-No to teraz sobie Jasieńku pogadamy, prawda?"
Perspektywa Jaśka
Florian wyszedł ze mną na sali, zostawiając za drzwiami Emilkę i Martynę.
-No to teraz się tłumacz.- warknął w moją stronę.
-Ale z czego? O co ci chodzi?- on jest jakiś obłąkany, nie mam z czego mu się tłumaczyć.
-Nie udawaj idioty.- był agresywny a ja jak zwykle nie wiedziałem czemu.
-Nie udaję! Skąd mam coś wiedzieć?! Nie gadałem z nią od dwóch tygodni!
-No właśnie! Dlaczego z nią nie gadasz?!- zirytował się jeszcze bardziej.
-Bo ona nie chce! Przepraszałem ją, siedziałem jak debil w nocy na wycieraczce. No co się tak patrzysz? Serio siedziałem jak jakiś kurde... A teraz? Dlaczego ona to zrobiła...?- oboje się zasępiliśmy.
-Dobra, siadaj. Martyna ostatnio bardzo schudła, zauważyłeś?- usiedliśmy na krzesłach stojących przy ścianie korytarza.
-Nie, nie miałem kiedy bo z nią nie gadałem.
-Eeh... Ona tak schudła bo... Nie mówiła nam tego tak wprost. I tak właściwie to Emi to wywnioskowała i otworzyła mi oczy. Z resztą ja też się z nią nie widziałem. I tylko dlatego nie zareagowałem.. A jakbym widział co się z nią dzieje to bym ją powstrzymał i...- był bardzo smutny, nie może się tak obwiniać.
-Nie zadręczaj się, to nie twoja wina. Stary, co niby mogłeś zrobić?
-W każdym razie.- westchnął.
-Myślimy, że wpadła w ogromne kompleksy. Przez Olkę. A właściwie to dlatego, że wolisz ją pomimo tego co odstawiła. Wiesz... Martyna się starała być twoją przyjaciółką, poświęcała ci swój czas, serce... A ty wciąż wolałeś Olkę. Nawet nie wiesz jak to strasznie rani Martynę. Nie wiesz jak ona na ciebie patrzy. Na prawdę widzi w tobie przyjaciela a ty ciągle to pieprzysz!- końcówkę wykrzyczał. Odetchnął, uspokoił się i kontynuował.
-A czarę goryczy przelała sytuacja na parkingu No i Ruda pewnie chciała być lepsza, ładniejsza, szczuplejsza. Skończyło się na tym, że jesteśmy tutaj...- westchnął. Na prawdę starał sie być spokojny.
-Czyli, że to moja wina.- po raz setny uświadomiłem sobie, że jestem idiotą. Miałem ochotę uderzyć głową w okno, rozbić tą szybę i spaść na sam dół wraz z odłamkami szkła.
-Nie twoja, raczej twoich wyborów. I teraz trzeba jej pomóc z tego wyjść. Więc albo odejdź teraz, póki nie wie, że tu jesteś i jej nie zranisz bardziej niż to możliwe na chwilę obecną, albo zostań i bądź przy niej kiedy tego potrzebuje. Tylko dobrze się zastanów. I tego nie spieprz. Bo na prawdę nikt nie chce sie cackać z takimi ludźmi.- potarł twarz dłonią.
-To ty sobie tu myśl a ja idę do dziewczyn. Jeśli nie chcesz to po prostu nie przychodź.- klepnął mnie w ramię i znikną za drzwiami. Wybór był aż nazbyt oczywisty. Gorzej z jego utrzymaniem, nie wiem jak zachowa się Ola...
-No dalej idioto, weź się w garść!- warknąłem na samego siebie. Wstałem i wszedłem do sali. Dwie pary oczu przeszyły mnie wzrokiem na wylot jakby prześwietlając moją duszę i próbując wykryć złe zamiary. Emi z Eskaczem obserwowali jak siadam obok nich.
-Wróciłem do żywych i myślących.-uśmiechnąłem się.
-No i brawo stary.- Florek klepnął mnie w ramię. Siedzieliśmy chwilę w ciszy, każdy był zatopiony we własnych myślach.
-Ona nie powinna się już obudzić?- zapytała Emilka wyrywając nas z transu.
-Sam nie wiem. A co z jej rodzicami?- zapytałem w pustkę.
-Zadzwonię do Olimpii i zapytam.- dodałem wyciągając z kieszeni komórkę.
-Tak słucham?- usłyszałem zdenerwowany głos.
-Tu Janek. Wszystko w porządku?
-Mieliśmy stłuczkę i nie dotrzemy tu w najbliższym czasie, Krzysztof ciągle się o coś wykłóca. A jak tam z Martyną? Obudziła się wreszcie?
-Nie, jeszcze nie. Dam pani znać jak coś.
-No dobrze, dziękuję. Ja muszę kończyć bo skaczą sobie do gardeł. Dostaniemy się do was najszybciej jak się da. I dzwoń proszę jak Martysia się obudzi.
-No dobrze, nie ma problemu- rozłączyła się. Oparłem głowę o ścianę.
-I jak?
-Mają stłuczkę, nie dotrą szybko.- westchnąłem. Co się dzisiaj dzieje ze wszystkimi?
-To może ja do nich podjadę, zabiorę chociaż Olimpię i wrócę?- zasugerował Florian.
