wtorek, 9 czerwca 2015

Rozdział 13 Sezon II

  Majowe dni zlatywały dość szybko. Czasem padał deszcz, zwykle świeciło słońce, często wiał wiatr. Zrobiło się całkiem zielono, zewsząd słychać było ćwierkające ptaki. Pachniało bzem i grillami urządzanymi przez sąsiadów. Wszyscy gorączkowo poprawiali oceny, jednak ja uważam, że jeśli wychodzi mi na koniec na przykład czwórka to zasługuję tylko na tą czwórkę i nie ma sensu wyciągać tej oceny. Liczy się to co ma się w głowie a nie jakaś cyferka na papierku. Tym sposobem od kilku lat unikałam gorączkowego robienia projektów i pisania kartkówek na ostatnią chwilę, to bez sensu... Wyciąganie ocen ma jakiś sens tylko w ostatniej klasie bo od tego jak wypadnie się na koniec roku zależy czy dostanie się do tej szkoły, do której chce się iść. Nie lubię końcówek roku pod tym względem. Wiecznie słyszę, że olewam przedmiot i naukę bo nie wyciągam ocen. Nie prawda. Uczę się przez cały rok tak samo i to powinno wystarczyć. Niestety nie wszyscy wyznają tą zasadę, więc Janek, Alicja i Emilka mieli dla mnie nieco mniej czasu. Wykorzystywałam go twórczo: moje ściany pokryły nowe rysunki, na podłodze powstały nowe plamki farb. I tak spokojnie mijały dni. Aż nadszedł najbardziej znienawidzony tydzień roku: tydzień, w którym jest dwudziesty szósty maja. (to dzień matki) Od jakiś dwóch tygodni wszędzie atakowały mnie reklamy związane z tym świętem. Wszystko byłoby fajnie gdyby nie to, że nie mam go z kim świętować. Jest dopiero dwudziesty czwarty maja a ja już mam dość. Na prawdę boli mnie fakt, że na dzień mamy nie mam mamy. Gdy na lekcji plastyki mieliśmy składać tulipany z origami dla naszych rodzicielek przeprosiłam i wyszłam. Po lekcji znalazł mnie Janek. -Co się stało, że wyszłaś? Mam twoją torbę.- wskazał głową na ramię, na którym miał przewieszony mój plecak.
-Nic. I dzięki.- uśmiechnęłam się blado robiąc chłopakowi miejsce obok siebie.
-Jak coś to nie wpisał ci nieobecności. I mów co jest. Przecież widzę, że coś nie gra. Poza tym nie wyszłabyś tak po prostu z lekcji plastyki.
-Robiliście tulipany dla swoich mam.- potarłam dłonią twarz, Janek zrobił pytającą minę.
-Nie mam komu ich dać, więc po co mam siedzieć na lekcji?- starałam się być obojętna. Nie lubię tego tematu, nie chcę do drążyć. I Janek bardzo dobrze o tym wie, więc nie kontynuował. Siedzieliśmy obok siebie w ciszy gdy nagle podeszła do nas Ewa. To jedna z dziewczyn chodzących z nami do klasy, bardzo rozwrzeszczana.
-Pijawka cię do siebie prosi, miałam cię zawołać, więc wołam.- uśmiechnęła się i szybko odeszła w stronę koleżanek. Zaskoczona wstałam ale powstrzymał mnie Jaś.
-Coś zrobiłaś?- zmartwił się.
-Właśnie nie, nie wiem o co chodzi...- zrobiłam wielkie oczy i ruszyłam w stronę gabinetu pani pedagog. Weszłam na drugie piętro, przeszłam przez przeszłam przez długi korytarz i cichutko zastukałam do drzwi. Nieco onieśmielona weszłam do gabinetu. Jestem tu dość często przez swoje nieobecności ale tym razem nie wiedziałam o co chodzi.
-Znalazła cię? To dobrze. Siadaj.- zmartwiona wskazała mi miejsce. Nigdy nie jest zmartwiona, zawsze tylko czepia się o nieusprawiedliwione godziny. Ale to moja wina. Bez słowa usiadłam na krześle, kobieta nie spuszczała ze mnie wzroku.
-Co się stało na plastyce?- wbiła wzrok w moje oczy, poczułam się niezręcznie.
-Pan Sawicki wszystko mi już powiedział.- przez chwilę myślałam kim jest pan Sawicki. Tak długo używamy ksywki Geniusz, że mało kto zna jego prawdziwe nazwisko. Ciekawe czy on o tym wie i jeśli wie to czy mu to przeszkadza...?
-Dlaczego mi odpowiadasz? Jesteś bardzo zamknięta w sobie..- głos pijawki wyrwał mnie z zamyślenia, kompletnie jej nie słuchałam.
-Przepraszam, zamyśliłam się. Czy mogłaby pani powtórzyć?
-Co sprawiło, że się zamyśliłaś?- zaniepokoiła się. Parsknęłam śmiechem. Przecież nie powiem, że ksywka pana Sawickiego bo będzie to źle brzmiało.
-Dobrze się czujesz?- czy czuję się dobrze? Nie. Jest mi smutno i źle. Nie mam mamy.
-Jest w porządku, dlaczego pani pyta?- od dalszej części tej bezsensownej konwersacji uratował mnie dzwonek. Podziękowałam za rozmowę i szybko ewakuowałam się z gabinetu Pijawki. Nie chcąc narażać się na rozmowę z wychowawcą, z którym miałam kolejną lekcję zwolniłam się z powodu bólu brzucha.

