sobota, 27 czerwca 2015

Rozdział 22 Sezon II

 "Gdy wróciliśmy do domu zmęczeni upałem rozeszliśmy się do swoich, chłodnych pokoi. Do Martyny zadzwoniła Emilka, więc wyszła by pogadać z przyjaciółką. Wróciła po półgodzinie całkiem zapłakana. 
-Co się stało?- od razu do niej podszedłem. Jęknęła cichutko wtulając się w moje ramię. Zrobiło mi się czarno przed oczami gdy usłyszałem co jest na rzeczy."

-Emilka jest w ciąży.- słowa Martyny wciąż odbijały się jak echo w mojej głowie.
-Ale jak to?- zapytałem nie dowierzając.
-Na prawdę mam ci tłumaczyć?- odkleiła się ode mnie. 
-Nie, nie trzeba. Ale z kim, od kiedy?
-Jak to z kim?- oburzyła się. 
-Z Florkiem przecież. Nie wiem, może tydzień lub dwa, nie wiem na prawdę. On się jej oświadczył do tego wszystkiego.- uśmiechnęła się na chwilę. 
-Co? On wie o tym?- złapałem się za głowę. 
-Tak, wie. masakra, prawda? Tylko jej mama nie wie, boi się jej powiedzieć. Masakra.- schowała twarz w dłonie i skuliła się na łóżku. Po chwili do niej dołączyłem. 
-On jej się oświadczył zanim się dowiedział, że jest w ciąży? 
-Tak, ona strasznie się bała przez to mu powiedzieć. Wiesz... Czy jej nie zostawi i w ogóle bo się wystraszy czy coś. W ogóle wiesz jak on to super zrobił?- lekko się ożywiła.
-Bo on tańczy w balecie, co nie? To on jej zrobił taki mini spektakl z chyba czterema osobami jeszcze. To była jakaśtam historia ich, wiesz o co chodzi. I dziewczyna specjalnie miała niebieskie włosy. Tak się postarał, to urocze.- jej uśmiech znów zbladł. 
-Nadal jestem w lekkim szoku.- przetarłem twarz dłonią. 
-Eskaczowi choć raz udało się coś zrobić dobrze.- wypowiedziałem moją myśl na głos i zacząłem się śmiać.
-Czy dla ciebie wszystko jest żartem?- zirytowała się i całkiem nagle wyszła z pokoju. Oszołomiony nasłuchiwałem tylko czy nie wychodzi z domu. Nie wychodziła. Dam jej moment, niech się uspokoi i wtedy zejdę. Napisałem SMS do Floriana ale niestety nie odpowiadał, więc zszedłem na dół. Na szczęście zdążyłem przywyknąć do fochów i humorów Martyny, więc wiedziałem, że gdy dam jej chwilkę spokoju to szybko jej przejdzie. Znalazłem ją na kanapie w salonie, z której od razu się podniosła gdy mnie zobaczyła.
-Przepraszam. Jestem głupia, że się tak na ciebie denerwuję, przepraszam. Ale wiesz... Ja tego nie robię specjalnie... Tak bardzo się boję o Emi, o Florka... Przepraszam, że się na tobie wyładowuję, nie chciałam! Na prawdę.- wtuliła się w moją koszulkę na co pogłaskałem ją po włosach. 
-Nic się nie stało. Ale nie denerwuj się tak, wszystko będzie ok. Przecież mają nas, Emilia ma swoją mamę, która znając ją nie będzie miała pretensji. Przecież Emka jest pełnoletnią dziewczyną, ma dziecko ze swoim narzeczonym, prawda? Więc nie jest tak źle. Fakt, trochę szybko i niespodziewanie ale nie jest tak źle jakby mogło być.- nadal płakała, więc podniosłem ją i zaniosłem do naszego pokoju po czym delikatnie odstawiłem na podłogę. 
-No nie płacz. Wszystko jest pod kontrolą. Florek z nią jest, tak?
-Tak.- mruknęła cicho. 
-My z nią jesteśmy?
-Tak.- już nieco pewniej. 
-Żadne z nas jej nie zostawi?- dopytywałem.
-Pewnie, że nie!- popatrzyła się na mnie jak na idiotę. 
-Właśnie. To nie martw się tak o nią. Idź się ubierz ładnie w piżamkę i pójdziemy spać, ok?
-Ok.- wzięła ode mnie ciuchy, które jej podałem i poszła w stronę łazienki. Wróciła się jeszcze tylko po niewielką kosmetyczkę. 
 Perspektywa Martyny
Zamknęłam się w kabinie prysznica i włączyłam wodę. Miałam lekki problem z ustawieniem temperatury ale po chwili mi się udało. Stałam pod prysznicem i myślałam o tym wszystkim: jak Emilka sobie poradzi? Jak poradzi sobie Florian? Co zrobią rodzice i nasi znajomi? Co stanie się z tym dzieckiem? Przecież Emilka nie ma pracy, Florek będzie musiał bardzo dużo pracować aby poradzili sobie z malutkim dzieckiem. Przecież trzeba mu kupić wózek, ubranka, łóżeczko, butelki i smoczki. To wcale nie jest tanie... Jak Emilka napisze maturę jeśli obok będzie płakało dziecko? Do takich maluszków trzeba ogromu odpowiedzialności, dojrzałości a przede wszystkim cierpliwości a jej Emilia nie ma za grosz. Wytarłam się w miękki ręcznik zabrany z domu i wróciłam do naszej sypialni.
-Fajnie wyglądasz w tej koszulce.- mruknął gdy schyliłam się by odłożyć ubrania do torby.
-A normalnie to nie wyglądam dobrze?- zapytałam o się szeroko.
-Zawsze wyglądasz świetnie! Zwłaszcza teraz.- zrobił wymowną minę. Popukałam się w czoło, zgasilam światło i położyłam się obok tego głupka. Kocham go dtrasznie mocno.
-Dobranoc.- cmoknęłam go w policzek po czym przytuliłam się do jego koszulki.
-Dobranoc.- objął mnie w okół talii. I zasneliśmy.
  Kolejny dzień spędziliśmy na plaży razem z Ari. Nie było już tak ciepło jak wczoraj i przedwczoraj, więc do wody weszliśmy tylko raz i potem tego żałowaliśmy bo było nam niemiłosiernie zimno. Szybko wróciliśmy do domu, spakowaliśmy się i Ariadna zawiozła nas na stację kolejową. Wracając rozmawialiśmy z Florkiem, który skończył robić podłogę i kafelkować kuchnię w swoim nowym mieszkaniu i prosił nas o pomoc. Nie wspominał o ciąży Emilki, więc nie chcieliśmy go drażnić poruszając ten temat. Po tym telefonie długo rozmawialiśmy o sytuacji naszych przyjaciół. Bardzo się o nich bałam, nie chcę by coś stało się z ich związkiem.
  Kolejne godziny drogi minęły spokojnie. Bałam się tylko powrotu do domu. Zapomniałam o pewnym szczególe: na peronie może być mój ojciec...




