piątek, 17 lipca 2015

Rozdział 27 Sezon II

"Chciałam otworzyć okno by nieco odświeżyć powietrze ale mogłam je jedynie uchylić, coś w nim zablokowali. 
-No jasne! Nawet okien nie mogę otwierać!- krzyknęłam tak głośno, że na pewno usłyszeli mnie na dole mimo zamkniętych drzwi. Ze złości zaczęłam płakać, więc rzuciłam się na łóżko, krzyknęłam w poduszkę i zaczęłam liczyć do nieskończoności by choć trochę ochłonąć.  
-Jeszcze tylko niecałe dwa miesiące i się stąd wyniosę.- mówiłam sama do siebie rozdzierając kartkę na maluteńkie kawałeczki."


Usłyszałam ciche pytanie do drzwi, w których po chwili pojawiła się Olimpia. 
-Nie teraz, błagam.- jęknęłam opadając w podarte strzępki papieru, które zawirowały lekko dookoła mojej głowy i miękkie poduszki. 
-Musimy pogadać.- zignorowała mnie i zamknęła za sobą drzwi. 
-Dlaczego uciekłaś?- jej wzrok przebił mnie na wylot gdy wysuwała sobie krzesło spod biurka.
-Tata cię tu przysłał?- zapytałam wymijająco.
-Nie, tata wyszedł zapalić.- zezłościła się mówiąc to a ja szerzej otworzyłam oczy. 
-Ale jak zapalić? Przecież tata nie pali!
-A jednak. To powiesz mi dlaczego?
-Bo ojciec powiedział, że on nie chce takiej córki.- gdy to powiedziałam jej twarz stężała a usta zbiegły się w cienką kreskę. 
-Co ty wymyślasz? Jeśli będziesz chciała pogadać na serio to przyjdź a nie wymyślasz.- odstawiła krzesło, na którym przed chwilą usiadła i wyszła z pokoju. Bardzo dobrze wiedziała o czym mówię, czuję to. I dlatego tak zareagowała. Zrzuciłam na podłogę kawałki karteczki, które następnie stopą "zamiotłam" pod łóżko. Nie widać. Miałam dość dzisiejszego dnia a była dopiero czternasta, no super. Znów usłyszałam stukanie do drzwi ale nikt nie wchodził, więc to Olga. Zeszłam z łóżka aby jej otworzyć i przy okazji poślizgnęłam się na jednym z kawałków tych głupich, porwanych karteczek. 
-Tak?- uchyliłam lekko drzwi i rzeczywiście ujrzałam Olgę. Standardowo miała w rękach tacę z jedzeniem, w tym przypadku był to obiad. 
-Witam panienkę, przyniosłam obiad. Jak się panienka czuje?- uśmiechnęła się pyzatymi policzkami. 
-Bardzo dziękuję. I bywało lepiej.- mimo mojego samopoczucia odpowiedziałam jej uśmiechem i przyjęłam posiłek. 
-Nie chcę być niegrzeczna ale bardzo się cieszę, że panienka wróciła do domu.- powiedziała zamykając drzwi. Chociaż ona jedna mnie lubi. Zaczęła przyczepiać wszystkie rysunki z powrotem do ścian by zrobić na złość ojcu a w międzyczasie jadłam to co przyniosła mi Olga. 
  Koło siedemnastej stwierdziłam, że nie mam nic ciekawego do roboty, więc stwierdziłam, że idę się wykąpać a potem położę się spać. Wyjęłam z szuflady moją ulubioną białą piżamę w wiewiórki, którą dostałam kiedyś od Emki i ruszyłam w stronę łazienki. Wzięłam długi, gorący prysznic, który zmył ze mnie zmartwienia z dzisiejszego dni i na prawdę pomógł mi się odprężyć.  Wysuszywszy włosy wróciłam do pokoju gdzie zastałam dzwoniący telefon. Niestety nie zdążyłam odebrać, więc musiałam oddzwonić. 
-No hej Florek, nie zdążyłam podnieść słuchawki.
-No cześć Martyna.
-Jak tam u ciebie?- zapytałam wesoło. 
-Nadal jestem pokłócony z Emką. 
-Nadal?- oni w ogóle byli pokłóceni?
-Nie sprzeczaliśmy się przy tobie, więc pewnie nawet nie zwróciłaś uwagi. Chodzi o to, że ona piła alkohol mimo tego, że jest w ciąży. Ona uważa, że wino jest dobre na serce, więc niema się czego obawiać.- aż zasłoniłam ręką usta. Faktycznie, że ona nie mogła! A ja nie pomyślałam bo nie przezwyczaiłam się do myśli, że oni będą mieli dziecko!
-A co u ciebie?- chłopak przerwał moje rozmyślania.
-Jak u mnie? Żebyś ty wiedział jaką ja miałam awanturę, serio. Mój ojciec mnie nienawidzi, Olimpia też jest chyba na mnie trochę zła.
-To moja wina.- mruknął tak, że ledwo to słyszałam. Czułam jak krew odpływa mi z twarzy. 
-Jak to twoja?- nie dowierzałam.
