-Po co?- fuknęłam.
-Przepraszam.
-Sądzisz, że to coś zmieni?
-Mam nadzieję.- mrukną patrząc mi w oczy. Dobrze wiedział, że w głębi siebie chcę się pogodzić. Ale przesadził.
-Możemy przestać się kłócić?- uniósł moją twarz gdy długo nie odpowiadałam. Możemy. Nie, nie możemy. Nie wiem..."
-Może.- odparłam wymijająco. Chłopak doskonale mnie rozszyfrował. Uśmiechnął się do siebie i powiedział
-Chodź.
-Ale gdzie ty chcesz iść?- powiedziałam obrażonym tonem jednak wcale nie byłam zła.
-Zobaczysz. Chodź.- popchnął mnie lekko do przodu.
-Ale jest już późno! Muszę być w domu i w ogóle...
-A czy twoi rodzice są w domu nawet gdy powinni już wrócić? No właśnie. Chodź.
-Nie mogę.- mruknęłam. Jasiek chytrze się uśmiechnął i złapał moją dłoń.
-Jak mnie nie kochasz to mnie puść.- i co ja mam teraz zrobić?
-Ej! Nie ma tak-roześmiałam się. Jak dzieci z przedszkola, jak dzieci. Chcąc nie chcąc poszłam za chłopakiem, który mimo moich wcześniejszych oporów wytrwale ciągnął mnie za sobą. Po chwili poddałam się i poszłam za nim. Nie odezwę się pierwsza bo nadal jestem obrażona. Po kilku minutach Jaś przerwał ciszę
-Mogę zadać ci pytanie?
-Przecież właśnie to zrobiłeś.
-No to dwa?
-Znów to zrobiłeś.- zachichotałam.
-To to, które teraz zadam i jeszcze jedno?- usiłował mnie przegadać.
-Właśnie to zrobiłeś.
-Kiedy?- jęknął.
-Teraz!- wybuchnęliśmy śmiechem. Chłopak chyba się zniechęcił bo zaniechał prób zadania pytania. Znaleźliśmy się na środku pola. Nic tu nie było, wschodziło tylko młodziutkie zborze. Chłopak usiadł na ziemi, więc ja nie mogąc puścić jego ręki też to zrobiłam. I wtedy to zobaczyłam. Z jednej strony nieba było już całkiem ciemno a z drugiej słońce malowało na niebie ostatnie pomarańczowo złote wzory. Było to doskonale widać przez pustkę, która otaczała nas ze wszystkich storn. Ja nie wiem jak on znajduje takie magiczne miejsca ale udało mu się mnie już dwa razy oczarować samym krajobrazem, który mam w planach namalować.
-Pięknie.- wyrwało mi się. Było na prawdę zachwycająco. Z każdą chwilą ciemna strona stawała się co raz większa, gdzieniegdzie było widać bliskie ziemi gwiazdki.
-Co nie? To mogę ci zadać to pytanie? Albo osiemnaście, tak na zapas.- uśmiechnął się do mnie.
-Pytaj.
-Możemy się już pogodzić?- zrobił minę, której nie powstydziłby się kot ze Shreka.
-Nie wiem.- poczułam jak delikatnie mnie całuje.
-A teraz?
-Chyba tak.- oblałam się rumieńcem. Nie cierpię mojej bladości zawsze widać gdy się czerwienię.
-Serio przepraszam. Jestem głupi. Ale Martysia. Na serio nie musisz się martwić, że zabraknie ci kogoś kto będzie cie kochał bardziej niż wszystko: masz mnie. Praktycznie rok mi zajęło zbliżenie się do ciebie. Sądzisz, że tyle bym się o to starał gdyby mi nie zależało? Nie licząc epizodu z Olką bo byłem głupi. Ale już wtedy chciałem się z tobą zaprzyjaźnić.- nie odpowiadałam, więc chłopak kontynuował.
-Pierwszy raz do mnie dotarło, że chciałbym czegoś więcej niż przyjaźni przed balem andrzejkowym. Próbowałem to wymazać z głowy bojąc się, że ty nic do mnie nie czujesz i wszystko się zniszczy. Ale Bogu dzięki mi się nie udało i mogę teraz siedzieć tu z tobą szantażując cię, że jak puścisz moją rękę to pomyślę, że mnie nie kochasz. Chociaż to bzdura bo wiem, że masz do mnie słabość!- roześmialiśmy się przez jego ostatnie zdanie.
-Co za narcyz.- skwitowałam. Chłopak tylko fuknął dla żartu.
-Serio tyle czasu...?- nie musiałam kończyć zdania.
