaoke mojej przyjaciółki. To będzie masakra."


 Po stosunkowo krótkiej podróży samochodem dotarliśmy przed lokal. Dwa kolorowe mikrofony z jarzącym się na różowo napisem "Karaoke"  przyciągał ludzi zwykle w soboty, więc nie było zbyt dużo ludzi. Zajęliśmy stolik mniej więcej po środku sali był akurat dla nas bo z czterema krzesełkami. Zamówiliśmy sobie jakieś picie i wtedy ktoś wstał ze stolika obok nas. 
-Filip?- Jasiek strasznie się zdziwił. 
-Siema mordo, tyle czasu cię nie widziałem!- odpowiedział chłopak, który został przy stoliku. 
-Co ty tu robisz?- popatrzyłam pytająco na Florka, gestem odpowiedział, że nie wiedzie kto to. 
-Roszpunka.- tu chłopak pokazał na swojego kolegę przeciskającego się miedzy stolikami w kierunku sceny. 
-Przegrał zakład z Blanką i musi teraz zaśpiewać piosenkę, którą mu wymyśliła. A ja mam to nagrać i jej przesłać.- tu pokazał na telefon. 
-Nadal są razem? Nie gadaj! Ona się dostała do tej szkoły w Łodzi?- Janek kompletnie nie reagował na nasze pytające spojrzenia. 
-Tak, dostała się. Dlatego nie może być tu z nami.- niejaki Filip wzruszył ramionami. 
-Ym, witam... Mam na imię Staś i piosenkę, którą zaśpiewam chcę zadedykować mojej KOCHANEJ dziewczynie.- chłopak miał na prawdę fajny głos, byłam ciekawa co jej zaśpiewa. Gdy usłyszałam "Mam Yorka" niemal spadłam z krzesła. 
-On ściął włosy?- wykrztusił Janek gdy przestał się choć trochę śmiać. 
-Ta, ściął. Nie wiem co mu odwaliło, serio.
-Janek. Powiedz mi o co chodzi?- popukałam go w plecy aby się obrócił. 
-Yyyy, no tak!- roześmiał się. 
-To jest Filip, mój kolega z klubu pływackiego. Tak samo Staś, czyli roszpunka. On kiedyś miał długie włosy- stąd ksywka. Oni są z Legnicy. Tak w ogóle: Filip co wy tu robicie? Po kij tu przyjechaliście?        (PS. Wiem, że chłopcy są w różnym wieku ale sprowadziłam ich do jednego rocznika bo mogę. XD)
-Na praktyki nas aż tu wysłali. Niby lepszy sprzęt i tak dalej. Ale traktujemy to raczej jako wycieczkę krajoznawczą. A jeśli mogę się zapytać z kim ty tu przyszedłeś? 
-To jest moja dziewczyna, Martyna.- wskazał na mnie z uśmiechem, pomachałam do chłopaka. 
-A to nasi przyjaciele tymczasowo mieszkańcy stolicy, przyjechali nas odwiedzić.- pokazał na dwójkę siedzącą po przeciwległej stronie stołu. 
-Florek.- chłopak uniósł się nad stołem by uścisnąć drugiemu rękę. 
-Emilka- zrobiła to samo. Potem trochę pośmialiśmy się z Roszpunki, który również starał się opanować rechot podczas śpiewu. Gdy chłopak wrócił ze sceny znów się przedstawiliśmy. Gadaliśmy trochę, chłopcy śmiali się z dowcipów, które rozumieli tylko oni bo były nawiązaniami do "czasów gimbazy" jak nazwał to Filip. Wtedy chłopak, który prowadził karaoke zaczął wypytywać publiczność szukając kogoś, kto teraz zaśpiewa. 
-Idź Janek!- zawołał Florek zwracając uwagę prowadzącego energicznymi ruchami pokazując na przyjaciela. 
-Zapraszamy! Proszę się nie wstydzić!- zawołał chłopak. 
-Idź, nie bądź ciotą!- zaśmiałam się. Wtedy Jaś wstał i poszedł na scenę, powitaliśmy go głośnym aplauzem. Przedstawił się i otrzymał mikrofon. Zaczął Śpiewać. 

Mała Czarna przed chwilą weszła do pomieszczenia
Sprawiła, że wszyscy się obrócili, 
nie mogę przestać na Ciebie patrzeć
Jest dobrze, jest dobrze, jest dobrze wiedzieć
Mała czarna, przyszłaś tu sama?
Jest za późno, jest za późno, jest za późno by iść do domu
Jest dobrze, jest dobrze, jest dobrze wiedzieć
Chcę widzieć, jak się dla mnie ruszasz kochanie
Mała czarna, dla kogo to robisz?
Mała czarna, nie mogę tego znieść
To niedobrze, to niedobrze, niedobrze wiedzieć
Mała czarna, jaka jest Twoja ulubiona piosenka?
Mała czarna, nie zrobię Ci krzywdy
Jest dobrze, jest dobrze, jest dobrze wiedzieć
Jest dobrze, jest dobrze, bo zabiorę Cię do domu


Jasiek patrzył na mnie dość wymownie sprawiając, że zrobiłam się lekko czerwona. Wyłapała to Emilka, która poruszyła brwiami ale zbyłam ją ręką. Zrobiła minę "Jeszcze-o-tym-pogadamy -i-tak-wszystko-mi-wyśpiewasz" Westchnęłam i dalej obserwowałam śpiewającego Jaśka. Gdy wrócił Eskacz zapytał
-To jakaś mraśna aluzja?
-Może.- cała nasza grupa się roześmiała a ja starałam się zatuszować leciutkie zażenowanie wywołane mrugnięciem Janka.
-Wy to tylko o jednym, na prawdę!- zirytowała ze śmiechem się Emi. 
-Tak jakbyście wy nie gadały o jednym w swoich babskich kółeczkach!- wszyscy chłopcy oburzyli się na jej słowa
-Ale to są babskie kółeczka! A wy męskiego kółeczka nie macie bo jakbyście nie zauważyli są z wami jeszcze trzy dziewczyny. 
-Trzy?- zdziwił się Flip. 
-Nie zapominaj o Janku- odgryzła się Emka. 
-Uuuu, zabolało!- chłopak potarł policzek jakby został spoliczkowany i następnie się zaśmiał. 
-Ale tak jakbyś nie spostrzegła nas i tak jest więcej! I podsunęłaś mi pomysł na piosenkę. Florek dawaj, nie daj się prosić!
-Nie ma nawet mowy!- wzbraniał się, ale gdy Jasiek powiedział mu tytuł piosenki odpuścił. Chłopcy poczekali aż jakaś dziewczyna skończy śpiewać i wyszli. Tym razem przedstawił się tylko Florek. Linkacz do piosenki :>

Sobota rano spać nie możesz
Wstaniesz, kapcie włożysz
Potem się golisz tylko dla niej
I do łóżka śniadanie
Przynosisz jej z porannym słonkiem 
Po to by małżonkę
Namówić na co nieco małe
"No chyba zwariowałeś!
Kobiety jak te kwiaty, kto żonaty ten wie
Powąchać tak, dotykać nie
Minęła pora godowa,
Teraz tylko boli głowa.
Kobiety jak te kwiaty, nie podniecaj się
Powąchać tak, dotykać nie
Znów idzie wiosna
Przyjmij ten cios na klatę,
Jeszcze gorzej będzie latem
Ona ogląda się za tymi
No wiesz, lepiej ubranymi
Och to prawdopodobnie geje
Tak, taką masz nadzieję.
Wydasz ostatnie zaskórniaki
Bo chcesz nadrobić braki
A ona wzrusza ramionami
I przykro ci czasami.


