piątek, 26 lutego 2016

To już ROK! +specjal

Hej pyszczki! :)
Poniżej będzie normalnie rozdział, ale najpierw chcę pogadać bo nie wszyscy czytają notki pod wpisami :<
Tak bardzo nie mogę ogarnąć tego, że TTYA ma już rok, przecież to jest jakaś masakra. Pamiętam bardzo dokładnie jak publikowałam pierwszego posta... Byłam po prostu przerażona ;-; (i zdołowana po walentynkach, oto jedna z moich motywacji by zacząć pisać jakąś mniej lub bardziej sensowną opowiastkę, ale ciśśś) Poza przerażeniem ogarniało mnie też przeświadczenie, że rzucę prowadzenie ff po pierwszych dwóch wpisach i po kilku miesiącach bloga usunę, bo będę się wstydzić. Powiem Wam szczerze, że bardzo chętnie poprawiłabym pierwsze rozdziały, przecież to jest jakaś masakra XD Ale niech już tak zostanie, to też jakaś pamiątka, prawda? Mam nadzieję, że za kolejny rok rozwinę się na tyle, by móc śmiać się z tego co robię teraz.
Mniejsza o to.
Najważniejsze jest to że po raz ENTY chcę Wam podziękować, że tu jesteście. Teraz poleci trochę cukru, także ten.Bez Was to wszystko nie miało y sensu. Ale serio, bo po kija miałabym pisać jakieś beznadziejne opowiadanka, jeśli nikt by ich nie czytał? Bez Waszych porad, uwag i pochwał nie byłabym w miejscu, w którym jestem teraz i nie robiłabym tego, co robię. Nie istniałabym w jeszcze bardziej żałosny sposób niż nie istnieję teraz .-. Także serio bardzo, bardzo Wam dziękuję! <3
I zapraszam na przeczytanie ostatniej już, specjalnej części na Thanks, that You are.



(To jakby kontynuacja "złego" zakończenia)

Perspektywa Martyny.

Nadal go obserwuję. Minęły już trzy lata, nadal nie mogę się od niego oddalić i dać mu normalnie żyć. Wiem, że powinnam. Wiem, że to samolubne. Wiem, że gdyby mnie przy nim nie było, już dawno by zapomniał.
Ale chcę, by pamiętał.
-Janek.- wyszeptałam, choć nie mógł tego usłyszeć, ani mnie zobaczyć. Mógł jednak mnie czuć, byłam stale podążającym za nim chłodem. Chłopak leżał wpatrzony w sufit i próbował zasnąć.
Chciałabym móc zobaczyć, o czym myśli.
Mam nadzieję, że nie o Olce.
Przysunęłam cię bliżej niego i musnęłam jego włosy mglistą (nie wiem czy mogę tak to nazwać) dłonią. Zdefiniował to jako podmuch wiatru z otwartego okna, które szybko zamknął i wróciwszy do łóżka, okrył się szczelnie kocem. Speszyłam się i przeszłam za okno, aby nie budzić jego niepokoju.
Chciałabym, jak kiedyś móc dać mu ciepło.
Chciałabym nie być tylko mglistym, zimnym, niewidocznym dla żyjących światłem bez kształtu i stanu skupienia, które nie przeszło na "drugą stronę" po śmierci, aby przy nim być i patrzeć jak o mnie zapomina. Mogę spowolnić ten proces swoją obecnością, ale nie mogę go zatrzymać. Nienawidzę tego.  Nienawidzę patrzeć, jak on przestaje mnie kochać. To naturalne i tak powinno być, jestem samolubna utrudniając mu to.
Teoretycznie mogę odejść w każdą rocznicę mojej śmierci, ale w sumie nie chcę tego robić. Wolę tu siedzieć, raniąc i siebie i jego. Tak, to wyborny pomysł, Martyna. Jednakże jak już wspominałam, zrobiłam się bardzo zapatrzona w siebie. Śmierć zmienia człowieka, także jego własna. Janek zasnął, a ja długo patrzyłam się przed siebie, na okna swojego pokoju, w którym już nie pali się światło. Nie pali się nie tylko dlatego, że po prostu już go nie zajmuję. Mój ojciec po tym co się stało kilka lat temu rozwiódł się z Olimpią i przeniósł do Brazylii, w końcu spełniając swoje marzenia. I muszę przyznać, że jestem z niego bardzo, bardzo dumna. Szkoda, że nie zdążyłam spełnić wszystkich swoich marzeń, które szczerze mówiąc wiązałam z Jasiem. Chciałam z nim zwiedzić świat, chciałam żebyśmy zawsze byli razem i żebyśmy nadal tworzyli zgraną paczkę z Emilką i Florkiem. Emi nie żyje, a Florian siedzi w więzieniu, więc trochę nam nie wyszło... Żeby było gorzej nasza śmierć pociągnęła za sobą jeszcze więcej konsekwencji. Pomijam już ogólne poruszenie w mediach, ogólnie sztuczną, szkolną żałobę. Ale z powodu jednej rzeczy dręczy mnie poczucie winy. Alicja popełniła samobójstwo, wyjaśniając w liście, że beze mnie sobie nie radzi i za bardzo jej mnie brakuje. Wiem, że moja własna śmierć nie była moją winą, ale jednak... Gdyby nie ja, Ala nadal by żyła.
Chłopak obudził się przez natarczywy dźwięk budzika, włączył drzemkę i przewrócił się na drugi bok. Bardzo mądrze Jasiek, tylko przyklasnąć. Dotykałam go w policzek raz za razem, aż się nie obudził. ("przez zimny wiatr") Otrząsnął się z sennego otępienia i zmarnowanym krokiem ruszył w stronę łazienki.  Jedną z niewielu dobrych stron tego, w jakim stanie istnieję jest to, że mogę towarzyszyć Jankowi w dosłownie KAŻDEJ sytuacji. Chłopak włączył prysznic i schował się za plastikową zasłonką. Czymże jest dla mnie plastikowa zasłonka, skoro mogę przechodzić przez ściany? Mimo wszystko beznadziejne jest to, że nie mogę być obok niego także fizycznie. Nie tylko teraz, tylko tak ogólnie.