-Mówiłem, że chce dla ciebie dobrze, prawda? I ani ty ani Emilka nie jesteście przy mnie bezpieczne, zwłaszcza teraz, po tych pogróżkach. Nic bym nie powiedział gdyby nie te cholerne liściki!- warknął w telefon. Wszystko złożyło mi się teraz w całość. Przecież gdy zapytałam Olimpii kto mnie sypnął i wymieniłam Emkę razem z Eskaczem ona powiedziała tylko, że to nie Emilia a o Florianie nic nie wspomniała. 
-I sądzisz, że cię to usprawiedliwia?
-Tak. Martyna ja się po prostu o ciebie bałem, zrozum to! A dostało by ci się i tak! Miałem ci tego nie mówić ale gryzło mnie sumienie. Ja kończę, ty sobie chłoń i zadzwoń jak już sobie to przemyślisz, ok?- nawet nie dał mi odpowiedzieć bo rozłączył połączenie. Rzuciłam ze złością telefon pod łóżko, na które sama się po chwili rzuciłam i zmęczona złością po chwili zasnęłam. 
  Kolejny dzień nie zaczął się zbyt pozytywnie
-Martyna wstawaj bo spóźnisz się do szkoły!- krzyk ojca i uczucie zrzucanej ze mnie kołdry brutalnie przywróciło mnie do świadomości. Mój ojciec specjalnie obudził mnie wcześniej by z satysfakcją wyrwać mnie z najgłębszej fazy REM. Po krótkiej kłótni z ojcem, uspokojeniu już na starcie nadszarpniętych nerwów i wybraniu ciuchów poszłam do łazienki, która była zajęta przez mojego tatę. Po co on mnie budził skoro i tak nie mogę wejść i zacząć się przygotowywać? Albo ten człowiek zrobił się złośliwy albo nigdy go nie znałam. Westchnęłam i wróciłam do pokoju. Sprawdziłam telefon i zobaczyłam dwa nieodebrane połączenia od Jasia. 
-Dlaczego ty do cholery siedzisz na telefonie zamiast przygotowywać się do szkoły?- krzyknął ojciec gdy zajrzał do mojego pokoju. 
-Może dlatego, że to ty zajmowałeś łazienkę?- wyłączyłam telefon i machnęłam z i irytacją rękami. 
-Nie pyskuj.- wyszedł a ja tylko gniewnie prychnęłam. On zawsze używa tego zdania gdy nie ma argumentów. W końcu udało mi się wejść do łazienki, brawo ja. 
  Gdy już się ogarnęłam, ubrałam i spakowałam zeszłam na dół by zjeść jakieś śniadanie. Czekała na mnie owsianka z poziomkami, która choć odrobinę poprawiła mi humor. Powoli jadłam śniadanie (po co miałam się śpieszyć skoro do wyjścia z domu miałam jakieś dwadzieścia minut) i obserwowałam jak na okno zaczęły spadać pierwsze, wielkie krople deszczu. No po prostu cudownie. I jak na złość mój tata właśnie wychodzi z domu, więc nie zawiezie mnie do szkoły. Czy dzień może się zacząć lepiej? Pozmywałam po śniadaniu i zniesmaczona pogodą poczłapałam do góry by wyjąć z szafy kurtkę przeciwdeszczową. Przy okazji zadzwoniłam do Janka by zapytać się czy idzie ze mną do szkoły ale okazało się, że on już w niej jest i czeka na swoją kolej by dodatkowo pisać coś tam z biologii. Wobec tego musiałam iść do szkoły sama, w deszczu i w dodatku bez usprawiedliwienia za ostatnie dni za co zostanę zabita przez panią pedagog. Westchnęłam, ubrałam kurtkę, buty i wyszłam z domu. Nienawidzę jak idę do szkoły i pada bo wtedy moje włosy, które są jakoś tam ułożone nasiąkają wodą i całkowicie się ulizują. A gdy wyschną wyglądam jak wściekły, nieuczesany pudel. Kropelki wody uderzały o wszystko tworząc piękną, delikatną melodię. W drzwiach szkoły zobaczyłam Janka przeglądającego coś na telefonie. 
-Janek!- krzyknęłam radośnie, tak strasznie się za nim stęskniłam. Rozejrzał się dookoła siebie ale chyba mnie nie zobaczył bo szkołę otacza murek obrośnięty bluszczem a ja nie dość, ze jestem niska to stoję po drugiej stronie ulicy. Stanęłam przed jezdnią by przejść na drugą stronę ale wtedy nadjechał samochód i ochlapał mnie calutką, od stóp do głów. Krzyknęłam przez zimną i brudną wodę a samochód nawet nie zwolnił. Stałam tak ociekając wodą aż nie podszedł do mnie Jaś. 
-Wiesz jak mnie wystraszyłaś? Myślałem, że on cię potrącił albo coś.- przytulił mnie mocno. 