♥♥♥
No to mamy rozdział :D Wybaczcie za opóźnienie ale wiecie: wakacje ;) Tak czy siak: mam nadzieję, że sie podobało :D
Linków nie dam bo jestem na telefonie :(
Cieplutko pozdrawiam
Miśka



środa, 24 czerwca 2015

Rozdział 21 Sezon II

"Pod nogami poczułam dno, więc wyprostowałam nogi. Woda sięgała mi do obojczyków. Roześmialiśmy się perliście. 
-Było się czego bać?- zapytał. 
-Nie. Ale wiesz. Ja się boję i nie lubię wody i nie umiem pływać i...- zamknął moje usta pocałunkiem. 
-Już skończyłaś?- zaśmiał się cicho. 
-Chyba jeszcze nie.- mruknęłam znów go całując. Po chwili wyszliśmy z wody i położyliśmy się na suchym piasku oblepiając się nim. Leżałam oparta o jego klatkę piersiową, zapatrzona w gwiazdy. Nie mówiliśmy nic, to było całkowicie zbędne. 
-Martysia... Możemy porozmawiać?- szepnął do mojego ucha."


-A coś się stało?- zestresowałam się. 
-A co się miało stać?
-Właśnie nie wiem. To o czym chciałeś porozmawiać?
-Kocham cię, wiesz?- uśmiechnął się gładząc mój policzek. 
-Wiem. Ja ciebie też.- szczęśliwa przymknęłam oczy.
  Do domu wróciliśmy jakoś koło północy. 
-No, jesteście. Wchodźcie. Martynaaaaa!- Ari rzuciła się na mnie z entuzjazmem. 
-Ariiiiii!- pisnęłam przytulając się do niej, tak dawno jej nie widziałam. 
-Czemu jesteś mokra?- zapytała oglądając mnie ze wszystkich stron. 
-On wbiegł ze mną do morza!- tyknęłam Janka palcem. Zanieśliśmy nasze torby do pokoju, po drodze Ariadna pokazała nam gdzie w kuchni są miski oraz gdzie znajdują się łazienki i jej sypialnia. 
-Pościeliłam Jankowi materac tak jak coś, co nie? Ale mi rybka jak będziecie spać.- uśmiechnęła się wymownie otwierając nam drzwi. Pokój był jasny, dość przestronny z  wielkim oknem, z którego było widać morze i kilka innych domków. 
-No dobra. Ale nie musiałaś, sami byśmy pościelili i w ogóle...- Janek trochę się speszył. 
-No ja już widzę jak ty ścielisz łóżko.- popukała się w czoło. 
-Dobra, ja was zostawiam. Wybaczcie, że nie specjalnie mam dla was czas ale raz, że jest już po północy a dwa: jutro przyjeżdżają do mnie goście i muszę mieć papiery dopięte na ostatni guzik. Wiecie gdzie są łazienki? To ja lecę, dobranoc.- wyrzuciła z siebie z szybkością karabinu maszynowego, zaśmiała się i pobiegła do siebie. 
-Nadal nie przestaje mnie zadziwiać.- mruknęłam wyjmując piżamę z bagażu. 
-Że Ari? Ona taka jest, przy śniadaniu na nowo przywykniesz.- zaśmiał się. 
-Idę się wykąpać. Jestem przez ciebie i wodę w morzu, do którego mnie wrzuciłeś cała z soli!- machnęłam ręcznikiem. 
-Ej, ja cię nie wrzuciłem. Wbiegliśmy tam!- roześmiał się gdy oberwał moją koszulką, jest durny. Wzięłam szybki, ciepły prysznic i wróciłam do pokoju. Janek już w piżamie leżał rozłożony na całym łóżku. 
-Śpij ze mną.- mruknął gdy zobaczył, że zamykał drzwi. Spojrzałam na niego niepewnie...
-Chcę z tobą spać ale przecież nie chodzi mi o seks, głupku. Chcę żebyś usypiała obok mnie, chcę cię przytulać całą noc i rano obudzić się obok ciebie i potem patrzeć jak śpisz bo nie wierzę, że obudzisz się przede mną.- uśmiechnął się ciepło. 
-Chyba, że wiesz...- uśmiechnął się chytrze i poruszył brwiami do góry. 
-I kto tu jest głupi?- zaśmiałam się skacząc obok niego na łóżko. 

Perspektywa Jaśka

  Przyciągnąłem ją bliżej siebie i mruknąłem gasząc światło
-Nadal i wciąż ty.- zachichotała wtulając się we mnie. Byłem pewien, że będzie się mnie wstydzić. Zaskoczyłem się bardzo pozytywnie. 
-Dobranoc.- cmoknąłem ją w sam czubek głowy. 
-Dobranoc.- odpowiedziała cichutko. 
  Następnego dnia wstaliśmy po jedenastej, zjedliśmy śniadanie i wyciągnęliśmy na spacer moją kuzynkę, która zaprowadziła nas do portu byśmy mogli zobaczyć statek "Dar Pomorza" Potem nie robiliśmy nic, po prostu spacerowaliśmy trochę po plaży, trochę po mieście i wskoczyliśmy nawet na klif. W międzyczasie wpadliśmy na sprawdzoną przez Ari rybę. Twierdziła, że w nadmorskich miejscowościach trzeba uważać na nieświeże ryby smażone na starym oleju. To dziwne zwłaszcza, że tu na prawdę nie ma problemu o niedawno wyłowione ryby, w końcu jesteśmy nad morzem. No cóż... Potem wróciliśmy do domu bo Ariadna przyjmowała nowych gości. Nie chcąc jej przeszkadzać znów wyszliśmy na miasto. 
-Ej, a może do kina pójdziemy? Nie byliśmy jeszcze razem w kinie. Co ty na to?- zapytała Martysia gdy siedzieliśmy na ławce i piliśmy na spółkę sok pomarańczowy. 
-Dobry plan. Ale na co? Wiesz w ogóle co grają?
-Nie mam zielonego pojęcia, zobaczymy.- wstaliśmy z ławki i odeszliśmy parę metrów. 
-Czekaj, stop. Ty wiesz gdzie jest kino?- dziewczyna odwróciła się w moją stronę. 
-Faktycznie. Nie wiem.- roześmialiśmy się. Koniec końców odnaleźliśmy na mapie, którą dała nam Ari kino i skierowaliśmy się w tamtą stronę. Trafiliśmy na moment, w którym zaczynał się Avengers cośtam, cośtam, więc szybko kupiliśmy bilety i udaliśmy się do sali numer trzy. Trafiliśmy dobrze bo film podobał i mi i Loczkowi, więc z seansu wyszliśmy zadowoleni. Co z tego, że większość uwagi poświęcaliśmy sobie a nie projekcji? To nic. Gdy wróciliśmy do domu zrobiłem niespodziankę Ariadnie i Martynie i przyrządziłem dla nas kolację z rzeczy, po które cichaczem wyskoczyłem do sklepu gdy dziewczyny siedziały zagadane u góry. Nie była zbyt skomplikowana bo po prostu zrobiłem zapiekankę ale bardzo się z tego powodu ucieszyły. Przynajmniej nie musiałem sprzątać bo moim argumentem było to, że zrobiłem im kolację. Potem Ariadna znalazła nasze wspólne zdjęcia z dzieciństwa, więc mocno się uśmialiśmy. Koło dwunastej poszliśmy spać. 
  Następnego dnia przy śniadaniu zastanawialiśmy się co ze sobą zrobić. 
-Dawajcie pojedziemy do Sopotu. To jakieś dziesięć minut. Pójdziemy na latarnię morską i na molo.- zaproponowała Ari. 
-I do galerii sztuki! To jest plan!- rozentuzjazmowała się Martyna. 
-No to jedziemy! Za pół godziny zbiórka przed drzwiami!- zaśmiałem się. 
-Ale trzeba posprzątać!- moja kuzynka wskazała na stół. 
-Jest wolne, posprzątamy wieczorem.- popchnąłem ją w stronę schodów na górę, na które weszła. Martyna schowała szybko mleko, masło i dżem do lodówki po czym poszła za nami. Pół godziny później wyszliśmy z domu. Kolejne dwadzieścia minut później byliśmy już w Sopocie. Na dobry początek udaliśmy się do galerii, na którą niesamowicie nalegała Martyna. Bardzo mi się podobało, Ruda pełniła funkcję swoistego przewodnika. Wiedziałem, że interesuje się sztuką i tego typu rzeczami ale nie podejrzewałem ją o tak rozległą wiedzę w tym temacie. Potem poszliśmy na latarnię morską po drodze mijając "Krzywy domek" czy coś w tym stylu. W obu miejscach natrzaskaliśmy sobie mnóstwo zdjęć. Postanowiliśmy się posilić, więc wpadliśmy na moment do Biedronki i kupiliśmy tam maślanki oraz tymbarka. Jejku, jakie to było dobre. Następnie wybraliśmy się na molo ale wstęp był drogi, więc zniesmaczeni odpuściliśmy sobie wejście. Zamiast tego wybraliśmy się do sklepu z cukierkami, w którym można robić własne słodycze. Spędziliśmy tam dobrą godzinkę, więc postanowiliśmy już wracać. Jest tu dużo muzeów ale nie chciało nam się po nich chodzić. Gdy wróciliśmy do domu zmęczeni upałem rozeszliśmy się do swoich, chłodnych pokoi. Do Martyny zadzwoniła Emilka, więc wyszła by pogadać z przyjaciółką. Wróciła po półgodzinie całkiem zapłakana. 
-Co się stało?- od razu do niej podszedłem. Jęknęła cichutko wtulając się w moje ramię. Zrobiło mi się czarno przed oczami gdy usłyszałem co jest na rzeczy.




