poniedziałek, 27 lipca 2015

Rozdział 29 Sezon II

"I tak złączyliśmy nasze ciała i dusze. Z początku nieco bolało ale zignorowałam to uczucie. Byłam z Jankiem. Byłam kochana. Byłam najszczęśliwszą osobą na świecie. " 

  Moja świadomość powoli wracała, budziłam się. Nie otwierałam jeszcze oczu bo wiem, że będę miała światłowstręt. Spróbowałam się poruszyć ale coś mnie krępowało, coś nie pozwalało mi się ruszyć. Gdzie ja jestem?
-Hej Martysia.- skądś znam ten głos. Musze się obudzić. Poczułam znajomy zapach, który uświadomił mi, że jestem u Janka, który mnie przytulał, więc wszystko w porządku. Mruknęłam coś co miało oznaczać "hej" ale wyszło dość niewyraźnie, do moich uszu dotarł cichy śmiech. Zmusiłam się by otworzyć oczy i popatrzyłam się na chłopaka. Uśmiechnął się do mnie a ja stwierdziłam, że nie chce mi się wstawać, więc tylko zamknęłam oczy. Jaś zaczął śpiewać Piosenka w oryginale jest tu
- Twoja dłoń pasuje do mojej, jakby została stworzona tylko dla mnie
Ale zapamiętaj, że to było nam przeznaczone
I łączę kropki z piegami na twoich policzkach
I to wszystko ma dla mnie sens

 Zarumieniłam się. Doskonale wiedział, że lubię gdy śpiewa.

-Wiem, że nigdy nie lubiłaś tych zmarszczek wokół oczu, gdy się uśmiechasz
Nigdy nie lubiłeś swojego brzucha ani swoich ud
Dołeczków na twoich plecach u dołu twojego kręgosłupa
Ale ja będę kochał je bez końca
Nie pozwolę, by te małe rzeczy wymsknęły mi się z ust
Ale jeśli to zrobię, to Ty
Och,to Ty z nimi tworzysz całość.
Jestem zakochany w tobie i wszystkich tych małych rzeczach
 
