"-Nie, nie mogę, nie chcę!- zaprzeczyła szybko.
-A mnie nie obchodzi czy ty chcesz czy nie. Nie możesz tak żyć. Pomogę ci.- powiedziałam gdy dziewczyna chowała pieniądze do woreczka.
-Nie. Tylko pięć dych. Proszę. Nie stawiaj mnie w głupiej sytuacji.. Nie wiem kiedy będę mogła ci to oddać.- jęknęła. W tym momencie otworzyły się drzwi. Obie skamieniałyśmy."
-Cicho. Schowaj się w głąb pokoju.- szepnęła Alicja lekko popychając mnie w stronę stołu.
-Może nie wejdzie, może pójdzie do drugiego pokoju.- mówiła ekstremalnie cichym i zdenerwowanym głosem. Zrobiłam krok do tyłu. Jeszcze jeden. Butelka spadła na podłogę. Rozbiła się tak głośno, że to aż niedorzeczne.
-Cholera! Szybko!- złapała mnie za dłoń i pociągnęła do małej izdebki. Zamknęła za sobą drzwi na skuwkę. Było tu duszno, pachniało stęchlizną.
-CO TY ROBISZ!?- wrzasnął jej ojciec. Był ostro pijany i chyba podchodził do naszych drzwi.
-P-przebieram się!- odkrzyknęła panicznie. Nigdy nie widziałam jej aż tak przestraszonej.
-To chodź, czemu się wstydzisz?- zaśmiał się obrzydliwie. Alicję przeszedł dreszcz, po policzku spłynęła łza. Siedziałyśmy cicho az usłyszałyśmy brzdęk butelek i trzaśnięcie drzwiami. Wtedy Ala się rozpłakała.
-Prze-przepraszam! Nie wiedziałam, że tu przyjdzie! Na-na prawdęęę!- jęknęła gdy ją do siebie przytuliłam. Kołysałam ją przez chwilę próbując uspokoić ale po chwili dziewczyna sama się orzeźwiła.
-Odprowadzę cię na przystanek.- wytarła wilgotne policzki i przeszła przez zaśmiecony pokój.
-A nie jedziesz do Liwii?- ruszyłam za nią.
-Nie. Muszę tu posprzątać. A nie będzie go jeszcze dzień lub dwa. Z matką sobie poradzę.- potarła czoło.
-I tak nie będę spać w domu, hehe.- zatrzasnęła za sobą drzwi.
-Bardzo śmieszne.- zirytowałam się. Wyszłyśmy na podwórko, jakie tu wspaniałe, świeże powietrze! Gdy przyszłyśmy na przystanek miałam jakieś trzy-cztery minuty.
-Dzięki, że się do mnie nie zraziłaś.- dziewczyna kopnęła szary kamień, który wpadł w kratkę ściekową.
-Nie rozumiem czemu mam się do ciebie zrażać.
-Patola. Nikt nie chce się z kimś takim zadawać.- mruknęła odwracając się w moją stronę.
-Ale ja chcę. Poza tym: to nie twoja wina, że twoi rodzice tacy są. Powinnaś dostać medal, ze to wytrzymujesz i jeszcze utrzymujesz. Ja bym to wszystko...- machnęłam bezradnie rękami ale dziewczyna uśmiechnęła się kpiąco.
-To moi rodzice. Potrafiłabyś zostawić ojca? Nie? No widzisz. Rodziców kocha się w jakiś sposób zawsze. Nienawidzę ich z całego serca. Ale ich kocham. Taka ironia.- podniosła z ziemi niedopalonego papierosa. Widząc moja minę dodała
-Ach no tak, sorry.- machnęła nim udając, że go wyrzuca.
-Pokaż rękę.- wyciągnęłam do niej dłoń.
-Oj no Boże...- przewróciła oczami oddając mi do ręki peta, którym rzuciłam w stronę kratki, w której skończył szary kamyk.
-Patrz jedzie twój. Papa. I jeszcze raz dzięki.- przytuliłyśmy się serdecznie.
-Papa. Nie dziękuj. I nie... wiesz. Z nikim dziś.- posłałam jej niepewny uśmiech.
-Nie puszczaj się, nazywaj rzeczy po imieniu.- wzruszyła ramionami.
-Proszę. Dam ci to.- szybko wskoczyłam do autobusu. Usiadłam na jednym z wolnych miejsc i wsadziłam białe słuchawki w uszy aby nie myśleć. Alicja. Trzeba jej pomóc.