Uśmialiśmy się przy tym razem z połową "widowni" Gdy skończyli Florek zatrzymał się na chwilę na scenie.
-A teraz niech wystąpią nasze kochane dziewczyny! No dawajcie!
-Dobra!- krzyknęła Emka, o nie, o nie, o nie.
-Choć Ruda, nie bądź słabiak!- roześmiali się.
-Odgryziemy się im za to. Wiesz o jakiej piosence mówię? - przygryzłam wargę i wstałam by zaśpiewać z przyjaciółką. Co z tego, że kompletnie mi to nie idzie? Trudno, pośmieją się. Weszłyśmy na scenę i powierzyłam przyjaciółce mikrofon, nie chcę go trzymać bo byłoby mnie zbyt dobrze słychać. Rozbawiona publiczność zaczęła klaskać a my nieco ośmielone udawałyśmy taniec <linkacz do piosenki>

Gdzie ci mężczyźni, prawdziwi tacy, 
mmm, orły, sokoły, herosy!? 
Gdzie ci mężczyźni na miarę czasów, 
gdzie te chłopy!? - Jeeeee! 
Dookoła jeden z drugim jak nie nerwus, to histeryk, 
drobny cwaniak, skrzętna mrówa, niepoważne to, nieszczere. 
Jak bezwolne manekiny przestawiane i kopane, 
gęby pełne wazeliny, oczka stale rozbiegane. 
Bez godności, bez honoru, zakłamane swoje racje 
wykrzykuje taki w domu śmiesznym szeptem po kolacji, 
śmiesznym szeptem po kolacji, śmiesznym szeptem po kolacji... 
Gdzie ci mężczyźni, prawdziwi tacy, 
mmm, orły, sokoły, herosy!? 
Gdzie ci mężczyźni na miarę czasów, 
gdzie te chłopy!? - Jeeeee! 

Emilka efektownie zakończyła piosenkę a wszyscy zaczęli klaskać. Nie lubię reflektorów na mojej twarzy, nie lubię stać na scenie. Ale Emka na prawdę kocha to robić. Zwłaszcza, że naprawdę świetnie śpiewa i bardzo dobrze o tym wie. Zeszłyśmy ze sceny  i ruszyłyśmy w stronę stolika. Po nas jakiś koleś śpiewał "Ruda tańczy jak szalona" Janek przez to trochę zniesmaczony ale potem się ogarnął. Było na prawdę super, ludzie śpiewali i tańczyli na scenie.
-To może czas wznieść toast za nasze świetne dziewczyny?- stwierdził Jasiek.
-Tak, to zdecydowanie dobry plan.
-To za nasze fuksiary. W końcu maja takich super facetów jak my!- roześmialiśmy się a chłopcy stuknęli się szklankami. Przyznam- to było urocze. Potem Emilka zaśpiewała dwie piosenki i stwierdziliśmy, że będziemy się zbierać bo zrobiło się na prawdę późno. Filip i Staś poszli w swoją stronę wcześniej pożegnawszy się z nami a Janek i ja stwierdziliśmy, że wrócimy autobusem. Emka i Florek nas odprowadzają bo i tak mają po drodze. Tak więc szliśmy we czwórkę a Emilka wzięła mnie "na słówko" i dokładnie wymaglowała w wiadomym temacie. Przy okazji zapytałam się jej o pogróżki a ona z żalem stwierdziła, że nie ustały.

Perspektywa Janka

  Dziewczyny szły i gadały o głupotach a my z Florianem dyskutowaliśmy na ważne tematy takie jak wynik ostatniego meczu i przejście do następnej grupy. Na szczęście kibicowaliśmy jednej i nie musieliśmy się o to kłócić. Gdy doszliśmy do przystanku dziewczyny oczywiście musiały się wyściskać bo nie było pewne to czy się jeszcze spotkają, po czym Florek ponaglił Emilkę i ruszyli w stronę jego mieszkania (Emilia nadal nie wie o niespodziance, którą jej szykujemy. Prawie skończyliśmy malować, wtedy wejdzie Martyna i wymaże na ścianach jakieś kwiatuszki czy kij wie co innego, postawimy meble i wtedy jej powiemy) Nie musieliśmy długo czeka na autobus bo kursy są bardzo często. Wracając patrzyliśmy się w okna i rozmawialiśmy o dzisiejszym wieczorze, który naprawdę bardzo się udał. Gdy byliśmy blisko domu zapytałem
-Nie muszę iść jakoś naokoło czy coś? Wiesz, twój ojciec.- nie chciałem by jej się dostało.
-Luz, przecież się z nim pogodziłam. I zaznaczyłam, że ciebie sobie nie odpuszczę, więc się nie martw.- uśmiechnęła się i złapała mnie za rękę. Drogę oświetlała nam uliczna lampa bo zrobiło się ciemno i nic nie było widać.
-Ale jeśli masz się z nim jeszcze raz pokłócić to ja tak nie chcę. Nie mogę wam psuć relacji.
-Ale ich nie zepsujesz! Mówiłam tacie, że on nie ma prawa się mnie czepiać w tym temacie. Mogę być z kim chcę, no kurcze.- prychnęła lekko zirytowana. Gdy byliśmy pod bramką złapałem jej drugą dłoń.
-Więc mówisz, że twój ojciec nie ma nic do tego, że się spotykamy?
-No w sumie to nie może nic do tego mieć.- wzruszyła ramionami. Wobec tego przyciągnąłem ją do siebie i pocałowałem ją w usta. Zaskoczyłem ją tym ale po chwili zamruczała cicho a ja wplątałem palce w jej włosy wiedząc, że lubi to uczucie. Gdy się od siebie oderwaliśmy mruknąłem
-No to pa mordko.
-Pa...- pomachała mi drobną ręką i oddaliła się w stronę bramki. Stałem jeszcze chwilę pilnując by na pewno weszła do domu. Było już ciemno a to taka moja obsesja. Wszedłem cicho do domu bo wiem, że mój tata lubi już o tej porze spać. Przywitałem się z mamą, która poprosiła mnie bym pomógł jej zmywać naczynia. Wziąłem suchą, lnianą szmatkę by wycierać mokre talerze.
-To dobrze, że tak o nią dbasz.- zagadnęła mama.
-Ale, że co?- z początku nie zrozumiałem o co chodzi.
-No o Martynę. Czekasz aż wejdzie. Twój tata robi dokładnie to samo.- uśmiechnęła się do siebie. Widziała. Nie, żeby mi to przeszkadzało ale to śmieszne uczucie.
-A od kiedy jesteście razem?
-Ym.. Wiesz. Nie ma konkretniej daty bo z początku to było trochę niepoukładanie. I w sumie nigdy nie pytałem się jej czy chce ze mną być bo to było oczywiste jak sobie powiedzieliśmy, że coś do siebie czujemy. To było w majówkę, jak pojechałem na te zawody.- przytaknęła głową na moje słowa i nie pytała o nic więcej. To śmieszne uczucie w środku narastało ciągle.
-Nie krępuj się ze mną rozmawiać. Jesteś dokładnie taki sam jak twój ojciec, jak Boga kocham. Idź już na górę bo jest późno.- roześmiała się a ja pożegnawszy się poszedłem do siebie. Wziąłem szybki prysznic i zadzwoniłem do Martysi. Mówiła, że jest umówiona z Emką jutro na chwilę nim wyjedzie, akurat wtedy miałem trening. Chwilę potem zasnęła. Wysłałem jej mojego tradycyjnego SMS'a i również zasnąłem.
  Dzień w szkole był tak strasznie nudny i dłużący się jak rzadko. Na żadnej lekcji nic nie robiliśmy bo to koniec roku, ciągle padało i ogólnie wszyscy byli jacyś mało żywotni. Alicja w ogóle przestała przychodzić do szkoły, dziś wpadła tylko na pierwszą lekcję i chyba była "zjeździe" jak to zwykła nazywać. Po szkole od razu poszedłem na trening bo ostatnio się spóźniłem i chciałem to jakoś poprawić by trener mnie nie znienawidził. Gdy po skończonym i męczącym treningu miałem sześć nieodebranych połączeń w tym cztery od Florka i dwa od Olimpii zamarłem. Najpierw oddzwoniłem do Olimpii.
-Halo?
-Ym, z tej strony Janek, dzwoniła pani do mnie?
-Tak, dzwoniłam. Wiesz może gdzie jest Martyna?- mówiła szybko.
-No... Poszła się spotkać z Emilką z tego co wiem. A coś się stało?
-Miała być godzinę temu a ma wyłączony telefon. Emilka też. No dobra. Ja muszę kończyć bo mój mąż dostaje kociokwiku. Jak będziesz coś wiedział to zadzwoń, dobrze?- i sie rozłączyła. Serce podeszło mi do gardła. Szybko wykręciłem numer Eskacza.
-Jasiek? Wiesz co się dzieje z dziewczynami? Emki nie ma a zaraz mamy pociąg.
-Nie. Martyna też nie odbiera.
-No to jesteśmy w dupie. Słuchaj to nie jest rozmowa na telefon. Gdzie jesteś?
-Na treningu, na basenie i właśnie wychodzę.
-Siedź tam, będę za dziesięć minut.- nim się rozłączył usłyszałem jeszcze "cholerne karteczki" Oby nie było to czego się spodziewam, proszę.