-To ja pojadę z tobą.- Emilka złapała go za dłoń.
-Dobrzy pomysł. Ja zostanę tu z Martyną i będę dzwonić jak coś.- po chwili wyszli. Wstałem i opierając się o biały parapet wyjrzałem przez okno. Padał deszcz pomimo tego, że to już początek grudnia. Niedługo Święta... Jak Martyna będzie w szpitalu w Wigilię to się chyba zabiję. Najgorsze jest to, ze mam świadomość, że to wszystko przez moją głupotę. Opadłem ciężko na krzesło i bezwiednie chwyciłem dłoń dziewczyny. Oparłem się głową o materac i przymknąłem oczy. Słyszałem jak płynie czas, jak lecą sekundy, a z czasem minuty. Dostałem SMS ale go zignorowałem. Zbyt dużo pytań tłukło mi się po głowie. Po jakimś czasie usłyszałem słaby głos
-Gdzie my jesteśmy?- to był głos Martyny.
-Martynko.. Ty jesteś już. My znajdujemy się w szpitalu.
-Co? Co się stało?- rozejrzała się nerwowo.
-Zemdlałaś jak wracaliśmy ze szkoły.- westchnąłem, byłem już trochę spokojniejszy.
-Co? Dlaczego?- przestraszyła się.
-Spokojnie Loczek. Za mało jadłaś. Wo wszystko przez wycieńczenie do którego sie doprowadziłaś. Teraz jesteś pod kroplówką, powinnaś poczuć się lepiej.- zamilkliśmy. Nie wiedziałem co mam powiedzieć, od czego zacząć. Dziewczyna zaczęła płakać. Usiadłem na łóżku i ją przytuliłem. Byłem pewny, że mnie odepchnie ale nie zrobiła tego. Była przerażająco chuda, miałem wrażenie, że zaraz się rozsypie. Czułem jej każdą, nawet najmniejszą kosteczkę. I drżenie drobnych pleców.
-Ciśśśś...- zacząłem ją kołysać.
-Ej, spójrz na mnie. I nie płacz.- pociągnąłem jej podbródek tak, że patrzyła mi w oczy, kciukiem otarłem łzy z jej mokrych policzków.
-Nie płacz, nie warto. I nigdy wiecej tak nie rób. Nigdy. Nie pozwalam ci. I nie masz ku temu powodów. Jesteś śliczna, rozumiesz? Gdy płaczesz bo wtedy ładnie szklą ci się oczu, gdy się złościsz bo uroczo marszczysz nosek, gdy się boisz bo wtedy bledniesz i widać twoje malutkie piegi, gdy się wstydzisz bo robią ci się takie delikatne, czerwone policzki. O, zupełnie tak jak teraz. Ale najpiękniejszy masz uśmiech.. I dlatego masz się uśmiechać. Bo jesteś śliczna. I nigdy nie myśl inaczej bo to głupie. A ty nie jesteś głupia. Prawda?- pochyliłem się w jej stronę i delikatnie pocałowałem jej blade czoło.
-Rozumiemy się?- uśmiechnąłem się.
-T-tak...- odpowiedziała mi delikatnym uśmiechem, na który tak długo czekałem
♥♥♥
JEST rozdział 37. Bardzo chcę Was przeprosić za ogromną, godzinną obsuwę :(( Miałam gorszy dzień, przepraszam :( Ale dziekuję, ze jesteście :) I mnie wspieracie! :)
Zapraszam na aska: Ask, dziś wyjątkowo miły :D
Oraz do komentowania :) Możecie to robić również anonimowo :D
Cieplutko pozdrawiam
Miśka
Jak zawsze MEGAAAA <3
OdpowiedzUsuńSuper xd
OdpowiedzUsuńJeeeju! Jakie romantyczne zakończenie :D
OdpowiedzUsuńPiękne <3
OdpowiedzUsuńKofffam
OdpowiedzUsuńŚwietny <3
OdpowiedzUsuńhttp://opowiadanie-jdabrowsky.blogspot.com/
Owowo❤Słodziaki ^-^
OdpowiedzUsuń...i żyli długo i szczęśliwie....., a Krwawy Mleczarz czekał........
OdpowiedzUsuńBOSZSZSZKI ROZDZIAL ;)))
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział kochana.
OdpowiedzUsuńDobrze, że Florek wytłumaczył Jankowi wszystko.
I, że Jaś opiekuje się Martyną.
Pozdrawiam mordko <3
Cudwonie <3
OdpowiedzUsuńElo, elo. Ja tu siedzę i czekam na maila a ty już dwa rozdziały machnęłaś! Ładnie to tak?
OdpowiedzUsuńNie wytrzymam dłużej. 37 rozdział a oni nie są jeszcze razem. O CO CHODZI XD Ale i tak świetne FF i czekam na więcej <3
OdpowiedzUsuńNa reszcie się pogodzili <3 I Martyna nakarmiona xD
OdpowiedzUsuńCzekam na dalej <3
Mam pytanie. Czy ten blog jest o Marinie? Bo wyrzucam wszystkie blogi z Marina ze swoich zakladek :')
OdpowiedzUsuńNie XD Czy Marina jest ruda? XD Poza tym to jest o Martynie, nie Marinie :P
Usuń