środa, 10 czerwca 2015

Rozdział 14 Sezon II

"-Halo? Martyna? Wszystko okej?- usłyszałam głos Jasia w słuchawce.
-Ta-ak. Jest świe-eetnie.- mimo, że się starałam nie umiałam opanować łkania, które ciągle targało moim ciałem.
-Gdzie jesteś?- zapytał szybko.
-Zga-adnij.
-Jestem za piętnaście minut, nie ruszaj się stamtąd. Rozładuje mi się telefon za moment.- urwało połączenie."


Perspektywa Jasia

  Szybkim krokiem szedłem w stronę cmentarza. Wiedziałem, że tak to się skończy, wiedziałem. Od kilku dni Martysia była nieswoja, nie mogła się na niczym skupić. Zobaczyłem ją. Stała skulona i była jeszcze mniejsza niż zwykle, widać było tylko jej rude, długie loki. 
-Martynko...- podszedłem do dziewczyny, która przestraszyła się gdy dotknąłem jej ramienia. 
-O, jesteś już.- wytarła łzy i usiłowała się uśmiechnąć. Nie wyszło jej, więc po prostu ją przytuliłem.
-Powiedz mi. Dlaczego płaczesz?- po chwili pociągnąłem ją za ręce tak aby usiadła na murku okalającym cmentarz. 
-Brakuje mi jej. Mojej mamy w sensie. I ojca...
-Ale przecież twój tata z tobą mieszka i w ogóle- nie rozumiałem. 
-Mieszka. I co z tego? Lepszy kontakt mam z Emilką niż z ojcem. A ona mieszka w Warszawie. Wiesz. Można siedzieć obok siebie ale być w dwóch różnych światach. Niby się mnie pyta "co tam u mnie" ale jeśli byłby obok mnie to wiedziałby co u mnie. A w gruncie rzeczy to mam wrażenie, że wcale go nie obchodzę i pyta się mnie o to wszystko tak dla zasady, żeby nie było.- westchnęła uśmiechając się smutno. Ma świetne oczy gdy płacze. Mimo tego, że są zapuchnięte to przez łzy stają się jeszcze bardziej... nie umiem tego nazwać. Nie to, że lubię gdy płacze. 
-Pamiętam jak byłam mała. Mama nie miała wykrytego raka i wszystko było dobrze. Pamiętam, że byliśmy wtedy nad morzem. Było super. Byliśmy we trójkę na takich skałkach. Nie pamiętam gdzie to było. I jedliśmy pomarańcze. I cukierki z cukru. To najlepsza rzecz jaką jadłam z rodzicami. I pamiętam, że słuchaliśmy obcojęzycznego radia i śmialiśmy się z różnych słów. Fajnie było. A potem poszliśmy do takiego małego miasteczka. I wygrałam tatuaż z automatu, który robiłam mamie na biodrze. W tym samym miejscy ja mam swój tatuaż. To były najlepsze wakacje jakie pamiętam. I ostatnie wspólne. A ty pamiętasz coś takiego z dzieciństwa?- chciała zmienić temat. Czy pamiętam coś takiego? Jasne, że tak. 
-Byliśmy wtedy na działce. Mieliśmy wtedy działkę bo mieszkaliśmy w mieście. A moi dwaj bracia byli ode mnie starsi, więc zawsze namawiali mnie do głupich rzeczy. Pamiętam, że wysmarowali mnie lodami i moi rodzice bardzo się ze mnie śmiali. A potem ganiali mnie ze zraszaczem żeby mnie umyć bo się lepiłem ale ja nie chciałem.- zaśmiała się cicho. Przynajmniej humor jej się poprawił. Albo udawała, choć wątpię. 
-Zawsze chciałam mieć rodzeństwo. Ale mama nie zdążyła...- dlaczego wszystko sprowadza się do śmierci jej mamy? Ja rozumiem, że to przełomowy moment w jej życiu ale bez przesady. Minęło tyle lat. 
-Czemu zawsze wszystko kończy się albo zaczyna od śmierci twojej mamy? Martysiu nie przesadzasz?- popełniłem duży błąd. 
-Czy nie przesadzam? A ty jakbyś stracił najważniejszą osobę w swoim życiu to jak byś się czuł? Osobę, która cię urodziła! Ja wiem, że ty masz super życie fajnego chłopaka, któremu zawsze wszystko się udaje. Ma rodziców, braci, laski się do niego lepią. Ale nie wszyscy mają tak fajnie jak ty.- odwróciła się ode mnie. 
-Ale nie nakręcaj się. Przecież...- próbowałem ratować sytuację. 
-Nie zrozumiesz mnie. Za łatwo ci wszystko przychodziło. Nie wiesz jak to jest nie mieć mamy. Tracić ojca. Nie wiesz. Masz całą, kochającą rodzinę.- wstała i zaczęła odchodzić. Podszedłem do niej ale gestem pokazała mi, że mam dać sobie spokój. Próbowałem ją złapać i przeprosić ale nie dała mi się wytłumaczyć. Usiadłem na krawężniku łapiąc się za włosy. Jestem cholernym idiotą. 