♥♥♥
Ktoś tu chciał dramę w rozdziale? Oto jest! 8) Z polsatem w gratisie! :D Mówcie swoje teorie co mogło się stać, ze Martyna wróciła zapłakana 8) Szybko wstawiam rozdział bo askowi się irytują XD
Zapraszam:
Ask Supi ask

Cieplutko pozdrawiam
Miśka

poniedziałek, 22 czerwca 2015

Rozdział 20 Sezon II

"-Nie powiesz nic tacie?- przygryzłam paznokcie. 
-Nie. Pakuj się bo się spóźnimy.- uśmiechnęła się w drzwiach. Po około dwudziestu minutach byłyśmy na dworcu. 
-Hej. Dzień dobry.- poczułam uścisk Janka, aż podskoczyłam. 
-To wy się bawcie. Pilnuj jej tylko.- Oli pogroziła Jasiowi palcem.
-Będę pilnował.- obiecał i cmoknął mnie w policzek. 
-To co? Jedziemy?- roześmiał się zabierając mój plecak.
-Jedziemy.- weszliśmy do pociągu. Udało się! Mimo, że nie mogło to się udało. Siedzimy we dwójkę w pociągu i jedziemy do Ari nad morze. A mój ojciec o tym nie wie. Chyba nie chcę by moje dzieci były takie jak ja."


