czwartek, 16 kwietnia 2015

Rozdział 39

Przeddzień Wigilii

Leżałam w wykuszu owinięta kocem i zagrzebana w kolorowych poduszkach i wpatrywałam się w małą, sztuczną i całkowicie białą choineczkę, która na końcach świeciła leciutkim światłem. Była całkiem spoko, choć wyglądała jak sztuczna miotło-choinka. Leżały obok niej trzy małe prezenty dla Jaśka, Emi i Florka, którzy powinni zaraz przyjść. Zrobimy sobie naszą małą, prywatną Wigilię. Co z tego, że będziemy się opychać tylko i wyłącznie ciastami? No i oczywiście podzielimy się opłatkiem, złożymy życzenia i otworzymy paczuszki. Odwróciłam się w stronę okna z którym wciąż sypał drobniutki śnieg. Był już półmrok, przy drodze ośnieżone lampy roztaczały ciepłą, żółtą poświatę i oświetlały spadające drobinki puchu. Po chwili usłyszałam tupanie na schodach i upadające coś. Przyciszone głosy upominające niezdarę były w miarę dobrze słyszalne, uśmiechnęłam się do siebie. Moi goście próbują być cicho ale im nie wychodzi, pewnie chcą mnie nastraszyć. Śmiejąc się z nich w duchu nadal patrzyłam się w okno.
-Przybieżeli do Betlejem pa-ste-rze!- wyli nierówno, i otworzyli drzwi do mojego pokoju, po sekundzie wszyscy parsknęliśmy śmiechem,
-Jesteście durni. I głośni, zwłaszcza na schodach.
-No i co? Eskacz mówiłam, że wszystko zepsujesz!- rechotała Emi.
-Ej no, nie bij! Moja wina, że jak zawsze to ja wszystko noszę?- przywitałam się ze wszystkimi i wzięłam opłatek. Podzieliliśmy się nim i złożyliśmy sobie "poważne" życzenia, po czym zasiedliśmy do urozmaiconego stołu. Stał na nim sernik, makowiec i jabłecznik oraz jakiś sok. No i oczywiście mnóstwo mandarynek. Gdy wszystko spałaszowaliśmy i zostało tylko kilkanaście owoców Janek wykrzyknął:
-Pora na prezenty, czyż nie!?
-Boże co za pazernie dziecko. Tylko prezenty ci w głowie.
-Jakie pazerne? Ciekawe! JA jestem wspaniały!- Jasiek udawał wielce obrażonego.
-Niewątpliwie wspaniały. Masz tu, to dla ciebie.- podałam mu paczkę. Florian bardzo śmiał sie z koszulki i twierdził, że trafiłam idealnie. Emila dostała od Janka zestaw karaoke, jednak stwierdziła, że nie ma sensu robić teraz koncertu bo jeszcze się nachodzimy na jej występy. Paczki od Florka i Janka dosłownie rozpadały się w rękach. Ja nie wiem, czy oni pakowali te prezenty jak biegli? Od Janka dostałam świetną czekoladę, łańcuszek i nową płytę krwawego mleczarza. Nie wiem, skąd wiedział, że go uwielbiam i marzę o tej płycie. Od Eskacza dostałam genialną paletkę z farbkami a od Emilki kredki i ołówki. Ten zestaw też chciałam mieć, pokazywałam go jej już dawno. Aż dziwne, że pamiętała. Potem śmialiśmy się z Janka i oglądaliśmy "Grinch: świąt nie będzie" objadajac się pozostałymi mandarynkami i pryskając sobie ich sokiem w oczy. Muszę przyznać, że ten zielony maszkaron zawsze mnie odpychał i jako dziecko nie cierpiałam tej bajki. Gdy skończyliśmy oglądać film Emilka musiała już iść, wiec Florian poszedł ją odprowadzić. Rodziców też już nie było, poszli na sztukę "Opowieść Wigilijna" tak jak co roku.
-BU!- Janek zakradł się od tyłu.
-Boże, Janek! Myślałam, że już wyszedłeś. Ale mnie przestraszyłeś!- odetchnęłam.
-A mam już iść?- zrobił smutną minkę.
-Nie, siedź sobie. Chcesz coś do picia?- zaproponowałam
-Nie no, tak serio to ja już muszę lecieć.- zaczął zakładać kurtkę i buty.
-No to siemka Loczek.- rozczochrał mi włosy.
-No hej.
-Wpadnę jeszcze jutro z rańca.- puścił mi oczko.
-No spoko, pomożesz mi ubierać choinkę.- zaśmiałam się.
-Dobra.- i wyszedł na zimne, gęste od śniegu powietrze.

