poniedziałek, 1 czerwca 2015

Rozdział 8 Sezon II

"-Ale co ty jej powiedziałaś?- wyszczerzyła oczy dziewczyna. 
-Że niczym mnie nie zniszczy. Mam was a was nie ruszy.- wzruszyłam ramionami. 
-No i prawidłowo. Ale czemu to tak przeżywasz?
-Bo ja nie umiem być tak złośliwa jak ona. I nie chcę taka być, wiesz sama. 
-Proszę o ciszę! Martyna rozsiądź się do ławki obok!- rozkazała nauczycielka. Nie wiem co ona taka nerwowa. Westchnęłam i chcąc nie chcąc zmieniłam swoje miejsce."




  Po kolejnej lekcji Oli nie było w szkole, zwolniła się bo bolał ją brzuch. Ja bym powiedziała, że boli ją jej nadszarpnięte, horrendalnie wysokie ego. Albo sumienie jeśli jeszcze je ma.
-Dobrze zrobiłaś, nie gryź się z tym.- zagadnął Janek gdy siedziałam sama na ławce i starałam się nie rozpłakać.
-Ale ja spadłam do jej poziomu.- chlipnęłam. 
-Nie spadłaś do jej poziomu bo ona kłamie na każdym kroku.- powiedział ciepło przygarniając mnie do siebie. 
-Głupi przykład: mi mówi, że puszczasz się z Maćkiem. A to oczywiste, że ty go nie lubisz. I myśli, że jej uwierzę.- aż zrobiło mi się zimo. Czy to możliwe aby Olka tak kłamała?
-Czekaj, czekaj. Gadała z tobą? I tak mówiła?
-No tak.- wzruszył ramionami.
-Ale ja jej nie wierze, więc...- przerwałam mu.
-Ale to nawet nie chodzi o to czy ty jej wierzysz czy nie. Ona tego samego dnia mówiła mi, że jesteś niedojrzały bo nie chcesz ze mną być.- popatrzyłam się na jego spokojną twarz.
-A mi wcześniej powiedziała, że to ty jesteś niedojrzała bo boisz się z kimś być. Widzisz? Nie przejmuj się nią, ona taka jest.
-Nie dziwi cię to?- mruknęłam zdziwiona. 
-Lubi jak tak marszczysz nosek. Nie dziwi mnie ani trochę. Znasz ją dłużej ode mnie a nie przywykłaś? Za bardzo ufasz ludziom. I to jeszcze tym, którym nie trzeba. Pamiętasz ile nie mogłaś się do mnie przekonać?- zaśmiał się lekko. 
-Pamiętam. Ale wiesz jak mnie odpychają ludzie, do których wszyscy się garną? Takie "gwiazdki szkolne" zgadnij dlaczego.
-A z Emką się przyjaźnisz mimo, że rywalizowała z Olką. Logiczne.- zrezygnowany machnął ręką. 
-Ale my się zaprzyjaźniłyśmy zanim ona była taka wiesz... Powiedziała Oli co o niej myśli w dużym gronie ludzi. Część osób poparła Olę, część Emi. A powiedziała to w mojej obronie, więc. I wtedy chłopcy odważyli się do niej zagadać. Wcześniej była stłamszona przez Olkę, więc... Pamiętam, miała wtedy długie włosy. Ale bardziej pasują jej krótkie. Przynajmniej wtedy tak było, za czasów wczesnego gimnazjum. Śmieszne to były czasy. Pierwsze miłostki i inne takie. Tylko mnie to ominęło. Przez Olkę.- westchnęłam. Janek o dziwo słuchał uważnie. -To już tyle trwa? Tyle czasu cię niszczy? Ona jest nienormalna.- potarł czoło ręką wyraźnie zdziwiony. 
-Czemu nikomu o tym nie powiedziałaś? Przecież to jest przemoc psychiczna. Ty się boisz przez nią ludzi. Boisz się z nimi gadać, boisz się nawet dotyku.- patrzył mi prosto w oczy, spuściłam głowę. 
-Boisz się nawet patrzyć w oczy.- podniósł moją głowę do góry. 
-Nie boję się ludzi. I nie boję się patrzeć w oczy. Dotyku też się nie boję, wydaje ci się. 
-Przecież widzę jak reagujesz. Nie boisz się patrzeć w oczy? To czemu ciągle spuszczasz wzrok? Nie boisz się dotyku? To czemu zawsze jak choć cię musnę w dłoń to przeszywa cię dreszcz. Boisz się. A jak nie boisz się ludzi to podejdź i zapytaj się tamtego chłopaka która godzina.- wskazał na jednego z chłopaków. Specjalnie wybrał takiego, który stoi w grupce. Na szczęście uratował mnie dzwonek. 
-Chodźmy pod klasę.- pociągnęłam go za rękę z nadzieją na zmianę tematu. 
-A która godzina?- nie dał się wpuścić w maliny. 
-Za piętnaście druga bo to dzwonek na ostatnią lekcję. Chodź i nie marudź.- chłopak chcąc nie chcąc ruszył za mną pod salę. Lekcja dla mnie minęła spokojnie. Pani pytała zagrożonych i wyciągających oceny, więc poświęciłam ten moment na czyszczenie własnego sumienia. Wniosek jest taki: Olce się należało ale drugi raz tak nie zrobię. Wobec nikogo. 
-Martyna. Mam do ciebie sprawę. Tylko taką... na osobności.- po lekcji podeszła do mnie Alicja. Gdy spojrzała wymownie na Janka ten szybko się oddalił. 
-Co jest?- zaniepokoiłam się. 
-Głupio mi o to prosić. Ale nie mogę się zwrócić do Liwii bo mi nie da. A bardzo pilnie potrzebuję.- nerwowo splatała ręce. 
-Mów.- ponagliłam ją. 
-Pożyczysz mi pięć dych?- odwróciła wzrok. 
-A co się stało?
-Nie ważne. Ale mam problem i po prostu potrzebuję.
-Masz długi?- zmarszczyłam czoło. 
-Tak jakby.- łamała sobie palce. 
-Znów ćpasz?- złapałam się za głowę, dziewczyna szybko mnie uciszyła.
-Nie prosiłabym cię o hajs na ćpanie. Chodzi o coś innego.- uniosłam do góry brew.
-Nie wierzysz mi?- niepewnie kiwnęłam głową. 
-A co mam zrobić żebyś wiedziała, że tego nie przećpam?- położyła ręce na biodrach. 
-Pokaż po co ci to.