Gdy wróciłam do domu poczułam zapach orzechowca. Uwielbiam zapach orzechowca. I smak też. Jak bardzo mój dom różnił się od domu Ali i Liwii... Miałam tu własny, przytulny pokój, świeże jedzenie, jest tu zawsze czysto. Nawet łóżka nie musiałabym ścielić bo Olga i tak wszystko zrobiłaby za mnie ale ja nie chcę mieć dwóch lewych rąk, więc ogarniam wszystko sama. Smutna udałam się na górę i od razu chwyciłam piżamę. Wzięłam długi, gorący prysznic by choć na chwilę się odprężyć i zmyć z siebie cały ciężar dzisiejszego dnia. Gdy szłam do pokoju zaczepił mnie zapracowany tato
-Co tak wcześnie się kładziesz? Źle się czujesz?- zatroskany przyłożył mi rękę do czoła.
-Niee. Mam jakąś taką potrzebę... Pouczę się, pewnie pogadam z Jankiem i pójdę spać.- uśmiechnęłam się do taty.
-A jadłaś coś?- nadal się o to martwi.
-Zaraz zjem. Wezmę sobie coś dobrego do lekcji.- pocałowałam go w szorstki od zarostu policzek i czmychnęłam do pokoju. Rozczesałam włosy, założyłam włochate skarpetki bo nie lubię chodzić w kapciach i poszłam po obiecany posiłek do kuchni. Oczywiście skończyło się na świeżo upieczonym orzechowcu, który pochłonęłam w kilka chwil. Olga zrobiła mi jeszcze dwie malutkie kanapeczki i herbatę, więc przyjęłam i to. Z talerzem i ciepłym kubkiem poszłam do pokoju aby powtarzać materiał na geografię. Geografia jest fajna ale nie rozumiem po co mi wiedzieć, że krzewinki rosną w klimacie tundry czy gdzieś tam? Mniejsza z tym. Chcę mieć piątkę to muszę to wiedzieć. Pół godziny się uczyłam ale potem standardowo Janek przerwał mi telefonem.
-Hej mordko. Jak tam?- niemalże widziałam jego uśmiech po drugiej stronie słuchawki.
-A fajnie było. Uczę się właśnie. Nie, nie przeszkadzasz mi.- zaśmiałam się. Zamknęłam geografie i ułożyłam się na łóżku szykując się na dłuższą dyskusję. Czyli wieczorna tradycja: gadamy tak długo aż nie zrobię się śpiąca, potem Janek prowadzi monolog a ja zasypiam. Potem on pisze do mnie SMS "dobranoc <3" i sam idzie spać. Uwielbiam to. Tradycji stało się zadość i tym razem. Ale nim zasnęłam rozmawialiśmy o Alicji (nie powiedziałam mu o tym co dziś zaszło ani o problemach finansowych) o Florku bo się nie odzywa no i o Emilce. Potem dyskusja zeszła na różne głupie tematy. Aż w końcu doszliśmy do tematów odległych.
-A co chciałabyś w przyszłości?- ziewnął zmęczony chłopak.
-Chciałabym gdzieś wyjechać. Wiesz. Na wakacje. Ale takie długie, nie tylko nad Bałtyk.- mruknęłam cicho gasząc lampkę przy łóżku.
-Ja też. Ale nad Bałtyk możemy pojechać nawet w Boże ciało. Są cztery dni wolnego, więc... Do Ari, na pewno by się ucieszyła.- widziałam jak w jego oknie też gaśnie światło. To kolejna tradycja. Ja gaszę lampkę, potem on. Zawsze.
-No dobra. A ty? Chodzi mi o podróże. Chciałbyś gdzieś pojechać?- rozmarzyłam się.
-Chcę mieć z tobą zdjęcie na każdym z kontynentów. I zobaczysz, że będę takie miał.- znów wiedziałam, że się uśmiecha.
-W Europie już mamy! Pierwszy krok do sukcesu.- zaśmiałam się.
-Mówię całkiem serio.
-A czy ja żartuję? A ja bym chciała mieć z tobą zdjęcie w każdym z Europejskich miast. W sensie tych dużych: Paryż, Madryt, Amsterdam. Wiesz.- poprawiłam włosy tak aby nie zakrywały mojej twarzy.
-Wiem. Obiecuję ci, że tak zrobimy.- mruknął w słuchawkę.