Wigilia

-Martyyyynaaaaa! Wstaaawaaaj!- obudził mnie czyjś głos. Ktoś wyjął mi spod głowy poduszkę. Co to za człowiek, tak się znęcać nad szczęśliwą, śpiącą dziewczyną.
-Tato daj żyć. Błagam.- stawiam, ze to tata bo on mnie zawsze tak sadystycznie budzi. Naciągnęłam kołdrę wyżej i obróciłam się na drugi bok.
-Ta co ni czai kto ja budzi. Wstaaawaaaj! Mieliśmy ubierać choinę- tupnął nogą jak dziecko.
-Jasiek!? Co ty tu robisz!?- usiłowałam odgarnąć włosy do tyłu.
-Olimpia mnie wpuściła, ubieramy świąteczna choinę!- ucieszył się.
-Dzień dobry!- roześmiał sie gdy zabrał mi włosy do tyłu.
-Hej.- odpowiedziałam obrażonym głosem.
-No już sie nie fosz! Są święta, Wigilia! Trzeba się dziś lubić! Ogarnij się i wyłaź z pokoju to ubierzemy tą choinkę.- wyszedł z pokoju. Miał dziś niebywale dobry humorek. Gdy już się ogarnęłam i wyszłam za drzwi zrozumiałam dlaczego. W powietrzu unosił się słodki zapach ciast i innego jedzenia, mieszał się ze świeżym aromatem choinki. W tle słychać było szum odkurzacza i Olimpie zawzięcie rzucającą się po kuchni, grało radio a w nim leciały świateczne piosenki. Uśmiech mimowolnie wpłynął na moją twarz.
-Już humorek lepszy?- zarechotał chłopak
-A żebyś wiedział. Chodź po ozdoby na tą twoją choinę a nie marudzisz.- tyknęłam go palcem w mostek.
-Sadystka. Ja się juz ładnie postarałem i zaniosłem wszystko do salonu.- zrobiło mi się głupio, że mu w tym nie pomogłam.
-Skąd wiedziałeś, że...
-Olimpia mi powiedziała. Chodź.- zeszliśmy na dół. W kącie salonu stała wielka, rozłożysta choinka. Nie dziwie się Jaśkowi, że mówi na nią choina. Bo to jest zbyt majestatyczne na "choinkę"
-Łał, jest cudna!- zachwyciłam się. A jak ładnie pachniała!
-Zobaczysz jaka będzie super jak ją przystroimy!- chłopak delikatnie popchnął mnie w stronę pudełka z łańcuchami. Świetnie bawiliśmy się wieszając bombki, łańcuchy, sztuczne gwiazdy betlejemskie (to takie kwiatki) oraz dramatyczne elfy z masy solnej wykonywane przeze mnie jeszcze za czasów podstawówki. Janek stwierdził, że robiłam je na swoją podobiznę. Wszystko szło gładko aż nie musieliśmy powiesić na czubku złoto-srebrnej gwiazdki.
-To ja może skoczę po krzesło?- zasugerowałam.
-Nie, czekaj. Chodź tu. I trzymaj.- podał mi do ręki gwiazdkę. Wzięłam ją a on podniósł mnie do góry tak, że bez problemu mogłam ukoronować nasze dzieło.
-No dawaj, zakładaj!- zaczął się śmiać.
-Nieee! Puść! Zostaw! Daj mnie na ziemię!- wierzgałam nogami.
-No dawaj z tą gwiazdką!
-Niee! Puść! Jestem gruba, połamiesz sobie ręce! Zostaw.
-Znowu zaczynasz z grubością?- spoważniał.
-Niee ale...
-No to zakładaj!- wykonałam polecenie. Chłopak odstawił mnie na ziemię.
-Dobra, już wystarczy tego podnoszenia. - zaśmiała się.
-A może jednak nie?- złapał mnie w pasie podnosząc na kilka centymetrów i zaczął się śmiać z dziką satysfakcją.
-Wij sie ile chcesz! Nie masz szans!
-Puść noo!
-Nie jesteś gruba, rozumiesz?- znów spoważniał.
-Taak- westchnęłam
-Jesteś śliczna.- uśmiechnął się.
-Skoro tak mówisz.- zarechotałam.
-Nie mówię tego bezpodstawnie.- Jaś postawił mnie na ziemie ale ja ani drgnęłam, jakbym sie nagle przykleiła do podłogi. Chłopak prześwietlił wzrokiem moje oczy, poczułam jak moje policzki staja się koloru płatków dekoracyjnej gwiazdy betlejemskiej.
-Jesteś serio urocza jak się rumienisz.- odgarnął moje włosy z twarzy i objął dłonią mój policzek. Zaczynało mi być gorąco, bynajmniej nie miało to związku z rosnącą temperaturą w pokoju. Chłopak zaczął zbliżać swoją twarz do mojej, kompletnie nie wiedziałem co robić, wiec stałam w miejscu i bacznie go obserwowałam.
-Już wróciłem!- usłyszeliśmy otwierające sie drzwi i krzyk mojego taty. Odskoczyliśmy od siebie w sekundę.
-Ooo, witam pana Jana!- ucieszył się tata.
-Dzień dobry panu!- uśmiechnął się Janek i podał ze śmiechem rękę mojemu ojcu. Przez resztę popołudnia pomagaliśmy rodzicom w kuchni. Koło piętnastej zadzwonił telefon.
-Halo?- odebrałam mieszając mleko makowe.
-Martyna. Potrzebuję pomocy twojego taty, jeśli to nie problem...- to była prawie płacząca Emilka



