czwartek, 30 kwietnia 2015

Rozdział 51

"Telefon zadzwonił znów, auto odjechało. Zaczęłam grzebać w torbie, nie mogłam go znaleźć. Zadzwonił kolejny raz, chyba coś się stało. Szukam w plecaku, nadal go nie ma a to już któreś połączenie. Zestresowałam się na poważne. Po chwili przypomniało mi się, że mam telefon w kurtce. Gdy go wyjęłam zobaczyłam kilka nie odebranych połączeń od Florka, coś musiało się stać bo on nigdy nie dzwoni aż tyle razy."

W końcu udało mi się wyjąć komórkę z kieszeni, szybko wystukałam numer Florka, odebrał od razu. 
-Czemu nie odbierasz? Gdzie jesteś?- był zdenerwowany. 
-Na przystanku, wracam do domu. 
-To się rusz, wpadam po ciebie, jedziemy do Janka, dzwonimy do matki Emilki i umawiamy się z nią. I ja muszę jechać.
-Ale czekaj, spokojnie. Czemu tak nagle? Gdzie musisz jechać? I ja nie mogę tak po prostu wyjść z domu, bez słowa ani niczego! Poza tym jest dopiero wtorek! Co ci się tak śpieszysz?- zasypałam go słowami przyspieszając kroku. 
-Nie ważne. Bez obrazy czy czegoś ale to nie twoja sprawa. I się rusz, jestem za dziesięć minut.- rozłączył się. Szybko szłam do domu aby powiedzieć Olimpii, że wychodzę i zostawić zbędne rzeczy. Jak burza wpadłam przez drzwi wejściowe do przedpokoju i krzyknęłam w głąb domu
-Olimpiaa! Sprawa jest!- przybiegł jedynie Korek. Pogłaskałam go przelotnie po głowie i weszłam do kuchni. Tak jak myślałam na stole leżała karteczka. Widniał na niej napis:
 " Wyszliśmy z tatą. Wybacz, że Ci nie powiedziałam ale ja o niczym nie wiedziałam, tata zrobił mi niespodziankę :) Wrócimy późnym wieczorem, więc nawet nie czekaj. A obiad masz w lodówce, zjedz bo to Twój ulubiony makaron. Jak chcesz wyjść to wychodź ale wróć przed 20 ~Olimpia
-No to super, nawet lepiej!- ucieszyłam się. Spojrzałam z obrzydzeniem na lodówkę. Wyjęłam z niej mój obiad, który znalazł się w woreczku. Woreczek schowałam do pustego opakowania po serku, wyrzuciłam to wszystko do śmieci. Raczej go nie znajdą i nie będzie pretensji, że nie jem. Wiem ile mam jeść. I na pewno powinnam jeść mniej bo jestem gruba. Usłyszałam dźwięk dzwonka, wiec rzuciłam moją torbę w kąt wcześniej wyjmując z niej telefon i pognałam w stronę bramki. 
-Nareszcie! Co tak długo? Właź szybko!- Florek otworzył mi drzwi od samochodu. 
-Przecież dopiero przyjechałeś.- oburzyłam się. Chłopak tylko popatrzył się na mnie spod byka.
-Florian.- zaczęłam pewnie i poważnie zapinając pas.
-Nie ma takiej opcji, nic ci nie powiem.- nawet na mnie nie spojrzał a i tak wiedział co chce powiedzieć.
-Ale dlaczego?!- jęknęłam żałośnie, Florian się zaśmiał.
-Lepiej żebyś nie wiedziała, serio. To dawne towarzystwo... Nie wnikaj, proszę. Im mniej wiesz, tym lepiej śpisz.- siedziałam obrażona na fotelu, wiedziałam, że nic od niego nie wyciągnę. Głupie są te jego tajemnice. Wydaje mi się, że to może mieć jakiś związek z wczorajszym pomyleniem Janka z Kamilem, szybko wtedy poszliśmy. No cóż. Po chwili podjechaliśmy pod basen, Florek zadzwonił do Jaśka, który po chwili przybiegł do auta/
-Zwariowałeś? Masz mokrą głowę, nie wyschłeś po basenie a po podwórku biegasz! Rozchorujesz się!- okrzyczałam go na wejściu.
-Jak moja mama. Przywitajmy się a nie na mnie krzyczysz. Hej Martynko, witaj Eskaczu.- zaczęliśmy się śmiać. 
-Dobra. Jakaś kawiarnia w centrum, coś w tym stylu żeby można tam było pogadać?- zapytał Florek.
-No może to na rynku?- zaproponowałam.
-Nie, znają to.- mruknął zastanawiając się. Kto to zna? Te tajemnice, nienawidzę tego.
-To może ta na rogu, wiesz która, co nie?- zapytał Jasiek.
-Dobra, może być.- przytaknął i skręcił w prawo. Chłopcy gadali o grach a mnie nurtowało to, że Florian nie jest z nami do końca szczery, nie jest do końca otwarty.. Zajechaliśmy pod tą kawiarenkę, weszliśmy i wybraliśmy stolik w rogu.
-Czemu nam nic nie mówisz?- zapytałam gdy ściągnęłam kurtkę i usiadłam na krześle.
-Bo nie mogę. Martyna proszę, przestań.- zacisnął szczękę. Nie poruszę wiecej tematu.
-Dobra. To szybko. Martyna dzwoń do mamy Emilii.- zakomenderował Eskacz. Jest władczy i stanowczy, coś się dzieje. Mimo to wykonałam polecenie. Mama Emki po chwili odebrała.
-Halo? Kto to?- zapytała lekko zestresowana.
-Tu Martyna, przyjaciółka Emilki. Chciałabym z panią porozmawiać o...- odpowiedziałam ale kobieta mi przerwała
-Nie dzwoń do nas. Nie możemy z tobą rozmawiać, przepraszam. I zostaw Emilię w spokoju. T i ten twój kolega, jej BYŁY chłopak.- zakończyła ostro i rozłączyła się. Spojrzeliśmy po sobie
-Tak jak myślałem.- mruknął tajemniczo Florian.
-Ale, że co?- zapytałam patrząc mu w oczy. Jedyne co w nich wyczytałam to złość z domieszką strachu.
-Ja muszę pojechać... gdzieś. Mam was odwieźć czy dotrzecie do domu sami?- dodał głośniej wstając z miejsca i nie odpowiadając na moje pytanie.
-Dotrzemy, są autobusy..- odpowiedział zdziwiony Jasiek.
-Wybaczcie, że się tak zachowuję ale na prawdę muszę. A i do Emilki pojedziemy w sobotę, pasuje wam?- zapinał skórzaną kurtkę.
-Tak, pasuje. Ale uważaj na siebie bo to nie brzmi dobrze.- powiedziałam niepewnie.
-Będę uważał. Wy też uważajcie.- szybko wyszedł z kafejki.
-Rozumiesz o co chodzi?- Janek patrzył w stronę zatrzaskujących się drzwi.
-Nie mam pojęcia. Przecież tyle razy bym się go o to wszystko nie pytała. Chodźmy stąd, przejdźmy się bo muszę jakoś ochłonąć. Wiesz jak ja się o niego martwię?- westchnęłam.
-Ja też. Poradzi sobie, jest dojrzały. I ma nas cokolwiek by się nie stało!- uśmiechnął się pokrzepiająco.
-Masz rację! To idziemy gdzieś?- zapytałam gdy zobaczyłam, że wstaje.
-Jak ci to nie przeszkadza to możemy się wybrać do sklepu muzycznego bo chcę sobie kupić jakąś fajną kostkę. jak na razie nie mam czym grać.- zaśmiał się.
-Jak to nie masz czym grać?- zadziwiłam się. Wszystkie jego palce były na swoim miejscu.
-Obgryzam paznokcie, bez nich jest ciężko.- chwyciłam jego rękę i zobaczyłam jego poobgryzane końcówki palców. Nie wiem jak mogłam tego nie zauważyć.
-O Boże! Własnoręcznie zrobię ci tipsy, zobaczysz. To prowadź do tego sklepu.- wyszliśmy na ulicę, było dość zimno. W sumie to styczeń. Ale śniegu oczywiście brak, dobrze, że na Święta był. Szliśmy powoli brukowaną uliczką patrząc w witryny sklepowe upstrzone noworocznymi okazjami i przecenami. 
-Widziałem, że kumplujesz się z nową. Jak ona ma na imię?- zagadnął Janek.
-To Alicja, jest bardzo sympatyczna. Dobra, moze nie sympatyczna ale bardzo ciekawa.- uśmiechnęłam się.
-No dobra, niech ci będzie. Nie powiedział bym tego o niej. Zwłaszcza, że chyba mnie nie lubi.
-Za bardzo patrzysz na wygląd! I nie wiem czy cię lubi. W sumie to gadałyśmy ze sobą tylko kilka razy. Zobacz! Majorka!- zaśmiałam się na widok "super ceny- Majorka" na witrynie jednego z biur podróży.
-Idealna. Teraz nawet nie jest tam tak gorąco.- Jasiek ze śmiechem podrapał się w tył głowy.
-Pojedziesz ze mną na ferie?- zażartowałam.
-Z tobą to ja mogę jechać nawet teraz.- uśmiechnął się znacząco. Zmieszałam się lekko i nie wiedziałam co powiedzieć. Na szczęście weszliśmy do sklepu, w którym chłopak chciał sobie kupić tą kostkę. Ja nie wiem ile czasu można spędzić nad wyborem głupiego trójkącika. Jak widać bardzo dużo. W tym czasie oglądałam różne instrumenty. Szkoda, że na żadnym z nich nie umiem grać...
-To ukulele.- usłyszałam głos chłopaka skierowany wprost do mojego ucha, przestraszyłam się ale przeszedł mnie przyjemy dreszcz.
-Wiem co to jest! Nie jestem tak głupia jak ty! Na tym też umiesz grać?- śmiałam się z chłopaka.
-Umiem. Patrz.- oczywiście musiał się popisywać. Wziął do ręki instrument i zaczął śpiewać na cały sklepik
-Heeeeej! To jaa i moje ukulele nienastruganeee!- dostałam ataku śmiechu.
-Proszę to odłożyć.- zrugał go właściciel. Janek zrobił bardzo smutną minkę i odłożył przedmiot na miejsce.
-Niee, ja w ciebie nie wierzę. Ja stąd wychodzę.- płacząc ze śmiechu pomachałam mu ręką.
-Nie podoba ci się moja sztuka?- usiłował zachować powagę.
-Nie!- wyszliśmy ze sklepu. Poszliśmy prosto na przystanek. Oczywiście spóźniliśmy się na autobus i musieliśmy czekać na drugą nitkę. Przyjechaliśmy na nasz przystanek bez zbędnych przygód i wolnym krokiem ruszyliśmy w stronę naszych domów. Standardowo zatrzymaliśmy się między naszymi bramkami.
-Wejdziesz?- zapytał chłopak z uśmiechem. W sumie czemu nie? Nie chcę siedzieć sama w domu zaczęłabym za dużo myśleć.
-A nie będę przeszkadzać?
-No co ty! Chodź i nie gadaj.- otworzył przede mną bramkę. Weszliśmy do domu, przywitaliśmy się z jego rodzicami i szybko zwinęliśmy się na górę.
-Hej.- zagadnął do nas jego brat.
-A co ty tu robisz?- zapytał oskarżycielsko Janek.
-Przyjechałem, wieczorem mnie nie ma.- chłopak zatrzasnął się w innym pokoju.
-To brat, nie przejmuj się nim.- weszliśmy do jego pokoju. Od razu rzuciła mi się w oczy nowiutka gitara.
-Jest śliczna!- skomplementowałam obiekt jego dumy. 
-Mi też się podoba. Ma na imię Kamcia.- wypiął dumnie pierś.
-Mam tak na drugie imię!- fajnie, ze tak trafił.
-Wiem.- popatrzył na mnie znacząco.
-Wypróbujmy kostkę, co ty na to?- z uśmiechem podałam mu gitarę. Usiadł na łóżku i wyjął kostkę. Z początku śpiewaliśmy piosenki pokroju "Gdzie strumyk płynie z wolna, rozsiewa zioła maj..." ale po chwili chłopak sobie o czymś przypomniał
-Wiem co ci zaśpiewam. I kiedyś nauczę cię to grać bo lepiej brzmi na dwie gitary w pojedynkę jest tak.. pusto, co ty na to?- uśmiechnął się szeroko
-Dawaj. Ale tylko ty będziesz śpiewał bo ja bardziej wyję. Ok?- zaśmiałam się.
-Ok.- zaśmiał się, odchrząknął i zaczął: (link do piosenki)