  Trafiliśmy na taką porę, że niemal wszystkie przedziały były puste. Wybraliśmy sobie jeden i rozłożyliśmy się wygodnie. Bagaże leżały po jednej stronie na siedzeniach, my po drugiej rozwaleni i przytuleni do siebie. Po chwili przyszła kobitka by sprawdzić nasze bilety. 
-A wiecie, że przedział jest na jakieś osiem osób?- przyłożyła mój bilet do żółtego urządzonka. 
-Wiemy. Ale chyba nie ma problemu z miejscem? Jak coś to my się posuniemy!- Janek podniósł ręce w geście obrony. 
-Nie ma, spokojnie. Śmieszy mnie tylko to, że wy w dwie osoby zajęliście tyle co osiem osób.-  uśmiechnęła się i oddała nam bilety. 
-Miłej podróży.- wyszła z przedziału. 
-Całkiem sympatyczna.- zaśmiał się chłopak. 
-Pf.- udałam obrażoną. 
-Durna jesteś, wiesz?- potargał dłonią moje włosy. 
-Dzięki!- fuknęłam. 
-Patrz koniki się pasą!- pokazałam palcem na szybę. 
-Pasają.- poprawił mnie.
-Sam się pasasz. Pasą.- upierałam się przy swoim. 
-Wcale nie! Mówi się, że hasają czy hasą?- roześmiałam się gdy to powiedział.
-A co ma jedno do drugiego?- nie mogłam opanować śmiechu. 
-Obydwie rzeczy robią koniki.
-Głupi jesteś! Na tej zasadzie można powiedzieć że "kura" pisze się przez "Ó" zamknięte bo kogut.- machnęłam rękami. 
-Nadal uważam, że koniki się pasają.
-To jak kupisz sobie konika to twój się będzie pasać. 
-A twój paść.- tyknął mnie w policzek. 
-I wszyscy będą zadowoleni.- skwitowałam ze śmiechem. Tego typu mądre rozmowy prowadziliśmy przez następne osiem godzin. W międzyczasie przysnęliśmy, jedliśmy coś i raz wyszliśmy z wagonu by rozprostować nogi. W Gdyni byliśmy około piętnastej. Zawołaliśmy taksówkę, gdy jechaliśmy Janek zadzwonił do Ari i powiedział jej, że już do niej jedziemy. Ona akurat wychodziła, więc zostawiła nam dodatkowe kluczyki pod wycieraczką i powiedziała, żebyśmy się rozgościli. 
  Mieszkanie kuzynki Janka było dość duże. Góra była jej a dół wynajmowała osobom przyjezdnym. Stwierdziliśmy, że nie chcemy się tu zbyt panoszyć, więc położyliśmy nasze torby w kącie, przy wejściu i popatrzyliśmy się na siebie.
-Głodna?- mruknął. 
-Jeszcze jak.- odpowiedziałam równie cicho. 
-To szukaj kuchni. Ale nie daj się złapać.- przykleił się do ściany. Roześmiałam się i zrobiłam to samo co on. 
-Zwariowałeś?- szepnęłam. 
-Nie. Oni są wszędzie.- prześwietlił mnie skupionym wzrokiem. 
-Kto jest wszędzie? Janek dobrze sie czujesz?
-Jak ninja!- wykrzyknął i wskoczył z podłogi na kanapę. Padłam na ziemie ze śmiechu. 
-Patrz, oto i kuchnia.- wskazał palcem, mówił już normalnie?
-Wytłumacz mi co to było?- zapytałam wchodząc do kuchni i zaglądając przez jego ramię do lodówki. 
-Nie wiem. To tak o. Zjedzmy płatki.- wyjął mleko. 
-A to fajnie masz. Płatki to dobry pomysł.- znalezienie płatków było nieco problematyczne ale po chwili wypadły na mnie z górnej szafki. Wsypaliśmy trochę do wyjątkowo dużych kubków (misek dosłownie nigdzie nie było) I usiedliśmy na blatach. 
-Ej. Mieliśmy się nie panoszyć.- zauważyłam po chwili. 
-Trudno. W sumie to mieliśmy się rozgościć. Więc jest na pół, wszystko gra.- zaśmialiśmy się. Czułam się tak szczęśliwa. Po prostu. 
  Umyliśmy kubki i stwierdziliśmy, że wyjdziemy na miasto. Janek napisał Ariadnie, że wychodzimy, nie miała nic przeciwko bo jej coś tam wypadło i wróci wieczorem. Mieliśmy zabrać klucze bo ona dała nam zapasowe, więc na szczęście nie będzie problemu z powrotem do domu. Było wyjątkowo ciepło. Szliśmy deptakiem, nieopodal plaży, na którą mieliśmy blisko. Z domu Ari można dojrzeć morze między domami, więc mamy na prawdę blisko. Zaczęłam przeskakiwać z ławki na ławkę, co niektóre pomijałam bo siedzieli na nich ludzie. Janek stwierdził, że coś sobie zrobię, więc powiedziałam by trzymał mnie za rękę i łapał w razie czego. 
-I tak spadniesz.- usłyszałam gdy podał mi dłoń. 
-To to będzie twoja wina bo mnie nie złapałeś!- roześmiałam się. Wtedy on złapał mnie w talii i mimo moich oporów i wyraźnej dezaprobaty przeniósł na drugą stronę, tam nie było ławek.