Perspektywa Martyny

Szłam w stronę swojego domu wciąż płacząc. Jak on mógł coś takiego powiedzieć? Przynajmniej za mną nie szedł, udało mi się odbiec. Nie wiem, nie rozumiem dlaczego tak powiedział. Dobrze wie, że nie cierpię tego tematu. A jeszcze... 
-Martyna!- nie odwróciłam się. Jeśli to on, jeśli nie dał mi spokoju...
-Martyna! Czekaj.- to Liwia. Wymalowałam na mojej twarzy uśmiech i odwróciłam się w stronę przyjaciółki. 
-Co ty tu robisz? Co się stało?- zaniepokoiła się. Aż tak widać, że płakałam?
-Nic. Co TY tu robisz?- nigdy jej nie widziałam na tej drodze. 
-Wracam z autobusu, zepsuł mi się samochód. Może wpadniesz do mnie na chwilkę? Opowiesz mi co się stało. Zgodziłam się i ruszyłyśmy w stronę jej mieszkania. Pachniało w nim bardzo słodko, pewnie Liwia znów kupiła jakieś nowe świeczki. Zrobiła nam po kubku malinowej herbaty o zadziwiająco różowym kolorze i zmusiła mnie do opowiedzenia co się stało. Próbowała tłumaczyć Jaśka, ze jest chłopakiem i, że się nie domyślił. On to wie, więc nie musi się niczego domyślać. Chciałam szybko zmienić temat, więc zapytałam:
-A jak u ciebie? Czemu zepsuł ci się samochód? Jak teraz będziesz jeździć z Alicją?
-Nie wiem co mu jest. Starość nie radość. A Alicja musi sobie jakoś poradzić, jest już duża.- zachichotała.
-Jak wy w ogóle się dogadujecie? Różnica wieku, różnica charakterów, różnica w stylu, we wszystkim po prostu. Jesteście swoimi dokładnymi przeciwnościami. 
-Przeciwieństwa się przyciągają.- puściła do mnie oczko. 
-A tak serio to mamy więcej wspólnego niż wam wszystkim się wydaje. Wspólna przeszłość. Jesteśmy do siebie strasznie podobne tylko każda z nas znalazła inny sposób na siebie.
-Ty jesteś tą kolorową połówką a ona tą ciemną?- ciekawy podział ról. Ciekawe co by było jakby któraś z nich była jedynaczką. Uśmiechnęłam się do własnych myśli. 
-Coś w tym stylu. Najlepsze są reakcje ludzi gdy mówię, że to moja siostra. Bo z jej znajomych wszyscy mnie znają a jak już ma kogoś nowego to na ogół są to osoby tak ekscentryczne, że nie dziwi je mój wygląd. Wyjątkiem jesteś ty. W sumie. Chyba, że swoje zdziwienie taktownie ukryłaś. 
-Ukryłam.
-Całe życie w kłamstwieee!- roześmiałyśmy się. Strasznie lubię Liwię. Alicję też ale z Liwią mam mniejszy kontakt przez to, że ona pracuje, ja chodzę do szkoły i inne takie głupoty. Po dwudziestej musiałam wracać do domu by Olimpia się nie martwiła, taty nie było w domu. Liwia chciała mnie odprowadzić ale nie przyjęłam propozycji, nie było sensu bo nie mam daleko. W drodze powrotnej sprawdziłam telefon. Janek dzwonił osiem razy, coś tam napisał a poza tym to nikt się o mnie nie upominał. Mogłam jeszcze posiedzieć u przyjaciółki. Trudno. Zaczęłam czytać SMS od Jaśka "Przepraszam, jestem głupi. Odbierz, proszę." i pozostałe dwa w tym klimacie tylko dłuższe. Nawet nie słyszałam, że dzwonił. Dziś przesadził, na prawdę. Pewnych rzeczy się nie mówi. To kwestia kultury i taktu, którego jemu najwyraźniej brakuje. Po moim policzku spłynęła łza. Jestem głupia, po co ciągle ryczę? Dochodziłam już do bramki gdy nagle poczułam jak ktoś łapie mnie za rękę. Odskoczyłam przerażona z krzykiem. 
-Nie bój się.- to zgarbiona sylwetka Jaśka. Odwróciłam się na pięcie przyspieszając kroku by dojść do bramki. Nie dość, że przesadził to jeszcze teraz mnie straszy. Zaczaił się tu i czekał na sto procent. 
-Martyna, proszę. Porozmawiajmy. Czekaj, no.
-Po co?- fuknęłam. 
-Przepraszam.
-Sądzisz, że to coś zmieni?
-Mam nadzieję.- mrukną patrząc mi w oczy. Dobrze wiedział, że w głębi siebie chcę się pogodzić. Ale przesadził. 
-Możemy przestać się kłócić?- uniósł moją twarz gdy długo nie odpowiadałam. Możemy. Nie, nie możemy. Nie wiem...