-Nie mogę.- jęknęła cicho.
-No to sorry. Robię to tylko dla twojego dobra. Żeby nie było. 
-Martyna. Nie mogę ci pokazać...- jej oczy zrobiły się wilgotne. Muszę zobaczyć po co jej te pieniądze, w tej kwestii jej nie wierzę. 
-To trudno.- obojętnie wzruszyłam ramionami. 
-Obiecujesz, że się do mnie nie zrazisz?- prześwietliła mnie wzrokiem.
-A czy po tym co o tobie wiem coś może mnie jeszcze zrazić?- mruknęłam. Teraz serio się o nią boję. 
-Nie wiem. To jest nieco... szokujące. Ale chodź bo się spóźnimy na autobus.- ruszyłyśmy szybkim krokiem. 
-A gdzie w ogóle jedziemy?- zapytałam gdy wsiadłyśmy. Jechałyśmy na gapę, Ala mówiła, że tu nigdy nie spotkała żadnego kanara. 
-Do czegoś co teoretycznie jest moim domem.- zmroziło mnie. Z opowiadań Liwii wiem, że Ala NIGDY nikogo do siebie nie przyprowadza. Mają ponoć patologiczną rodzinę i obie się tego wstydzą. Dojechałyśmy do dzielnicy miasta, po której nie wolno mi chodzić samej. Nieźle się zaczyna. Serio wyglądała dramatycznie, byłam tu raz z tatą ale tylko przejazdem. Ciemne bramy, w których stały różne typki w dresach palące chyba fajki. Powybijane okna, popisane budynki. Obok przystanku leżał martwy gołąb. Pod sklepem siedziało kilkoro nietrzeźwych facetów. 
-Alka! Z kim się dziś umawiasz?- wydarł się jeden z nich. 
-Cholera, to mój ojciec. -zaklęła pod nosem.
-Żartujesz sobie?- zbladłam. 
-Nie. Chodź szybko. Nie martw się, nie odpuści sobie flaszki z kolegami i nie przyjdzie do domu.- próbowała ukryć wstyd i smutek. Ale widziałam jak bardzo się spięła gdy usłyszała głos ojca, jak blednie, jak oczy zachodzą jej łzami. Nie sądziłam, że w jej rodzinie jest tak źle. Rodzinie... To nie specjalnie można nazwać rodziną. Weszłyśmy na podwórko za blokiem, tam były drzwi dla mieszkańców. Bawiły się tam trzy dziewczynki ubrane w brudne, stare, różowe bluzeczki. Zrobiło mi się przykro. 
-To Kasia, Ada i Natalka. Mają bardzo fajną starszą siostrę. Jest dwa lata młodsza od nas ale koniecznie muszę cię z nią poznać. Kiedyś na pewno się spotkamy. Chyba, że nie chcesz. W sumie poznałyśmy się niedawno, w szpitalu. Znałyśmy się wcześniej z widzenia ale nigdy ze sobą nie gadałyśmy. 
-W szpitalu?- czyżby kolejna dziewczyna z problemem narkotykowym? Może jak to mówi Alicja "miała czystkę" razem z nią? 
-Próba samobójcza. - powiedziała najciszej jak mogła. 
-Jesteś po próbie samobójczej?- nie odpowiedziała. Weszłyśmy po brudnych, obrzydliwych schodach na drugie piętro. Powitała nas klamka, która była do połowy ułamana. 
-Dom bez klamek.- zaśmiała się dziewczyna. Weszła bez otwierania drzwi, najwidoczniej zamek był zepsuty. Gdy podążyłam za nią... zatkało mnie. Mnóstwo butelek po trunkach. Wszędzie pety. Zniszczona, brudna kanapa z równie zniszczonym i brudnym kocem o kolorze chyba czerwonym. Zniszczona i dosłownie zarzygana wykładzina, mnóstwo much. Alicja niewzruszona przeszła przez pokój i weszła do malutkiej, ciemnej izdebki. Wróciła stamtąd z małym woreczkiem i papierkiem. Prawie płakała, było jej wstyd. A ja ciągle nie mogłam pojąć jak ona może tak żyć. Nie rozumiem tego. 
-Zobacz.- przełknęła ślinę. Podała mi rachunek i wysypała na stół zawartość woreczka. 
-Brakuje mi dwustu pięćdziesięciu złotych do zapłacenia rachunku, możesz sobie policzyć. Dwie stówy zarobię sama dziś i jutro, tak myślę. Nie wiem. To zależy, sama wiesz. Ale będzie mi brakowało dokładnie pięciu dych. Może więcej jak nikogo nie będzie ale wtedy coś wykombinuję.- rozpłakałam się. Jak ona może tak żyć? Nie dość, że ma takich rodziców, taki dom i wszystko to jeszcze musi na to wszystko zarabiać w dość... niegodny sposób. 
-Nie płacz. Przezwyczaiłam się już.- sama hamowała szloch. Jest niewyobrażalnie dzielna. 
-A nie możesz jakoś inaczej? Sprzedaj te wszystkie butelki i puszki...
-Nie mogę. Bo to niby własność moich rodziców. Jak któreś z nich jest na tyle trzeźwe to idzie i sami to sprzedają żeby mieć na kolejny alkohol i fajki.- schowała twarz w dłoniach. Przytuliłam ją najmocniej jak umiałam. Trwałyśmy w takim uścisku aż Ala nie przestała płakać. 
-Dzięki. Że się do mnie nie zraziłaś. że rozumiesz, że to kompletnie nie moja wina.- znów zaczynała się rozklejać. 
-Ja ci dam te dwieście pięćdziesiąt. Nie oddawaj mi nic.- nie mam problemów z pieniędzmi, mam dużo oszczędności a moi rodzice zarabiają na prawdę kupę kasy. Nigdy się z tym nie obnoszę by nie przyciągać fałszywych "przyjaciół" Mogę jej pomóc. 
-Nie, nie mogę, nie chcę!- zaprzeczyła szybko.
-A mnie nie obchodzi czy ty chcesz czy nie. Nie możesz tak żyć. Pomogę ci.- powiedziałam gdy dziewczyna chowała pieniądze do woreczka. 
-Nie. Tylko pięć dych. Proszę. Nie stawiaj mnie w głupiej sytuacji.. Nie wiem kiedy będę mogła ci to oddać.- jęknęła. W tym momencie otworzyły się drzwi. Obie skamieniałyśmy. 