-Teraz nie spadniesz.- roześmialiśmy się zbyt głośno zwracając uwagę ludzi ale kompletnie to zignorowaliśmy. Potem dostałam czerwonego balonika z reklamą banku, był wypełniony helem, więc fajnie unosił się w górze. Potem poszliśmy na lody, były pyszne z kolorową posypką. Siedzieliśmy na ciepłym od słońca krawężniku, jedliśmy nasze lody i patrzyliśmy się na chmury. Jest tak świetnie. Nic nie musimy i praktycznie wszystko możemy. Czego chcieć więcej? Mam obok siebie Janka, jest ciepło, jesteśmy nad morzem, z dala od wszystkiego. Czy to jeden z tym momentów, który zapamiętuje się na całe życie? Chyba tak. 
  Gdy słońce zaczęło zachodzić poszliśmy na plażę. Chodziliśmy po mokrym pisaku uciekając od słonych fal. Janek usiłował zabrać mi mój czerwony balonik ale mu nie wyszło. W ten sposób dotarliśmy aż na molo. Szliśmy po deskach pozostawiając za sobą mokre ściany, które z czasem stawały się co raz mniej wyraźne aż w końcu całkiem wyschły. Gdy doszliśmy na sam koniec znaleźliśmy na ziemi samotny, porzucony marker, więc postanowiliśmy go przygarnąć. Nie wiem skąd tam sie wziął ale nam się przydał. Podpisaliśmy się na czerwonym baloniku i wypuściliśmy go w powietrze. Janek bez słowa mnie przytulił i patrzyliśmy się w milczeniu w ślad za czerwonym, odlatującym balonikiem ale straciliśmy go z oczu dość szybko bo zrobiło się już dość ciemno. Zeszliśmy z molo i już mieliśmy wracać do domu z plaży ale Janek złapał mnie i podniósł do góry, po czym wbiegł ze mną do morza. Było ciepłe i odbijały się w nim resztki słonecznego blasku. Mimo to bardzo się bałam bo nie umiem pływać, przykleiłam się do Jasia i za nic nie chciałam puścić. 
-Zwariowałeś? Jesteśmy w ciuchach i ja nie umiem pływać i się utopie i wróćmy na ziemię, proszę.- spanikowałam. Boję się wody. 
-Spokojnie.- pogładził mnie po mokrych włosach. 
-Ale ja nie umiem pły...
-Ufasz mi?- uciszył mnie. 
-Tak.- odpowiedziałam niepewnie. 
-To się uspokój.- postarałam się wykonać polecenie. 
-I mnie puść.- popatrzyłam mu w oczy, zobaczyłam w nich całkowity spokój, więc i ja nabrałam pewności. Puściłam go i wstrzymałam oddech. Pod nogami poczułam dno, więc wyprostowałam nogi. Woda sięgała mi do obojczyków. Roześmialiśmy się perliście. 
-Było się czego bać?- zapytał. 
-Nie. Ale wiesz. Ja się boję i nie lubię wody i nie umiem pływać i...- zamknął moje usta pocałunkiem. 
-Już skończyłaś?- zaśmiał się cicho. 
-Chyba jeszcze nie.- mruknęłam znów go całując. Po chwili wyszliśmy z wody i położyliśmy się na suchym piasku oblepiając się nim. Leżałam oparta o jego klatkę piersiową, zapatrzona w gwiazdy. Nie mówiliśmy nic, to było całkowicie zbędne. 
-Martysia... Możemy porozmawiać?- szepnął do mojego ucha. 


Wszystkiego naj, najlepszego Stópci, która ma dziś urodzinki! :D


♥♥♥
No to jest! TO JEST DRAMAT, wiem. XD
Kocham cię Froncala za pomoc <3 <3 Nju blog! :D  I drugi! XD 
Starałam się, serio. XD Wiem, zę wyszło niespecjalnie ale ja się uczę, okej? :D Piszcie co myślcie, co jest do poprrawy. ja nie umiem pisac takich rzeczy, przepraszam :P Ale mam nadzieję, że mimo to się Wam podobało. :)
Zapraszam na
Aska Ask!
Grupę Grupa! :D

Cieplutko pozdrawiam
Miśka

niedziela, 21 czerwca 2015

Rozdział 19 Sezon II

"-Masz chwilkę?- zaczęłam odchylając monitor jej laptopa. 
-A coś się stało? Gadałaś z ojcem?- odłożyła komputer na bok. 
-Nie, jeszcze nie. Ale pogadam. Obiecuję! Mam do ciebie inną sprawę. Chciałabym z Alą i Liwią pojechać nad morze. W Boże Ciało, na trzy-cztery dni. Tylko potrzebowałabym twojego wsparcia w tej sprawie.- obserwowałam jak kąciki ust mojej macochy zaczynają drgać.
-Z Alą i Liwią mówisz?- uniosła do góry brew.
-No tak. Mówiłam wam o nich przecież. To mogłabym? Pomożesz mi jak jutro będę gadać z tatą?- zerknęłam na nią z nadzieją. 
-Skoro tak mówisz. Ale dobra, pomogę ci. A teraz idź spać bo dochodzi dwunasta, nie wstaniesz do szkoły.- z radością cmoknęłam ją w policzek i pobiegłam na górę. Muszę jeszcze tylko pogadać z ojcem. Ale to "tylko" powinnam zamienić na "aż". Boję się, że mi nie pozwoli i całe to kombinowanie pójdzie się... rozmnażać. "