***

Są takie osoby, które będą uprzykrzać ci egzystencję, nawet jak już umrzesz. Jedną z takich osób jest Olka, którą mam ochotę rzucić doniczką, albo nagle otworzyć szafkę, tak przypadkiem przed jej twarzą. Nie robię tego tylko przez wzgląd na Janka, który musi w końcu o mnie zapomnieć.
Śmiesznie jest patrzeć na szkołę z mojej perspektywy. Mogę swobodnie przemieszczać się po salach i słuchać lekcji innych klas, obserwować ludzi. Jestem wdzięczna Jaśkowi, że nie pozwolił nikomu zająć miejsca, które zajmowałam obok niego niemal na każdych zajęciach, tego bym nie przyjęła. Zwłaszcza, jeśli byłaby to Ola.
Kolejnym śmiesznym uczuciem jest wracanie z Jankiem ze szkoły. Zawsze zatrzymuje się przed moim domem, jakby mając nadzieję, że wybiegnę zza bramki i wtulę się w jego ramiona. Oddałabym życie, żeby móc tak zrobić choć jeszcze jeden raz, ale nie mam już nawet życia. Myślę, że jeszcze kiedyś, za kilkadziesiąt lat będę mogła go przytulić. Jeśli o mnie nie zapomni, bo gdy zapomni... Wszystko, łącznie ze mną pryśnie jak bańka mydlana. Mimo wszystko myślę, że nie ma "złych zakończeń". Są tylko takie, których byśmy nie chcieli.



Koniec. 
Foeva z wami!
Jak Martyna z Jankiem
Miśka. 
Dzięki, że jesteście.

piątek, 25 grudnia 2015

ღKróciutki, Świąteczny Specjal! 1ღ

 Jeśli ktoś nie czytał całego bloga wcześniej, niech nie czyta tego co tu jest teraz bo spojlery i takie tam ;)