♥♥♥
No to mamy 8 rozdział :D Trochę taki... Nie wiem jak to nazwać. I dłuższy! Mimo, że dalej czuję się... źle (delikatnie mówiąc) Ale jest dzień dziecka! A Wy jako moje Gufniasze musicie coś ode mnie dostać, prawda? No to macie rozdział! :)) 
Chcę Wam również podziękować za OGROMNE 100.000 wyświetleń. Nie mieści mi sie to w głowie. Nie rozumiem tego. Pisałam Wam o tym na asku i grupie. Boże, jak się cieszę. Ale to tylko dzięki Wam <3 Dziekuję mordki. Dziękuję, dziękuję, dziękuję. Nie umiem tego wyrazić jak dużo sprawiacie mi radości <3 
Jeszcze raz fajnego dnia dziecka ^^ (a właściwie już wieczoru :>)
Zapraszam na:
Pozdrawiam cieplutko
Miśka

10 komentarzy:

  1. Super rozdział. Czekam na nexta ^=^

    OdpowiedzUsuń
  2. Supi dupi rozdział :xD
    Czekam na nexta mam nadzieję że jutro po naszej wizycie u mamy Klaudii zdążysz ! A jak nie to będe musiała przeżyć bez rozdziału...~ gufniara Nikola

    OdpowiedzUsuń
  3. Mega rozdział. Czekam na kolejny. A no i wiesz jak to będzie ojciec Alicji to koniec z 5 tonami koksu :""")

    http://shrek-fanfiction-jdabrowsky.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetny rozdział mordko <3

    OdpowiedzUsuń