-Trzymam za słowo.- uśmiechnęłam się do siebie. Lubię snuć niewykonalne plany. Te marzenia nigdy się nie spełnią ale miło jest o nich rozmawiać. Kto tak nie robi? Chyba tylko kompletne sztywniaki. Marzenia są piękne i trzeba o tym pamiętać. A stają się jeszcze lepsze gdy mamy je z kim dzielić. Ja mam i bardzo się z tego cieszę.
Obudziłam się przez ciepłe słońce, które mocno raziło mnie w oczy. Mam jeszcze jakieś piętnaście minut snu. Zadowolona nawet z tak niewielkiej ilości przewróciłam się na drugi bok i przysypiałam aż do znienawidzonego dźwięku budzika. Nieco zniechęcona leniwie przetarłam oczy, odgarnęłam każdy z niesfornych kosmyków i wydobyłam spomiędzy poduszek telefon. Ledwo patrząc na oczy wyłączyłam natarczywy alarm i odruchowo weszłam w wiadomości. Nie było nowej. Janek nie napisał nic w nocy. Może nie miał nic na koncie? Nie, ma abonament. Przetarłam nerwowo twarz i sprawdziłam datę najnowszej wiadomości. Nie, to wczorajsza. Szybko wstałam, ubrałam się w cokolwiek i równie prędko poszłam do łazienki. Rozczesałam włosy, umyłam zęby i wróciłam do pokoju aby się spakować. Zbiegłam po schodach na dół, schowałam śniadanie naszykowane przez Olgę do torby i wskoczyłam w czarne trampki. Niepewna ruszyłam do szkoły.
-A mnie nie obchodzi czy ty chcesz czy nie. Nie możesz tak żyć. Pomogę ci.- powiedziałam gdy dziewczyna chowała pieniądze do woreczka.
-Nie. Tylko pięć dych. Proszę. Nie stawiaj mnie w głupiej sytuacji.. Nie wiem kiedy będę mogła ci to oddać.- jęknęła. W tym momencie otworzyły się drzwi. Obie skamieniałyśmy."
-Cicho. Schowaj się w głąb pokoju.- szepnęła Alicja lekko popychając mnie w stronę stołu.
-Może nie wejdzie, może pójdzie do drugiego pokoju.- mówiła ekstremalnie cichym i zdenerwowanym głosem. Zrobiłam krok do tyłu. Jeszcze jeden. Butelka spadła na podłogę. Rozbiła się tak głośno, że to aż niedorzeczne.
-Cholera! Szybko!- złapała mnie za dłoń i pociągnęła do małej izdebki. Zamknęła za sobą drzwi na skuwkę. Było tu duszno, pachniało stęchlizną.
-CO TY ROBISZ!?- wrzasnął jej ojciec. Był ostro pijany i chyba podchodził do naszych drzwi.
-P-przebieram się!- odkrzyknęła panicznie. Nigdy nie widziałam jej aż tak przestraszonej.
-To chodź, czemu się wstydzisz?- zaśmiał się obrzydliwie. Alicję przeszedł dreszcz, po policzku spłynęła łza. Siedziałyśmy cicho az usłyszałyśmy brzdęk butelek i trzaśnięcie drzwiami. Wtedy Ala się rozpłakała.
-Prze-przepraszam! Nie wiedziałam, że tu przyjdzie! Na-na prawdęęę!- jęknęła gdy ją do siebie przytuliłam. Kołysałam ją przez chwilę próbując uspokoić ale po chwili dziewczyna sama się orzeźwiła.
-Odprowadzę cię na przystanek.- wytarła wilgotne policzki i przeszła przez zaśmiecony pokój.
-A nie jedziesz do Liwii?- ruszyłam za nią.
-Nie. Muszę tu posprzątać. A nie będzie go jeszcze dzień lub dwa. Z matką sobie poradzę.- potarła czoło.
-I tak nie będę spać w domu, hehe.- zatrzasnęła za sobą drzwi.
-Bardzo śmieszne.- zirytowałam się. Wyszłyśmy na podwórko, jakie tu wspaniałe, świeże powietrze! Gdy przyszłyśmy na przystanek miałam jakieś trzy-cztery minuty.
-Dzięki, że się do mnie nie zraziłaś.- dziewczyna kopnęła szary kamień, który wpadł w kratkę ściekową.
-Nie rozumiem czemu mam się do ciebie zrażać.
-Patola. Nikt nie chce się z kimś takim zadawać.- mruknęła odwracając się w moją stronę.
-Ale ja chcę. Poza tym: to nie twoja wina, że twoi rodzice tacy są. Powinnaś dostać medal, ze to wytrzymujesz i jeszcze utrzymujesz. Ja bym to wszystko...- machnęłam bezradnie rękami ale dziewczyna uśmiechnęła się kpiąco.