 ♥♥♥
No to mamy rozdział trzydziesty! :D 
Początek rozdziału milusi, końcówka trochę ciemniej XD 
Gorąco dziękuję askowym, którzy podesłali mi masę fajnych piosenek. Niestety nie wszystkie udało mi się tu zmieścić :<< Ale dziękuję! <3 
Ja kończe gadać. Ale! Wy komentujcie bo wiecie: motywacja i inne takie :D 
A jak skomentujecie to zapraszam na:
Aska Ask :D
Grupę Grupa :D

Cieplutko pozdrawiam
Miśka


poniedziałek, 27 lipca 2015

Rozdział 29 Sezon II

"I tak złączyliśmy nasze ciała i dusze. Z początku nieco bolało ale zignorowałam to uczucie. Byłam z Jankiem. Byłam kochana. Byłam najszczęśliwszą osobą na świecie. " 

  Moja świadomość powoli wracała, budziłam się. Nie otwierałam jeszcze oczu bo wiem, że będę miała światłowstręt. Spróbowałam się poruszyć ale coś mnie krępowało, coś nie pozwalało mi się ruszyć. Gdzie ja jestem?
-Hej Martysia.- skądś znam ten głos. Musze się obudzić. Poczułam znajomy zapach, który uświadomił mi, że jestem u Janka, który mnie przytulał, więc wszystko w porządku. Mruknęłam coś co miało oznaczać "hej" ale wyszło dość niewyraźnie, do moich uszu dotarł cichy śmiech. Zmusiłam się by otworzyć oczy i popatrzyłam się na chłopaka. Uśmiechnął się do mnie a ja stwierdziłam, że nie chce mi się wstawać, więc tylko zamknęłam oczy. Jaś zaczął śpiewać Piosenka w oryginale jest tu
- Twoja dłoń pasuje do mojej, jakby została stworzona tylko dla mnie
Ale zapamiętaj, że to było nam przeznaczone
I łączę kropki z piegami na twoich policzkach
I to wszystko ma dla mnie sens

 Zarumieniłam się. Doskonale wiedział, że lubię gdy śpiewa.

-Wiem, że nigdy nie lubiłaś tych zmarszczek wokół oczu, gdy się uśmiechasz
Nigdy nie lubiłeś swojego brzucha ani swoich ud
Dołeczków na twoich plecach u dołu twojego kręgosłupa
Ale ja będę kochał je bez końca
Nie pozwolę, by te małe rzeczy wymsknęły mi się z ust
Ale jeśli to zrobię, to Ty
Och,to Ty z nimi tworzysz całość.
Jestem zakochany w tobie i wszystkich tych małych rzeczach
 