-Będziesz cały mokry!- zaprotestowałam. 
-Trudno. Zbyt długo cię nie widziałem.- wzruszył ramionami i wzmocnił uścisk. Stanęłam na palce i dałam mu buziaka. 
-Chodź bo się przeziębisz.- powiedział po chwili. 
-I tak będę chora, mam całe mokre spodnie! I bluzę z resztą też.- mimo to poszłam za nim do budynku. 
-To załóż spodnie od wuefu.- powiedział otwierając przede mną drzwi. 
-Janek? Kiedy ty mnie ostatnio widziałeś ze strojem?- zapytałam retorycznie.
-No tak. To weźmiesz moje dresy.
-Przecież ja się zmieszczę cała w ich jedną nogawkę i jeszcze się nimi opatulę siedem razy!- zaśmiałam się. 
-Będzie ci ciepło!- również się roześmiał.
-Proszę.- podał mi swój szary dres. Zabrałam z szafki Alicji buty na wf, niestety nie posiadała spodni. Poszłam do damskiej toalety by się przebrać. Gdy założyłam spodnie musiałam je kilka razy podwinąć, a zaciągnięte sznurki zwisały mi niemal do kolan. Ale przynajmniej było mi ciepło. Gdy wyszłam z kabiny kilka dziewczyn parsknęło śmiechem, na szczęście nie było to złośliwe. 
-No co, ochlapał mnie samochód. Dostałam dresy od chłopaka bym się nie rozchorowała.
-To ty jesteś Martyna i chodzisz z Jaśkiem?- zainteresowała się jedna z nich. 
-No tak, a co?
-A nic, tak pytam.- nie wyglądam, prawda?- zapytałam w myślach. Gdy wyszłam z toalety Janek parsknął śmiechem. 
-Zamknij się, mówiłam, że tak będzie!- usiedliśmy pod klasą i czekaliśmy na lekcje. 
-Jak ci poszła biologia?- zagadnęłam wiedząc, że to dla niego ważne. 
-Chyba dobrze!- uśmiechnął się. 
-A tak w ogóle to czemu wczoraj nie odebrałaś?
-Spałam bo miałam dość wczorajszego dnia. Zgadnij kto mnie sypnął. 
-Emi?- zmarszczył brwi. 
-Nie! Eskacz!- niemal krzyknęłam. 
-Serio on? Nigdy bym nie pomyślał, że on...
-Ja też. Nawet nie wiesz jak mi przykro.- ujął moją dłoń. 
-Nie martw się.
-Myślałam, że mogę mu ufać.- jęknęłam. 
-On na pewno nie zrobił tego bez powodu, znasz go przecież. Nie odpowiedziałam bo zadzwonił dzwonek i musieliśmy wstać i ustawić się pod salą. 
-Stylowe.- usłyszałam za sobą zgryźliwy głos Oli. Odwróciłam się i zobaczyłam, że wskazuje na moje (Janka) dresy. 
-Masz spodnie po ojcu?- zaśmiała się jakby opowiedziała dobry żart.
-Nie, od Jasia bo moje są mokre.- gdy to powiedziałam Jasiek stanął obok mnie a mina Olki zrzedła, wiec nie kontynuowała tematu. Nauczycielka wpuściła nas do klasy a nasze twarze niemal pojaśniały gdy zobaczyliśmy, że jest rozstawiony projektor co oznaczało film. Usiedliśmy do ławek, Janek siedział za mną a Alicji, która zajmowała miejsce obok mnie nie było. 
-Obejrzymy film o klimacie tundry ponieważ skończył nam się program.- ogłosiła pani po sprawdzeniu obecności i włączyła rzutnik. 
-Tylko uważajcie bo nadal mogę wam z tego zrobić kartkówkę!- pokiwaliśmy głowami mimo tego, że wiedzieliśmy, ze jej nie zrobi. Niespecjalnie byłam zainteresowana filmem o skarłowaciałych kwiatkach i krzaczkach, więc wypełniałam ten czas rysowaniem i rozmową z Jasiem. Dokładnie w połowie lekcji zjawiła się Alicja, która bez słowa usiadła w ławce. 
-A "dzień dobry" to gdzie?- zaskrzeczała nauczycielka. 
-Proszę pani: wybili mi okno w kuchni gdy robiłam śniadanie, uciekł mi autobus i szłam do szkoły w deszczu przez co musiałam się teraz przebierać bo byłam cała mokra. Czy uważa pani ten dzień za dobry?
-Nie. 
-Właśnie.- film znów ruszył a klasa oderwała od niej wzrok. 
-Hej rebelu!- szepnęła do mnie. 
-No cześć.- prawie się zaśmiałam. 
-Jak tam życie na wolności?- zaczęła poprawiać swoje brzęczące łańcuszki i bransoletki.
-Super było. Tylko Florek mnie sypnął.- mruknęłam cicho.
-Jak to cię sypnął?- aż na mnie popatrzyła. 
-No normalnie. Ale mniejsza o mnie. Co się stało, że ci okno wybili?- gdy to powiedziałam dziewczyna zbladła i szybko odpadła
-Długa historia, potem ci powiem.- zaniepokoiło mnie to trochę. 