-To moi rodzice. Potrafiłabyś zostawić ojca? Nie? No widzisz. Rodziców kocha się w jakiś sposób zawsze. Nienawidzę ich z całego serca. Ale ich kocham. Taka ironia.- podniosła z ziemi niedopalonego papierosa. Widząc moja minę dodała
-Ach no tak, sorry.- machnęła nim udając, że go wyrzuca.
-Pokaż rękę.- wyciągnęłam do niej dłoń.
-Oj no Boże...- przewróciła oczami oddając mi do ręki peta, którym rzuciłam w stronę kratki, w której skończył szary kamyk.
-Patrz jedzie twój. Papa. I jeszcze raz dzięki.- przytuliłyśmy się serdecznie.
-Papa. Nie dziękuj. I nie... wiesz. Z nikim dziś.- posłałam jej niepewny uśmiech.
-Nie puszczaj się, nazywaj rzeczy po imieniu.- wzruszyła ramionami.
-Proszę. Dam ci to.- szybko wskoczyłam do autobusu. Usiadłam na jednym z wolnych miejsc i wsadziłam białe słuchawki w uszy aby nie myśleć. Alicja. Trzeba jej pomóc.
Gdy wróciłam do domu poczułam zapach orzechowca. Uwielbiam zapach orzechowca. I smak też. Jak bardzo mój dom różnił się od domu Ali i Liwii... Miałam tu własny, przytulny pokój, świeże jedzenie, jest tu zawsze czysto. Nawet łóżka nie musiałabym ścielić bo Olga i tak wszystko zrobiłaby za mnie ale ja nie chcę mieć dwóch lewych rąk, więc ogarniam wszystko sama. Smutna udałam się na górę i od razu chwyciłam piżamę. Wzięłam długi, gorący prysznic by choć na chwilę się odprężyć i zmyć z siebie cały ciężar dzisiejszego dnia. Gdy szłam do pokoju zaczepił mnie zapracowany tato
-Co tak wcześnie się kładziesz? Źle się czujesz?- zatroskany przyłożył mi rękę do czoła.
-Niee. Mam jakąś taką potrzebę... Pouczę się, pewnie pogadam z Jankiem i pójdę spać.- uśmiechnęłam się do taty.
-A jadłaś coś?- nadal się o to martwi.
-Zaraz zjem. Wezmę sobie coś dobrego do lekcji.- pocałowałam go w szorstki od zarostu policzek i czmychnęłam do pokoju. Rozczesałam włosy, założyłam włochate skarpetki bo nie lubię chodzić w kapciach i poszłam po obiecany posiłek do kuchni. Oczywiście skończyło się na świeżo upieczonym orzechowcu, który pochłonęłam w kilka chwil. Olga zrobiła mi jeszcze dwie malutkie kanapeczki i herbatę, więc przyjęłam i to. Z talerzem i ciepłym kubkiem poszłam do pokoju aby powtarzać materiał na geografię. Geografia jest fajna ale nie rozumiem po co mi wiedzieć, że krzewinki rosną w klimacie tundry czy gdzieś tam? Mniejsza z tym. Chcę mieć piątkę to muszę to wiedzieć. Pół godziny się uczyłam ale potem standardowo Janek przerwał mi telefonem.
-Hej mordko. Jak tam?- niemalże widziałam jego uśmiech po drugiej stronie słuchawki.
-A fajnie było. Uczę się właśnie. Nie, nie przeszkadzasz mi.- zaśmiałam się. Zamknęłam geografie i ułożyłam się na łóżku szykując się na dłuższą dyskusję. Czyli wieczorna tradycja: gadamy tak długo aż nie zrobię się śpiąca, potem Janek prowadzi monolog a ja zasypiam. Potem on pisze do mnie SMS "dobranoc <3" i sam idzie spać. Uwielbiam to. Tradycji stało się zadość i tym razem. Ale nim zasnęłam rozmawialiśmy o Alicji (nie powiedziałam mu o tym co dziś zaszło ani o problemach finansowych) o Florku bo się nie odzywa no i o Emilce. Potem dyskusja zeszła na różne głupie tematy. Aż w końcu doszliśmy do tematów odległych.
-A co chciałabyś w przyszłości?- ziewnął zmęczony chłopak.
-Chciałabym gdzieś wyjechać. Wiesz. Na wakacje. Ale takie długie, nie tylko nad Bałtyk.- mruknęłam cicho gasząc lampkę przy łóżku.
