czwartek, 9 kwietnia 2015

Rozdział 34

-Martynko? Mogę?- do pokoju zajrzała Olimpia.
-A co się stało?
-Nic, co się miało stać? To mogę wejść?- uśmiechnęła się do mnie.
-A co chcesz?
-Pogadać?- zamknęła drzwi i usiadła na łóżku.
-Jak musisz..- westchnęłam i usiadłam.
-No to mi powiedz co się stało.- położyłam głowę na jej kolanach.
-Ale nic się nie stało. Wszystko ok.- uśmiechnęłam się.
-I dlatego siedzisz cały dzień sama w pokoju? Olga wszystko mi powiedziała.- zaśmiała się i pogładziła mnie po włosach.
-O, miziaj mnie tak...- mruknęłam. Lubię gdy ktoś bawi się moimi włosami.
-Ok. Ale musisz mi powiedzieć co się stało.
-No dobra...- opowiedziałam jej co się działo na balu i o tym jak Janek zostawił mnie samą. Wspomniałam nawet o konflikcie chłopaków ale nie zagłębiałam się w szczegóły.
-Jaś ci się podoba?- zapytała po chwili namysłu.
-Co? Nieee! Daj spokój.- skrzywiłam się żartobliwie, zaczęłyśmy się śmiać.
-Czemu wy wszyscy tak myślicie?- dodałam.
-Bo zwykle tak jest, że z przyjaciół robi się coś więcej... Ale nie przejmuj się nim, to chłopak. Zapewne nie wie kiedy robi coś źle i jest bardzo zdziwiony kiedy jest ci przykro.
-Ale jak można tego nie widzieć!- zirytowałam się.
-Powtarzam jeszcze raz. To jest chłopak, oni myślą inaczej. Tak jak my nigdy nie wiemy czego chcemy, tak oni nigdy nie wiedzą o co nam chodzi. Błędne koło!- machnęła zrezygnowana ręką, znów zaczęłyśmy się śmiać. Uwielbiam to, że zawsze poprawia mi humor. Siedziałyśmy u mnie w pokoju i rechotałyśmy, łaskotała mnie i nabijała się z facetów. Nagle zadzwonił dzwonek do drzwi.
-Tata!- ucieszyłam się. Ostatnio wracał późno bo dużo siedział w swojej firmie, chciał sfinalizować projekt jeszcze przed zbliżającymi się Świętami. Zeszłyśmy szybko na dół i przywitałyśmy zmęczoną głowę rodziny.
-Chodźcie zjemy kolację.- biedny, głodny tata od razu poszedł do kuchni, zaczęłyśmy się z niego śmiać.
-No co! Głodny jestem!- odkrzyknął.
-A ja podziękuję- uśmiechnęłam się.
-Nie jesteś głodna?- zapytała zdziwiona Olimpia.
-Nie jestem- skłamałam. Byłam strasznie głodna ale mimo to znów się uśmiechnęłam.
-Jak chcesz. Ale jak zmienisz zdanie to przyjdź.- rozczochrała moje włosy i poszła do kuchni. Poszłam do siebie. Po chwili do pokoju dotarł zapach jedzenia, aż rozbolała mnie głowa. Zamknęłam drzwi. Boże jaka jestem głodna... Przecież od rana wypiłam tylko sok.. Dlaczego nie mogę być tak idealna jak Ola? Dręczona takimi myślami zasnęłam.
  W nocy obudził mnie głód. To dziwne ale leżałam odkryta i śnił mi się koszmar: byłam w tłumie ludzi, wszyscy się ze mnie śmiali. Skuliłam się i błagałam by przestali, zaczęłam płakać. Próbowałam uciekać ale wszyscy poszli za mną. Biegłam i wiedziałam, że nie mogę się zatrzymać, wiec pędziłam dalej i nagle wpadłam w przerażającą pustkę. Wtedy się obudziłam. Zmęczona złym snem poszłam do kuchni, moje wnętrzności desperacko domagały się jakiegoś wypełniacza. Wypiłam szklankę wody, nie za dużo by nie rozepchać sobie żołądka. Gdy uspokoiłam swój brzuch znów poszłam spać.
  Następnego dnia gdy szłam do szkoły i oddawałam chudemu pieskowi moje śniadanie zatrzymał sie obok mnie samochód.
-Hej Martyna! Co robisz?- powitała mnie Emi wychylając się przez okno.
-Karmię pieska.- odparłam wesoło.
-Przecież będziesz głodna! I w dodatku zaraz się spóźnisz. Wsiadaj, podwieziemy cię!- otworzyła mi drzwi auta.
-Dzięki! Dzień dobry.- uśmiechnęłam się do jej taty, odpowiedział mi tym samym.
-Co ty taka zmarnowana?- zabrała włosy z mojej twarzy.
-Zgadnij.
-Co za palant!- zirytowała się. Gdy weszłyśmy do szkoły nawet nie przywitałyśmy się z Jankiem. "Biedaczek" nie wiedział o co chodzi i ciągle siedział z idealną Olą. Na ostatniej lekcji chodziliśmy do odpowiedzi...
-No to kto przedstawi nam swoją wiedzę przed tablicą?- zastygliśmy w całkowitym bezruchu i ciszy, niektóre osoby powoli kartkowały zeszyty.
-To może Ola?- zaskrzeczała Nuta, nauczycielka od muzyki. Po klasie rozeszło się westchnienie ulgi i jedno tłumione jękniecie.
-Dobrze, stań tu i daj zeszyt.- zakomenderowała nauczycielka.
-Powiedz mi... co komponował Chopin?
-Yyyy... No te... koncerty...- dukała.
-Jakie koncerty?
-No te, muzyczne...- przygryzła wargę, klasa spojrzała po sobie rozbawiona.
-To były koncerty fortepianowe dziecko. Może coś jeszcze?- była rozdrażniona niewiedzą dziewczyny.
-Nie wiem.
-Dobrze... To może tak: kto był znany z komponowania wielu mazurków? Było ich dokładnie pięćdziesiąt osiem.
-Yyy... Sienkiewicz?- klasa gruchnęła śmiechem.
-To znaczy ten! Yyy.. Mickiewicz! Przejęzyczyłam sie!- próbowała sie ratować, coś jej nie wyszło. Płakaliśmy ze śmiechu.
-To był Chopin. Dziecko siadaj, to jest jakaś porażka.- wręczyła jej zeszyt, Olka czerwona usiadła do ławki. Po lekcji kilku uczniów trochę ją papugowało i śmiało się z niej ale ona tylko ich skrzyczała. Po szkole siedziałam z Emi na przystanku.
-Chcesz?- wyciągnęła z plecaka maślankę.
-Nie, dzięki.
-Czemu nic nie jesz?- zapytała gryząc bułeczkę.
-Przecież jem!
-Nie jesz.
-Bo nie mam coś apetytu...- skłamałam. Mogłabym zjeść cokolwiek.
-Nie jesz przez Jaśka! Stresujesz się tym i dlatego nie jesteś głodna! Aż tak się tym przejmujesz?- przytuliła mnie.
-Niee, luzik.- uśmiechnęłam się do niej.
-Ile ty w ogóle ważysz chudzino? Masz nogi takie jak moje ręce! No dobra, przesadzam. Ale nie dużo.
-Wcale nie jestem taka chuda, mam gruby brzuch. Ważę coś koło czterdziestu kilo. Ale nikomu nie mów!- złapałam ją za dłoń, jak komuś powie to umrę.
-Coo ty masz? Gruby brzuch? Chyba nie w tym życiu! Kobieto! Jakie czterdzieści kilo! Jedz więcej to nie zdrowe! Jak jesteś taka chuda, w tym sensie.- w tym momencie nadjechał autobus.
-To ja lecę Dzięki za dotrzymanie towarzystwa.
-Ok, papa!- przytuliłyśmy się i Emi szybko wskoczyła do autobusu.
  Gdy wróciłam do domu pobawiłam się trochę z Korkiem i wyczesałam jego śliczna sierść. Gdy szłam do pokoju strasznie zakręciło mi się w głowie ale to zignorowałam. Zobaczyłam na komodzie nowe lusterko, schowałam je do szafy ze łzami w oczach. Czemu nie jestem taka śliczna jak Ola?