Zaczęłam się śmiać bo faktycznie nie lubię siebie i faktycznie mam dołeczki w dole pleców. 
-Jesteś głupi.- dałam mu buziaka w policzek. 
-Wiem, że i tak mnie kochasz. Jak się czujesz?- gładził moje włosy. 
-Bardzo dobrze. - uśmiechnęłam się do niego. Wstaliśmy jakieś piętnaście minut później i zaczęliśmy robić śniadanie. 
-Chcesz herbatę?- zapytałam chłopaka, który szukał czegoś w lodówce. 
-Pewnie, że chcę.- wobec tego wyjęłam dwie torebeczki herbatki z opakowania leżącego na górnej półce i włożyłam je do kolorowych kubków. 
-Ładnie ci w mojej koszulce.- uśmiechnął się znacząco. 
-Ładniej niż tobie.- pokazałam mu język rumieniąc się i wsypując odpowiednią ilość cukru do naszych parujących napoi. 
-Ale bez niej to wiesz...- nie dałam mu powiedzieć
-Nie kończ!- roześmialiśmy się. -Tak w ogóle mam dla ciebie niespodziankę.- powiedział gdy już jedliśmy. 
-O Boże, serio?- rozszerzyłam oczy.
-Serio. Z resztą nie tylko ja. Mamy pół godzinki do wyjścia.- zrobił tajemniczą minę.
-To jeszcze skoczę się przebrać do domu, ok? 
-Ale szybko.- zaznaczył na co tylko wzruszyłam ramionami. Zjedliśmy do końca i pobiegłam do domu, w którym na szczęście nikogo nie było. Przecież dla taty i Olimpii to był normalny, "pracujący" dzień, tylko my mieliśmy wolne. Wróciłam do Jaśka po dosłownie siedemnastu minutach, właśnie pisał kartkę, że wychodzi i, że nie wie o której wróci ale najprawdopodobniej późno. 
-Co ty knujesz?- nie wytrzymywałam z ciekawości. 
-Zobaczysz.- zrobił tą "swoją" minę i zachichotał jak morderca. Pokręciłam tylko głową z wyrazem twarzy "Widzisz i nie grzmisz" już miał mi coś odpyskować ale ktoś do niego napisał. Zbliżył się do mnie z czarnym szalikiem. 
-Zwariowałeś!- pisnęłam gdy spróbował zawiązać mi go na oczach. 
-To część niespodzianki.- pozwoliłam mu wykonać czynność. Wyprowadził mnie najprawdopodobniej do przedpokoju i założył buty. Otworzył drzwi i poprowadził mnie do przodu, kompletnie nic nie widziałam. Poczułam ciepłe powietrze, usłyszałam chrzęst zamykanego zamka i poczułam, że mam iść dalej. Chwilę później siedziałam w samochodzie, w którym grało głośne radio. Słyszałam stłumione muzyką szepty i cichy śmiech. Nie czułam się zbyt komfortowo bo przecież mam cholerny szalik na oczach! Po chwili jazdy auto się zatrzymało, wysiadłam i szłam chwilę z Jasiem krętą drogą. Chłopak ciągle się śmiał, więc zaczęłam się stresować. Znów kazali mi wejść do samochodu, w którym pachniało bardzo słodkimi perfumami. 
-Janek gdzie jesteśmy?- zapytałam kurczowo trzymając się jego ręki. 
-Nie bój się, wszystko jest pod kontrolą.- po jakiś dziesięciu minutach jazdy autem wyszliśmy na trawę i pierwszym co usłyszałam był pisk, aż zadrżałam. Przeszliśmy kilka metrów. Jaś kazał mi stanąć i obrócić się w prawo. Rozwiązał mi szalik i zdjął go z twarzy. Po kilku sekundach zobaczyłam przed sobą Florka i Emilkę całych czerwonych ze śmiechu. 
-Boże!- wykrztusiłam bo nie miałam pojęcia co powiedzieć. Przyjaciółka podbiegła do mnie i uścisnęła mnie mocno. 
-Ale jak to? Przecież...- nie rozumiałam. Cała trójka zaniosła się śmiechem.
-Przyjechaliśmy wczoraj i zadzwoniliśmy do Jaśka z propozycja by zrobić ci niespodziankę. Ochoczo na to przystał a reszta poszła z górki.- Emi nadal się śmiała. 
-Ale? A dwa samochody? I wrzaski przed chwilą?
-Jechałaś ciągle tym samym autem. Po prostu w połowie drogi cię wysadziliśmy i Jasiek chodził z tobą w kółko. Żebyś widziała swoja zagubioną minę!- znów zanieśli się śmiechem.
-A powód wrzasków zobaczysz za sobą.- obróciłam się i moim oczom ukazało się kolorowe, rozświetlone Wesołe Miasteczko. O Boże, tego się nie spodziewałam.
-Ojej.- mruknęłam. Ruszyliśmy w stronę wejścia. Kupiliśmy kilka kolorowych żetonów i oczywiście- wszyscy (okropni zdrajcy) uparli się byśmy weszli na najszybszą i najniebezpieczniejszą kolejkę górską jaka była w całym miasteczku. Posadzili mnie z Jankiem w drugim wagoniku, Florek z Emką siedzieli w pierwszym. 
-A jak spadniemy i łupniemy o ziemię? Nawet nie będzie co zbierać. Przecież to jest tak wysoko!- pisnęłam patrząc na szczyt, na który powolutku wjeżdżaliśmy. 
-Jak uderzysz o ziemię to nawet nie poczujesz bo już odlecisz, bardziej bałbym się samego momentu spadania.- wzruszył ramionami. 
-Dzięki za pocieszenie.- zatrzymaliśmy się na szczycie. 
-Janek ja chcę zeeeeeejść!- mówiłam i w tym samym momencie wagoniki zjechały w dół. Serce podeszło mi do gardła a ja darłam się jak opętana. Zakryłam twarz rękami ale zabrał je Jaś.
-Spokojnie!- roześmiał się. Na moment przestałam krzyczeć i stwierdziłam, że może faktycznie nie jest tak źle? Ale kolejka tylko podjeżdżała pod kolejne wzniesienie i gdy znów runęła w dół ja ponownie wrzasnęłam jak idiotka. Po chwili wszystko całkiem ustało, pomogli mi stanąć na ziemię i usiedliśmy na ławce. 
-Boże, było super.- uśmiechnął się Florek. 
-Nigdy. Nigdy, przenigdy więcej. Nigdy, serio. Czyj to był pomysł?- przejechałam rękami po twarzy. 
-Wspólny.
-Jezus, nienawidzę was. Czy nie możemy zająć się czymś co nie spowoduje zawału, śmierci i epilepsji?- wypuściłam z siebie powietrze. Poszliśmy do domu strachów (ja bym nie poszła, oni znów się uparli) ale w ogóle nie było strasznie. Potem weszliśmy na jakąś karuzelę dla dzieci i jeździliśmy na słonikach aż nas nie wygonili. Mieliśmy niezły ubaw z krzyczenia "zaraz cie złapię" i "cóż za pęd powietrza, zaraz spadnę!" ale osobie pilnującej karuzeli najwyraźniej się to nie podobało. Marudząc zjedliśmy kolorową watę cukrową i umazani słodkimi niteczkami weszliśmy na "autka" Następnie poszliśmy na coś w stylu kolejki ale na łódkach. Kolejka była wolna i większość par siedzących na łódkach po prostu się całowała ale my byliśmy oryginalni i zawzięcie ochlapywaliśmy się wodą. Potem znów zrobiliśmy sobie przerwę bo chłopcy byli głodni i jedliśmy jakieś śmieciowe i przesolone frytki. Po posiłku chłopcy poszli rzucać piłeczkami do kolorowych butelek i zdobyte pluszaki podarowali nam. Emi dostała niebieskiego misia a ja dostałam "foczkę dla foczki" (w tym momencie cytuję Janka) Zaczęło się robić szarawo i naprawdę klimatycznie, toteż stwierdziliśmy, że idziemy na młyn. Z góry był świetny widok na miasto, które budziło się do nocnego życia a także na jeszcze bardziej kolorowe wesołe miasteczko. Gdy zeszliśmy Florek oznajmił. 
-Teraz mamy niespodziankę dla obu naszych pań.- zrobiłyśmy pytające spojrzenia. 
-Powiedzieć im?- zapytał Eskacz. 
-Idziemy na karaoke.- oznajmił Jaś. 
-O nie!- jęknęłam ze śmiechem. 
-O taaak!- Emcia zareagowała entuzjastycznie bo ona lubi śpiewać i wie, że robi to dobrze. Ja wyję jak postrzelone skrzyżowanie niedorozwiniętego wilka i żaby, którą wychował kot i próbuje nieudolnie miauczeć. No cóż, nie mogę być we wszystkim świetna. Weszliśmy do czarnego samochodu Floriana i ruszyliśmy w stronę ulubionego karaoke mojej przyjaciółki. To będzie masakra.




♥♥♥
No to mamy kolejny rozdział. Raczej taki na rozluźnienie i ochłonięcie z wrażeń po poprzednim. W kolejnym możecie spodziewać się super hitów XD (Możecie je proponować w komentarzach) A piosenkę, którą śpiewał Jasiek wymyśliła Alicja i chcę ją jej zadedykować 8) (nie żeby coś XDD)I piszcie czy podobają się takie rozdziały :D
A jak napiszecie komentarz to wpadnijcie na

Cieplutko pozdrawiam
Miśka
 


środa, 22 lipca 2015

Rozdział 28 Sezon II

"-Jak tam życie na wolności?- zaczęła poprawiać swoje brzęczące łańcuszki i bransoletki.
-Super było. Tylko Florek mnie sypnął.- mruknęłam cicho.
-Jak to cię sypnął?- aż na mnie popatrzyła. 
-No normalnie. Ale mniejsza o mnie. Co się stało, że ci okno wybili?- gdy to powiedziałam dziewczyna zbladła i szybko odpadła
-Długa historia, potem ci powiem.- zaniepokoiło mnie to trochę."