♥♥♥
No to jest 14 rozdział. Jak Wam się podoba? Czy też myślicie, że Janek przesadził? I czy Martyna zgodzi się by juz się nie kłócili? Piszcie 8) 
Nie wiem co więcej pisać. :P
Zapraszam na:
Aska: Supi ask
Grupę: Supi grupa

Cieplutko pozdrawiam
Miśka

11 komentarzy:

  1. Nie wiem co napisać...

    Chciałabym ci życzyć dużo weny !
    Aby każdy rozdział był zajebisty!
    Abyś miała dużooo czasu na pisanie.
    Aby rozdziały były spore,
    NO I PIERWSZA xd
    Zapraszam do siebie :P
    http://love-makes-usliars.blogspot.com/#_=_
    STAŁA CZYTELNICZKA WRÓCIŁA OD PSYCHOLOGA Xd

    OdpowiedzUsuń
  2. Bosh, Jasiek ;_;
    Jesteś tępą pałą T-T
    Ona cierpi, a ty kurde z takim czymś :C
    Rozdział jak zwykle świetny <3

    Pozdrawiam i weny życzę :3

    OdpowiedzUsuń
  3. Genialny rozdzial! tez chce taki talent, no...
    Ciekawe, czy mu wybaczy ^^

    OdpowiedzUsuń
  4. nie wiem co napisać ;-; z jednej strony Jasiek przesadził,a z drugiej Martyna jest troche przewrażliwiona ;-;

    P.S. Chyba nie muszę pisać,że rozdział świetny ? :)

    OdpowiedzUsuń
  5. a ja uwazam, ze nie przesadził, tzn. mógł tego nie mówić, ale Martyna staje się bardzo irytującą postacią (i rozumiem ją, bo też straciłam bliską osobę, ale minęło bardzo dużo czasu i ona powinna w pewien sposób przyswoić już ten fakt, a jak coś ją boli to zostawić dla siebie, a ona tylko płacze, co by się nie działo ona ryczy). Przydałaby się jakaś odmiana Martyny, bo Janek najpierw za Olka sie łasił, a teraz Martyna robi to samo. Dziwny jest ten ich związek, wolałam chyba jak byli przyjaciółmi.

    OdpowiedzUsuń
  6. Mam małą nadzieje że teraz wparuje Ari albo Kiślu c:

    OdpowiedzUsuń
  7. `Możecie pozwlam
    megaśny rozdział. czekam na nextaa
    życzę weny
    zapraszam do mnie---->http://never-say-never-qwertyu123.blogspot.com/2015/06/1wamanie-na-odcinek.html

    OdpowiedzUsuń
  8. Moim skromnym zdaniem Martyna zachowuje się jak rozhisteryzowana i niestabilna emocjonalnie nastolatka xd
    Jasiek jest po prostu szczery i nie widzę nic złego w jego zachowaniu :)
    Rozdział 10/10 :D <3

    OdpowiedzUsuń
  9. Suuuuuuper jak zawsze :) czekam na next!

    OdpowiedzUsuń
  10. Super rozdział ale wydaje mi się, że Martyna powinna się z nim jeszcze nie godzić, bo przesadził i to ostro.

    OdpowiedzUsuń