-Zafascynowałaś mnie już wcześniej. Włosami. Jak do mnie pomachałaś gdy się wprowadzaliśmy. Za dobrze to pamiętam, to chore. A potem jak tak strasznie się mnie bałaś, był pierwszy września. Pierwszą rzeczą, o której sobie pomyślałem jak na mnie spojrzałaś to to, że masz genialne oczy.- kompletnie nie wiedziałam co powiedzieć. Nie jestem romantyczką, więc nie potrafię powiedzieć czegoś takiego. Speszona spuściłam wzrok.
-Oduczę cie tego.- powiedział pewnie podnosząc moją brodę do góry.
-Zobacz.- przekręcił moją twarz w lewo. Nie wiem jakim cudem zrobiło się ciemno i jakim cudem ja tego nie zauważyłam ale na niebie było widać gwiazdy. Prawdziwe, rozgwieżdżone niebo, to nie to co u nas pod miastem gdzie wszędzie świecą się lampy i sztuczne światło gubi blask nieba. Niby nie daleko od domów bo szliśmy tu może dwadzieścia minut a różnica jest ogromna.
-Zobacz. Tu masz gwiazdę polarną. Tu duży wóz. Albo wielka niedźwiedzica, jak kto woli. A tu mały.- pokazywał palcem punkty na niebie.
-Jeszcze raz, wolniej.- przysunął się do mnie jeszcze bliżej i zaczął pokazywać wolną ręką.
-Tu, tu i tu. Widzisz?- teraz widziałam.
-No widzę. Nie wiedziałam, ze się na tym znasz.- zadziwiłam się. Nigdy o tym nie wspominał.
-Bo się nie znam. Mój tata mi kiedyś pokazał, on się tym interesuje. Jak w sumie wieloma innymi rzeczami.
-Ale o feng-shui nie wspominał?- zachichotałam cicho opierając się o jego ramię.
-Nie wspominał.- zaśmiał się przypominając sobie sytuację z pierwszej wizyty w nowym domu Florka. Siedzieliśmy chwilę w ciszy. Znów. Najlepsze jest to, że z nim nawet cisza jest ciekawa, lekka i całkowicie normalna a nie niezręczna jak praktycznie z każdym.
Do domu wróciłam koło dwudziestej trzeciej trzydzieści. Próbowałam prześlizgnąć się cicho ale mi nie wyszło bo spotkałam tatę, który o dziwo już wrócił.
-Czy to nie za późno na takie powroty?- mrukną w moją stronę. Był zły.
-Ciebie mogę zapytać o to samo.- zaczęłam zdejmować buty.
-Różnica polega na tym, że mi się zdarzyło pierwszy raz a ty wracasz tak niemal codziennie.- prychnęłam rozgniewana. Nie wiem co mnie napadło.
-Nie pozwalasz sobie na za dużo? Ja pracuję a ty się gdzieś szlajasz.
-Pracujesz. No to fajnie, że pracujesz, cieszę się niewymownie.- już chciałam odejść ale zostałam zatrzymana.
-Jestem twoim ojcem, nie rozmawiaj ze mną jak z kolegą.- nie krzyczał ale mocno się wściekł.
-Ojcem, którego praktycznie nie mam! Nie ma cię ciągle w domu. Nie mam kiedy z tobą pogadać! Poradzić się o coś! Co z ciebie za tata skoro wszystko jest ważniejsze ode mnie? Wszystko.
-Dzięki mnie masz się w co ubrać- skrzyżował ręce na piersiach. Jakby to wszystko tłumaczyło.
-Mogę zarabiać sama na siebie, już niedługo pozbędziesz się takiego obciążenia finansowego jak ja! Jak myślisz dlaczego wracam późno? Nie mam zamiaru siedzieć sama w tym wielkim, pustym domu! Musisz dużo pracować żeby to wszystko utrzymać, tak? To to sprzedaj! Po co nam taki wielki dom skoro nas na niego nie stać? Zamieszkajmy w czymś mniejszym ale razem. A nie, że traktujesz dom jak hotel bo to jest chore!- machałam rękami.
-Co to za krzyki?- na dół zeszła zaspana Olimpia.
-Dopiero wróciła do domu.- tata jak obrażone dziecko pokazał na mnie palcem.
-Co masz na swoje usprawiedliwienie?- macocha przeszyła mnie wzrokiem.
-Może to, że nie chcę siedzieć sama? Że chcę mieć siebie kogoś bliskiego?- syknęłam rozgniewana.
-A z kim byłaś?- ojcu podniósł się głos, niedobrze.