  Szybko poszłam do łazienki by się wykąpać. Wysuszyłam i rozczesałam włosy po czym zadzwoniłam do Jasia. 
-Hej mordko.- powitał mnie jego ciepły, nieco zmęczony głos. 
-No cześć. Jak tam u ciebie?- wpełzłam pod ciepły kocyk. Co z tego, że jest koniec maja? Lubię jak jest mi gorąco gdy śpię. 
-Wiesz, ze Szmaciarz pojechał już do domu?- zrobił bardzo "smutny" głosik. Zachichotałam w poduszkę na tyle cicho by nie usłyszał mnie mój ojciec.
-Nawet się nie pożegnał. Pfy.- tym razem to on się zaśmiał. I gadaliśmy tak aż nie zasnęłam. 
  Kolejny dzień minął bardzo szybko. Dziwnie się czułam zgłaszając na każdej lekcji nieprzygotowanie. Nigdy tego praktycznie nie robię bo uważam, że robienie lekcji i przygotowywanie się do zajęć jest moim obowiązkiem i muszę to robić czy chcę czy nie. Czasem nie ma sensu robić wypracowania na cztery strony bo wiadomo, że nauczyciel go nie sprawdzi. Ale tak normalnie to bez sensu dostawać jedynki za lenistwo i nieodrobienie dwóch ćwiczeń z matematyki. Chyba, że nie rozumie się tematu i po prostu nie umie się ich zrobić ale to zmienia postać rzeczy. Nauczyciele byli bardzo zdziwieni moim postępowaniem zwłaszcza, że to już koniec roku i oceny trzeba wyciągać a nie zaniżać. No cóż, ja mam inną strategię. Ze szkoły wyszłam rozmawiając z Alicja by tata widział, że coś kombinujemy. Do samochodu weszłam radośnie podniecona i od razu zamknęłam za sobą drzwi. 
-No witam. Widzę, że masz dobry humor. Coś się stało?- uśmiechnął się niemal sympatycznie. 
-Tak! Ale pogadamy o tym w domu, ok?- odparłam zaaferowana. 
-No dobra...- zbiłam go z tropu. Wszystko idzie zgodnie z planem. Resztę drogi przejechaliśmy słuchając muzyki lecącej w radiu. Dlaczego nie puszcza się ty Ciężkich Puszek czy Krwawego Mleczarza? Nic nie mam do współczesnych gwiazdeczek popu ale ile można słuchać tego samego? Gdy wjechaliśmy na podjazd domu szybko wyskoczyłam z auta i pobiegłam do siebie do pokoju. Przebrałam się i zobaczyłam w oknie czy Olimpia jest w domu. Działa to mniej więcej tak: z mojego okna widać okno mojego sąsiada, w którym odbija się część mojego podjazdu, na którym zwykle stoją samochody Olimpii i Taty. Dzięki temu bez wychodzenia z pokoju widzę kto jest w domu a kto gdzieś pojechał. Na szczęście moja macocha była w domu, więc wyszłam z pokoju i najciszej jak umiałam przeszłam się po domu. Zastałam ją w łazience. 
-Hej Oli. Zejdziesz na dół? Będę chciała teraz pogadać z tatą o tym wyjeździe z Alą nad morze.- uśmiechnęłam się do niej. 
-Okej. Będę w kuchni.- wyszła z łazienki by zająć pozycję. Strasznie się stresuję tą rozmową. Wzięłam parę głębokich wdechów i zaczęłam powoli schodzić na dół. W kuchni zastałam tatę rozmawiającego z Olimpią. 
-Tatoooo...-zaczęłam niezbyt odważnie. 
-Możesz.- wzruszył ramionami. Nie był zadowolony.
-Co proszę?- z wrażenia zasłoniłam dłonią usta. 
-Olimpii dziękuj. Ona mnie namówiła. Twierdzi, że jestem dla ciebie "za ostry" Nie zgadzam się z tym ale niech ci będzie- możesz. tylko chcę porozmawiać z ich mamą.- o nie. To już nie za dobrze. 
-Ok to ja pójdę po telefon.- starałam się zabrzmieć pewnie. Szybko weszłam na górę i wybrałam kontakt Ari. Zmieniłam nazwę na "Mama Alicji" i szybko zbiegłam na dół. Wykręciłam numer przy tacie. 
-Ym, dzień dobry. Z tej strony Martyna. Mój tata chciałby porozmawiać z panią odnośnie wyjazdu... Czy mogłaby pani zamienić z nim kilka słów?- usłyszałam jak dziewczyna ucisza kogoś w tle. 
-Tak, taa- oddałam słuchawkę tacie. Ten wyszedł z pokoju. Razem z Olimpią stałyśmy naprzeciwko siebie. Po kilku minutach wrócił z telefonem w dłoni. 
-No dobra. Jedź. Ale dzwoń!- mruknął. Rzuciłam mu się na szyję i ucałowałam w policzek, który o dziwo nie miała drobniutkiego, dwudniowego zarostu. Potem uściskałam Olimpię i pobiegłam na górę by powiedzieć wszystkim (czyli Jasiowi i dziewczynom) o radosnej nowinie.

Czwarty Czerwca (Boże Ciało)

  Byłam już niemal spakowana gdy do mojego pokoju cicho zakradła się Oli. 
-No przyznaj się. Jedziesz z Jaśkiem, prawda?- zamurowało mnie. 
-Wiedziałam!- zaśmiała się gdy zobaczyła moją minę. Nadal nie mogłam z siebie nic wyartykułować, więc kontynuowała 
-Tylko nie NARÓBCIE głupstw, hehe. 
-No wiesz co?- aż się zapowietrzyłam. 
-No żartuję. Ale tak serio. Nie wpadnijcie w coś bo jak coś się stanie to wiesz, że wszystko wyjdzie? Musisz się bardzo pilnować. I to ja zawożę cię na dworzec, więc macie łatwiej. 
-Nie powiesz nic tacie?- przygryzłam paznokcie. 
-Nie. Pakuj się bo się spóźnimy.- uśmiechnęła się w drzwiach. Po około dwudziestu minutach byłyśmy na dworcu. 
-Hej. Dzień dobry.- poczułam uścisk Janka, aż podskoczyłam. 
-To wy się bawcie. Pilnuj jej tylko.- Oli pogroziła Jasiowi palcem.
-Będę pilnował.- obiecał i cmoknął mnie w policzek. 
-To co? Jedziemy?- roześmiał się zabierając mój plecak.
-Jedziemy.- weszliśmy do pociągu. Udało się! Mimo, że nie mogło to się udało. Siedzimy we dwójkę w pociągu i jedziemy do Ari nad morze. A mój ojciec o tym nie wie. Chyba nie chcę by moje dzieci były takie jak ja. 




♥♥♥
Mamy sowi rozdział! :D Jest wpół do trzeciej ale cicho. XD Jak mi ktoś powie, że jest krótki to marny jego los. (znając Was to pewnie wszystkie komentarze stwierdzą, że rozdział jest krótki XD) Ale cicho. Piszcie mordki czy się podobał. Bo ostatnio jest mało komentarzy i ja nie wiem czy rozdziały są nudne czy jakie :( Nie bądźcie bierni, zmotywujcie do pisania :> 
Jak już napiszesz kreatywny komentarz to zapraszam na

Cieplutko pozdrawiam
Miśka

piątek, 19 czerwca 2015

Rozdział 18 Sezon II

"-Powiedziałam Jankowi, że już nie mogę z nim gadać.- patrzyłam w okno by nie wybuchnąć śmiechem. Poczułam na swoim ramieniu dłoń ojca.
-I jak na to zareagował?
-Nijak.- mruknęłam pociągając nosem by spotęgować wrażenie mojego smutku.
-Widzisz? Nie jest ciebie wart. Gdyby mu na tobie zależało to by o ciebie walczył. Nie martw się, tego kwiatu jest pół światu.- myślałam, że mu odwinę. Nie ma prawa tak o nim mówić. Spojrzałam tylko na niego bez słowa i wróciłam do wlepiana wzroku w szybę.
-Nie patrz się tak na mnie. To nie moja wina. Zobaczysz, będzie dobrze. A teraz pojedziemy na zakupy, dobra?- skręcił w stronę sklepu nie czekając na moją reakcję. Nie powiem mu dziś, że "jadę z Alicją nad morze" bo poskładałby fakty i mój plan spaliłby na panewce. Jutro zadzwonię z Jasiem do Ari, dogadamy się dokładnie i wtedy powiem tacie o wyjeździe. Stresuję się strasznie..."