  Po lekcji Alicja mocno kręciła i  pilnie musiała iść "tam", więc zorientowałam się, że nie chce mówić o tym nieszczęsnym oknie. Postanowiłam jej do tego nie zmuszać bo wiedziałam, że powie mi to tylko wtedy gdy sama będzie miała na to ochotę. Nie oznacza to, że chcę odpuścić tą sprawę- podpytam się Liwii gdy do nich przyjdę. 
-To co się stało?- Janek podszedł do mnie gdy tylko Ala się oddaliła. 
-Nie wiem, nie powiedziała mi... Masz jakieś podejrzenia? 
-Nie. Wiesz... Ona żyje w takim miejscu, że ktoś mógłby to zrobić po prostu dla zabawy.
-Ale była tak zdenerwowana, że coś musi być na rzeczy.- usiedliśmy pod klasą.
-Wszystko się wyjaśni.- uśmiechnął się pocieszająco. 
-Wiem, wiem. Ale to nie jest takie proste. Dobra, nie chcę sobie psuć humoru. 
-No właśnie. Chcesz?- zapytał chłopak podsuwając w moją stronę jabłko.
-Nie dzięki, nie jestem głodna.- Jaś popatrzył na mnie surowo, więc wzięłam owoc. 
-Jesteś śliczna, wiesz o tym?- pogłaskał mnie po głowie i bacznie mi się przyglądał. 
-Ty tak twierdzisz i to wystarcza.- uśmiechnęłam się i ugryzłam czerwoną skórkę. Siedzieliśmy przez kilka minut w ciszy aż nagle Jasiek całkiem się ożywił. 
-Zgadnij co. 
-Mów. Wiesz, że nienawidzę gdy muszę zgadywać.
-Znalazłem dla nas pracę. Prostą pracę letnią, załatwił nam ją mój brat, który się tym zajmuje. Wiesz jak są ci różni ludzie, którzy graja na gitarach na rynku miasta, rysują coś lub chodzą na jakiś szczudłach, co nie?- kiwnęłam głową. Jeśli mam chodzić na szczudłach wymazana kolorową farbką po twarzy to chyba podziękuję. 
-To te osoby są od góry nadzorowane. I moglibyśmy na naszym rynku zajmować się dmuchaniem baniek. No i sprzedażą ich, co nie? Mielibyśmy takie patyczki połączone sznurkami i z tego wychodziłyby takie gigantyczne bańki. Dzieciaki miałyby zabawę, chciałyby też móc tak robić, więc któreś z nas sprzedawałoby zwykłe, małe pojemniczki z tym. Myślę, że sprawa całkiem fajna, dodatkowo zarabiamy kasę i możemy "legalnie" spędzić ze sobą trochę czasu. Mogłabyś odłożyć sobie trochę kasy na mieszkanie skoro mówiłaś, że od razu po osiemnastce chcesz się wyprowadzić od ojca.- to zdecydowanie dobry pomysł. W dzieciństwie zawsze lubiłam bawić się bańkami, moja mama wiecznie robiła mi do nich płyn. 
-Super pomysł, wchodzę w to obiema nogami. Jednak mam jedno "ale"
-Czyli?
-To nic strasznego. Mam nadzieję, że nie będę musiała musiała się wyprowadzić bo chcę pogadać z tatą i się z nim pogodzić.- widziałam jak jego twarz zmienia się najpierw w zdziwioną a potem stopniowo wkracza na nia uśmiech.
-To cudownie! Mówiłem ci, że nie ma sensu się kłócić? Pogodzicie się na sto procent! W końcu to twój tata, na pewno też tego chce. Tylko wiesz, zrób to delikatnie bo jesteś ostatnio nieco wybuchowa.- przytulił mnie. Cieszę się, że sprawiłam mu tym radość bo wiem, ze bolała go moja słaba sytuacja z tatą i, że bardzo chciał bym się z nim pogodziła. W sumie robiłam to głównie dla niego. No i Olimpii, która ostatnio ciągle jest między młotem a kowadłem. 
-Wiem, wiem.- po chwili zadzwonił dzwonek. Reszta lekcji minęła mi dość szybko bo ciągle zastanawiałam się co ja powiem tacie i dlaczego kto rzucił przez okno Alicji kamieniem. Poza tym umówiłam się z Jankiem na oglądanie całego sezonu "Dr. Hose'a" bo nie było jego rodziców, którzy pojechali  do Łodzi na rozdanie dyplomów jego brata no i pojutrze mieliśmy wolny dzień ze względu na "Dzień patrona" (rocznica nadania imienia naszej szkole. W ankiecie do uczniów postawiono nam pytanie jak uczcić ten dzień i zdecydowanie wygrało zrobienie dnie wolnego) więc mogłam zostać u niego na noc i do późna oglądać film. 
  Gdy po szkole siedziałam w swoim pokoju byłam okropnie zdenerwowana. Czekałam aż mój tata wyjdzie z gabinetu bo nie lubił gdy przeszkadzało mu w pracy. Gdy usłyszałam ciężkie kroki na schodach moje tętno gwałtownie przyspieszyło a ja wstałam z łóżka. Zeszłam na dół i próbując opanować strach skierowałam się do kuchni gdzie o dziwo poza moim ojcem znajdowała się Olimpia. A co jeśli on mnie wyśmieje i powie, że mnie nienawidzi? Po tym wszystkim co nawywijałam wcale bym się nie zdziwiła. 
-Hej Martyna. Zjesz coś?- zapytali mnie oboje. Pokręciłam głową i usiadłam na blacie. 
-Tato? Możemy pogadać?- w duchu modliłam się by powiedział "nie teraz, mam dużo pracy" bo wtedy mogłabym uciec od tej konwersacji. Zamiast tego usłyszałam
-Co się stało?
-Chciałam cię przeprosić.- oboje popatrzyli się na mnie jakbym dostała gorączki i padła na podłogę w konwulsyjnych drgawkach. 
-Ale poprosić o zrozumienie. Nie chcę się kłócić, rozumiesz? To bez sensu. Wiem, że jestem totalnie nieodpowiedzialna i, że jestem najgorszą córką na świecie, z którą użerasz się bardziej niż pozwala norma. Ale obiecuję, że już więcej nie ucieknę, nie wymyślę nic głupiego i będę się słuchać. Chcę tylko jednej rzeczy- abyś pozwolił mi spotykać się z Jasiem. Na prawdę nie rozumiem co ty do niego masz, dlaczego nie pozwalasz mi być z kimś z kim jestem szczęśliwa. On tyle dla mnie zrobił, wiesz o tym dobrze.- zatrzymałam sie na moment by nabrać powietrza ale tata nie pozwolił mi skończyć.
-Po prostu boję się o moją małą córeczkę. Nie chcę żebyś przez niego płakała co czasem ci się zdarzało. Nie chcę tego. I nie chcę cię stracić. Widzę jak spędzasz ze mną co raz mniej czasu bo wychodzisz ze znajomymi. 
-Przecież ty ciągle pracujesz! Tato zrozum, że nie potrzebujemy pływać w pieniądzach by być szczęśliwy! Nie musisz tak dużo zarabiać. Mamy świetny dom dzięki temu, jasne. Ale nie mamy siebie. A chcę mieć kogoś bliskiego.- nie powiedział już nic tylko po prostu mnie przytulił. Po krótkiej chwili dołączyła do nas Olimpia
-Też chcę uczuć, kochajcie mnie!- więc przyciągnęliśmy ją do siebie. Potem zrobiliśmy obiad i razem go zjedliśmy. Znów wszystko było dobrze. 
  Kolejnego dnia gdy szłam do szkoły znów oblało mnie auto. A ja, że nie pomyślałam by wziąć ze sobą zmienne ciuchy znów chodziłam w wielkich dresach Jasia. 
-Może ja ci kupię ubrania jak nie masz? Wiesz. Nie mam z tym problemu a nie chcę byś musiała nosić rzeczy po starszym bracie.- śmiał się ze mnie chłopak.
-Zamknij się głupku!- już miałam go dźgnąć w brzuch co wywołałoby u niego niemal epilepsję ale przerwała mi Ala. 
-Możemy pogadać?- przeprosiłam Janka i udałam się za Alą. 
-Znów wybili mi okno.- mruknęła przestraszona.
-To samo?- niemal krzyknęłam, dziewczyna uciszyła mnie gestem. 
-Nie, tamto zasłoniłam sklejką, więc nie ma czego wybijać. 
-Nie macie nowej szyby?
-Daj mi hajs na szybę i szklarza to będę mieć nowe okno.- prychnęła. 
-W każdym razie. Masz kontakt z Florkiem?
-No mam, jasne, że mam.- byłam nieco zaskoczona tym pytaniem. 
-Bo wpadłam w długi u jednego z jego znajomych. I on mnie teraz zastrasza... Mogłabyś mi dać na niego namiary, na Florka w sensie? Poproszę go by z nimi pogadał to może dadzą mi spokój. 
-Boże Alicja! Dlaczego ty wiecznie masz jakieś problemy?- popatrzyłam na przyjacółkę zasmucona.
-Takie życie. Jak z tym numerem?- wzruszyła ramionami. Podałam jej numer mówiąc, że ma nie dzwonić od dziewiątej do piętnastej z hakiem bo on wtedy najprawdopodobniej pracuje. Podziękowała mi i resztę przerwy spędziłyśmy na obserwowaniu Oli, która stała i uśmiechała się wśród grona wielbicieli.
-Mam odruch wymiotny jak to widzę.- przewróciła oczami. 
-A wy się potem dziwicie, ze mam problemy z jedzeniem.- roześmiałyśmy się. Uwielbiam w niej to, ze jako jedna z niewielu osób nie nakrzyczy na mnie za tą ironię odnośnie mojego byłego problemu. 
  Po skończonych lekcjach udałam się z Jankiem do niego. W drodze zadzwoniłam do Olimpii by powiedzieć jej, że śpię u Liwii i Alicji. Wybrałam tą porę strategicznie bo była w pracy a wtedy tak bardzo nie może rozmawiać, ze zgadza się na wszystko bylebym tylko się rozłączyła. Zjedliśmy wspólnie obiad przygotowany przez mamę Jasia, która na prawdę dobrze gotuje i bez zbędnych ceregieli zabraliśmy się do oglądania serialu. To było świetne. Uwielbiam z Jankiem oglądać filmy bo on je tak genialnie komentuje, że niemal ciągle płaczę ze śmiechu. W pewnym momencie stwierdziłam, że jest mi zimno, więc oboje udaliśmy się do pokoju Janka po koc. Panował tam już lekki półmrok przez w miarę późną porę i zasłonięte żaluzje. Z początku nie mogliśmy znaleźć koca ale po chwili nam się to udało. Leżał złożony i wyprany w szufladzie pod łóżkiem. Był różowy w białe kwiatuszki. 
-Męski.- zachichotałam podchodząc do chłopka by zabrać okrycie. 
-Cicho bądź. Jesteś okrutna, więc teraz go nie dostaniesz! Jak możesz tak po prostu obrażać mój kocyk!?- schował go za siebie, więc od razu podskoczyłam w jego stronę sięgając rękami za niego by odebrać to co chciałam.
-Spokojnie, nie tak ostro!- roześmiał się. Popatrzyłam się do góry, prosto w jego oczy. To był impuls. Zbliżyłam swoje usta do jego a on natychmiast oddał pocałunek. Przyciągnął mnie bliżej siebie i niemal całkowicie owinął rękami. 
-No i teraz jesteś moja.- mruknął do mojego ucha po chwili składając pocałunek na moim policzku. 
-Jestem?- zapytałam z uśmiechem nie wyczuwając w tym żadnego podtekstu. 
-A chcesz być?- z uwagą spojrzał w moje oczy. Moje serce gwałtownie załopotało rozumiejąc co mi zaproponował. Nie. Tak. Nie wiem! Czy chcę by był moim pierwszym? Chcę, zdecydowanie. Chcę też by był moim ostatnim, jestem tego absolutnie pewna.  
-Nie wiem, chy-chyba tak.- lekko się zająknęłam. 
-Nie musisz tego robić, poczekam ile będziesz chciała. Z troską pogładził mnie po policzku głęboko patrząc mi w oczy próbując wykryć w nich choćby cień niepewności.  
-Chcę.- szepnęłam całując go. Jego ręce delikatnie przejechały po całym moim ciele zatrzymując się na udach, które uniósł do góry dzięki czemu zaniósł mnie na swoje nieposłane łóżko. Pachniało jego perfumami i jakby czekoladą. Miałam wrażenie, ze moje serce zaraz ze mnie wyskoczy. 
-Nie bój się. Jeśli coś będzie nie tak od razu mi powiedz, dobrze?- pocałował mnie w czoło gdy kiwnęłam głową. Całowaliśmy się a on powoli rozpinał moją koszulę, nieco się przestraszyłam. A co jeśli mu się nie spodobam? Już sama nie wiem czy jestem za gruba czy wychudzona. Zakryłam się rękami.
-Zostaw. Nie wstydź się mnie bo bardzo dobrze wiesz, że mi się podobasz. Poza tym widziałem cię już nago.- uśmiechnął się zadziornie.
-Mój Boże, kiedy?- kompletnie nie przypominałam sobie takiej sytuacji. 
-Gdy wyciągnąłem cię z dziury, pamiętasz? Przebierałaś się wtedy. Nic nie mów, nie irytuj się.- zamknął moje usta pocałunkiem. Przez moje ciało przeszedł dreszcz gdy poczułam jak schodzi ustami co raz niżej aż w końcu zrobił malinkę pod moim obojczykiem. Nawet nie wiem kiedy zdjął swoją koszulkę i moje (swoje) dresy. Zamruczał cicho gdy zobaczył mnie w samej bieliźnie, mocno się speszyłam. To uczucie szybko minęło gdy delikatnie musnął palcami mój brzuch i po raz kolejny popatrzył na mnie ciemnymi oczami, w których widziałam chyba tylko miłość i ciepło. 
-Na pewno chcesz?- bał się by nie zrobić mi krzywdy. Kiwnęłam głową i oddałam mu serię pocałunków na jego ustach, szyi i klatce piersiowej. W tym czasie ściągnął mój stanik, ukazując moje malutkie piersi, które od razu zakryłam. 
-Przestań Martysia, jesteś śliczna.- mruknął niskim głosem. Zdjął swoje spodnie a ja zrobiłam się całkowicie czerwona na co cicho się zaśmiał. Po chwili wrócił do mnie a moje plecy wygięły się w łuk gdy zdjął ze mnie majtki. I tak złączyliśmy nasze ciała i dusze. Z początku nieco bolało ale zignorowałam to uczucie. Byłam z Jankiem. Byłam kochana. Byłam najszczęśliwszą osobą na świecie. 