-Najpierw u mamy potem z Jaśkiem.- nie ma sensu kłamać.
-Ach... Będziesz latać po nocy za chłopakami? Otóż nie, nie będziesz. Marsz na górę, masz szlaban do odwołania. I nie spotykasz się już z tym chłopakiem.- przyjął władczą pozę gdy przekręcił kluczyk w drzwiach.
-Dom bez klamek? Musze chodzić do szkoły.
-No i do szkoły chodzić będziesz. A poza tym nic. Zwłaszcza z Jaśkiem.
-Chyba śnisz.- zaśmiałam się i pobiegłam na górę. Jak będę chciała to wyjdę przez okno.
♥♥♥
No to mamy rozdział 15 :D Wybaczcie, że krótki ale był dla mnie trudny :x A poza tym biologia sama się nie nauczy. Wiecie jak to jest, poprawiane ocen na ostatnią chwilę. ;) Ale mam nadzieję, że mimo to rozdział się Wam podoba! :D Co myślicie o zachowaniu Martyny, ojca (i jego zakazie, czy Martyna go złamie?) i Jaśka. Czy dziewczyna nie przesadziła? Piszcie! :D
A tymczasem zapraszam na:
Aska: Supi ask :D
Grupę: Dołącz do nas! 8)
Cieplutko pozdrawiam
Miśka
Super :)
OdpowiedzUsuńRozdział Mega jak zawsze no i czekam na next
OdpowiedzUsuńZamiast Romea i Julii będzie Jasiek i Martyna c:
OdpowiedzUsuńwreszcie Martyna się postawiła a nie płakała, dobrze, niech staje się mocniejszą dziewczyną ;p
OdpowiedzUsuńoo zaczyna się robić groźnie haah super rozdział!!
OdpowiedzUsuńczakam na nexta
zapraszam do mnie---->http://never-say-never-qwertyu123.blogspot.com/2015/06/2czy-to-moze-byc-miosc.html
Suuuuuuper! To nie fair w stosunku do Martyny, ojciec powinien zrozumieć i porozmawiać z nią a nie od razu szlaban. Mam nadzieję że to się jakoś poukłada. Czekam na next!
OdpowiedzUsuńJak ten ojciec tak mógł zrobić Martynie!!! Jestem oburzona...On chyba nie rozumie jej. I jeszcze zakazał jej się spotykać z Jankiem.
OdpowiedzUsuńA było tak romantycznie pod tym niebem z gwiazdami :/
A ten ojciec musiał wszystko zepsuć :((
nie wiem co powiedzieć ;-; nie rozumiem zachowania taty Martyny,on nic nir rozunie ;/ a rozdział supi czekam na kolejny :)
OdpowiedzUsuń1.Supi rozdział
OdpowiedzUsuń2.Według mnie Martyna dobrze zrobiła odżywiając się tak do Ojca,ja nigdy nie dałabym rady wygarnąć swojemu Tacie w końcu ale powoli się przełamuję :)) Pozdrawiam cieplutkoo/WhiteFox 8))
Mordo to że jest 10 komentarzy to nie znaczy że masz nam nie pisać rozdziałów. Do godziny 21 masz napisać rozdział inaczej znajdę cię w tej cholernej Polsce. Megaa rozdział ( jak zawsze ). ta niby groźba będzie spełniona jak nie będzie dziś rozdziału. Rozumiemy się ?
OdpowiedzUsuńPozdrawiam <3
Zapraszam :
http://jdabrowsyjestboski.blogspot.com/2015/06/9-urodziny-cz-i.html
Super Rozdział
OdpowiedzUsuńCzekam na nexta. Ekstra rozdział
OdpowiedzUsuńTo Martyna czasem nie będzie się bała, przez to okno? Ja bym sie bała. A rozdział suuups ;*
OdpowiedzUsuńJA ROZDZIAŁROZDZIAŁROZDZIAŁROZDZIAŁROZDZIAŁROZDZIAŁROZDZIAŁROZDZIAŁROZDZIAŁROZDZIAŁROZDZIAŁROZDZIAŁROZDZIAŁROZDZIAŁROZDZIAŁROZDZIAŁROZDZIAŁROZDZIAŁROZDZIAŁROZDZIAŁROZDZIAŁROZDZIAŁROZDZIAŁROZDZIAŁROZDZIAŁROZDZIAŁROZDZIAŁROZDZIAŁROZDZIAŁROZDZIAŁROZDZIAŁROZDZIAŁ DZISIAJ ROZDZIAŁROZDZIAŁ
OdpowiedzUsuń