♥♥♥
Po przerwie wracamy z dłuższym rozdziałem! I nie mówcie, ze dłuższy nie jest- bo jest. :D Jak Wam się podobał? Czy Florka usprawiedliwia troska o Martynę czy powinien być wobec niej lojalny? Czy Emilka poniesie konsekwencje swojej nieodpowiedzialności? Czy Martyna słusznie się irytuje? I wreszcie: dlaczego ktoś wybił Alicji okno? Piszcie! :D
Tymczasem chciałam bardzo Wam podziękować za 200 (ponad!) osób na grupie! Jak ją zakładałam to myślałam, ze jak będzie 40 osób to będzie super. A tu jest już Was tyle! I tworzycie całkiem fajną interakcję, do czego szczerze zachęcam! :D 
Tak więc:
A, i chciałam oficjalnie pogratulować Jankowi zostania Missem TTYA. Całe głosowanie odbyło się na grupie, więc :P (drugie miejsce zajęła Martyna a trzecie Florek!)

Cieplutko pozdrawiam
Miśka

10 komentarzy:

  1. Uroczo ;3 wiem że Martyna przeszła przez anoreksje i w ogóle ale Jaś ma nogi jak panienka!! XD i ona się "topi" w jego dresach? :D coraz bardziej denerwuje mnie ten Krzysztof!! Niech lepiej uważa bo jak wezmę młotek i mu zrobię z buta wjeżdżam na chatę to się chłop w majty nie zmieści !!! XDDDDDDD

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny rozdział ^^ czytając go uśmiechałam się do siebie ^^ naprawdę fajny; >

    OdpowiedzUsuń
  3. Jasiok taki kochany :D A Ciekawe kto wybił okno Alicji :/
    Rozdział świetny i czekam na następny:)

    OdpowiedzUsuń
  4. Żeby nasza Nadzieja znalazła takiego chłopaka jak Janek to by miała faknie =D
    A co do rozdziału to świetny i dobrze by było żeby cała rodzinka na spokojne sobie wszystko powyjaśniała

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie no.. Jak Florek mógł!? Zawiodłam się na nim ;_;
    Jasiek się tak fajnie zachował ^^
    Ogólnie rozdział na ocenę 5+ :D

    OdpowiedzUsuń
  6. Czo ten Florek zrobił? ;-;
    SMUTEK
    Ale rozdział genialny <3

    OdpowiedzUsuń
  7. Co ten Florek ? ;( A z tym oknem myśle, że to jakiś patent na podryw XDDD Mrach ^^
    Z tymi dresami było świetne :3 A jak tam Wakacje ? Jakiś chłopak coś coś ? ^^

    OdpowiedzUsuń
  8. Wow :O
    Genialny rozdział :D
    Ps. Nominowałam Cię :) Więcej się dowiesz tu :) http://youandiarecreatinganewworld.blogspot.com/2015/07/tag-tag-jest-to-nominacja-polegajaca-na.html

    OdpowiedzUsuń
  9. Cudnie, że wyjaśniła się sprawa z alkoholem i Loczek wróciła do domu i Jasia. Super rozdział i mam nadzieję, że jej tata da jej trochę wolności a ona trochę zmądrzeje, ale mimo to zostanie sobą

    OdpowiedzUsuń