wtorek, 14 kwietnia 2015

Rozdział 37

"-Boże, Martynko. Co ty zrobiłaś?- miała nienaturalnie chudą i bladą twarz, jej rączka też była koścista. Jak mogłem tego nie zauważyć?  Do diabła, dlaczego? Przecież ona nigdy nie miała takich problemów... Przez kilka minut patrzyłem się na nią. Była na prawdę śliczna mimo swojej chudości. Zastanawiałem się: dlaczego? Nagle poczułem na karku rękę i usłyszałem pseudo spokojny głos Floriana
-No to teraz sobie Jasieńku pogadamy, prawda?"


Perspektywa Jaśka

Florian wyszedł ze mną na  sali, zostawiając za drzwiami Emilkę i Martynę. 
-No to teraz się tłumacz.- warknął w moją stronę.
-Ale z czego? O co ci chodzi?- on jest jakiś obłąkany, nie mam z czego mu się tłumaczyć.
-Nie udawaj idioty.- był agresywny a ja jak zwykle nie wiedziałem czemu.
-Nie udaję! Skąd mam coś wiedzieć?! Nie gadałem z nią od dwóch tygodni!
-No właśnie! Dlaczego z nią nie gadasz?!- zirytował się jeszcze bardziej. 
-Bo ona nie chce! Przepraszałem ją, siedziałem jak debil w nocy na wycieraczce. No co się tak patrzysz? Serio siedziałem jak jakiś kurde... A teraz? Dlaczego ona to zrobiła...?- oboje się zasępiliśmy.
-Dobra, siadaj. Martyna ostatnio bardzo schudła, zauważyłeś?- usiedliśmy na krzesłach stojących przy ścianie korytarza.
-Nie, nie miałem kiedy bo z nią nie gadałem.
-Eeh... Ona tak schudła bo... Nie mówiła nam tego tak wprost. I tak właściwie to Emi to wywnioskowała i otworzyła mi oczy. Z resztą ja też się z nią nie widziałem. I tylko dlatego nie zareagowałem.. A jakbym widział co się z nią dzieje to bym ją powstrzymał i...- był bardzo smutny, nie może się tak obwiniać.
-Nie zadręczaj się, to nie twoja wina. Stary, co niby mogłeś zrobić?
-W każdym razie.- westchnął.
-Myślimy, że wpadła w ogromne kompleksy. Przez Olkę. A właściwie to dlatego, że wolisz ją pomimo tego co odstawiła. Wiesz... Martyna się starała być twoją przyjaciółką, poświęcała ci swój czas, serce... A ty wciąż wolałeś Olkę. Nawet nie wiesz jak to strasznie rani Martynę. Nie wiesz jak ona na ciebie patrzy. Na prawdę widzi w tobie przyjaciela a ty ciągle to pieprzysz!- końcówkę wykrzyczał. Odetchnął, uspokoił się i kontynuował.
-A czarę goryczy przelała sytuacja na parkingu No i Ruda pewnie chciała być lepsza, ładniejsza, szczuplejsza. Skończyło się na tym, że jesteśmy tutaj...- westchnął. Na prawdę starał sie być spokojny. 
-Czyli, że to moja wina.- po raz setny uświadomiłem sobie, że jestem idiotą. Miałem ochotę uderzyć głową w okno, rozbić tą szybę i spaść na sam dół wraz z odłamkami szkła. 
-Nie twoja, raczej twoich wyborów. I teraz trzeba jej pomóc z tego wyjść. Więc albo odejdź teraz, póki nie wie, że tu jesteś i jej nie zranisz bardziej niż to możliwe na chwilę obecną, albo zostań i bądź przy niej kiedy tego potrzebuje. Tylko dobrze się zastanów. I tego nie spieprz. Bo na prawdę nikt nie chce sie cackać z takimi ludźmi.- potarł twarz dłonią. 
-To ty sobie tu myśl a ja idę do dziewczyn. Jeśli nie chcesz to po prostu nie przychodź.- klepnął mnie w ramię i znikną za drzwiami. Wybór był aż nazbyt oczywisty. Gorzej z jego utrzymaniem, nie wiem jak zachowa się Ola...
-No dalej idioto, weź się w garść!- warknąłem na samego siebie. Wstałem i wszedłem do sali. Dwie pary oczu przeszyły mnie wzrokiem na wylot jakby prześwietlając moją duszę i próbując wykryć złe zamiary. Emi z Eskaczem obserwowali jak siadam obok nich. 
-Wróciłem do żywych i myślących.-uśmiechnąłem się.
-No i brawo stary.- Florek klepnął mnie w ramię. Siedzieliśmy chwilę w ciszy, każdy był zatopiony we własnych myślach.
-Ona nie powinna się już obudzić?- zapytała Emilka wyrywając nas z transu.
-Sam nie wiem. A co z jej rodzicami?- zapytałem w pustkę. 
-Zadzwonię do Olimpii i zapytam.- dodałem wyciągając z kieszeni komórkę.
-Tak słucham?- usłyszałem zdenerwowany głos.
-Tu Janek. Wszystko w porządku?
-Mieliśmy stłuczkę i nie dotrzemy tu w najbliższym czasie, Krzysztof ciągle się o coś wykłóca. A jak tam z Martyną? Obudziła się wreszcie?
-Nie, jeszcze nie. Dam pani znać jak coś.
-No dobrze, dziękuję. Ja muszę kończyć bo skaczą sobie do gardeł. Dostaniemy się do was najszybciej jak się da. I dzwoń proszę jak Martysia się obudzi.
-No dobrze, nie ma problemu- rozłączyła się. Oparłem głowę o ścianę.
-I jak?
-Mają stłuczkę, nie dotrą szybko.- westchnąłem. Co się dzisiaj dzieje ze wszystkimi?
-To może ja do nich podjadę, zabiorę chociaż Olimpię i wrócę?- zasugerował Florian.
-To ja pojadę z tobą.- Emilka złapała go za dłoń.
-Dobrzy pomysł. Ja zostanę tu z Martyną i będę dzwonić jak coś.- po chwili wyszli. Wstałem i opierając się o biały parapet wyjrzałem przez okno. Padał deszcz pomimo tego, że to już początek grudnia. Niedługo Święta... Jak Martyna będzie w szpitalu w Wigilię to się chyba zabiję. Najgorsze jest to, ze mam świadomość, że to wszystko przez moją głupotę. Opadłem ciężko na krzesło i bezwiednie chwyciłem dłoń dziewczyny. Oparłem się głową o materac i przymknąłem oczy. Słyszałem jak płynie czas, jak lecą sekundy, a z czasem minuty. Dostałem SMS ale go zignorowałem. Zbyt dużo pytań tłukło mi się po głowie. Po jakimś czasie usłyszałem słaby głos
-Gdzie my jesteśmy?- to był głos Martyny.
-Martynko.. Ty jesteś już. My znajdujemy się w szpitalu. 
-Co? Co się stało?- rozejrzała się nerwowo. 
-Zemdlałaś jak wracaliśmy ze szkoły.- westchnąłem, byłem już trochę spokojniejszy.
-Co? Dlaczego?- przestraszyła się.
-Spokojnie Loczek. Za mało jadłaś. Wo wszystko przez wycieńczenie do którego sie doprowadziłaś. Teraz jesteś pod kroplówką, powinnaś poczuć się lepiej.- zamilkliśmy. Nie wiedziałem co mam powiedzieć, od czego zacząć. Dziewczyna zaczęła płakać. Usiadłem na łóżku i ją przytuliłem. Byłem pewny, że mnie odepchnie ale nie zrobiła tego. Była przerażająco chuda, miałem wrażenie, że zaraz się rozsypie. Czułem jej każdą, nawet najmniejszą kosteczkę. I drżenie drobnych pleców. 
-Ciśśśś...- zacząłem ją kołysać.
-Ej, spójrz na mnie. I nie płacz.- pociągnąłem jej podbródek tak, że patrzyła mi w oczy, kciukiem otarłem łzy z jej mokrych policzków. 
-Nie płacz, nie warto. I nigdy wiecej tak nie rób. Nigdy. Nie pozwalam ci. I nie masz ku temu powodów. Jesteś śliczna, rozumiesz? Gdy płaczesz bo wtedy ładnie szklą ci się oczu, gdy się złościsz bo uroczo marszczysz nosek, gdy się boisz bo wtedy bledniesz i widać twoje malutkie piegi, gdy się wstydzisz bo robią ci się takie delikatne, czerwone policzki. O, zupełnie tak jak teraz. Ale najpiękniejszy masz uśmiech.. I dlatego masz się uśmiechać. Bo jesteś śliczna. I nigdy nie myśl inaczej bo to głupie. A ty nie jesteś głupia. Prawda?- pochyliłem się w jej stronę i delikatnie pocałowałem jej blade czoło. 
-Rozumiemy się?- uśmiechnąłem się.
-T-tak...- odpowiedziała mi delikatnym uśmiechem, na który tak długo czekałem



