sobota, 11 lipca 2015

Rozdział 26 Sezon II

"Obudził nas natarczywy dzwonek do drzwi. Jako, że i Eskacz i Emi pozwolili mi je otwierać podbiegłam do nich i stanęłam jak wryta. Przede mną stał mój ojciec wraz z Olimpią. Staliśmy tak patrząc na siebie aż nie przyszła zaspana Emilka. 
-O rzesz kur... To znaczy.. Dzien dobry panie Krzysztofie. Może pan wejdzie?"


-Nie, chyba nie będę wchodził. Za to myślę, że Martynka wyjdzie i w końcu wróci do domku.- uśmiechnął się do niej po czym spojrzał na mnie i jego wyraz twarzy natychmiast się ochłodził. 
-Pakuj się.- zwrócił się do mnie oschłym tonem. 
-Kto się dobija tak raaa...?- zaśmiał się Florian gdy do nas przyszedł lecz uśmiech zamarł na jego ustach gdy zobaczył naszego "gościa". Mój ojciec zmierzył go od stóp do głów i raczej nie wypadł korzystnie bo wyszedł prosto z łóżka, w samych bokserkach. 
-Cześć tatusiu.- mruknęłam w końcu. 
-To ja ten. Pójdę się spakować.- pokazałam kciukiem za siebie, odwróciłam się i szybko wciągnęłam na siebie dżinsy, włożyłam wszystko co wyjęłam z powrotem do torby, na prędce umyłam zęby i szybko co miałam w łazience włożyłam do osobnej saszetki, która również wylądowała w torbie. W drzwiach zatrzymała mnie Emka. 
-Ja nie wiem skąd on wie, ze ty tu jesteś, ani skąd wie, że ja tu mieszkam. Przysięgam.
-Ale spokojnie mordeczko. Zadzwonię.- uściskałam ją mocno i podeszłam do drzwi. 
-Chodź.- warknął ojciec. 
-Pa Florek.- jego również uścisnęłam, był bardzo zdenerwowany. 
-Ruszysz się czy mam ci zaproszenie wysłać?
-No przecież idę, idę.- przewróciłam oczami. 
-Nie strój min.- w milczeniu ruszyłam za nim do samochodu. Gdy wsiedliśmy ojciec zaczął swój wywód. Z początku trochę krzyczał ale potem się uspokoił. 
-Jak możesz się tak zachowywać?! To było tak nieodpowiedzialne i głupie. Martyna nie spodziewałem się tego po tobie. Jak mogłaś po prostu wyjść z domu w środku nocy i w dodatku przez okno? Czy uważasz, że wjeście do pociągu w środku nocy mogło się...- spojrzałam za okno. Na szybie siedział wielki robak, był na prawdę ohydny. 
-...potem pojechałaś do Warszawy i nikomu nic nie powiedziałaś! Jak można...- do mojej świadomości przebił się strzępek monologu ojca. O, robak zniknął. Ciekawe czy zdmuchnął go pęd powietrza czy poszedł sam?
-Czy ty mnie słuchasz?!- wykrzyknął nagle ojciec, aż podskoczyłam. 
-Tak, słucham cię.- zapewniłam kiwając potulnie głową. 
-To co właśnie powiedziałem?
-Yyy... No o tym, że jestem nieodpowiedzialna i, że...- nie dane mi było skończyć. 
-Pytałem się ciebie czy masz mi coś do powiedzenia.- oczekiwał przeprosin. 
-Hm... Myślę, że nie.- wzruszyłam ramionami i odwróciłam się w stronę okna. 
-Nie powinniście się kłócić.- powiedziała cicho Olimpia. 
-Jasne, że Martyna zrobiła źle i tu nie ma o czym mówić. Ale to normalny, nastoletni bunt, który ona musiała przejść prędzej czy później. A ty Krzysiu też nie zachowujesz się w stosunku do niej fair. Przecież ona coś czuje do Janka a ty nie pozwalasz jej się z nim spotykać i...- mój ojciec też nie dał jej dokończyć
-Ale ja wiem co jest dla niej lepiej! I nie gadaj bzdur o nastoletnim buncie bo ona nigdy nie miała ze sobą aż takich problemów. No może poza nie jedzeniem. Które było spowodowane przez właśnie tego chłopaka!- krzyknął. 
-To nie przez niego tylko przez Olkę! I jakbyś zapomniał on był tak na prawdę jedyną osobą, dla której zaczęłam jeść!- krzyknęłam. 
-NIE dla ciebie. NIE. Dla NIEGO. Nie rozumiesz tego? Ja nie umiem bez niego, pojmij to wreszcie!- wrzasnęłam i zalałam się łzami. 
-Przestań wrzeszczeć!
-To ty przestań wrzeszczeć! Nic nie umiesz wskórać, więc tylko do mnie krzyczysz i masz pretensje!- tak bardzo chciałam wyjść z tego samochodu ale nie mogłam tego zrobić. Zamiast tego włożyłam słuchawki w uszy i wyłączyłam się. Czekało mnie jeszcze kilka godzin jazdy samochodem z moim kochanym tatusiem. Zaczęłam w pewnym momencie przysypiać ale obudziło mnie zatrzymanie się samochodu i gwar na zewnątrz. 
-Gdzie jesteśmy?- zapytałam Olimpii. 
-Na stacji benzynowej, Krzysiu poszedł kupić coś do picia.- uśmiechnęła się blado.
-Dzięki, że się za mną wstawiłaś.
-Jesteś po prostu taka do zamordowania. Odchodziliśmy od zmysłów. Wiesz jak Olga krzyknęła jak zobaczyła, że ciebie nie ma w pokoju a okno jest otwarte na oścież? Dzwoniliśmy do ciebie tyle razy, że masakra. Jak tata dowiedział się gdzie jesteś to myślałam, że pojedzie do Warszawy tak jak stoi, czyli w piżamie.- pomachała z dezaprobatą głową. 
-A kto wam powiedział gdzie jestem?
-Nie ważne. Ale dobrze, że to zrobił, po prostu ta osoba się o ciebie martwiła.
-To Janek?- otworzyłam szerzej oczy. 
-Nie! On mówił, że mówiłaś mu, że u ciebie ok ale nie wie gdzie jesteś.
-Emka albo Florek?- zmarszczyłam brwi. 
-Emka? No coś ty, to twoja najlepsza przyjaciółka. Ona by cię ratowała z każdej, nawet największej głupoty.
-No to ja nie wiem.- gdy to powiedziałam do samochodu wszedł ojciec, więc rozmowa się urwała.
-Masz.- podał mi herbatę, którą z wdzięcznością przyjęłam. Wypiłam napój i znów zasnęłam. 
  Gdy już dojeżdżaliśmy do domu zatrzymała nas drogówka co tylko jeszcze bardziej rozjuszyło mojego tatę. Na szczęście nie dostaliśmy mandatu i już bez większych przeszkód dotarliśmy do domu. Gdy już wjeżdżaliśmy przez naszą bramę zobaczyłam Janka, który wracał do domu (najprawdopodobniej z treningu bo szedł ze swoją "basenową" torbą) Pomachałam do niego z uśmiechem. On również mi odmachał i bardzo się ucieszył jednak widziałam, że był zły. Gdy weszliśmy do domu znów mi się dostało. Potem spokojnie udałam się na górę gdzie moim oczom ukazało się coś strasznego. dosłownie wszystkie moje rysunki zostały zdjęte ze ścian. Każdy jeden. A było ich tyle, że w całości zakrywały ściany praktycznie od sufitu do podłogi. Wszystkie kartki zostały poukładanie w stertę na biurku i opatrzone karteczką "Ściany nie służą do obklejania. :)" Coś we mnie zawrzało. Zbiegłam na dół i krzyknęłam
-Nienawidzę cię, po prostu nienawidzę! Jak możesz tak po prostu niszczyć wszystko!? Jak?! Ja nie wierzę, że ktoś taki jak ty mnie wychowuje, no nie wierzę! Ale wiesz co? To ma jeden plus. Przynajmniej wiem kim na pewno nie chcę się stać.- syknęłam patrząc ojcu w oczy i wróciłam na górę. Chciałam otworzyć okno by nieco odświeżyć powietrze ale mogłam je jedynie uchylić, coś w nim zablokowali. 
-No jasne! Nawet okien nie mogę otwierać!- krzyknęłam tak głośno, że na pewno usłyszeli mnie na dole mimo zamkniętych drzwi. Ze złości zaczęłam płakać, więc rzuciłam się na łóżko, krzyknęłam w poduszkę i zaczęłam liczyć do nieskończoności by choć trochę ochłonąć. 
-Jeszcze tylko niecałe dwa miesiące i się stąd wyniosę.- mówiłam sama do siebie rozdzierając kartkę na maluteńkie kawałeczki. 