  Weszliśmy do domu, szybko poszłam do swojego pokoju by uniknąć konfrontacji z ojcem. Za jakąś godzinkę zadzwonię do Liwii by upewnić się, że mnie wesprze. Potem pogadam o tym z Olimpią, która powinna niebawem wrócić z pracy by pomogła mi namówić ojca na mój wyjazd. Rzecz jasna nie powiem jej, że jadę z Jasiem ale myślę, że mi pomoże... Ubrałam się w jakieś luźniejsze ciuchy i zeszłam na dół by zjeść obiad przygotowany przez Olimpię. Taty nie było. Czyżby wyszedł z pracy tylko po to by się wyzłośliwić i zabrać mnie ze szkoły? Najprawdopodobniej. Nieco zirytowana sięgnęłam po talerzyk z zimnym obiadem i nie podgrzewając go udałam się z powrotem do pokoju. Jadłam palcami zimny makaron wyglądając przez okno. Nie chcę siedzieć ciągle w domu. Tata na milion procent nie będzie mnie już stąd wypuszczać tak łatwo. Może zapisać się na jakieś zajęcia plastyczne lub coś w tym rodzaju? Wychodziłabym wtedy przynajmniej z domu, może bym kogoś poznała? A powrót z zajęć mogłabym opóźnić o jakieś pół godzinki co dałoby mi możliwość spotykania się z Jasiem. To całkiem niezły plan, wystarczy tylko znaleźć jakieś ciekawe kółka, nie wiem. Sięgnęłam po mój biały laptop, który zabłysnął światłem z ekranu. Lekcji i tak nie zrobię bo chcę obniżyć te oceny. Zaczęłam przeglądać różne kółka prowadzone w Domu Kultury, nie było nic niesamowicie porywającego ale ostatecznie chyba zdecyduję się na zajęcia plastyczne w poniedziałki i czwartki. Ale nie wiem, zobaczę jeszcze. Jeśli sytuacja z ojcem się wyprostuje nie będzie sensu na nie chodzić. Po chwili stwierdziłam, że dałam już wystarczająco dużo czasu Liwii i Alicji aby przedyskutowały kwestię pomocy mi i wykręciłam numer do przyjaciółki. Odebrała niemal od razu.
-Hej Liwka.- rozpoczęłam z uśmiechem choć ona nie mogła tego widzieć. Stęskniłam się już za nią trochę.
-No hej. Słyszałam, że się buntujesz.- w tle usłyszałam śmiech Alicji. 
-Ano, tak. To jak? Pomożesz? Proszę. Wystarczy wtedy namówić tylko Ari. Alicja ci mówiła o co chodzi, prawda?
-Mówiła, spokojnie. Jasne, że ci pomogę. Ale nie powinnaś okłamywać ojca bo możesz wpaść w niezłe tarapaty a to się mija z celem. Z resztą kłamanie samo w  sobie jest złe.- westchnęłam ciężko słysząc jak się rozpędza w pouczaniu mnie.
-No daj już spokój Liwia... Nie moralizuj. Sama widzisz jaka jest sytuacja... Więc wiesz.- zamknęłam jej usta.
-Wpadniesz do mnie?- zaproponowała by uniknąć niezręcznej ciszy. 
-Nie mogę. Ojciec, sama wiesz.- mruknęłam cicho.
-No to ten... Ja będę kończyć.- wyłączyłam się gdy usłyszałam, że dziewczyna mówi krótkie "Pa" Zapewne uznała, że się na nią obraziłam. Zrezygnowana opadłam na dywan i zamknęłam oczy. Mam dość mojego ojca. Dość, dość, dość. Wyciągnęłam się do góry, poczułam jak wszystkie moje kostki po kolei strzykają. Jestem jedną z niewielu osób, która lubi ten dźwięk. Otworzyłam oczy. Pod łóżkiem zobaczyłam moją deskorolkę, tak dawno na niej nie jeździłam. Porzuciłam to dla chodzenia do szkoły z Jasiem. Zaczęłam obracać kółkami. W sumie to bardzo mi tego brakuje. Pomyślałam chwilę po czym chwyciłam bluzę, smycz i krzyknęłam na Korka. Przypięłam psu szelki i smycz, po czym wszyłam z nim na ulicę. Ostrożnie położyłam deskę na asfalcie. Pies dobrze wiedział co ma robić. Sunęłam za nim w milczeniu rozkoszując się tym momentem. Teraz zrozumiałam jak bardzo mi tego brakowało. Wiatr we włosach, śpiew ptaków i nagrzana ulica Poza nią wszystko inne było już chłodne bo czerwcowe słońce zdążyła już schować się za horyzontem i inicjatywę przejął chłodny wietrzyk. Po pół godzinie rozdzwonił się mój telefon, więc nadszedł najwyższy czas na powrót do domu. Nie odbierając połączenia pociągnęłam psa w drugą stronę i wróciliśmy do domu. W drzwiach zastałam Olimpię.
-Zwariowałaś młoda? Masz szczęście, że ojca jeszcze nie ma bo miałabyś problem. O co wy się tak kłócicie?- zamknęła drzwi na kluczyk.
-Pamiętasz jak się spóźniłam? Wtedy co wróciłam w nocy? On stwierdził, że Janek mnie psuje i, że nie mogę z nim być... Chyba oczywiste jest to, że się z nim nie zgadzam.- zasłoniłam twarz włosami. Olimpia ciężko westchnęła. 
-Zdejmij buty, chyba musimy pogadać.- wykonałam polecenie, weszłyśmy do kuchni. Usiadłam na blacie i sięgnęłam po zieloną miseczkę z orzechami.
-Twój ojciec się o ciebie martwi. Nie chce żebyś cierpiała przez chłopaka, któr...
-A czy teraz nie jest mi źle? To nie jest takie proste! Odciąć się od osoby, która znaczy dla ciebie na prawdę wszystko! Znamy się dopiero niecały rok a czuję się jakbyśmy przegadali ze sobą całe życie. Czy zabranie takiej osoby nie jest głupie?- zirytowałam się. 
-Nie dałaś mi skończyć. On się po prostu martwi, że jego córeczka dorasta, że sobie z czymś nie poradzisz i tak dalej. Nie chce cię stracić, bardzo przypominasz mu matkę. Myślę, że to dlatego.- posmutniała.
-Ale przecież ma ciebie.- spojrzałam na nią z pomiędzy kosmyków włosów.
-Ale ja mu nie zastąpię miłości jego życia. Wiesz...On nie kocha mnie tak bardzo jak twoją mamę. Pomogłam mu po prostu zapełnić pewną pustkę. Ale nie mówmy o tym. Ty jesteś jedyną pozostałością po jego wielkiej miłości. I jej częścią. Nie chce jej tracić. A teraz, gdy dorastasz, znajdujesz sobie chłopaka, możesz się wyprowadzić, co raz mniej jest ciebie w domu on sobie z tym nie radzi. Pomyśl o tym. Spróbujcie porozmawiać.
-Z nim się nie da rozmawiać!- jęknęłam rozżalona. 
-Da się. Musisz tylko spróbować.- przerwał jej odgłos otwierającego się garażu, tata wrócił. 
-Spróbuj. A ja pójdę do góry załatwiać biznesy.- roześmiała się jednak zauważyłam w jej oczach cień smutku. Stwierdziłam, że nie ma sensu teraz gadać z ojcem, więc poszłam do siebie do pokoju i zadzwoniłam do Janka, nie odebrał. Wskoczyłam na parapet i zobaczyłam, że światło w jego pokoju się nie pali, więc zapewne siedzi na dole i je kolację. Albo robi cokolwiek innego i nie słyszy dzwonka. Jednak po chwili w jego oknie zapaliło się światło a mój telefon zaczął dzwonić. Uśmiechnęłam się do siebie. 
-No hejka.- powiedziałam chwilę po naciśnięciu zielonej słuchawki. Na moją twarz mimowolnie wkradł się uśmiech. 
-Wybacz, że nie odebrałem. Po prostu nie zdążyłem dobiec do telefonu. 
-Luzik, nie ma problemu. I w ogóle dzwonię do ciebie z konkretną sprawą. Gadałeś z Ari?- zaczęłam rzeczowo. Jeśli chcę jeszcze dziś pogadać z Olimpią muszę to załatwić szybko.
-Skąd wiedziałem, że chcesz to załatwić?- roześmiał się. 
-Gadałem z nią. Mówi, że nie ma problemu ale jak twój ojciec się wkurzy to to nie był jej pomysł i, że jak nie będzie trzeba to o mamy o niej nie wspominać. Mówiła, że powinnaś pogadać z tatą a nie kłamać i kombinować. Martysia... Ja też tak sądzę. Porozmawiaj z nim, proszę...- odetchnęłam. Wszystko idzie zgodnie z planem. 
-Pogadam. Ale jak wrócimy, ok?- wiedziałam, że zdziwię go tym, że nie musiał mnie namawiać. 
-Serio? Łatwo poszło. Ale czemu nie teraz?- westchnęłam ciężko słysząc jego słowa. 
-Bo nigdzie nie pojadę. Domyśli się wszystkiego. A tym czasem jak kończę. Zadzwonię za jakieś półgodzinki, może później. Papa. 
-No dobra. Rób jak chcesz. Leć, papa.- rzuciłam telefon na łóżko i zeszłam do salonu by porozmawiać z Oli. Na szczęście tata siedział w swoim gabinecie. 
-Masz chwilkę?- zaczęłam odchylając monitor jej laptopa. 
-A coś się stało? Gadałaś z ojcem?- odłożyła komputer na bok. 
-Nie, jeszcze nie. Ale pogadam. Obiecuję! Mam do ciebie inną sprawę. Chciałabym z Alą i Liwią pojechać nad morze. W Boże Ciało, na trzy-cztery dni. Tylko potrzebowałabym twojego wsparcia w tej sprawie.- obserwowałam jak kąciki ust mojej macochy zaczynają drgać.
-Z Alą i Liwią mówisz?- uniosła do góry brew.
-No tak. Mówiłam wam o nich przecież. To mogłabym? Pomożesz mi jak jutro będę gadać z tatą?- zerknęłam na nią z nadzieją. 
-Skoro tak mówisz. Ale dobra, pomogę ci. A teraz idź spać bo dochodzi dwunasta, nie wstaniesz do szkoły.- z radością cmoknęłam ją w policzek i pobiegłam na górę. Muszę jeszcze tylko pogadać z ojcem. Ale to "tylko" powinnam zamienić na "aż". Boję się, że mi nie pozwoli i całe to kombinowanie pójdzie się... rozmnażać. 