Dwa dni później, 26 maja

  Wolnym krokiem szłam w stronę kwiaciarni. Kupiłam ładny, żółty tulipan z jakimiś takimi czerwonymi wstawkami. I czerwoną różę, tak dla tradycji. Wolnym krokiem szłam w stronę cmentarza. Dlaczego nie pada deszcz? Byłoby mi znacznie lepiej. Nie dość, że jest gorąco to jeszcze bardzo słonecznie i zbyt radośnie. Skulona szłam tą samą dróżką co zawsze, sprawnie przeszłam między kilkoma nagrobkami i stanęłam przed tym, którego szukałam.
-Hej mamo.- szepnęłam dotykając zimnego nagrobka i pozwalając na spłynięcie pierwszych łez. Położyłam oba kwiatki na środku kamiennej płyty.
-Wszystkiego najlepszego. Wiesz, masz dziś święto, co nie.- usiadłam przed grobem i zaczęłam mówić, nie wiem czemu.
-Nie wiem czego mam ci życzyć. Tam gdzie jesteś jest ci dobrze. Ale tęsknię za tobą. Wiesz o tym, widzisz mnie. Prawda? Dlaczego nie możesz mi odpowiedzieć?- skuliłam się płacząc. Po chwili spojrzałam na niebo. Czy moja mama chciałaby abym płakała? Myślę, że nie.
-Brakuje mi ciebie. Ale wiesz co? Znalazłam sobie kogoś. W końcu. To Janek. Wiesz o tym, widzisz mnie zawsze i wiesz jak to wygląda. Ale chcę ci się pochwalić. Jak córka mamie. Wiesz o co mi chodzi? On jest fajny. Ale to też wiesz.- zarumieniłam się gdy wspominałam o Janku. Głupio mówi się mamie o swoich uczuciach. Nawet jeśli ona nie żyje. Kolejne łzy spłynęły po moim policzku.
-Chciałabym cię mieć jak normalna dziewczyna. Móc powymieniać się ciuchami. Pogadać o chłopakach, ponarzekać na tatę. On nie ma dla mnie czasu. Ciągle nie ma go w domu. Nawet nie zadzwoni. Mimo tego, że jestem już prawie dorosła brakuje mi go. Tak na prawdę nie mam żadnego z rodziców... Tata pracuje a ty... Ciebie nie ma w ogóle.- spazmatyczny szloch wstrząsnął moim ciałem. Nie potrafię tego opanować, tak strasznie mi jej brakuje. Dlaczego nie mogę mieć mamy? Nie mam nawet ojca, nie obchodzę go.
-Wróć do mnie, proszę. Wróć. Chciałabym żeby ktoś się mną opiekował tak jak ty. Dlaczego nikogo nie obchodzę, co? Czemu nie jestem dla kogoś wszystkim? Czemu nikt nie powie mi tak jak ty napisałaś mi w zeszycie. Czemu no czemu?- to żałosne, że buntuję się przeciwko śmierci. Ona ma władzę i wszystko sprowadza się do niej. Nie mogę jej cofnąć. Brzegiem koszulki otarłam łzy z policzków, nie miałam chusteczek.
-Wybacz, że się tak rozkleiłam. W sumie robię to za każdym razem jak tu przychodzę.- zaśmiałam się cicho wciąż dławiąc się płaczem.
-Mamo proszę. Daj mi jakoś znać, że ze mną jesteś. Wiesz, że boję się duchów. Ale jeśli będziesz to ty to wchodzę w to obiema nogami.- bez cienia nadziei rozejrzałam się w okół siebie.
-Nie liczę się dla ciebie? Ok.- upadłam na ławeczkę przed nagrobkiem. Przecież nie mogę prosić mojej mamy o coś takiego. Nie ma jak spełnić mojego marzenia. Nie wróci tu. Nie wygra ze śmiercią. Mimo to chciałbym być dla kogoś ważna. Poczułam wibrację w telefonie. Pisze Janek. "Jak się czujesz Loczek??" Martwi się o mnie, jest kochany. Mimowolnie uśmiechnęłam się do telefonu. I wtedy mnie olśniło.
-To od ciebie. Nie wiadomość. Ale Janek. Pomaga mi, jest przy mnie i zastępuje mi ciebie.- mocniej ścisnęłam telefon w ręce wiedząc, że to nie prawda. Ale muszę się czymś pocieszyć, więc chwyciłam się tej myśli jak tonący brzytwy.
-I tak mi ciebie brakuje. Tęsknię za tobą. Ale nie mogę płakać. Jestem głupia, wiesz? mam tyle ludzi w okół siebie. Janek, Emi, Florek, Alicja, Liwia. Nawet Ari czy Kiślu stanęli by obok mnie gdyby zaszła taka potrzeba.- nabrałam więcej powietrza do płuc prostując się. Popatrzyłam się na niebo, chmurkę, która w między czasie przyfrunęła i grób mamy. Znów zaniosłam się płaczem. Płakałam. Brakuje mi jej, nie oszukam się. Gdy usłyszałam dźwięk dzwonka w telefonie dochodziła dziewiętnasta. Siedzę tu już cztery godziny.
-Halo? Martyna? Wszystko okej?- usłyszałam głos Jasia w słuchawce.
-Ta-ak. Jest świe-eetnie.- mimo, że się starałam nie umiałam opanować łkania, które ciagle targało moim ciałem.
-Gdzie jesteś?- zapytał szybko.
-Zga-adnij.
-Jestem za piętnaście minut, nie ruszaj się stamtąd. Rozładuje mi się telefon za moment.- urwało połączenie.