<zakładamy, że epilog skończył się dobrze ;) >

Za oknami pruszy drobniutki śnieg, jest dwudziesty trzeci grudnia, a ja wiążę włosy w cebulę bo  zaraz zabieram się za robienie sernika na jutro. Jutro, czyli w Wigilię jedziemy do moich rodziców, w pierwszy dzień Świąt do rodziców Jaśka, a w drugi spotkamy się z Emilką i Florkiem u nich w domu.
-Janek, chodź tu, pomożesz mi!- krzyknęłam w stronę salonu. Chłopak właśnie wynosił puste kartony po ozdobach choinkowych. Wyjęłam ser, miski jakieś łyżki i inne cukiernicze tematy, które będą potrzebne mi do zrobienia ciasta.
-Co chcesz, Martysia?- Jaś wszedł do kuchni i oparł się o blat.
-Idź umyj łapki, zrobisz ze mną ciasto.- uśmiechnęłam się przymilnie.
-Nie poradzisz sobie sama?- jęknął, ale włączył wodę.
-Poradzę, ale idą Święta, musimy się integrować! Okazywać uczucia, wiesz? Ty mnie nie kochasz już w ogóle.- jęknęłam i zrobiłam teatralnie smutną minę.
-Mogę ci pokazać, że cię kocham jeśli chcesz. Ale to dopiero wieczorem.- zrobił tę swoja minę, która zawsze mnie przerażała i śmieszyła zarazem.
-Odejdź, zboczeńcu! I mieszaj to, ale z daleka ode mnie.- chłopak odsunął się w cień i skwapliwie parpał w misce łyżką.
To głupie, ale jestem tak szczęśliwa, gdy siedzę z nim w tej kuchni, robimy razem sernik, w radiu grają świąteczne, przesłuchane milion razy piosenki, a w pokoju obok przyjaźnie mruga choinka. To już drugi rok, który spędzamy tak razem i muszę przyznać, że mogłabym mieć takie święta jeszcze milion razy.

***

-Pograj ze mną.- Janek kuca naprzeciwko fotela, na którym siedzę i patrzy mi w oczy.
-Nie umiesz przejść jakiegoś poziomu?- zaśmiałam się cicho, na jego twarzy też zagościł delikatny uśmiech.
-Nie, zrobiłem dla ciebie grę i fajnie by było jakbyś ją przeszła. Nie jest długa. - zapewnia i ciągnie mnie za rękę bym zeszła.
-Zrobiłeś d l a   m n i e   g r ę?- pytam z niedowierzaniem i wyplątuję się z kocowego kokonu. Chłopak kiwa głową i ciągnie mnie przed komputer. Posadził mnie na wygodnym krześle i włączył monitor. Ukazał mi się obraz czegoś w stylu "Mario", ale w bardziej świątecznym klimacie. I zamiast hydraulika o czerwonej czapce była rudowłosa postać w zielonej sukience. To zapewne ja. Gra miała banalnie prostą grafikę, złożoną z samych kwadracików, ale była najpiękniejszą grą jaka istnieje. Jaś szybko wyjaśnił mi sterowanie (strzałki i spacja) i kazał przechodzić. Na szczęście dostosował poziom trudności do mnie, były tylko dwa miejsca, w których można było zginąć i wykorzystałam obie szanse, ale poza tym musiałam odpowiadać na jakieś absurdalnie niezwiązane z rozgrywką pytania. Na koniec doszłam do czegoś na kształt kolorowego lasu i stała tam męska postać podpisana jako <Najwspanialszy_Janek> zaczęła mówić
-Gratulacje! Przeszłaś już całą grę! Odpowiedziałaś na prawie wszystkie pytania, zostało tylko jedno! Czy chcesz je poznać?
<Wybierz "tak" lub "nie"> Kliknęłam na "tak", no bo przecież jak inaczej.
Ekran zaczernił się, ale na środku pozostało małe kółeczko, które stopniowo przybliżało się i przybierało kształt pierścionka.
-Wyjdziesz za mnie?- zapytał głos w komputerze. Zamarłam.
<wybierz "tak" lub "nie"> Siedziałam chwilę w bezruchu. Nie musiałam myśleć nad odpowiedzią, kliknęłam na "tak" na ekranie komputera pojawił się obraz przedstawiający obie postacie (mnie i Jaśka) znikających za drzewami, nad ich głowami unosiły się serduszka.
Rozpłakałam się. Janek obrócił moje krzesło w swoją stronę i założył na palec pierścionek. Rzuciłam mu się na szyję szlochając jak idiotka.
-Wiesz, że teraz nie ma już odwrotu?- zapytał głaszcząc mnie po plecach.
-A kto powiedział, że chcę gdziekolwiek wracać?
To absurdalnie tandetne, ale czuję się najlepiej na świecie.