♥♥♥
No to mamy nareszcie skończony rozdział. :) Wybaczcie, że ostatnio tak słabo idzie mi pisanie ale to nie zależy ode mnie :( Zmotywujcie mnie komentarzami XDD 
Zapraszam na:

czwartek, 18 czerwca 2015

Rozdział 17 Sezon II

"Pogadasz ze mną na przerwie?- szepną chłopak lekko tykając mnie w łokieć.
-Tak, jasne...- targnęły mną najgorsze przeczucia.
-To dobrze. To nie najlepszy moment na to ale wiesz... Twój tata...- nie dokończył ale ja wiedziałam co chce powiedzieć "twój tata ma rację, koniec z nami" Przez resztę lekcji siedziałam jak na szpilkach myśląc co on chce mi powiedzieć."

Gdy wreszcie zadzwonił dzwonek na przerwę skamieniałam. Mechanicznie spakowałam książki do plecaka i wyszłam z klasy za Jankiem. Bałam się tego co mi powie. A jeśli Alicja ma rację? Jeśli Jaś ma mnie dość? Jeśli nie chce już ze mną być? Poczułam na ramieniu jego ciepłą dłoń, odwróciłam się w jego stronę.
-Wszystko ok?- uśmiechnął się do mnie.
-Tak, tak... Wszystko ok...- odparłam niepewnie i podążyłam dalej za chłopakiem.
-Na pewno? Siadaj bo chcę ci coś powiedzieć.- usiedliśmy w kącie. Wyczekiwałam tego co mi powie.
-Wiem, że to nie jest najlepszy moment bo pokłóciłaś z ojcem, więc... Ale mam dla ciebie propozycję: pojedź ze mną nad morze. Teraz, na Boże Ciało bo będziemy mieli aż cztery dni wolnego. Spalibyśmy u Ari, znacie się z resztą, bardzo dobrze. Ja mogę, Ariadna się zgodziła, więc to tylko kwestia tego czy ty chcesz i czy możesz.- zastygł w oczekiwaniu. Tego to nie spodziewałam się kompletnie. Zbita z tropu zamrugałam tylko oczami.
-Wszystko ok? Nie chcesz jechać?
-Nie o to chodzi- mruknęłam niepewnie.
-To o co?- zajrzał mi w oczy.
-Bo ja cię przepraszam! Zachowuję się jak idiotka ciągle się na ciebie obrażając! I jest mi głupio!- jęknęłam żałośnie.
-Czekaj, co?- nie rozumiał.
-No bo ty już pewnie jesteś mną zmęczony... Te moje ciągłe fochy o nic to, że ciągle musisz mnie za to przepraszać i za mną latać... Moje zachowanie jest strasz nie dziecinne i wiem o tym ale nie robię tego specjalnie i nie umiem tego ogarnąć.- schowałam się za włosami ale chłopak nie pozwolił mi długo zostać w "ukryciu"
-Ej. No co ty. Ja na to tak nie patrzę, więc mnie za co przepraszać. I nie mów tak o sobie bo to nie prawda.
-Serio nie jesteś zły?
-Nie mam na co być zły Mordko. To chcesz jechać czy nie?- ponowił pytanie.
-No jasne, że chcę! Głupio się pytasz. Ale to nie będzie proste ze względu na moje ostatnie relacje z ojcem, sam wiesz, prawda? Ale jak ty to sobie wyobrażasz?- zapytałam tykając go w policzek.
-No... Normalnie. Wsiadamy w pociąg, jedziemy nad morze i wpadamy do mojej kuzynki  to, o tym już ci wspominałem, prawda? No. I potem łazimy po plaży, mieście, nie wiem. Podtapiam cię w morzu, jeny lody, arbuzy i truskawki siedząc na rozgrzanym od słońca krawężniku. Coś w tym stylu.- wzruszył ramionami przyglądając się mojej twarzy. Byłam taka szczęśliwa! Bardzo chciałabym pojechać z nim nad morze! Bylibyśmy razem ze sobą przez cztery dni. No i zonaczylabym się z Ari.
-Jak tak to ma wyglądać to chcę!- roześmialiśmy się.
-Pogadasz z tatą?- powiedział z nadzieją.
-Nieee... To tylko skomplikowałoby sprawę. Ale mam inny pomysł. Pogadam z Alicją by udawała, że jadę z nią i Liwią nad morze. Ari morze udać ich mamę, która wysyła je do wujostwa a ja po prostu mogę jechać z nimi. Myślisz, że to mogłoby przejść?- podrapałam się po głowie, myślę, że to mogłoby się udać.
-Chyba tak... A jeśli cię sprawdzi? Albo się jakoś dowie, że jedziesz ze mną?- był niepewny, ja też.
-Wtedy będę mieć poważny problem. Ale to nic, poradzę sobie. W sumie to niby jak miałby się dowiedzieć, że jadę z tobą. No kurde!- zirytowałam się.
-Nie będzie mnie kontrolował na każdym kroku. Za jakieś dwa miesiące mam osiemnastkę, więc będę mogła się przeprowadzić gdzieś tam i będę mieć spokój.  Mam go już na prawdę dość! Mojego ojca w sensie. Ciągle mnie kontroluje. Żebym nie mogła się spotykać z chłopakiem, do którego coś czuję... - wyrzuciałam z siebie swoje myśli, które w tym momencie wręcz galopowały po mojej głowie. Byłam niemożliwie zła i szczęśliwa jednocześnie. Cudne uczucie, serio.
-Ale ja nie chcę żebyś miała problemy i...- nie pozwoliłam mu dokończyć.
-Ale ich nie będzie. Zobaczysz. Na razie chcę z tobą pojechać nad morze. I to się liczy, co nie? I tak się cieszę, że możemy coś takiego zrobić!- uścisnęłam go entuzjastycznie ale zadzwonił dzwonek, więc poszliśmy na chemię.  Nauczycielka oczywiście zapytała Alicję, na którą się uwzięła. Ja nie wiem jak to działa, że wszyscy nauczyciele w naszej szkole mają kogoś kogo nie znoszą i swoich pupilków, których faworyzują. Niestety ja zwykle należę do tej pierwszej grupy, to dość frustrujące. Po lekcji szybko podbiegłam dl Alicji bo to była ostatni przerwa przed lekcją, po której kończymy lekcje a nie wiem czy tata nie załatwił mi również powrotu do domu.
-Ala! Słuchaj. Mam do ciebie kolejną sprawę. Też związaną z ojcem.
-Boże... Kombinujesz jak koń pod górę. Mów!- zaśmiała się życzliwie.
-Słuchaj. Sprawa wygląda tak: chcę pojechać z Jaśkiem nad morze- zaczerpnęła powietrze do płuc i uśmiechnęła się chytrze, ja już wiem co sobie pomyślała ale to zignorowałam.
-Ale nie mogę tego zrobić z jasnych powodów. I tu chcę cię poprosić o pomoc. Ciebie Liwię i Ari, kuzynkę Jaśka, do której jedziemy. Więc tak: wy miałybyście jechać do wujostwa nad morze a Ariadna byłaby waszą mamą, która poświadczy, że serio jedziecie i, że serio mogę z wami jechać. Poszłabyś na takie coś? Ty i Liwia?- byłam niemal pewna tego, że się zgodzi. I ni myliłam się.
-Pewnie, że tak! Nie ma problemu! I z mojej strony i ze strony Liwki. Naczy... Ona pewnie się zgodzi, pogadam z nią.- znów się roześmiała.
-No to super. Co ty dziś taka wesoła?- uśmiechnęłam się do przyjaciółki.
-Jakoś tak wyszło!- znów zaczęła się śmiać. Zadzwonił dzwonek na ostatnią lekcję. Mrugnęłam do Janka pokazując mu, że jak na razie wszystko idzie po naszej myśli. Po drodze złapałam cwaniacki uśmieszek Alicji, ona chyba przesadza z tym swoim humorkiem.  Lekcja minęła bez zbędnych przygór i nieszczęść, była wręcz nudna. Pożegnawszy się w budynku ze wszystkimi wyszłam przed budynek szkoły i pierwszym co zobaczyłam był samochód, który prowadził ojciec. Od razu przybrałam przygnębioną minę i postawę po czym powlokłam się w stronę samochodu.
-Hej.- tata powitał mnie niezbyt przyjaźnie.
-Hej.- odparłam cicho zdejmując z ramienia ciężki plecak.
-Co taka smutna, stało się coś? Czy jeszcze ci foszki z rana nie przeszły?- mimo, że udawał miłego nadal był złośliwy.
-Powiedziałam Jankowi, że już nie mogę z nim gadać.- patrzyłam w okno by nie wybuchnąć śmiechem. Poczułam na swoim ramieniu dłoń ojca.
-I jak na to zareagował?
-Nijak.- mruknęłam pociągając nosem by spotęgować wrażenie mojego smutku.
-Widzisz? Nie jest ciebie wart. Gdyby mu na tobie zależało to by o ciebie walczył. Nie martw się, tego kwiatu jest pół światu.- myślałam, że mu odwinę. Nie ma prawa tak o nim mówić. Spojrzałam tylko na niego bez słowa i wróciłam do wlepiana wzroku w szybę.
-Nie patrz się tak na mnie. To nie moja wina. Zobaczysz, będzie dobrze. A teraz pojedziemy na zakupy, dobra?- skręcił w stronę sklepu nie czekając na moją reakcję. Nie powiem mu dziś, że "jadę z Alicją nad morze" bo poskładałby fakty i mój plan spaliłby na panewce. Jutro zadzwonię z Jasiem do Ari, dogadamy się dokładnie i wtedy powiem tacie o wyjeździe. Stresuję się strasznie...




 ♥♥♥
No hej moje mordeczkii! :D Już wróciłam po krótkiej przerwie! :) Nie wiem jak rozdział bo piszę go nadal nie wyspana (dwie noce bez snu i łażenie po górach jednak męczy XD) Ale mam nadzieję, że się Wam podobał! :D Z resztą myślę, że mi ładnie napiszecie na dole, prawdaaa? 8) 
Tymczasem zapraszam na:
GrupęSupi grupa
Ps. Wybaczcie, że chyba jest inna czcionka ale blogger nie współpracuje i piszę to w wordzie, więc nie wiem czy czcionka przeskoczy na "blogową" :( 
Cieplutko pozdrawiam
Miśka