♥♥♥
No to mamy rozdział! Podzielony na dwie połówki i takie tam :P Spóźniony przez małą "dramę", której temat uważam za zamknięty. Jak Wam się podobał rozdział? Wiem, że końcówka smutna i chaotyczna ale taka miała być. Nie wiem co myślicie dlatego piszcie! Proszę! :D
Zapraszam na:
Aska Ask :D
Grupę Grupa! :D

Cieplutko pozdrawiam
Miśka

19 komentarzy:

  1. Jeej ^^
    Choć to dopiero połowa, to już jest świetnie :3
    Askowi mają lepiej B))

    OdpowiedzUsuń
  2. OKE OKE to kończ bo czekam i

    OdpowiedzUsuń
  3. Super rozdział. Ta scena przy grobie matki... taka wzruszająca. Czekam z niecierpliwością na nexta. ^=^

    OdpowiedzUsuń
  4. RYCZE ;-; genialny rozdzial

    OdpowiedzUsuń
  5. Płacze ;(( Taki cudny rozdział :) Jak zwykle najlepsza ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Żenial! Końcówka rozkleja! Kc dziewczyno <333

    OdpowiedzUsuń
  7. Wzruszający :) ps. A co sie stalo z tymi dopiskami na górze ' co było w wcześniejszym rozdziale? ' XD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie są potrzebne jak nie ma dialogów w końcówce. Chyba. Nie wiem, piszcie co myślicie. :)

      Usuń
  8. Zarąbisty.
    Poryczałam się. Wiem, że to ff ale są niestety takie osoby które obchodzą w ten sposób święta. Przez chwilę mogłam zrozumieć, co w takich sytuacjach czują te osoby.
    Wiem, że się powtarzam ale się popłakałam ponieważ piszesz tak, realistycznie (na ten moment tylko tak to mogę nazwać), że mam wrażenia jakby to opowiadała moja przyjaciółka Martyna, czuje się jakbym ją znała. ;-;

    OdpowiedzUsuń
  9. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  10. Końcówka taka smutna, wzruszająca i dająca dużo do myślenia :)
    I tak ma być :> Rozdział z przekazem :))
    Super <3

    OdpowiedzUsuń
  11. Rozdział super jak zawsze :3 Mam nadzieję ,że będzie w następnym rozdziale scena "Full romantico" Pozdrawiam i weny życzę! B)

    OdpowiedzUsuń
  12. Omg xc So sad�� Zawsze gdy czytam twoje ff próbuje je sobie wyobrazić, dzięki temu rozdziałowi pare wspomnień powróciło... Dziękuje, i czekam na next c':

    OdpowiedzUsuń
  13. Świetny rozdział =)
    Ten fragment z wizytą dziewczyny na cmentarzu, miałam łzy w oczach. Poczułam się jakbym to ja tam stała. Masakra jakaś.

    Pozdrawiam mordko i weny życzę <3

    OdpowiedzUsuń
  14. super życzę weny
    zapraszam ------>http://never-say-never-qwertyu123.blogspot.com/2015/06/prolog.html

    OdpowiedzUsuń
  15. Jejku ten rozdział wywołał u mnie łzy i też uśmiech na twarzy bo przypomniała mi się ważna w moim życiu osoba która też nie żyje [*] ❤❤ kocham to ff jak je skończysz moje życie straci sens...

    OdpowiedzUsuń