♥♥♥
jest rozdział w końcu, jea ;-; Bijcie brawo XD
Wybaczcie, że taki spóźniony ale moje lenistwo mnie przeraża :O
Mam nadzieję (hehe) że mimo to się Wam podobał :>> 
Przypominam o tym by pisać komentarze bo niektórzy z Was o tym zapominają :P 
A tymczasem zapraszam na:

Cieplutko pozdrawiam
Miśka

12 komentarzy:

  1. Michasia jest the best wie to każdy kto super jest! Brawooo! Dla mnie poetki i Michalinki!!! Bijcie brawa głąby!!!! CCCCC:

    OdpowiedzUsuń
  2. Super rozdział czekam na następny ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Megaa mordko! :* *bije brawo*

    OdpowiedzUsuń
  4. Lel ale ciekawy był ten rozdział xd musze ci przyznać order c tępej pałki za to co piszesz c: p.s rób to dalej bo świetnie ci idzie ;*

    OdpowiedzUsuń
  5. Zostałaś nominowana do Liebster Blog Award! http://niktniechceumrzecsamotnie.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mordeczko ja robiłam już Liebster Blog Award :) Ale bardzo dziękuję!<3

      Usuń
  6. Super rozdział ♥ Ale chyba Cię zabije za to, że taki krótkii :C XD Ale i tak mega :D *BIJĘ BRAWO*

    OdpowiedzUsuń
  7. Masz kopa ze taki krotki xd niech tata Martyny zrozumie ;_;

    OdpowiedzUsuń