♥♥♥
Jest rozdział 34! Mam nadzieję, że się Wam podobał :)
Muszę szybko kończyć, wiec zapraszam Was na aska:Supi ask, bądź z nami! :D
Oraz do komentowania posta :D

Cieplutko pozdrawiam, 
Miśka

15 komentarzy:

  1. Serio? Martyna się będzie teraz głodzić xd Omg... Czekam na następny rozdział c:

    OdpowiedzUsuń
  2. Super rozdział.
    Szkoda mi dziewczyny. Ona nie powinna się głodzić żeby dorównać Olce. Może tylko sobie zaszkodzić a uwagi Jasia w ten sposób nie zdobędzie.

    Pozdrawiam mordko <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Meega, tylko nakarm Martynę. xD

    OdpowiedzUsuń
  4. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  5. Super przeczytałam cały blog w 1 dzień i zarąbisty zapraszam do mnie:
    http://babyihateyoubutstillloveyou.blogspot.com/ <3

    OdpowiedzUsuń
  6. O nie nie nie. Teraz chcesz zrobić z Martyny anorektyczkę ;-;. Nie możesz! Pff, Ola to taki plastik, niech ona się nie przejmuje XD. Wgl zaczęłam się odchudzać w tym czasie, co ona xD. Nakarm ją ;-;.

    http://opowiadanie-jdabrowsky.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  7. <3
    http://blogopowiadanie.blogspot.com/?m=1

    OdpowiedzUsuń
  8. Świetny rozdział! Pisz szybciutko kolejny ❤

    OdpowiedzUsuń
  9. Oby Martyna szybko się ogarnęła, bo głodówka tylko pogorszy sprawę!
    Jak zawsze mega ♥

    iwontletyouanytime.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  10. Niech Martyna nie przejmuje się Jasiem! Dobrze, że ma Emi <3 czekam na dalej

    OdpowiedzUsuń
  11. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  12. Rozdział świetny jak zawsze!

    OdpowiedzUsuń
  13. Dawaj kwas a nie anorektyczke Martysie :c

    OdpowiedzUsuń
  14. Ej.. no. Martynka nie może mi tu tak głodować! Sama akurat głodna jestem :/ Niech Jasiek ślepota na oczy przejrzy wreszcie no! Taka ślepota z niego, ma zostawić Olke i Martysie przeprosić jak jeszcze nigdy! A jak tu ktoś wyżej pisał, przydałby się kwas Na tą Olke :> hihi Do następnego! :*

    OdpowiedzUsuń