"Ty i ja
Jesteśmy jak fajerwerki i symfonie wybuchające na niebie. 
Z tobą czuję, że żyję
Tak jak wszystkie brakujące kawałki mojego serca w końcu się zderzają
Więc zatrzymaj czas tutaj w świetle księżyca
Bo nie chcę zamykać oczu
Bez ciebie czuję się złamany
Jakbym był połową z całości
Bez ciebie nie mam ręki do potrzymania
Bez ciebie czuję się rozdarty
Jak żagiel podczas burzy
Bez ciebie jestem tylko smutną piosenką

Jestem tylko smutną piosenką

Zaczęłam się czerwienić, już to czuję. Chłopak na prawdę ładni grał. Nie wiem czemu jego gra była dla niego "pusta" Głos też miał całkiem nie zły. Znam go już tyle czasu a ciągle mnie czymś zaskakuje.

"Jesteś idealną melodią
Jedyną harmonią
Którą chcę słyszeć
Jesteś moją ulubioną częścią mnie
Z Tobą stojącą obok mnie
Nie mam się czego obawiać."

W tym momencie jestem bardziej niż pewna tego, że moje policzki płoną... Siedziałam i patrzyłam jak sprawnie układa palce na strunach, jak zerka na mnie z szerokim uśmiechem. 

"Bez ciebie czuję się złamany
Jakbym był połową z całości
Bez ciebie nie mam ręki do potrzymania
Bez ciebie czuję się rozdarty
Jak żagiel podczas burzy
Bez ciebie jestem tylko smutną piosenką

Jestem tylko smutną piosenką"

Zakończył. Odchrząknął i odłożył gitarę na krzesło. Kompletnie nie wiedziałam co powiedzieć, więc tylko siedziałam obok niego wpatrzona w jego ciemne, brązowe oczy.





♥♥♥
Rozdział 51 :D Na poczekaniu trochę zmieniłam koncept specjalnie dla Was! ;) Mam nadzieję, że się Wam podobało. Mimo tego, że rozdział jest dość krótki :/ 
Chciałam podziękować za ponad SZEŚĆSET cudnych komentarzy. Wooo, duża liczba :D
Tymczasem zapraszam na
Grupę, na której macie sie udzielać! :D Tu też czasem jest śmiesznie :P
Oraz do dalszego komentowania postów :D Dobrze Wam idzie, kontynuujcie xD

Cieplutko pozdrawiam
Miśka 

środa, 29 kwietnia 2015

Rozdział 50

  Pożegnałam się z Jankiem i wróciłam do domu, on miał basen. Zrzuciłam z siebie kurtkę, powiesiłam ją na wieszak i skierowałam się w stronę schodów.-Już wróciłaś?- usłyszałam zza pleców.
-Jejku, tato! Przestraszyłam się. Wróciłam, jak widać.- wypuściłam powoli powietrze z płuc.
-To super. Jak w szkole? Zjesz coś?- mrugnął do mnie przyjacielsko zza okularów, których nie lubię.
-Nie dzięki, jadłam w szkole.- skłamałam
-A co jadłaś? Nie wzięłaś ze sobą niczego do jedzenia...
-Janek mnie poczęstował.- uśmiechnęłam się mimo kolejnego kłamstwa.
-Ale za dwie godziny jesz ze mną i Olimpią. Nie chcę słyszeć dyskusji.
-Ok.- mruknęłam z ukrytą irytacją i szybko poszłam na górę. Zablokowałam drzwi krzesłem i rzuciłam się na poduszki w wykuszu. On nic nie rozumie! Nie jest dziewczyną, nie wie jak to jest! Zaczęłam płakać, sięgnęłam po zeszyt i zaczęłam pisać. Łzy spływające po policzkach zaczęły spadać na zeszyt. Kap, kap, kap,  świeży tusz rozmazywał się od słonej cieczy. Zamknęłam zeszyt, jestem beznadziejna! Kartki przesiąkną od mojego płaczu i zniszczę sobie zeszyt. Nie umiem go utrzymać w porządku! Zagryzłam wargę i oparłam głowę o ścianę, próbując opanować szloch. Zadzwonił telefon. Przez łzy spojrzałam na wyświetlacz, to Janek. Rzuciłam telefonem o podłogę i skuliłam się płacząc.
Obudziłam się w środku nocy, bolał mnie kark. Poskładałam telefon, który na szczęście działał. Po omacku zeszłam po schodach, do kuchni by napić się wody, byłam bardzo głodna. Na blacie leżał talerz z kanapką i karteczka: "Jak się obudzisz to zjedz. Proszę. -Tata" Wzięłam bułkę do ręki, rozdzieliłam na małe kawałeczki i zawinęłam w papier kuchenny, po czym wrzuciłam to wszystko do kosza. Wypiłam szybko szklankę wody i udałam się na górę, do pokoju. Gdy szłam po schodach nosa zaczęła mi lecieć krew. Pobiegłam do łazienki i schyliłam się z chusteczką higieniczną przy nosie. Świetnie, na prawdę. Na szczęście krew szybko przestała lecieć, więc z powrotem poszłam spać.

Wtorek

  Zmęczona i zniechęcona szłam do szkoły. Z resztą nie wiem jak ja sie mogłam wyspać po wczorajszym spaniu w wykuszu i "przygodzie" na schodach. Po chwili dogonił mnie Jaś.
-Hej Loczek! Jak tam?- zagadnął wesoło.
-Kijowo. Nie wyspałam się coś. W nocy mi krew z nosa leciała. Umrę, zobaczysz- próbowałam zażartować ale chyba coś mi nie szło...
-Jak to leciała ci krew? Wszystko ok? Może to z osłabienia? Nie jadłaś nic wczoraj w szkole. A w domu?- zestresował się, bacznie mnie obserwował.
-Jadłam w domu, luzik. A jak u ciebie?- zapytałam z uśmiechem
-Fajnie! Mój brat kupił sobie szczura i nazwał go Szmaciarz. Tata strasznie się wkurzył ale on i tak nie mieszka z nami, więc w końcu mu odpuścił.- zaczęłam się śmiać.
-No i co się cieszysz?- Jasiek wyszczerzył zęby.
-Świetne imię dla szczura. I twój brat nie jest dorosły? Tata go dalej go poucza?
-To, że jest dorosły nie znaczy, że może się wyrażać. Ale fakt, tu to trochę nie potrzebne bo to tylko żarty. W ogóle wiesz co?- nagle coś mu się przypomniało, bardzo się ucieszył.
-Co?
-Dostanę nową gitarę!- wypiął dumnie pierś.
-A umiesz w ogóle na niej grać?- zaśmiałam się
-Umiem. Kiedyś ci pokażę!
-Trzymam za słowo!- śmiałam się z niego. Potem on się odgryzał i tak w kółko. Dotarliśmy do szkoły chwilę przed dzwonkiem, więc na spokojnie rozeszliśmy sie do swoich szafek. Wieszałam właśnie kurtkę gdy podeszła do mnie Alicja.
-Yyy.. Mogę powiesić u ciebie kurtkę? Bo wiesz nie mam jeszcze swojej szafki. Nikt mnie nie zna i wiesz.- zaśmiała się nerwowo.
-Pewnie, że tak! Wieszaj. Jak chcesz to sobie coś jeszcze schowaj.- uśmiechnęłam się otwierając szerzej drzwiczki.
-Serio mogę?- zdziwiła się.
-Pewnie, że tak!- uśmiechnęła się wdzięczna i wyjęła z plecaka kilka książek.
-Dzięki.- mruknęła zza zniszczonych włosów i szybko odeszła. Ułożyłam lepiej nasze podręczniki i już miałam odejść gdy drogę zagrodziła mi wypielęgnowana rączka Oli.
-Ooo! Widzę, że w końcu masz przyjaciółkę. Ona cię przynajmniej nie zostawi tak jak Emi. Z resztą wcale się jej nie dziwię.- zacisnęłam szczękę i powstrzymałam płacz.
-W ogóle czemu byłaś w szpitalu? Próbowałaś się odchudzać? Ładniejsza i tak nie będziesz.- zachichotała złośliwie.
-Wyszłam już miesiąc temu, gratuluję refleksu.- odgryzłam się.
-No to dobrze, że miesiąc. Twoja przyjaciółeczka jeszcze wtedy cię bardzo wspierała, prawda?- odpowiedziała mi ze zdwojoną złośliwością.
-No już nie płacz. I pilnuj zeszytu grubasku.- jej uśmiech aż ociekał od wredoty. Mrugnęła do mnie i odeszła kołysząc biodrami. Przełknęłam łzy bo zadzwonił dzwonek na lekcję.
  Godziny mijały dość szybko, na matematyce mieliśmy z Jaśkiem świetną zabawę w rzucanie do kaptura Maćka malutkich, papierowych kuleczek. Po tej lekcji Maciej mnie zagadnął
-Czemu mi wrzucałaś kuleczki?
-To był pomysł Janka!- zaśmiałam się.
-Zobacz co ty masz w kapturze.- uśmiechnął się tajemniczo. Szybko zdjęłam bluzę i wyjęłam z kaptura kulkę papieru.
-No kulka. I co dalej?- nie rozumiałam
-Rozwiń ją!- wykonałam polecenie. Na zwitku widniał napis: "Co powiesz na kawkę? Ten czwartek? ;)" Zaniemówiłam.
-To jak? No weź, dasz mi szansę, co nie?- uśmiechnął się rozbrajająco
-No nie wiem..- mruknęłam. Nie specjalnie miałam na to ochotę ale nie chciałam też zranić chłopaka...
-Dobra.- westchnęłam.
-No widzisz. Wpadnę po ciebie koło szesnastej, ok?- kiwnęłam głową, chłopak odszedł zadowolony a ja opadłam na ławkę.
-Co to było?- dosiadł się do mnie nico zirytowany Janek.
-Oj, no weź. Nie mogłam mu odmówić, nie odczepiłby się nigdy.
-Żartujesz sobie! Przecież to kompletny idiota.- fuknął zdenerwowany.
-Wiem właśnie. Dlatego chcę żeby dał mi spokój. No nie obrażaj się, wiesz dobrze, że nie robię tego z entuzjazmem.- tyknęłam go w policzek.
-Nie traktuj go tak. Umawiać się z kimś z litości to najgorsze co może być.- popatrzył na mnie z pod byka.
-Przepraszam no. Więcej to się nie powtórzy- zaśmiałam się.
-No daj spokój.- powiedziałam gdy nie reagował.
-A ze mną kiedy się umówisz, co?- prychnął lekko rozbawiony
-Jak mnie gdzieś zaprosisz to się z tobą umówię. No patrz jaka jestem rozchwytywana!- zaczęłam się śmiać.
-To jak już rzucisz Maćka to daj znać.- uderzył mnie lekko w ramię.
  Po lekcjach Jasiek szybko wracał do domu, więc zostałam szama. Dałam Ali jej kurtkę a sama udałam się jeszcze do sekretariatu by usprawiedliwić ostatnio opuszczone godziny. Gdy wyszłam z gabinetu na końcu korytarza zobaczyłam Alicję czytającą jakąś kartkę. Zgniotła ją, rozpłakała się, rzuciła papier na ziemię i odbiegła. Zdziwiona sytuacją podeszłam szybko do kartki i rozwinęłam ją. Na środku widniał staranny napis: "Ładnie ci w czerni, nasza emo-dziewczynko. PS. nie zapomnij się zabić, to dopełni całość :*" Zaniemówiłam. To było tak chamskie, tak złośliwe i wyrachowane... Na kilometr śmierdziało Olką. Choć to nie jej pismo. Pewnie wymyśliła to z Roksaną, jej przyjaciółeczką. Jak one mogą?! Szybko schowałam kartkę do mojego zeszytu i pobiegłam za dziewczyną. Jeszcze na serio coś sobie zrobi... Zobaczyłam ją jak opuszcza teren szkoły. Stwierdziłam, że nie będę jej wołać, przyśpieszyłam tylko bieg.
-Ala...- zaczęłam zdyszana.
-Zostaw mnie.- odparła płacząc.
-To Olka ci to wysłała, tak myślę.- łapałam oddech.
-Nie gadaj?- prychnęła sarkastycznie. Wystarczyły dwa dni by poczuła jak Oluś potrafi być okropna.
-Skąd ty w ogóle o tym wiesz?!- warknęła w moją stronę, lekko się odsunęłam.
-Zostawiłaś tą kartkę na podłodze. Podniosłam ją bo zaczęłaś płakać. A wiesz nie chcę by ci było smutno, myślałam, że może ci pomogę czy coś. A Olka jest głupia, nie przejmuj się nią.
-Nie zawsze da się nie przejmować. Zainteresowałam cię? W sensie to, że mnie ktoś dręczy?- zadziwiła się.
-Ciężko się nie zmartwić. I uwierz mi, da sie. Ja w tym tkwię od kilku lat. Z czasem albo się przezwyczaisz albo ona ci odpuści.
-Mam nadzieję. Albo znów zmienię szkołę.- spuściła głowę w dół i zaczęła powoli iść, ruszyłam za nią.
-Zmienisz szkołę? Dlatego do nas przyszłaś, prawda? Przez innych ludzi w innej szkole?- nie raczyła mi odpowiedzieć. Dotarłyśmy na przystanek, dziewczyna bez słowa usiadła na ławce a aj stanęłam obok niej.
-Idź bo ja czekam na Liwię aż po mnie podjedzie.- mruknęła zza włosów.
-Poczekam z tobą- uśmiechnęłam się do niej.
-Chce ci się?- spojrzała na mnie zza włosów. Nie widziałam jej ale jej ton głosu wskazywał na to, że się zdziwiła.
-Pwenie! A Oliwia to?- nie wiem czy mogę się o to pytać ale...
-Liwia nie Oliwia. Czemu to zawsze mylicie?- westchnęła zdegustowana.
-To moja siostra... Choć na to nie wygląda...- zaśmiała się cicho.
-Czemu na to nie wygląda? I wybacz, że przekręciłam imię, nie słyszałam dobrze a jest dość nietypowe.- przygryzłam paznokcie.
-Zobaczysz. Właśnie jedzie.- faktycznie, po chwili zatrzymało się obok nas to samo auto, które wczoraj zabrało Alę spod szkoły. W samochodzie siedziała dziewczyna. Była ubrana w jasno błękitną sukienkę z gorsetem, miała dwa kucyki w loczkach. Jeden był jasno fioletowy a drugi jasno różowy. Wyglądała jak jedna z Japońskich, różowych lolitek.Chyba tak to się nazywa...  Nigdy w życiu nie pomyślałabym, że to siostry... Chociaż... Gdy przyjrzy się rysom twarzy ukrytym pod makijażem i kolorom oczu to są nawet podobne. Szyba auta zsunęła się w dół.
-Hej! Kto to?- zawołała Liwia do swojej siostry.
-To Martyna, nowa koleżanka...
-O! Miło mi cię poznać Martynko.- uśmiechnęła się do mnie i podała mi rękę przez okno.
-No hej. Ty masz na imię Liwia, prawda? Chyba, że Ala ze mnie żartowała.
-Nie. Na prawdę mam takie imię- mruknęła ale po chwili zaśmiała się serdecznie. Chyba była starsza od Alicji.
-I proszę: nie mów do mnie Martynko, ok?- zrobiłam tragiczny wyraz twarzy.
-Nie będę!- przyrzekła. Usłyszałam dźwięk mojego dzwonka.
-Ktoś do ciebie dzwoni.- powiedziała dziewczyna, gratuluję spostrzegawczości.
-To ty odbierz a ja będę szła. Pa.- Ala uśmiechnęła się lekko i wsiadła do samochodu, połączenie i tak już się skończyło. Telefon zadzwonił znów, auto odjechało. Zaczęłam grzebać w torbie, nie mogłam go znaleźć. Zadzwonił kolejny raz, chyba coś się stało. Szukam w plecaku, nadal go nie ma a to już któreś połączenie. Zestresowałam się na poważne. Po chwili przypomniało mi się, że mam telefon w kurtce. Gdy go wyjęłam zobaczyłam kilka nie odebranych połączeń od Florka, coś musiało się stać bo on nigdy nie dzwoni aż tyle razy.



♥♥♥
Oto 50 rozdział! Już 50! :D W sumie dlatego jest dłuższy :P Jak Wam się podobał? Jak się Wam podoba całe opowiadanie? Ja w sumie je lubię :) Zżyłam się z bohaterami i w ogóle. :) Strasznie szybko mi zleciało to 50 rozdziałów, na prawdę! A najlepsze jest to, że wciąż mam masę pomysłów! :D Mam nadzieję, że wiążecie z tym te same odczucia co ja :D
Zapraszam na:
Oraz do komentowania posta :D

Ciepluteńko pozdrawiam
Miśka :D

wtorek, 28 kwietnia 2015

Rozdział 49

  Spojrzeliśmy  z Florkiem po sobie, Janek zaczął wstawać z chodnika. -Co to było?- zawołałam przestraszona.
-Właśnie nie wiem...- stęknął.
-Musieli mnie z kimś pomylić. Myśleli, że mam na imię Kamil- zaczął się otrzepywać z pyłu.
-Kamil?- Florian zmarszczył brwi, wyraźnie się zestresował
-No chyba tak. A co?
-Nic, nic.- pruknął pocierając czoło.
-Florek? Wszystko ok?- zlustrowałam go wzrokiem.
-Tak, ok. I nie drąż tematu, proszę. Proponuję się już stąd zwijać.- Eskacz nie czekając na naszą opinię poszedł do samochodu, więc ruszyliśmy za nim. Chłopak zawiózł mnie i Janka pod nasze domy, pożegnał się i powiedział, że wraca do siebie. Ale moim zdaniem coś kręcił. Gdy otwierałam bramkę usłyszałam głos Janka
-Martyna?- patrzył na mnie wzrokiem zbitego psa.
-Co się stało?
-Co to było? To na schodach, z Florkiem...- zrobiło mi się nieprzyjemnie zimno. Strasznie głupio wtedy wyszło.. Ja wiem, że Florek nic do mnie nie czuje ale czy Janek to zrozumie?
-Ach... To... To nic nie ten. On był wstawiony, gadaliśmy i w ogóle i to dlatego. To nic nie znaczyło z jego strony, z mojej tym bardziej. Na prawdę.- pokrętnie tłumaczyłam nie patrząc mu w oczy. Chłopak do mnie podszedł.
-Na pewno?
-Tak, serio. Nie miałabym po co cię kłamać. Poza tym....- nie skończyłam bo Janek podniósł moją głowę do góry w ten sam sposób co zawsze, zmuszając mnie do zagłębienia się w jego brązowych oczach. Bardzo dobre się widzieliśmy bo noc była bezchmurna i gwiazdy wszystko oświetlały.
-Czemu jak do mnie mówisz to się na mnie nie patrzysz?
-No bo... Nie wiem, to nie moja wina.- gubiłam wątek przez jego spojrzenie.
-Ale ja nie mówię, że to twoja wina- mruknął lekko mrużąc oczy jakby się nad czymś zastanawiał.
-Ale wiesz...- całkowicie odjęło mi mowę gdy poczułam jego ciepły oddech na swoim policzku. Popatrzył się na mnie inaczej tak, że całkowicie przestałam się ruszać. I wtedy, w tą gwieździstą noc... Usłyszeliśmy skrzypnięcie otwierającej się bramy. Dzięki tato, świetny moment. Za moment zza zakrętu wyjedzie auto i rodzicie zobaczą mnie w tej... sytuacji/
-Ja mam normalnie pecha życia.- zniecierpliwił się Janek ale i tak pocałował mój chłodny policzek. Teraz całkiem zesztywniałam. Chłopak odsunął się rozbawiony i powiedział
-To pa moja przyjaciółko.- po chwili zaczął się cicho zaśmiał i oddalił się w stronę swojej bramki. Kiwnął głową mojemu tacie i zniknął za swoim ogrodzeniem.

Poniedziałek

  Weszłam spóźniona do klasy na lekcję Geniusza. Powitał mnie swoim skrzeczeniem i standardową prośbą o pracę. Dałam mu kartkę i usiadłam sama w ławce, nie było Emilki. Siedziałam zasępiona w ławce gdy nagle do klasy w czarnych i zniszczonych glanach weszła dziewczyna. Wszystkich całkowicie zatkało. Była ubrana całkiem na czarno, miała podarte rajstopy i założone na nie czarne szorty z ćwiekami i jakimiś łańcuszkami. Czarną koszulkę z szarą podkładką zasłaniało milion wisiorków. Na rękach miała zniszczone rękawiczki bez palców i jakieś bransoletki. Jej włosy były całkowicie zniszczone i falowane, białe na końcówkach, reszta była czarna. Jej makijaż był zbyt przytłaczający, miała prawie czarne usta. Geniusz wywołał ją na środek klasy mówiąc, że to nasza nowa koleżanka z klasy i poprosił ją aby się przedstawiła.
-Yyy.. ja jestem... Alicja i jestem nowa. I to tyle co mogę o sobie powiedzieć.- Alicja zmierzyła znudzonym wzrokiem klasę.
-Na pewno?- zapytał zdziwiony nauczyciel plastyki.
-Tak. Gdzie mogę usiąść?
-Yyy... Albo obok Martyny, to ta ruda. Albo obok Roksany, w drugiej ławce. Gdzie wolisz.- dziewczyna ruszyła z miejsca, minęła Roksanę (koleżankę Oli) i podeszła do mnie.
-Siema.- powiedziała od niechcenia i położyła się na ławce.
-Hej... Chcesz jakaś kartkę, ołówek, coś?- zapytałam lekko zdezorientowana. Alicja tylko odwróciła do mnie głowę i spojrzała na mnie unosząc brew do góry.
-Martyna oprowadzisz nową koleżankę po szkole.- wydał polecenie Geniusz, dziewczyna tylko westchnęła. Na lekcji malowaliśmy farbami, standardowo byłam cała kolorowa. Po lekcji nauczyciel wysłał mnie, Janka i Nową aby umyć pędzle i kubeczki. Gdy szliśmy do zmywalni Jaś podbiegł do mnie i zanim zdążyłam się zorientować poczułam wilgoć farbki na policzku.
-Ej! Co ty robisz?- zaśmiałam się i również maźnęłam go pędzlem ale w nos. Zaczęliśmy się śmiać.
-Jesteście razem?- zapytała Ala unosząc brwi do góry. Spojrzeliśmy po sobie, następnie zwróciliśmy wzrok na dziewczynę i szybko powiedzieliśmy razem
-Nie.
-To czemu Janek narysował ci na policzku serduszko? I czemu mówicie chórkiem? Poza tym jesteście cali czerwoni.- prychnęła. Oboje dotknęliśmy swoich policzków, znów spojrzeliśmy po sobie i powiedzieliśmy razem
-Wcale nie!- zaczęliśmy się śmiać i znów zgrywając się słowami wykrztusiliśmy
-Co po mnie powtarzasz?!- w tym momencie płakaliśmy ze śmiechu. Dziewczyna westchnęła i mruknęła
-Fajnie macie.
-Dobra, koniec tego dobrego. Chodźcie umyć kubki a nie zachowujecie się jak dzieci- dodała ostro i ruszyła dalej korytarzem. Szybko ją dogoniliśmy bo przecież nie znała szkoły i nie wiedziała dokąd ma iść. Myliśmy wszystkie pędzle i kubki w całkowitej ciszy. No, w sumie to nie zupełnie bo ciągle zerkaliśmy na siebie z Jakiem i hamowaliśmy wybuchy śmiechu, na szczęście Alicja tego nie skomentowała. Wiało tajemniczością od tej dziewczyny, Jej strój, styl bycia i małomówność sprawiały, że miałam ochotę się z nią poznać. To była chyba pierwsza nowa osoba, z którą chciałam rozmawiać. Nawet jeśli nie była zbyt przyjemna i sympatycznie nastawiona do otoczenia. Gdy skończyliśmy myć kubki odnieśliśmy je do klasy i udaliśmy się na przerwę. Przez to czyszczenie cała farbka z moich rąk zniknęła. Serduszka nie zmyłam.
  Po szkole standardowo wracałam z Jankiem do domu. Szliśmy chlapiąc się roztopionym śniegiem i śmiejąc się z tego do rozpuku. Gdy wyszliśmy zza zakrętu zobaczyliśmy czarną, zgarbioną postać. Na kilometr widać było, że to Ala. W pewnym momencie podjechał do niej jakiś samochód, w którym siedziała dziewczyna ubrana na biało z ładnie nakręconymi, różowymi włosami. Alicja wsiadając do samochodu wyraźnie poweselała, przytuliła dziewczynę i auto odjechało. Janek zrobił dziwną minę i tylko wzruszył ramionami. Chłopak po chwili wykorzystał mój moment nieuwagi i dostałam podwójną porcją śnieżnej brei. Kim była ta dziewczyna z samochodu?




♥♥♥
No to mamy 49. Chyba trochę krótki ale wiecej nie mogę z siebie wycisnąć ;-; ALE za to mamy nową bohaterkę. Albo dwie 8) Co myślicie? Zaraz 50 rozdział, moze jakiś mini specjal, hmm? 
Tymczasem zapraszam na:
Na GRUPĘ. Na której jest Was już co raz więcej :D MUSISZ Z NAMI BYĆ. Dołącz do drużynu Aktimela
Oraz do komentowania posta :D

Cieplutko pozdrawiam
Miśka

poniedziałek, 27 kwietnia 2015

Rozdział 48

  Włączyłam przeglądarkę i skrzynkę mailową. Miałam ponad dwa tysiące nieodebranych wiadomości ale wszystkie były nic nie znaczącym spamem. Wszystkie poza jedną. Bo ta jedna wiadomość była od Emilki. Nigdy nie pisała do mnie na maila, nie wiedziałam, że zna mój adres. Trzęsącymi się dłońmi kliknęłam na jej ikonkę i zaczęłam czytać

Hej Martyna.
Mam nadzieję, że u Ciebie wszystko OK. Bo u mnie nie koniecznie. W sumie dlatego do Ciebie pisze. Ciężko mi dobrać słowa. Mimo to mam nadzieję, że mnie zrozumiesz. W sumie zawsze robiłaś to najlepiej ze wszystkich. Ale problem jest w tym, że ciągle używam czasu przeszłego, zauważyłaś to? Nie chcę żebyś mnie źle zrozumiała albo co gorsza się do mnie zraziła. W pewnym sensie bardzo mi na Tobie zależy. I właśnie dlatego, że tak powiem... powinnyśmy się rozstać. Nie chcę Ciebie i siebie oszukiwać, że jest wszystko OK, że nic się nie zmienia i, że jest fajnie. Bo zmienia się i wcale nie jest fajnie. Mamy do siebie za daleko. Takie coś nie ma racji bytu. Ty masz Jaśka (z którym mam nadzieję, że Ci się w końcu uda) no i Florianka... Ja też kiedyś z kimś się polubię. I będzie lepiej, zobaczysz. 
Reasumując: Nie rozmawiajmy więcej ze sobą.
Trzymaj się, 
Emilia. 
PS. Nie dzwoń i nie pisz do mnie. Proszę. I nie próbuj sobie tego tłumaczyć, to nie Twoja wina.


Powoli zamknęłam laptopa. Bez jakichkolwiek emocji sięgnęłam po telefon i zadzwoniłam do Florka.
-Przyjedziesz? Proszę.- powiedziałam cichutko gdy odebrał.
-Jasne. Dziesięć minut.- usłyszałam dźwięk szybkich kroków po czymś żelaznym i odgłos rozłączania połączenia. Bez słowa wstałam i sięgnęłam po bluzę, schowałam do niej telefon i powoli podeszłam do drzwi do gabinetu taty. Zapukałam cichutko i weszłam. 
-Tato ja pójdę na spacer.- mój głos był dziwny, wyprany ze wszystkich emocji. 
-Wszystko ok? Jest już późno, lepiej nie idź.- zmartwił się. Miał okulary, jak zawsze gdy pracował. Dziwnie w nich wygląda, nigdy nie mogłam się do tego przezwyczaić.
-Proszę. Choć na pół godziny.
-Dwadzieścia minut. I pokaż się jak wrócisz.- zdjął okulary, odłożył je na stół i podszedł by pogładzić mnie po włosach.
-Dobrze. To ten. Ja już pójdę.- uśmiechnęłam się sztucznie i zeszłam na dół. Założyłam buty i kurtkę po czym wyszłam dokładnie zamykając za sobą drzwi. Pchnęłam biodrem furtkę i wyszłam na drogę, Florka jeszcze nie było. Oparłam się o murek, po chwili czarne auto nadjechało. Faktycznie było zupełnie inne niż samochód Ari. Sekundę później zobaczyłam Eskacza jak zawsze w swoich glanach i czarnej, skórzanej kurtce, była źle zapięta. Nie uśmiechał się.
-Cześć Ruda.
-Hej. Popraw sobie kurtkę.- wskazałam palcem miejsce nieprawidłowości. 
-O, faktycznie.- odrzekł szarpiąc się z pięciem
-Przejdziemy się?- zaproponował. Przytaknęłam, ruszyliśmy tam gdzie zawsze na spacer, do lasu. Chłopak usiadł na omszałym, zniszczonym murku, który kiedyś odgradzał las od czyjegoś ogrodu. Teraz nie było tam nawet domu, kiedyś się spalił. Nic nie jest wieczne. 
-Siadaj. I mów.- usiadłam lecz zamiast słów wyleciał ze mnie potok łez. Przyjaciel objął mnie, dał się wypłakać i gdy już się uspokoiłam spojrzeniem dał znak bym zaczęła mówić.
-Dostałam maila. Od Emilki. Napisała, że nie chce ze mną już w ogóle przyjaźnić. Ale mówiła też, że jestem dla niej ważna. To bez sensu. Nie rozumiem. Tobie też to wysłała, prawda?- przełknęłam łzy. Florian westchnął, przetarł twarz dłonią i powiedział
-Tak, mi też. Tylko, że ze mną dodatkowo zerwała. Janek też coś takiego dostał. Nie rozumiem dlaczego. Miałem do niej przyjechać w weekend. Może potrzebuje przerwy? Ja nie wiem...
-Nie ma czegoś takiego jak przerwa od przyjaźni.- powiedziałam patrząc się na suche listki poruszane wiatrem.
-Według mnie potrzebuje nas bardziej niż kiedykolwiek wcześniej. Ale przecież łatwiej odgrodzić się murem!- zacisnął pięści, już się zdenerwował.
-Florek spokojnie, nie unoś się.- poklepałam go po ramieniu. Chłopak uśmiechnął się blado. Siedzieliśmy na tym murku i rozmawialiśmy o Emilce. Dam sobie głowę uciąć, że Florian walczył ze sobą aby się nie rozpłakać. I myślał, że niczego się nie domyślę. Odprowadził mnie do domu, pożegnaliśmy się, chłopak wrócił do domu. Przynajmniej tak twierdził. Weszłam do kuchni. Tata robił sałatkę, zapytał się mnie co robiłam, więc powiedziałam, że byłam z Florkiem.
-Zjesz coś?- zapytał na koniec. 
-Nie dzięki, nie jestem głodna.- w głowie obwiniałam się o to, że znów coś zepsułam. Spojrzałam w lustro. Jestem grubą, głupią idiotką. Właśnie. Znów się roztyłam. Nie mam Emilki, Janek też pewnie będzie wolał ładną Olę. Skoro zainteresował się mną dopiero gdy byłam szczupła muszę spróbować jeszcze raz. 
  W piątek, w szkole Jasiek stwierdził, że musimy uzgodnić co zrobić w sprawie Emilki. Umówił się z Florianem wieczorem w jakimś klubie i spytał się czy pójdę z nimi. Stwierdziłam, że jeżeli mamy uzgadniać coś w sprawie Emi to ja też chcę mieć w tym udział.  Umówiliśmy się na sobotę wieczór, chłopcy po mnie przyjdą około osiemnastej.

Sobota wieczór

Zaczęłam przymierzać na siebie strój po stroju. Nic mi nie pasowało. Wszystko było zbyt przylegające i obcisłe. Albo zbyt luźne na wyjście na dyskotekę. Ostatecznie zdecydowałam się na jakieś czarne spodnie (ponoć czarny wyszczupla) i szarą, luźną tunikę. Nie wyglądałam szaro i smutno bo nadrabiałam kolorem włosów. Pomalowałam się chociaż wiedziałam, że nawet makijaż mi nie pomoże. Mam duży nos, który jest do tego piegowaty no i bladą cerę. Westchnęłam i zbiegłam na dół. W domu znów nikogo nie było, więc wzięłam do ręki klucze, którymi zamknęłam za sobą drzwi a następnie schowałam je do torebki. Szybko przebiegłam przez podjazd i wskoczyłam do samochodu Florka. Podczas jazdy prawie wcale nie gadaliśmy. Gdy weszliśmy do klubu od razu uderzyła mnie fala zbyt głośnej muzyki. Cała podłoga aż drżała, po kątach stali jacyś dziwni ludzie.
-Gdzieś ty nas zabrał?- zapytałam zbliżając się do chłopaków. 
-Sorry, To jedyne miejsce, w którym nie spotkamy nikogo z moich wrogów. Nie lubią tego miejsca.- rozejrzał sie za wolnym miejscem, udaliśmy się tam.
-Ja tez go nie lubię. Co to w ogóle za pomysł? Nie mogliśmy się spotkać u ciebie? Albo u mnie?- prychnęłam.
-Nie. I nie drąż tematu, proszę. Dobra, zajmijmy się tym po co tu przyszliśmy. 
-Rozmową? W takim hałasie?- nadal byłam zła. Nie lubię takich miejsc, nic na to nie poradzę. 
-Dobra już nie marudź. Co z Emilką?- zniecierpliwił się chłopak. W tym momencie nastała cisza.
-Jak dla mnie powinniśmy do niej pojechać. I pokazać jej, że nam zależy.- odezwał się Janek. 
-Ale nie wiemy czy możemy. Wiecie. Mama i te sprawy.- westchnął Florian. 
-To zadzwonimy?- Janek wyrzucił ręce do nieba.
-Ma wyłączony telefon od kilku dni.. Dzwoniłem kilka... naście razy.- potarł dłonią czoło.
-Przecież ja mam numer jej mamy. Na pewno nie powiedziała jej, że coś się między nami nie układa.- wtrąciłam się. Chłopcy podchwycili mój pomysł, zaczęliśmy sie namawiać jak tam pojedziemy. Zdecydowaliśmy się na pociąg, wyjdzie najtaniej. Potem chłopcy zaczęli się "rozluźniać" jak dla mnie trochę przesadzili. Janek poprosił jakąś laskę do tańca, zrobiło mi się przykro. W sumie ma rację. Jest ładniejsza ode mnie i na pewno szczuplejsza. Florek widząc moją minę wyprowadził mnie przed klub, usiedliśmy na schodkach. 
-Nie przejmuj się nim.- zaczął.
-Wiem.
-Ale na serio. Czujesz coś do niego?- zapytał w prost. Sama nie wiedziałam. Jestem o niego czasem zazdrosna. Chcę mu się podobać. Ale czy to jest już "podobanie się"?
-Nie wiem.- westchnęłam. Chowając twarz w ręce. Po chwili chłopak delikatnie podniósł moją twarz do góry. Odgarnął moje włosy do tyłu i zaczął głaskać mój policzek.
-Nie płacz Ruda. Nie warto.- siedzieliśmy w ciszy, z klubu dochodziło łupanie zbyt podkręconych basów. Po chwili poczułam, że Florek podnosi moją brodę do góry i zbliża sie w moją stronę. Zrobiło mi się zimno.
-Hej Eskacz...- lekko się odsunęłam i ze zdenerwowania zagryzłam paznokcie.
-O mój Boże, przepraszam!- aż się w sobie skulił. Popatrzyłam się na niego, nie rozumiałam.
-Tak bardzo mi jej brakuje. A wy jesteście tak niesamowicie podobne do siebie. Nie z wyglądu. Z charakteru. Nie podobasz mi się, żeby nie było.- wyprostował szybko sytuację i zapłakał.
-Florian..- westchnęłam cicho przytulając go. Po chwili zobaczyliśmy otwierające się drzwi i dosłownie wylatującego z nich Janka. Uderzył głucho o chodnik, drzwi się zamknęły. Twarze osób palących bądź całujących się przy ścianach na chwilę zwróciły się w naszą stronę. Wstaliśmy z Florkiem zdziwieni a oczy ciekawskich przestały się patrzeć w naszą stronę. 




♥♥♥
Oto rozdział 48 :D Troszkę zmian 8) 
Mam nadzieję, że dostrzegliście różne szczegóły, które mogą sie okazać dość ważne i, że rozdział sie podobał :D
UWAGA, GWIAZDORZĘ i założyłam GRUPĘ NA FB :D do której koniecznie musicie dołączyć :D 
Oraz do komentowania posta :D Anonimowo też :)

Pozdrawiam cieplutko
Miśka

sobota, 25 kwietnia 2015

Rozdział 47

 "Potrzebuję przecież jakiejś bliskości. Po chwili ruszyliśmy dalej. Szybko się pożegnałam i poszłam do domu. Zdjęłam buty i kurtkę.
-Jestem.- mruknęłam i pomknęłam w stronę schodów.
-Martysia...!- Olimpia próbowała mnie zatrzymać.
-Nie teraz, nie dziś. Proszę.- odparłam i pobiegłam na górę. Rzuciłam się na łóżko. Po kilkunastu minutach usłyszałam, że dzwoni telefon."


Spojrzałam na komórkę, dzwonił nieznany. Po chwili namysłu odebrałam.
-Halo?- zaczęłam niepewnie.
-Hej. Ty to Martyna, prawda?- usłyszałam głos chłopaka.
-No tak, Martyna. A ty to...?
-A ja jestem Maciek, kolega Emilki.- na dźwięk tego imienia poczułam jak zwęża mi się żołądek i gardło. Ona zawsze otaczała się wianuszkiem kolegów i koleżanek jednak nigdy nie lubiłam być w tak pokaźnej grupie osób, więc praktycznie nikogo stamtąd nie znałam.
-Ahaa... A coś się stało?- nie mam pojęcia po co miałby do mnie dzwonić.
-No bo Emka się wyprowadziła a, że byłyście blisko to pomyślałem, że u ciebie nie jest za fajnie... Jakbyś chciała z kimś pogadać albo się spotkać lub cokolwiek innego to dzwoń do mnie, co nie?
-No co ty, nie jestem aż tak załamana. Ale dzięki za troskę.- jestem aż tak załamana i wcale nie mam ochoty aby ktoś się nade mną cackał. Ale przecież mu tego nie powiem.
-Nie ma za co. A masz co robić w ten piątek?- zapytał cicho.
-Yyy... Nie wiem, chyba nie... al...
-No to jeszcze do ciebie zadzwonię, co nie?- przerwał mi. 
-No ok, dzwoń- niech dzwoni, powodzenia.
-No to ja będę kończył, co nie? Cześć.
-Cześć.- rozłączyłam się i rzuciłam telefon na jedną z poduszek walających się po podłodze. Niech nie dzwoni, proszę. 
  Przez kolejne dni czułam się jakbym była przynajmniej w połowie martwa. Chodziłam do szkoły bo chodziłam, spałam, robiłam lekcje, trochę mniej jadłam ale Janek bardzo mnie pilnował. Raz widziałam się z Florkiem, chciał pogadać, z Jaśkiem wracałam ze szkoły. I na tym kończyło się moje "życie towarzyskie" Nie miałam ochoty siedzieć z ludźmi, na przerwach chowałam się w zakamarkach korytarzy i rysowałam. Miałam kilka poważnych rozmów z rodzicami, którzy starali się do mnie dotrzeć ale nie specjalnie mi szło. Gadałam też przez Skype z Emilką, choć nie wiele to dało. Moja przyjaciółka mieszkała teraz w malutkim mieszkanku, w jakiejś obskurnej dzielnicy. Miała swój maleńki pokoik a jej mama spała w salonie, który był jednocześnie jadalnią połączoną z kuchnią. W łazience było nie umywalki było ale jej mama twierdziła, że da się żyć bo przecież zlew jest w kuchni. No tak. Szkoła Emki też nie należała do najlepszych ale mimo to ludzie od razu się z nią polubili. To było dla mnie oczywiste ale Emilka bardzo się tym stresowała. Po dwóch dniach zaprosili ją już gdzieś tam, wiec na samotność w nowej szkole na pewno nie mogła narzekać. Zdawała się w ogóle za nami nie tęsknić. Bardzo mnie to bolało choć z drugiej strony cieszyłam się, że przynajmniej ona nie cierpi. Kolejne dni mijały bardzo szybko, wręcz przeciekały mi przez palce. Wstawałam, myłam się, szłam do szkoły, z której koło szesnastej wracałam. Jadłam coś na szybko i szłam do siebie do pokoju gdzie czytałam i gadałam z Emką. Kilka razy zadzwonił ten Maciek i pytał się jak się trzymam. I co mu niby miałam powiedzieć? Zaczął zaczepiać mnie w szkole, Janek nie specjalnie go lubił ale tolerował jego towarzystwo.

Kilkanaście dni później, czwartek 

Siedziałam w samotności na podłodze, między dwoma rzędami szafek kiedy usłyszałam kroki. Podniosłam do góry głowę, przede mną stał Janek.
-Mogę?- uśmiechnął się do mnie.
-Pewnie, siadaj.- odsunęłam się w prawo robiąc mu miejsce.
-Co tam u ciebie Loczek?- zapytał zamykając mój zeszyt.
-Świetne rozpoczęcie rozmowy.- zaśmiałam się.
-Normalnie a jak ma być? Przecież wiesz jak u mnie.- nieco się zniechęciłam.
-Eeh. Martynko ja już nie wiem...
-Nie mów do mnie Martynko!- przerwałam mu zirytowana. Czemu on ciągle tak do mnie mówi?!
-Oj no przepraszam, no.
-Czy tak ciężko to pojąć? Nie nauczysz się?- przewróciłam oczami.
-Nie.- zaczął się śmiać gdy zobaczył moją minę. 
-Ta Martynka do ciebie pasuje.
-Martynka była bohaterką serii książek. Ale pewnie nigdy ich nie przeczytałeś?- gdy byłam młodsza uwielbiałam czytać "Martynki"
-Nie. Ale za to byłem wielkim fanem koziołka Matołka, którego nigdy nie przeczytałem.- zaczęliśmy się śmiać. 
-No tak, to wiele tłumaczy.- śmialiśmy się przez chwilę ale w końcu zapytałam
-A co tam u Florka? Nie odbierał ode mnie wczoraj.
-A wiesz, że ja z nim gadałem ostatnio trzy dni temu? Nie wiem co mu jest. Znaczy się... Wiem. Dokładnie to samo co tobie. Ale utrzymujecie kontakt, prawda?- znów ten temat. Ale z Jankiem mogę o tym pogadać, nie jest męczący. A poza tym bardzo mu ufam.
-Taak. Utrzymujemy. Ale wiesz... to nie to samo. Tęsknię za nią i to bardzo. 
-Pamiętaj, że masz mnie!- zawołał.
-No bardzo. Ale pamiętam, mówiłeś o tym co najmniej milion razy.- zaśmialiśmy się.
-Wiesz, że to prawda?
-Wiem! A czemu się tak upewniasz?- prychnęłam żartobliwie.
-Bo to ważne.- popatrzył się na mnie ciepło, odpowiedziałam mu tym samym.
-Martyna wiesz co?
-Co?- Jasiek już chciał coś powiedzieć ale podszedł do nas Maciek. Oj, jak on mnie denerwuje.
-Jak leci?- zawołał wesoło siadając między mną a Jaśkiem, który tylko prychnął gniewnie. 
-Świetne.- odparłam zniecierpliwiona.
-Co jest myszko? Czemu masz taki zły humor?
-Że jak ty na mnie powiedziałeś? Chyba sobie żartujesz?- jednym słowem doprowadził mnie do stanu wrzenia.
-No normalnie, nie mogę tak mówić?- wyraźnie posmutniał.
-Nie!- wstałam wkurzona i odeszłam. Po chwili dogonił mnie Janek.
-Co to było?- zapytał jednocześnie zdziwiony i zły.
-Skrajny przypadek, nie przejmuj się.
-Mam z nim pogadać?- odwrócił się do tyłu mierząc chłopaka wzrokiem.
-Nie, luzik. Panuję nad sytuacją. Ale jest niesamowicie denerwujący.
-Ale jak coś...- zaczął groźnie.
-To mam przyjść do ciebie!- dokończyłam za niego ze śmiechem. W tym momencie zadzwonił dzwonek.

Wieczorem

Siedziałam skraju dywanu i odrabiałam lekcje przy kolacji zrobionej przez Olgę. Co to za pomysł żeby zadawać pięć stron o wojnie secesyjnej? Na pewno nie najlepszy. Wzięłam do ust ostatni kęs zapiekanki warzywnej, westchnęłam i wstałam by odnieść talerzyk do umycia. Poczułam, że mam zdrętwiałą nogę. Nienawidzę tego uczucia, to jakby mrówki obłaziły moje ciało. Szłam krzywo po schodach po drodze napotykając mojego tatę.
-Co tam robisz? Jak tam projekt?- zagadnęłam schodząc w dół.
-Już w połowie.- odpowiedział zmęczony. Po chwili usłyszałam odgłos zamykających się drzwi. Znów dużo pracuje, dobrze, że jest już w połowie. Weszłam do kuchnie, na dole było pusto. Odłożyłam delikatnie naczynie do zlewu, pokręciłam się chwilę po pomieszczeniu i wróciłam do siebie. Z powrotem usiadłam nad historią ale tym razem przerwał mi dźwięk telefonu. To Florek.
-Hej co jest Florianie?- zaśmiałam się.
-Ty też to dostałaś?- zapytał roztrzęsiony. Coś się stało, serce zabiło mi szybciej. 
-Ale co miałam dostać?- zapytałam przestraszona, nie wiedziałam o co chodzi.
-Sprawdź maila i zadzwoń.- rozłączył się. Pełna obaw wstałam i sięgnęłam po laptopa.
-Włączaj się szybciej, nooo!- szepnęłam ponaglając przedmiot. Po chwili ekran zabłysnął niebieskim światłem, obrazkiem Windowsa i standardowym "Zapraszamy!".




♥♥♥
No to jest rozdział 47 :D Podobał się Wam? :) Mamy nowego bohatera- Maćka. Co o nim myślicie? Przypadł Wam do gustu? xD 
Bardzo dziękuję za wczorajszą liczbę komentarzy pod rozdziałem :P
I wiecie, ze jutro będą dwa miesiące pisania bloga? 8)
Tymczasem: 
Zapraszam na aska Magiczna kraina tęczy ;)
Oraz do komentowania rozdziału. Nigdy nie uda się Wam przebić ostatniego rekordu. To wcale nie jest prowokacja, skąd ten pomysł XD

Cieplutko pozdrawiam, 
Miśka

piątek, 24 kwietnia 2015

Rozdział 46

"W sobotę wstałam koło ósmej bo na dziewiątą byliśmy umówieni. Wzięłam szybki prysznic, wybrałam ubrania i zbiegłam ze schodów aby chwilę później wsiąść do samochodu. Widok, który tam zastałam trochę mnie zdziwił."

  Za kierownicą auta siedziała Ari, obok niej Kiślu a z tyłu uśmiechnięty Janek. A gdzie Florek, pomysłodawca i właściciel samochodu?
-Ale czemu? Ari? I co z Emi i Florianem?- zmarszczyłam brwi gdy otworzyłam drzwi
-Przecież to mój samochód!- Ariadna zaśmiała się perliście
-Jak to twój? A nie Eskacza?- wsiadłam do auta ponaglona gestem Jaśka.
-No normalnie mój. Florek ma zupełnie inny!- zachichotała żywo gestykulując.
-Ty kieruj a nie się rzucasz. A twoje auto też jest czarne i w ogóle, to dlatego.- zmieszałam się gdy wszyscy gruchnęli śmiechem.
-No coo? Ja się na tym nie znam!- broniłam się.
-Ale to są dwa zupełnie różne auta! Florka jest sportowy a mój jest zwykły i malutki!- wykrztusiła Ariadna. Gdy się w końcu uspokoili odezwał się Janek
-Jedziemy z Ari bo stwierdziliśmy, że zrobimy Emilce niespodziankę. Ona nie wie, że my tez tam będziemy. Przyjedziemy tam z dziesięć minut wcześniej żeby zamówić jakieś picie, usiąść przy stoliku i wybrać dwa tory. Tak w ogóle zrobimy zawody w kręgle chłopaki na dziewczyny, pośmiejemy się trochę z was, co nie Rafał?- zaśmiał się.
-Mówiłam, że nie umiem grać!- irytowałam się.
-Ja umiem, luzik!- Ari parsknęła śmiechem.
-No to jak ty będziesz nas uczyć to wygramy!- zawołałam z pseudo entuzjazmem i po chwili dołączyłam się do śmiechu.
-Dzięki za docenianie!- Ariadna udawała obrażoną. Droczyliśmy się przez resztę drogi. Zaparkowaliśmy pod kręgielnią, Emi nie wiedziała jakim jesteśmy samochodem. My z Ari zajęłyśmy się przyniesieniem picia a chłopcy torem i butami. Po chwili przynieśli nam obuwie a, że było jeszcze trochę czasu pokazali mi jak trzymać poprawnie kulę. Nie sło mi za dobrze ale trudno, jeszcze się nauczę! Po chwili dostaliśmy SMS od Florka, więc usiedliśmy przy stole. Po chwili para weszła, Emilka od razu nas zobaczyła?
-A co wy tu robicie?- krzyknęła radośnie.
-Stwierdziliśmy, że nasze pseudo-ostanie spotkanie musi być super!- zawołałam.
-To był mój pomysł!- Florian wypiął dumnie pierś, Śmialiśmy się przez chwilę ale stwierdziliśmy, że przystąpimy już do gry. Chłopcom szło bardzo dobrze, nam trochę gorzej. Co z tego, że głównie przeze mnie? Strasznie się ze mnie śmialiśmy. Gdy siedzieliśmy przy stoliku Kiślu standardowo oblał się sokiem porzeczkowym na białą koszulkę. Na kręglach było bardzo fajnie, trzeba to będzie kiedyś powtórzyć. Zwłaszcza, że Janek obiecał mi, że nauczy mnie grać. To jak porywanie się z motyką na słońce ale co z tego? Niestety po dobrej zabawie nadszedł moment pożegnania. Oczywiście zaczęłyśmy płakać.
-E-emi. Będę dzwonić i pisać i wszy-ystko! I ty-y też dzwo-o-oń! Obiecaj!- płakałam przyjaciółce w ramię.
-O-obiecu-uję!- również łkała. Janke i Florek nas objęli. Staliśmy tak wtuleni w siebie przez dłuższy czas. Jeszcze tylko brakowało tego żeby zaczął padać deszcz.
-Słoneczko.- zaczął Florek. Razem z Jankiem odsunęliśmy się na dwa kroki od nich, płakałam Jaśkowi w kurtkę.
-Wiesz, że cię kocham? Będę cię odwiedzać, obiecuję. Tak bardzo chciałbym żebyś została. Moja propozycja mieszkania razem jest jak najbardziej aktualna. Kocham cię.. Będę dzwonić i przyjeżdżać. Kocham cię. Będę tęsknił. Moja Emi, nie zapomnij o mnie, ok?- po policzku spłynęła mu łza, Emi szlochała wtulona w jego ramiona. Chłopak podniósł ją lekko do góry.
-Obiecuję. Też cię kocham. Bardzo.- pocałowali się i przyjaciółka znów spojrzała na mnie. Podbiegłam do niej.
-Dzwonisz do mnie codziennie, ok?- zapytałam, łzy wciąż spływały mi po policzkach.
-Dzwonię i ty też, ok?- też ryczała jak głupia,
-Dzwonię. I piszesz też codziennie, ok?
-Piszę. I ty też piszesz, ok?
-Piszę.- i tak w kółko przez kilkanaście minut. W końcu mama Emilii powiedziała, że muszą już jechać. Ostatni uścisk i przyjaciółka odjechała. Ari wraz z Kiślem poszli się przejść, chcieli zostawić nas samych we trójkę. Mimo, że lubi się z Emką to nie byli tak blisko niej jak my. Razem z Jankiem i Eskaczem usiedliśmy na mokrym krawężniku na przeciwko domu naszej przyjaciółki. Siedzieliśmy długo w milczeniu. Siedziałam skulona, wręcz topiąc się we własnych myślach. Dlaczego ona musiała wyjechać. Wiem dlaczego... Ale nie potrafię zrozumieć dlaczego to ona musi mieć takiego pecha. Najgorsze jest to, że my tu jesteśmy razem, we trójkę a Emilka jest sama. Nowa szkoła, nowi ludzie... Boję się, że przez nich o mnie zapomni. Tego, że się zmieni się nie obawiam bo jest na tyle nie zwykła, że nie da się jej nie lubić i nie musi się zmieniać. Z rozmyślań wyrwał mnie bezgranicznie smutny głos Floriana.
-Ja się zbieram... Podwieźć was?- usiłował sie uśmiechnąć ale nie specjalnie mu szło.
-Przejdę się. Nie wiem jak Janek.- mruknęłam cicho.
-Pójdę z Martyną ale dzięki.- chłopak pomógł mi wstać.
-To pa.- pożegnaliśmy się i czarne auto odjechało.
-To co? Idziemy?- zapytał przybity Janek.
-Tak, chodźmy już.- wsadziłam ręce w kieszenie i ruszyliśmy. Szliśmy w ciszy, każde z nas zbierało myśli. W pewnym momencie Jasiek rozpoczął rozmowę.
-Martyna...
-Hmm...?
-Wiem, że to nie najlepszy moment ale coś ci powiem, ok?- stresował się.
-No dawaj.- zerknęłam na niego zza włosów.
-Głupio tak od razu bo wiem, że cię to boli. Właśnie dlatego w sumie chcę ci to powiedzieć. Wiesz, że zawsze masz mnie, prawda? I Florka. Więc się nie załamuj. Jedz normalnie, proszę. Nie wiem co wymyślisz. Ale staraj sie nie myśleć za dużo. Proszę. Żeby nie było tak jak ostatnio.- chyba stwierdził, że jego buty są bardzo ciekawe.
-Wiem, wiem. Nie chcę już tak robić. Nigdy. Nie martw się. Jakoś sobie z tym wszystkim poradzę. To trochę naiwne ale wierzę, że nie urwie się nam kontakt... A z drugiej strony nie.- tu się rozpłakałam. Nie wiem który to już raz. Janek od razu mnie przytulił. To była trochę prowokacja ale... To się nie liczy. Potrzebuję przecież jakiejś bliskości. Po chwili ruszyliśmy dalej. Szybko się pożegnałam i poszłam do domu. Zdjęłam buty i kurtkę.
-Jestem.- mruknęłam i pomknęłam w stronę schodów.
-Martysia...!- Olimpia próbowała mnie zatrzymać.
-Nie teraz, nie dziś. Proszę.- odparłam i pobiegłam na górę. Rzuciłam się na łóżko. Po kilkunastu minutach usłyszałam, że dzwoni telefon.




♥♥♥
Oto rozdział 46! Smutno mi było jak go pisałam XD Mimo nie za fajnego momentu mam nadzieję, że się Wam podobał :D
Rozdział dla Kasi, która ma dziś urodzinki! <3
Zapraszam na MEGA ASKA, WOWOW
Oraz do komentowania posta. Ostatnio było tylko 8 komentarzy, bu bu :<
Cieplutko pozdrawiam
Miśka

czwartek, 23 kwietnia 2015

Rozdział 45

 "Lekko śpiąca przeleżałam w wykuszu kilka godzin. W pewnym momencie usłyszałam pukanie do drzwi. Dziwne, bo rodzice są w pracy, Emi w szkole a Janek śpi. Jak ten ktoś tu wszedł?Czyżbym nie zamknęła drzwi? Lekko wystraszona wstałam aby otworzyć."


Odłożyłam krzesło na miejsce i przestraszona otworzyłam niezapowiedzianemu gościowi.
-Zamyka się drzwi do domu.- zaśmiał się Eskacz. Gdy go zobaczyłam kamień spadł mi z serca. 
-Wiesz jak mnie wystraszyłeś?- pisnęłam. 
-To prze to, że nie zamykasz drzwi. Czekaj, nie idź już je zamknąłem.- zatrzymał mnie w drzwiach.
-Co się stało, że przyszedłeś? Siadaj gdzie tam chcesz- mruknęłam wpatrując się w jego smutną twarz i siadając w wykuszu. Bardzo dobrze wiedziałam czemu przyszedł ale musiałam jakoś zacząć rozmowę. 
-Wiesz... Emi wyjeżdża w ten weekend... I co ja mam z tym zrobić? Przecież ja nie mogę jej stracić..- schował twarz w dłonie. Usiadłam obok niego na łóżku, oparł głowę o moje ramię. 
-Ja sobie nie wyobrażam bez niej... czegokolwiek. Nie mogę się przeprowadzić do Warszawy bo stracę pracę. A tak bardzo bym chciał... Tak cholernie się boję, że ona mnie zostawi.- zadrżał mu głos. Też się bałam, że Emi o mnie zapomni, że nie będę już mieć przyjaciółki. 
-Masz mnie i Jaśka- mruknęłam chyba bez przekonania. Wiem, że mu jej nie zastąpimy.
-No niby tak... Ale wiesz.- po policzku spłynęła mu łza. Siedzieliśmy chwilę w ciszy, słychać było tylko szum wiatru za oknem. Po chwili Florek przerwał milczenie
-Ale nie po to tu przyszedłem. Chciałabym ją jakoś pożegnać i pomyślałem, że wspólnie pójdziemy na kręgle. Zamiast jakiegoś beznadziejnego przyjęcia pożegnalnego. Myślałem też o karaoke ale tyle razy już tam byliśmy, że to już przereklamowane. Co ty na to? Jak ty pójdziesz to Janek też.- uśmiechnął się do mnie zawadiacko. 
-Przestań! Wcale nie. I weź daj spokój, jesteśmy przyjaciółmi.- uderzyłam go w ramię. 
-Jasne, jasne. Ale wchodzisz w to?
- Tak, tak.- zaśmiałam się. 
-Ale wiesz, że ja nie umiem grać w kręgle?- dodałam po chwili. 
-No i co z tego? Nauczycie się. Ja umiem, wystarczy. Choć w sumie... Dla ciebie to by się przydał jeszcze ratownik medyczny bo ty coś sobie znając życie zrobisz.- tyknął mnie w policzek. 
-Nie ma Kisla, więc nic się nie stanie!- zaczęliśmy się z siebie nawzajem śmiać. Po pół godzinie wrócili moi rodzice, więc Florek stwierdził, że wraca do domu. 
-Dzięki, że mogłem przyjść.- chłopak rozczochrał mi włosy. 
-Wprosiłeś się!
-Ale nie protestowałaś!- udawał obrażonego.
-No przecież żartuję, no!
-Wiem. Dobra Ruda, ja lecę.- zawołał i pobiegł do swojego samochodu. Zamknęłam za nim drzwi i pobiegłam szybko w stronę schodów. 
-Czekaj, czekaj! Chodź tu.- tata krzyknął z kuchni. Ciężko westchnęłam i zeszłam powoli ze schodów. Poczłapałam do kuchni i opadłam na wysokie krzesło przy blacie. 
-Co jest?- mruknęłam udając idiotkę. 
-Co ci się śniło?- ojciec zaczął prosto z mostu. 
-Nie pamiętam już...- próbowałam kręcić ale zobaczyłam jego wzrok, więc odpuściłam.
-No dobra, nie patrz się tak. Śniła mi się jakaś wioska, jacyś ludzie w niej... To wszystko zaczęło się rozpadać i przeistaczać w nicość. To dlatego płakałam...- zasłoniłam sobie twarz włosami by nie zauważył, że zmyślam. Nie chciałam mu mówić o Emilce bo... Po prostu nie chciałam. 
-Córuś. Przecież nic takiego się nie stanie. Obawiasz się czegoś? Chciałabyś mieć sesję u...
-Nie tato, błagam!- uderzyłam głową o blat. Jeszcze mi tylko psychologa brakowało, na prawdę.
-No dobrze, dobrze. Martwię się po prostu o ciebie.- pocałował mnie w miejsce na czole, które starałam się rozmasować po uderzeniu.
-No już dobrze, dobrze, wystarczy!- zaśmiałam się i zeskoczyłam z krzesła.
-Dobra tatuś ja muszę lecieć zrobić lekcje bo nie byłam w szkole. No weź, przepraszam ale jak ja miałam iść do szkoły jak pół nocy nie spałam?- jęknęłam żałośnie widząc jego wzrok. Zanim zdążył odpowiedzieć szybko pobiegłam na górę i zaszyłam się w pokoju. 
  Kolejne dni spędziłam z Emilką na przerwach, w domu i dwa razy byłyśmy w kawiarni. Spotkaliśmy się jeszcze raz całą grupą przed kręglami, które miały się odbyć w sobotę rano bo Emi wieczorem wyjeżdżała. Przez te kilka dni praktycznie nie było mnie w domu ale i tak miałam poważną rozmowę z Olimpią o wyjeździe Emi. 
  W piątek wieczorem poszłam razem z Jankiem i Florkiem kupić Emi jakieś pamiątki po "dawnych przyjaźniach i miłościach". Mam nadzieję, że te pamiątki nigdy nie zostaną prawdziwymi pamiątkami. Janek kupił Emilce kompas aby wiedziała gdzie się kierować (przynajmniej tak twierdził) Florian prześliczną, złotą broszkę i ich wspólne zdjęcie a ja kupiłam jej granatowy zeszyt, w którym wieczorem narysowałam nas dwie ze zdjęcia, które kiedyś dałyśmy chłopakom na święta. 
  W sobotę wstałam koło ósmej bo na dziewiątą byliśmy umówieni. Wzięłam szybki prysznic, wybrałam ubrania i zbiegłam ze schodów aby chwilę później wsiąść do samochodu. Widok, który tam zastałam trochę mnie zdziwił.



♥♥♥
No to mamy rozdział 45 :D Lubię tą liczbę, nie wiem czemu ;) 
Spóźniłam się przez Dominikę ;/
Zapraszam na aska: Supi ask :D
Oraz do komentowania posta ^^

Cieplutko pozdrawiam
Miśka