Zaczęłam się śmiać bo faktycznie nie lubię siebie i faktycznie mam dołeczki w dole pleców. 
-Jesteś głupi.- dałam mu buziaka w policzek. 
-Wiem, że i tak mnie kochasz. Jak się czujesz?- gładził moje włosy. 
-Bardzo dobrze. - uśmiechnęłam się do niego. Wstaliśmy jakieś piętnaście minut później i zaczęliśmy robić śniadanie. 
-Chcesz herbatę?- zapytałam chłopaka, który szukał czegoś w lodówce. 
-Pewnie, że chcę.- wobec tego wyjęłam dwie torebeczki herbatki z opakowania leżącego na górnej półce i włożyłam je do kolorowych kubków. 
-Ładnie ci w mojej koszulce.- uśmiechnął się znacząco. 
-Ładniej niż tobie.- pokazałam mu język rumieniąc się i wsypując odpowiednią ilość cukru do naszych parujących napoi. 
-Ale bez niej to wiesz...- nie dałam mu powiedzieć
-Nie kończ!- roześmialiśmy się. -Tak w ogóle mam dla ciebie niespodziankę.- powiedział gdy już jedliśmy. 
-O Boże, serio?- rozszerzyłam oczy.
-Serio. Z resztą nie tylko ja. Mamy pół godzinki do wyjścia.- zrobił tajemniczą minę.
-To jeszcze skoczę się przebrać do domu, ok? 
-Ale szybko.- zaznaczył na co tylko wzruszyłam ramionami. Zjedliśmy do końca i pobiegłam do domu, w którym na szczęście nikogo nie było. Przecież dla taty i Olimpii to był normalny, "pracujący" dzień, tylko my mieliśmy wolne. Wróciłam do Jaśka po dosłownie siedemnastu minutach, właśnie pisał kartkę, że wychodzi i, że nie wie o której wróci ale najprawdopodobniej późno. 
-Co ty knujesz?- nie wytrzymywałam z ciekawości. 
-Zobaczysz.- zrobił tą "swoją" minę i zachichotał jak morderca. Pokręciłam tylko głową z wyrazem twarzy "Widzisz i nie grzmisz" już miał mi coś odpyskować ale ktoś do niego napisał. Zbliżył się do mnie z czarnym szalikiem. 
-Zwariowałeś!- pisnęłam gdy spróbował zawiązać mi go na oczach. 
-To część niespodzianki.- pozwoliłam mu wykonać czynność. Wyprowadził mnie najprawdopodobniej do przedpokoju i założył buty. Otworzył drzwi i poprowadził mnie do przodu, kompletnie nic nie widziałam. Poczułam ciepłe powietrze, usłyszałam chrzęst zamykanego zamka i poczułam, że mam iść dalej. Chwilę później siedziałam w samochodzie, w którym grało głośne radio. Słyszałam stłumione muzyką szepty i cichy śmiech. Nie czułam się zbyt komfortowo bo przecież mam cholerny szalik na oczach! Po chwili jazdy auto się zatrzymało, wysiadłam i szłam chwilę z Jasiem krętą drogą. Chłopak ciągle się śmiał, więc zaczęłam się stresować. Znów kazali mi wejść do samochodu, w którym pachniało bardzo słodkimi perfumami. 
-Janek gdzie jesteśmy?- zapytałam kurczowo trzymając się jego ręki. 
-Nie bój się, wszystko jest pod kontrolą.- po jakiś dziesięciu minutach jazdy autem wyszliśmy na trawę i pierwszym co usłyszałam był pisk, aż zadrżałam. Przeszliśmy kilka metrów. Jaś kazał mi stanąć i obrócić się w prawo. Rozwiązał mi szalik i zdjął go z twarzy. Po kilku sekundach zobaczyłam przed sobą Florka i Emilkę całych czerwonych ze śmiechu. 
-Boże!- wykrztusiłam bo nie miałam pojęcia co powiedzieć. Przyjaciółka podbiegła do mnie i uścisnęła mnie mocno. 
-Ale jak to? Przecież...- nie rozumiałam. Cała trójka zaniosła się śmiechem.
-Przyjechaliśmy wczoraj i zadzwoniliśmy do Jaśka z propozycja by zrobić ci niespodziankę. Ochoczo na to przystał a reszta poszła z górki.- Emi nadal się śmiała. 
-Ale? A dwa samochody? I wrzaski przed chwilą?
-Jechałaś ciągle tym samym autem. Po prostu w połowie drogi cię wysadziliśmy i Jasiek chodził z tobą w kółko. Żebyś widziała swoja zagubioną minę!- znów zanieśli się śmiechem.
-A powód wrzasków zobaczysz za sobą.- obróciłam się i moim oczom ukazało się kolorowe, rozświetlone Wesołe Miasteczko. O Boże, tego się nie spodziewałam.
-Ojej.- mruknęłam. Ruszyliśmy w stronę wejścia. Kupiliśmy kilka kolorowych żetonów i oczywiście- wszyscy (okropni zdrajcy) uparli się byśmy weszli na najszybszą i najniebezpieczniejszą kolejkę górską jaka była w całym miasteczku. Posadzili mnie z Jankiem w drugim wagoniku, Florek z Emką siedzieli w pierwszym. 
-A jak spadniemy i łupniemy o ziemię? Nawet nie będzie co zbierać. Przecież to jest tak wysoko!- pisnęłam patrząc na szczyt, na który powolutku wjeżdżaliśmy. 
-Jak uderzysz o ziemię to nawet nie poczujesz bo już odlecisz, bardziej bałbym się samego momentu spadania.- wzruszył ramionami. 
-Dzięki za pocieszenie.- zatrzymaliśmy się na szczycie. 
-Janek ja chcę zeeeeeejść!- mówiłam i w tym samym momencie wagoniki zjechały w dół. Serce podeszło mi do gardła a ja darłam się jak opętana. Zakryłam twarz rękami ale zabrał je Jaś.
-Spokojnie!- roześmiał się. Na moment przestałam krzyczeć i stwierdziłam, że może faktycznie nie jest tak źle? Ale kolejka tylko podjeżdżała pod kolejne wzniesienie i gdy znów runęła w dół ja ponownie wrzasnęłam jak idiotka. Po chwili wszystko całkiem ustało, pomogli mi stanąć na ziemię i usiedliśmy na ławce. 
-Boże, było super.- uśmiechnął się Florek. 
-Nigdy. Nigdy, przenigdy więcej. Nigdy, serio. Czyj to był pomysł?- przejechałam rękami po twarzy. 
-Wspólny.
-Jezus, nienawidzę was. Czy nie możemy zająć się czymś co nie spowoduje zawału, śmierci i epilepsji?- wypuściłam z siebie powietrze. Poszliśmy do domu strachów (ja bym nie poszła, oni znów się uparli) ale w ogóle nie było strasznie. Potem weszliśmy na jakąś karuzelę dla dzieci i jeździliśmy na słonikach aż nas nie wygonili. Mieliśmy niezły ubaw z krzyczenia "zaraz cie złapię" i "cóż za pęd powietrza, zaraz spadnę!" ale osobie pilnującej karuzeli najwyraźniej się to nie podobało. Marudząc zjedliśmy kolorową watę cukrową i umazani słodkimi niteczkami weszliśmy na "autka" Następnie poszliśmy na coś w stylu kolejki ale na łódkach. Kolejka była wolna i większość par siedzących na łódkach po prostu się całowała ale my byliśmy oryginalni i zawzięcie ochlapywaliśmy się wodą. Potem znów zrobiliśmy sobie przerwę bo chłopcy byli głodni i jedliśmy jakieś śmieciowe i przesolone frytki. Po posiłku chłopcy poszli rzucać piłeczkami do kolorowych butelek i zdobyte pluszaki podarowali nam. Emi dostała niebieskiego misia a ja dostałam "foczkę dla foczki" (w tym momencie cytuję Janka) Zaczęło się robić szarawo i naprawdę klimatycznie, toteż stwierdziliśmy, że idziemy na młyn. Z góry był świetny widok na miasto, które budziło się do nocnego życia a także na jeszcze bardziej kolorowe wesołe miasteczko. Gdy zeszliśmy Florek oznajmił. 
-Teraz mamy niespodziankę dla obu naszych pań.- zrobiłyśmy pytające spojrzenia. 
-Powiedzieć im?- zapytał Eskacz. 
-Idziemy na karaoke.- oznajmił Jaś. 
-O nie!- jęknęłam ze śmiechem. 
-O taaak!- Emcia zareagowała entuzjastycznie bo ona lubi śpiewać i wie, że robi to dobrze. Ja wyję jak postrzelone skrzyżowanie niedorozwiniętego wilka i żaby, którą wychował kot i próbuje nieudolnie miauczeć. No cóż, nie mogę być we wszystkim świetna. Weszliśmy do czarnego samochodu Floriana i ruszyliśmy w stronę ulubionego karaoke mojej przyjaciółki. To będzie masakra.