-Ja też. Ale nad Bałtyk możemy pojechać nawet w Boże ciało. Są cztery dni wolnego, więc... Do Ari, na pewno by się ucieszyła.- widziałam jak w jego oknie też gaśnie światło. To kolejna tradycja. Ja gaszę lampkę, potem on. Zawsze.
-No dobra. A ty? Chodzi mi o podróże. Chciałbyś gdzieś pojechać?- rozmarzyłam się.
-Chcę mieć z tobą zdjęcie na każdym z kontynentów. I zobaczysz, że będę takie miał.- znów wiedziałam, że się uśmiecha.
-W Europie już mamy! Pierwszy krok do sukcesu.- zaśmiałam się.
-Mówię całkiem serio.
-A czy ja żartuję? A ja bym chciała mieć z tobą zdjęcie w każdym z Europejskich miast. W sensie tych dużych: Paryż, Madryt, Amsterdam. Wiesz.- poprawiłam włosy tak aby nie zakrywały mojej twarzy.
-Wiem. Obiecuję ci, że tak zrobimy.- mruknął w słuchawkę.
-Trzymam za słowo.- uśmiechnęłam się do siebie. Lubię snuć niewykonalne plany. Te marzenia nigdy się nie spełnią ale miło jest o nich rozmawiać. Kto tak nie robi? Chyba tylko kompletne sztywniaki. Marzenia są piękne i trzeba o tym pamiętać. A stają się jeszcze lepsze gdy mamy je z kim dzielić. Ja mam i bardzo się z tego cieszę.
Obudziłam się przez ciepłe słońce, które mocno raziło mnie w oczy. Mam jeszcze jakieś piętnaście minut snu. Zadowolona nawet z tak niewielkiej ilości przewróciłam się na drugi bok i przysypiałam aż do znienawidzonego dźwięku budzika. Nieco zniechęcona leniwie przetarłam oczy, odgarnęłam każdy z niesfornych kosmyków i wydobyłam spomiędzy poduszek telefon. Ledwo patrząc na oczy wyłączyłam natarczywy alarm i odruchowo weszłam w wiadomości. Nie było nowej. Janek nie napisał nic w nocy. Może nie miał nic na koncie? Nie, ma abonament. Przetarłam nerwowo twarz i sprawdziłam datę najnowszej wiadomości. Nie, to wczorajsza. Szybko wstałam, ubrałam się w cokolwiek i równie prędko poszłam do łazienki. Rozczesałam włosy, umyłam zęby i wróciłam do pokoju aby się spakować. Zbiegłam po schodach na dół, schowałam śniadanie naszykowane przez Olgę do torby i wskoczyłam w czarne trampki. Niepewna ruszyłam do szkoły.
♥♥♥
No to mamy rozdział 9 :)) Jak Wam się podobał? :D
Piszcie co myślicie, proszę :o :)
Nie wiem co mam dziś mówić, chyba nic ważnego się nie działo ostatnio w sensie bloga XD :D Tak więc zapraszam na:
Cieplutko pozdrawiam
Miśka
Co mogę napisać?
OdpowiedzUsuńCzekam na next! :D
Supi <3
OdpowiedzUsuńSuperrr ^~^
OdpowiedzUsuńsuper, cudne, kocham to!
OdpowiedzUsuńczekam na nexta! ;**
Cuuuudo <3 ciekawe czemu Janek nie napisal wieczornego smsa.. Mam nadzieje ze nic poważnego sie nie stalo (: Pozdrawiam i weny życzę kochana <3 !
OdpowiedzUsuńŚwietny kochana :D
OdpowiedzUsuńSupi!
OdpowiedzUsuńCo ten Janek? Porwali go czy co 8) Ja czekam na następny rozdział mój narkomanie :"")
OdpowiedzUsuńhttp://shrek-fanfiction-jdabrowsky.blogspot.com/
Super *-*
OdpowiedzUsuń7/10
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział mordko =D
OdpowiedzUsuńAle to jest rozdział 9 a nie 8 mordo ;)
OdpowiedzUsuńA sam rozdział super, czekam na następny :)
Super tylko to jest rozdzial 9 :D
OdpowiedzUsuńmoje urodziny i taka niespodzianka ROZDZIAŁ
OdpowiedzUsuńdziękuję 8)
Świetnie jak zawsze!
OdpowiedzUsuńzapraszam do mnie :)
http://gdzies-pomiedzy-wersami.blogspot.com/