♥♥♥
O mój Boże. XD Klękajcie narody to był najtrudniejszy rozdział na świecie. Jest dokładnie piąta, więc widać od razu ile czasu mi to zajęło. Ale napisałam. Wiecie, ze nie jestem dobra w takich końcówkach, więc błagam o litość. Ale nie skupiajmy się tylko na zakończenu (choć wiem, że tylko jedno Wam w głowie małe zboczeńce XD) bo po drodze stało się kilka dość istotnych kwestii. Co myślicie o tej sprawie z Alicją? I o tym, że Martyna zdecydowała się pogodzić z ojcem? Piszcie, jestem ciekawa opinii zwłaszcza na pytanie pierwsze :)
Teraz zapraszam na:

Aż mi wstyd opublikować ten rozdział XD 

Cieplutko pozdrawiam
Miśka

piątek, 17 lipca 2015

Rozdział 27 Sezon II

"Chciałam otworzyć okno by nieco odświeżyć powietrze ale mogłam je jedynie uchylić, coś w nim zablokowali. 
-No jasne! Nawet okien nie mogę otwierać!- krzyknęłam tak głośno, że na pewno usłyszeli mnie na dole mimo zamkniętych drzwi. Ze złości zaczęłam płakać, więc rzuciłam się na łóżko, krzyknęłam w poduszkę i zaczęłam liczyć do nieskończoności by choć trochę ochłonąć.  
-Jeszcze tylko niecałe dwa miesiące i się stąd wyniosę.- mówiłam sama do siebie rozdzierając kartkę na maluteńkie kawałeczki."