♥♥♥
No to mamy kolejny rozdział. Raczej taki na rozluźnienie i ochłonięcie z wrażeń po poprzednim. W kolejnym możecie spodziewać się super hitów XD (Możecie je proponować w komentarzach) A piosenkę, którą śpiewał Jasiek wymyśliła Alicja i chcę ją jej zadedykować 8) (nie żeby coś XDD)I piszcie czy podobają się takie rozdziały :D
A jak napiszecie komentarz to wpadnijcie na

Cieplutko pozdrawiam
Miśka
 


12 komentarzy:

  1. Rozdział jest naprawdę, naprawdę świetny!:) (nie komentuję, dlatego, że boję się kopniaka) Już widzę jak Martyna będzie śpiewać i okaże się, że śpiewa najlepiej z nich wszystkich xd Tą piosenkę rano śpiewałam razem z Jaśkiem xd Podsumowując czekam na następny rozdział i dobranoc 8)

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozdział jest meeega! <3
    Jak Jasiek powiedział, że ma dla Martyny niespodziankę, to myślałam, że się jej oświadczy xD O boshe! XD

    OdpowiedzUsuń
  3. Rozdział jest po prostu zajebisty. Amen.

    OdpowiedzUsuń
  4. Oooooooooo <3 dziękuję <3 dalej mam zaciesz, że wowowowo XD <3 A rozdział supi dupi, jak zwykle :D Boże, nienawidzę wesołych miasteczek ;-; no to ten, czekam na następny XD

    OdpowiedzUsuń
  5. Wszystko super. Nie wiem dlaczego, ale czuję ze w następnym rozdziale coś się spieprzy. 😭 ❤❤

    OdpowiedzUsuń
  6. Jejku! :D Hahaha XD Nieźle Martysię wkręcili w to Wesołe Miasteczko :P
    Hihi :3
    CZekam na następny ^^

    OdpowiedzUsuń
  7. Jestem +/- 20 rozdziałów do tyłu przez natłok obowiązków i innych pierdół.
    Muszę nadrobić. :')

    OdpowiedzUsuń
  8. Mega ! troche luźniejszy takie też lubię ;3 Naprawde świetny , czekam na nexta :* Weny kochana <3 !

    OdpowiedzUsuń
  9. Niech ktoś zaśpiewa Justina dla najlepszej i najcudowniejszej a przede wszystkim najskromniejszej Oli Domańskiej (to jaaa)

    OdpowiedzUsuń