♥♥♥
Oto jest! Spóźniony rozdział 39. Mam nadzieje, że się Wam podobał :D
Nie będę tu nic pisać bo askowi  mnie zabijają i muszę szybko wstawiać :P
W każdym razie: zapraszam na aska: Tu mnie czasem biją XD
Oraz do komentowania rozdziału. Anonimowo też :D

Cieplutko pozdrawiam
Miśka

13 komentarzy:

  1. Pierwszy komentarz <3 pozdrawiam swojego pieska :3 A rozdział jest supii *-* Czekam na następny <3 Odpowiadaj mi częściej na asku :/

    OdpowiedzUsuń
  2. A mogło być tak romantycznie :P xD

    OdpowiedzUsuń
  3. Wowo nie ma to jak dreczyc na asku xd
    Rozdzial wyczekiwany ale genialny ;D

    OdpowiedzUsuń
  4. Super rozdział czekam na kolejny ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Super . TYLKO TATA NIE MÓGŁ PRZYJŚĆ 5MINUT PÓŹNIEJ?! Ale ten..przecież jest jeszcze jemioła 8)

    OdpowiedzUsuń
  6. Super rozdział =)
    Czy ten ojciec nie mógł 5 minut później wrócić. Focha mam na niego xD

    Pozdrawiam mordko <3

    OdpowiedzUsuń
  7. No kurde, kurde. .. za każdym to razem jak coś ma się między nimi wydarzyć, to coś im w tym przeszkodzi! Aghrrr! :D No proszę, ja tak czekam kochana na ten ich pocałunek. Uwielbiam to ff m.in. za to, że Jaś z Martyną nie byli zaraz to odrazu parą, a jedynie przyjaciółmi, teraz to ja już czekam na coś więcej! Dlatego misia, proszę! :D Uszczęśliw mnie i niech niedługi dojdzie do czegoś! Jedno z moich ulubionych ff, pamiętaj! :D Do następnego kochana! :*

    OdpowiedzUsuń
  8. jeju przez Ciebie chce już Wigilie, bo święta sa fajne :D
    a rozdział świetny<3

    OdpowiedzUsuń
  9. Chciałam Cię jeszcze zaprosić kochana na bloga mojej koleżanki! Również pisze ff o Jasiu! :) Dopiero zaczyna, ale wiem, że będzie naprawdę ciekawie i tez na pewno było by jej miło gdyby dostała jakieś rady od kogoś bardziej doświadczonego! :*

    http://tonietakmialoby.blogspot.com/?m=1

    OdpowiedzUsuń
  10. SUPERR!!! masz świetne rozdziły ogl super piszesz <3 kocham twoje opowiadanie :D 1 z najlepszych jakie czytałam :D
    zapraszam do czytania mojego FF o Jasiu http://friendshipormorejdabrowsky.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń