wtorek, 3 marca 2015

Rozdział 5

-No ty sobie chyba żartujesz! Co ty tu robisz!? Idź sobie! Jesteś złośliwy! Nie chcę cię widzieć!- krzyknęłam do Janka
-Martynko, posłuchaj...
-NIE będę cię słuchać! Nie mów do mnie Martynko!- próbowałam zamknąć drzwi ale chłopak był silniejszy. Wszedł do domu i zamknął drzwi na klucz.
-To jest napaść! Poza tym! Wiesz, że stąd są jeszcze dwa wyjścia?!
-O, nie wiedziałem. Martyna proszę, posłuchaj mnie...
-Nie chcę cię słuchać!- machałam rękami próbując go wypchnąć
-Proszę, uspokój się..
-Nie uspokoję się!- wtedy złapał mnie za ramiona i lekko podniósł do góry
-PUSZCZAJ mnie!- wrzasnęłam, zaczęłam się wić usiłując się wyrwać, podrapałam go paznokciami po rękach. Jasiek dalej wytrwale trzymał mnie w górze powtarzając, że mam się uspokoić. Nie sądziłam, że jest aż tak silny. Po chwili zmęczyłam się wściekłością, uspokoiłam a Jasiek westchnąwszy powiedział:
-To jak? Lepiej ci? Pogadamy>
-Tak, tak. Ale już mnie puść, błagam.- jęknęłam. Jaś delikatnie postawił mnie na podłodze, odgarnął włosy i podwinięte rękawy koszulki. Przeszliśmy przez korytarz, chłopak otworzył mi drzwi. Zrobiło mi się miło, nigdy żaden chłopak nie otworzył mi drzwi. No, może poza moim tatą. Usiedliśmy w kuchni przy dużym, szklanym stole.
-Masz fajnie mieszkanie.
-Dzięki...?
-Dobra. Eeh, Martynko, bez owi...
-Tylko nie Martynko- warknęłam
-Ok, przepraszam. I za zdrobnienie i za to wszystko. W szczególności za WF. Nie rozumiem jednego: co cię tak zirytowało? Przecież to były tylko żarty! W żadnym wypadku nie chciałem być złośliwy, tym bardziej nie chciałem żeby ci było przykro. Powiedz mi o co chodzi..- mówił Jaś. Chyba serio nie chciał, miał taki dziwny głos.
-To nie chodzi tylko o ten głupi WF!
-A o co jeszcze?- zadziwił się.
-No... No... No właśnie nie wiem. Po prostu, jakoś tak mnie irytujesz...- westchnęłam. Głupio mi, że nie potrafię się określić. Nigdy nie umiałam i zawsze było mi głupio. No cóż...
-No ok. Nie wnikam. W każdym bądź razie zgoda? Proszę..?- posłał mi ciepły uśmiech.
-Zgoda.- odpowiedziałam tym samym.  Nagle do kuchni wszedł tata z Olimpią, kompletnie ich nie słyszałam jak otwierali drzwi do domu.
-No, no, no! Witam kawalerze, hej Martynko.- zaśmiał się tata.
-Wow! W końcu sobie znalazłaś chłopaka. W sumie, jest całkiem, całkiem.- dopowiedziała Olimpia.
-Błagam was! Tato proszę cię.. Tak w ogóle: to jest Jasiek.- wskazałam na niego ręką.
-Yyy... Tak... Yyy.. Jestem Jan, bardzo mi miło.- podał rękę mojemu ojcu.
-Witaj Janie.
-Janie, tylko nie zrań naszej córki.- wtedy uderzyłam dłonią w czoło.
-Oli! My ze sobą NIE jesteśmy!- pisnęłam
-Jasne, jasne! Wmawiaj sobie!
-Tłumacz się, tłumacz, ja i tak wiem swoje!- Olimpia płakała ze śmiechu.
-Ale ja tylko przyszedłem dać lekcje Martynie...- nieśmiało wtrącił Jasiek
-No dobra. To idźcie na górę.- powiedział tata
-To tak TO się teraz nazywa.- Znów zaśmiała się Oli
-OLIMPIA! Mam cię nazywać moją macochą? Albo przejść na "pani"
-Nie, nie trzeba.- odrzekła, nadal się śmiejąc.
-Chodźmy stąd Jasiek bo TO się jeszcze na nas przeniesie.- zostawiliśmy wijących się ze śmiechu rodziców samych w kuchni i poszliśmy do mojego pokoju.
-Eeh... Jasiek przepraszam cię za nich- mruknęłam zamykając drzwi.
-Nikt  poza Emilką nigdy mnie nie odwiedza, wiec nie są przyzwyczajeni...
-No coś ty! Nic się nie stało, luzik.
-Wiesz... Oni są... trochę dziwni. Ale na prawdę cudowni! Może momentami trochę zbyt irytujący i dziwni ale kochani i...
-Dobrze Martynko, widzę.- uśmiechnął się ukazując aparat ortodontyczny. A ja stwierdziłam, że chyba skończę go uczyć alby nie mówił do mnie "Martynka" bo to i tak nie ma sensu..
  Usiedliśmy w wykuszu. Ja przepisywałam historię z zeszytu Jaśka, ciężko było mi się rozczytać bo strasznie bazgrze, ale cóż. Jasiek oglądał moje rysunki, ryciny i inne artystyczne wytwory. Z niektórych się śmiał, niektóre na prawdę mu się podobały, Znalazł w śród nich portret mojej mamy narysowany ołówkiem.
-To ty?
-Dzięki. Nie, to moja mama.
-A Olimpia?
-To moja macocha. Mama nie żyje, zmarła kilka lat temu na nowotwór kości..
-Przykro mi. Przepraszam, że zapytałem..
-Skąd mogłeś wiedzieć? Mi też jest przykro..- Jaś próbował mnie przytulić.
-Hej, Jasiu oddychaj.- upomniałam go.
-Ach, no tak.. Sorry.- i siedzieliśmy kilka minut w ciszy.

Perspektywa Jasia

-Ach, no tak. Sorry.- "JASIEK idioto!" krzyczał mój mózg. "Znów zepsułeś, super". Miałem ochotę dać sobie w pysk. Ona myśli, że jej nie szanuję, super. "Na prawdę, brawo Jasiek. Popisałeś się!" dowalał mi jeszcze bardziej. Boże, to jakbym miał rozdwojenie jaźni. Już wolę siedzieć cicho. Obserwowałem ją, siedziała w kompletnym bezruchu. Przesunąłem wzrok na pokój. Beżowe, obklejone rysunkami ściany, białe łóżko z szarą pościelą i biała komoda. Plus wszędzie walające się suszone, herbaciane róże, rysunki, ołówki i pędzle. To wszystko dawało pokojowi dziwny i przytulny klimat. Nawet ciemna podłoga była pochlapana farbkami. Uroczo. W tym wszystkim była masa poduszek i jeden gruby zeszyt który bardzo mnie intrygował. Telefon zawibrował w mojej kieszeni i przypomniał mi o upływającym czasie.
-Martyna ja już muszę iść...



♥♥♥
Tada! 5 rozdział! Chciałam Wam bardzo podziękować za ponad tysiąc wyświetleń na blogu, wszystkie miłe słowa i komentarze. Starałam się aby ten post był dłuższy, mam nadzieję, ze choć trochę się poprawiłam! :D Jeszcze raz bardzo, bardzo dziękuję!
Jeśli chcecie to komentujcie ziooomki! :P
Cieplutko pozdrawiam
Miśka

7 komentarzy:

  1. Pisz dalej ;) ! :*

    OdpowiedzUsuń
  2. skąd* a nie z kąt :D ale ogólnie to mi się podoba, pisz dalej<3
    i zapraszam do siebie http://is-your-love-strong-enough.blogspot.co.uk/ być może dzisiaj nowy rozdział :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gdzie zauważyłaś to zło? :O Ja nie mogę znaleźć :<<

      Usuń
  3. Zakochałam się <3 *<*

    OdpowiedzUsuń