♥♥♥
No, moje myszki! Wszystkiego dobrego na Święta! :D Slecjal króciutki no bo to specjal, ale będą jeszcze kolejne części :> (jedna lub dwie, zobaczymy jaki będzie odzew z Waszej strony:>)  
Piszcie czy podoba się Wam takie urozmaicenie i mini prezencik ode mnie na Boże Narodzenie :>
Także to tyle z mojej strony :>

Cieplutko pozdrawiam
Wszystkiego dobrego na Święta!<3
Miśka

środa, 26 sierpnia 2015

Niespodzianeczka :)

Sądziliście, że już tu nie wrócicie? HA! :D Jednak! Mam dla Was dziś coś z okazji równego pól roku od dodania przeze mnie posta :) Co to będzie? To ciekawostki o TTYA, o których nie wspominałam (albo wspominałam w ramach napomknięcia) i to nie jest jakoś mega istotne , ale osobom, które lubiły TTYA może przypaść do gustu :P Mimo to- jeśli jesteś tu nowa/nowy to nie czytaj tego zanim nie obczaisz całego opowiadania, tak na wszelki wypadek by nie zepsuć sobie czytania :>
Więc zacznijmy! :D

1. Martyna jest ruda po mamie, ogólnie jest do niej podobna.
2. Ari związała się z Kiślem i byli ze sobą przez półtora roku, potem coś się zepsuło.
3. Martyna swoją deskorolkę dostała od Emilki na piętnaste urodziny. Wymieniała tylko kółka.
4. Martyna serio nigdy z nikim nie była. Przez Olę zresztą.
5. Ola nie lubi Martyny bo ją wolał chłopak w gimnazjum. I tak nie udało im się zejść.
6. Jasiek nie miał pierwszego razu z Martyną, wcześniej miał dziewczynę.
7. Ojciec Martyny lubi pomarańczowy.
8. Martyna nie lubi marcepanu.
9. Emilka gdy była mała miała obsesję na punkcie obdrapań na dłoniach i histeryzowała gdy jakieś miała.
10. Emilka miała mieszkać z mamą w Pruszkowie, ale stwierdziłam, że bez przesady XD
11. Alicja potajemnie słuchała 1D.
12. Florek "swoją drugą miłością" nazywa swój motocykl.
13. Olimpia ma w dowodzie wpisanie imię Maria bo jej ojciec zapomniał jak ma mieć na imię. Więc wpisał imię ze Świętej Rodziny. (Kiedyś serio się to zdarzało XD)
14. Dziewczyny (Alicja i Liwia) kiedyś ubierały się na odwrót. Alicja na różowo, Liwia na czarno.
15. Emilka boi się psów.
16. Postać Florka była wzorowana na moim koledze. (To jedyna postać, na którą się kimś wzorowałam)
17. "Krwawego Mleczarza" wymyślił mój tata...
18. Martyna kiedyś lubiła rysować węglem, ale potem jej się znudził.
19. Janek tak na prawdę lubi swoich braci.
20. Mama Jasia była pielęgniarką.
21. Jasiek miał kiedyś przekonać się do tatuaży i zrobić sobie jeden.
22. Liwia zawsze chciała stworzyć mangę, ale ostatecznie wybrała książkę.
23. Liwia była otaku.
24. Martyna uciekając z domu spełniła swoje marzenie- zawsze chciała tak zrobić.
25. Mając piętnaście lat Martyna miała krótkie włosy, które namiętnie prostowała.
26. Ojciec Martyny kompletnie nie umie kłamać.
27. Przed Korkiem była suczka tej samej rasy o imieniu Zakrętka.
28. Martyna miała roczną przerwę miedzy studiami a liceum.
29. Emilka ostatecznie, już jako mama zaczęła farbować się na ciemny blond.
30. Martyna nie miała kota tylko dlatego, że była na nie uczulona.