Usłyszałam ciche pytanie do drzwi, w których po chwili pojawiła się Olimpia. 
-Nie teraz, błagam.- jęknęłam opadając w podarte strzępki papieru, które zawirowały lekko dookoła mojej głowy i miękkie poduszki. 
-Musimy pogadać.- zignorowała mnie i zamknęła za sobą drzwi. 
-Dlaczego uciekłaś?- jej wzrok przebił mnie na wylot gdy wysuwała sobie krzesło spod biurka.
-Tata cię tu przysłał?- zapytałam wymijająco.
-Nie, tata wyszedł zapalić.- zezłościła się mówiąc to a ja szerzej otworzyłam oczy. 
-Ale jak zapalić? Przecież tata nie pali!
-A jednak. To powiesz mi dlaczego?
-Bo ojciec powiedział, że on nie chce takiej córki.- gdy to powiedziałam jej twarz stężała a usta zbiegły się w cienką kreskę. 
-Co ty wymyślasz? Jeśli będziesz chciała pogadać na serio to przyjdź a nie wymyślasz.- odstawiła krzesło, na którym przed chwilą usiadła i wyszła z pokoju. Bardzo dobrze wiedziała o czym mówię, czuję to. I dlatego tak zareagowała. Zrzuciłam na podłogę kawałki karteczki, które następnie stopą "zamiotłam" pod łóżko. Nie widać. Miałam dość dzisiejszego dnia a była dopiero czternasta, no super. Znów usłyszałam stukanie do drzwi ale nikt nie wchodził, więc to Olga. Zeszłam z łóżka aby jej otworzyć i przy okazji poślizgnęłam się na jednym z kawałków tych głupich, porwanych karteczek. 
-Tak?- uchyliłam lekko drzwi i rzeczywiście ujrzałam Olgę. Standardowo miała w rękach tacę z jedzeniem, w tym przypadku był to obiad. 
-Witam panienkę, przyniosłam obiad. Jak się panienka czuje?- uśmiechnęła się pyzatymi policzkami. 
-Bardzo dziękuję. I bywało lepiej.- mimo mojego samopoczucia odpowiedziałam jej uśmiechem i przyjęłam posiłek. 
-Nie chcę być niegrzeczna ale bardzo się cieszę, że panienka wróciła do domu.- powiedziała zamykając drzwi. Chociaż ona jedna mnie lubi. Zaczęła przyczepiać wszystkie rysunki z powrotem do ścian by zrobić na złość ojcu a w międzyczasie jadłam to co przyniosła mi Olga. 
  Koło siedemnastej stwierdziłam, że nie mam nic ciekawego do roboty, więc stwierdziłam, że idę się wykąpać a potem położę się spać. Wyjęłam z szuflady moją ulubioną białą piżamę w wiewiórki, którą dostałam kiedyś od Emki i ruszyłam w stronę łazienki. Wzięłam długi, gorący prysznic, który zmył ze mnie zmartwienia z dzisiejszego dni i na prawdę pomógł mi się odprężyć.  Wysuszywszy włosy wróciłam do pokoju gdzie zastałam dzwoniący telefon. Niestety nie zdążyłam odebrać, więc musiałam oddzwonić. 
-No hej Florek, nie zdążyłam podnieść słuchawki.
-No cześć Martyna.
-Jak tam u ciebie?- zapytałam wesoło. 
-Nadal jestem pokłócony z Emką. 
-Nadal?- oni w ogóle byli pokłóceni?
-Nie sprzeczaliśmy się przy tobie, więc pewnie nawet nie zwróciłaś uwagi. Chodzi o to, że ona piła alkohol mimo tego, że jest w ciąży. Ona uważa, że wino jest dobre na serce, więc niema się czego obawiać.- aż zasłoniłam ręką usta. Faktycznie, że ona nie mogła! A ja nie pomyślałam bo nie przezwyczaiłam się do myśli, że oni będą mieli dziecko!
-A co u ciebie?- chłopak przerwał moje rozmyślania.
-Jak u mnie? Żebyś ty wiedział jaką ja miałam awanturę, serio. Mój ojciec mnie nienawidzi, Olimpia też jest chyba na mnie trochę zła.
-To moja wina.- mruknął tak, że ledwo to słyszałam. Czułam jak krew odpływa mi z twarzy. 
-Jak to twoja?- nie dowierzałam.
-Mówiłem, że chce dla ciebie dobrze, prawda? I ani ty ani Emilka nie jesteście przy mnie bezpieczne, zwłaszcza teraz, po tych pogróżkach. Nic bym nie powiedział gdyby nie te cholerne liściki!- warknął w telefon. Wszystko złożyło mi się teraz w całość. Przecież gdy zapytałam Olimpii kto mnie sypnął i wymieniłam Emkę razem z Eskaczem ona powiedziała tylko, że to nie Emilia a o Florianie nic nie wspomniała. 
-I sądzisz, że cię to usprawiedliwia?
-Tak. Martyna ja się po prostu o ciebie bałem, zrozum to! A dostało by ci się i tak! Miałem ci tego nie mówić ale gryzło mnie sumienie. Ja kończę, ty sobie chłoń i zadzwoń jak już sobie to przemyślisz, ok?- nawet nie dał mi odpowiedzieć bo rozłączył połączenie. Rzuciłam ze złością telefon pod łóżko, na które sama się po chwili rzuciłam i zmęczona złością po chwili zasnęłam. 
  Kolejny dzień nie zaczął się zbyt pozytywnie
-Martyna wstawaj bo spóźnisz się do szkoły!- krzyk ojca i uczucie zrzucanej ze mnie kołdry brutalnie przywróciło mnie do świadomości. Mój ojciec specjalnie obudził mnie wcześniej by z satysfakcją wyrwać mnie z najgłębszej fazy REM. Po krótkiej kłótni z ojcem, uspokojeniu już na starcie nadszarpniętych nerwów i wybraniu ciuchów poszłam do łazienki, która była zajęta przez mojego tatę. Po co on mnie budził skoro i tak nie mogę wejść i zacząć się przygotowywać? Albo ten człowiek zrobił się złośliwy albo nigdy go nie znałam. Westchnęłam i wróciłam do pokoju. Sprawdziłam telefon i zobaczyłam dwa nieodebrane połączenia od Jasia. 
-Dlaczego ty do cholery siedzisz na telefonie zamiast przygotowywać się do szkoły?- krzyknął ojciec gdy zajrzał do mojego pokoju. 
-Może dlatego, że to ty zajmowałeś łazienkę?- wyłączyłam telefon i machnęłam z i irytacją rękami. 
-Nie pyskuj.- wyszedł a ja tylko gniewnie prychnęłam. On zawsze używa tego zdania gdy nie ma argumentów. W końcu udało mi się wejść do łazienki, brawo ja. 
  Gdy już się ogarnęłam, ubrałam i spakowałam zeszłam na dół by zjeść jakieś śniadanie. Czekała na mnie owsianka z poziomkami, która choć odrobinę poprawiła mi humor. Powoli jadłam śniadanie (po co miałam się śpieszyć skoro do wyjścia z domu miałam jakieś dwadzieścia minut) i obserwowałam jak na okno zaczęły spadać pierwsze, wielkie krople deszczu. No po prostu cudownie. I jak na złość mój tata właśnie wychodzi z domu, więc nie zawiezie mnie do szkoły. Czy dzień może się zacząć lepiej? Pozmywałam po śniadaniu i zniesmaczona pogodą poczłapałam do góry by wyjąć z szafy kurtkę przeciwdeszczową. Przy okazji zadzwoniłam do Janka by zapytać się czy idzie ze mną do szkoły ale okazało się, że on już w niej jest i czeka na swoją kolej by dodatkowo pisać coś tam z biologii. Wobec tego musiałam iść do szkoły sama, w deszczu i w dodatku bez usprawiedliwienia za ostatnie dni za co zostanę zabita przez panią pedagog. Westchnęłam, ubrałam kurtkę, buty i wyszłam z domu. Nienawidzę jak idę do szkoły i pada bo wtedy moje włosy, które są jakoś tam ułożone nasiąkają wodą i całkowicie się ulizują. A gdy wyschną wyglądam jak wściekły, nieuczesany pudel. Kropelki wody uderzały o wszystko tworząc piękną, delikatną melodię. W drzwiach szkoły zobaczyłam Janka przeglądającego coś na telefonie. 