♥♥♥
JEST rozdział 37. Bardzo chcę Was przeprosić za ogromną, godzinną obsuwę :(( Miałam gorszy dzień, przepraszam :( Ale dziekuję, ze jesteście :) I mnie wspieracie! :)
Zapraszam na aska: Ask, dziś wyjątkowo miły :D
Oraz do komentowania :) Możecie to robić również anonimowo :D

Cieplutko pozdrawiam
Miśka

16 komentarzy:

  1. Jeeeju! Jakie romantyczne zakończenie :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny <3

    http://opowiadanie-jdabrowsky.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Owowo❤Słodziaki ^-^

    OdpowiedzUsuń
  4. ...i żyli długo i szczęśliwie....., a Krwawy Mleczarz czekał........

    OdpowiedzUsuń
  5. Świetny rozdział kochana.
    Dobrze, że Florek wytłumaczył Jankowi wszystko.
    I, że Jaś opiekuje się Martyną.

    Pozdrawiam mordko <3

    OdpowiedzUsuń
  6. Elo, elo. Ja tu siedzę i czekam na maila a ty już dwa rozdziały machnęłaś! Ładnie to tak?

    OdpowiedzUsuń
  7. Nie wytrzymam dłużej. 37 rozdział a oni nie są jeszcze razem. O CO CHODZI XD Ale i tak świetne FF i czekam na więcej <3

    OdpowiedzUsuń
  8. Na reszcie się pogodzili <3 I Martyna nakarmiona xD
    Czekam na dalej <3

    OdpowiedzUsuń
  9. Mam pytanie. Czy ten blog jest o Marinie? Bo wyrzucam wszystkie blogi z Marina ze swoich zakladek :')

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie XD Czy Marina jest ruda? XD Poza tym to jest o Martynie, nie Marinie :P

      Usuń