-Janek!- krzyknęłam radośnie, tak strasznie się za nim stęskniłam. Rozejrzał się dookoła siebie ale chyba mnie nie zobaczył bo szkołę otacza murek obrośnięty bluszczem a ja nie dość, ze jestem niska to stoję po drugiej stronie ulicy. Stanęłam przed jezdnią by przejść na drugą stronę ale wtedy nadjechał samochód i ochlapał mnie calutką, od stóp do głów. Krzyknęłam przez zimną i brudną wodę a samochód nawet nie zwolnił. Stałam tak ociekając wodą aż nie podszedł do mnie Jaś. 
-Wiesz jak mnie wystraszyłaś? Myślałem, że on cię potrącił albo coś.- przytulił mnie mocno. 
-Będziesz cały mokry!- zaprotestowałam. 
-Trudno. Zbyt długo cię nie widziałem.- wzruszył ramionami i wzmocnił uścisk. Stanęłam na palce i dałam mu buziaka. 
-Chodź bo się przeziębisz.- powiedział po chwili. 
-I tak będę chora, mam całe mokre spodnie! I bluzę z resztą też.- mimo to poszłam za nim do budynku. 
-To załóż spodnie od wuefu.- powiedział otwierając przede mną drzwi. 
-Janek? Kiedy ty mnie ostatnio widziałeś ze strojem?- zapytałam retorycznie.
-No tak. To weźmiesz moje dresy.
-Przecież ja się zmieszczę cała w ich jedną nogawkę i jeszcze się nimi opatulę siedem razy!- zaśmiałam się. 
-Będzie ci ciepło!- również się roześmiał.
-Proszę.- podał mi swój szary dres. Zabrałam z szafki Alicji buty na wf, niestety nie posiadała spodni. Poszłam do damskiej toalety by się przebrać. Gdy założyłam spodnie musiałam je kilka razy podwinąć, a zaciągnięte sznurki zwisały mi niemal do kolan. Ale przynajmniej było mi ciepło. Gdy wyszłam z kabiny kilka dziewczyn parsknęło śmiechem, na szczęście nie było to złośliwe. 
-No co, ochlapał mnie samochód. Dostałam dresy od chłopaka bym się nie rozchorowała.
-To ty jesteś Martyna i chodzisz z Jaśkiem?- zainteresowała się jedna z nich. 
-No tak, a co?
-A nic, tak pytam.- nie wyglądam, prawda?- zapytałam w myślach. Gdy wyszłam z toalety Janek parsknął śmiechem. 
-Zamknij się, mówiłam, że tak będzie!- usiedliśmy pod klasą i czekaliśmy na lekcje. 
-Jak ci poszła biologia?- zagadnęłam wiedząc, że to dla niego ważne. 
-Chyba dobrze!- uśmiechnął się. 
-A tak w ogóle to czemu wczoraj nie odebrałaś?
-Spałam bo miałam dość wczorajszego dnia. Zgadnij kto mnie sypnął. 
-Emi?- zmarszczył brwi. 
-Nie! Eskacz!- niemal krzyknęłam. 
-Serio on? Nigdy bym nie pomyślał, że on...
-Ja też. Nawet nie wiesz jak mi przykro.- ujął moją dłoń. 
-Nie martw się.
-Myślałam, że mogę mu ufać.- jęknęłam. 
-On na pewno nie zrobił tego bez powodu, znasz go przecież. Nie odpowiedziałam bo zadzwonił dzwonek i musieliśmy wstać i ustawić się pod salą. 
-Stylowe.- usłyszałam za sobą zgryźliwy głos Oli. Odwróciłam się i zobaczyłam, że wskazuje na moje (Janka) dresy. 
-Masz spodnie po ojcu?- zaśmiała się jakby opowiedziała dobry żart.
-Nie, od Jasia bo moje są mokre.- gdy to powiedziałam Jasiek stanął obok mnie a mina Olki zrzedła, wiec nie kontynuowała tematu. Nauczycielka wpuściła nas do klasy a nasze twarze niemal pojaśniały gdy zobaczyliśmy, że jest rozstawiony projektor co oznaczało film. Usiedliśmy do ławek, Janek siedział za mną a Alicji, która zajmowała miejsce obok mnie nie było. 
-Obejrzymy film o klimacie tundry ponieważ skończył nam się program.- ogłosiła pani po sprawdzeniu obecności i włączyła rzutnik. 
-Tylko uważajcie bo nadal mogę wam z tego zrobić kartkówkę!- pokiwaliśmy głowami mimo tego, że wiedzieliśmy, ze jej nie zrobi. Niespecjalnie byłam zainteresowana filmem o skarłowaciałych kwiatkach i krzaczkach, więc wypełniałam ten czas rysowaniem i rozmową z Jasiem. Dokładnie w połowie lekcji zjawiła się Alicja, która bez słowa usiadła w ławce. 
-A "dzień dobry" to gdzie?- zaskrzeczała nauczycielka. 
-Proszę pani: wybili mi okno w kuchni gdy robiłam śniadanie, uciekł mi autobus i szłam do szkoły w deszczu przez co musiałam się teraz przebierać bo byłam cała mokra. Czy uważa pani ten dzień za dobry?
-Nie. 
-Właśnie.- film znów ruszył a klasa oderwała od niej wzrok. 
-Hej rebelu!- szepnęła do mnie. 
-No cześć.- prawie się zaśmiałam. 
-Jak tam życie na wolności?- zaczęła poprawiać swoje brzęczące łańcuszki i bransoletki.
-Super było. Tylko Florek mnie sypnął.- mruknęłam cicho.
-Jak to cię sypnął?- aż na mnie popatrzyła. 
-No normalnie. Ale mniejsza o mnie. Co się stało, że ci okno wybili?- gdy to powiedziałam dziewczyna zbladła i szybko odpadła
-Długa historia, potem ci powiem.- zaniepokoiło mnie to trochę. 





♥♥♥
Po przerwie wracamy z dłuższym rozdziałem! I nie mówcie, ze dłuższy nie jest- bo jest. :D Jak Wam się podobał? Czy Florka usprawiedliwia troska o Martynę czy powinien być wobec niej lojalny? Czy Emilka poniesie konsekwencje swojej nieodpowiedzialności? Czy Martyna słusznie się irytuje? I wreszcie: dlaczego ktoś wybił Alicji okno? Piszcie! :D
Tymczasem chciałam bardzo Wam podziękować za 200 (ponad!) osób na grupie! Jak ją zakładałam to myślałam, ze jak będzie 40 osób to będzie super. A tu jest już Was tyle! I tworzycie całkiem fajną interakcję, do czego szczerze zachęcam! :D 
Tak więc:
A, i chciałam oficjalnie pogratulować Jankowi zostania Missem TTYA. Całe głosowanie odbyło się na grupie, więc :P (drugie miejsce zajęła Martyna a trzecie Florek!)

Cieplutko pozdrawiam
Miśka