Dobra, więcej juz nie mogę sobie przypomnieć XD Mam nadzieję, że się Wam taki "specjał" podobał XD

Aha, jeszcze dla ludzi, którzy lubią liczby. Na ten moment: napisaliście 1453 komentarze. (WOW! <3) W tym najwięcej pod rozdziałem 23 bo aż 69 8) Najwięcej wejść jest pod postem 1, potem jest rozdział 31 :) W sumie postów jest 99, a stron w sumie 8 :)

To wszystko z mojej strony, jeszcze raz bardzo Wam dziękuję za czytanie tego bloga. <3 To jest takie podziękowanie z mojej strony za pół roku, które tu spędziliśmy. Szok, że dalej tu jesteście. Dziękuję <3

Cieplutko pozdrawiam
Miśka

poniedziałek, 24 sierpnia 2015

Epilog.

Ja wiem, ze dla wielu z Was to jest szok. :( Wiem o tym bardzo dobrze, ale nie chciałam mówić Wam o tym, nie wiem nawet dlaczego. Mam nadzieję, że nie jesteście na mnie źli, albo coś innego. Tak bardzo zależy mi na tym blogu, tak bardzo go kocham. Ale muszę się przyznać, że historia zaczynała mnie nudzić, nie do końca wiedziałam co mam pisać (popatrzcie chociażby na ostatnią częstotliwość rozdziałów. I nie, to nie jest żaden żarcik. Chcę pisać i nadal będę to robić bo nie wyobrażam sobie już dnia bez tego, ale nie na tym blogu. O tym za chwilę. Tak mi z tym źle :((((
Teraz zapraszam Was na dwa epilogi. Jako, że nie wiem jakie chcecie zakończenie: dobre, czy złe- napisałam oba rodzaje. Losujcie jakie Wam wypadnie, czytajcie i komentujcie:


Nie czytaj dalej, jeśli nie przeczytałaś jednego z epilogów, oki? (zwracam się do dziewczyn bo chyba żaden chłopak mnie nie czyta :P)

Tak bardzo Was kocham moje mordki, zioomki i gufniasze, czytelnicy. Tak bardzo nie chcę Was zawieść <3 Wybaczcie, ale każda historia ma swój koniec. Ale każda ma też swój początek, prawda? Dlatego zapraszam Was na kolejne, nowiutkie ff mojego autorstwa :) Jest standardowo o Jasiu, ale będzie tam znacznie więcej całej terefere niż w TTYA <3 Mam nadzieję, że godnie zastąpi to opowiadanie. Zastąpić nie zastąpi, ale użyłam tego tak roboczo, wiecie o co chodzi. 


Tu macie jeszcze ff, które jest "poboczne" ostatnio je zaczęłam :) WYWAM! :D

Tak mi źle z tym końcem, nie macie nawet pojęcia. :( Pół roku (26 sierpnia byłoby równo) starań właśnie się kończy, było tak wspaniale. Mam nadzieję, że kolejne pół roku będzie takie jak to, i kolejne pół roku, i kolejne, i kolejne. 
Tak bardzo chce podziękować wszystkim, którzy czytali, komentowali, po prostu byli. Chcę jednak wyróżnić tu kilka osób, które szczególnie mnie wspierały <3 Wymieniam Was w kolejnosci losowej, jak mi przyjdzie na myśl. Alicja. Ojejku, ile ja ci zawdzięczam to nawet nie wiesz XD Dziękuję za każdy sprawdzony tekst, za każde słowa wsparcia i konstruktywnej krytyki, za ratunek w momentach załamki i chęci rzucenia tego wszystko w ciul :P  Jesteś wielka <3 Klaudia. Ty też badrdzo mi pomagałaś, zwłaszcza w dopieszczaniu fabuły (ostatni  rozdział to głównie jej zasługa, jeśli chcecie wejdźcie na jej blogaska Blog Klaudii) i także za wsparcie, którego tak często potrzebowałam <3  Andżeli za wszystko, po prostu. Za ocenianie nieopublikowanych rozdziałów, za pomoc w pisaniu i we wszystkim, sama wiesz <3 (Tu blog Andżeli, Klik :)) Natalce za wsparcie i rozśmieszanie w każdym możliwym momencie XD Ari za cudny nagłówek na bloga, który jest taki <3 i za próbę współpracy <3 A także Sandrze za świetne komentarze, Agnieszce, która jest sobie cichutko, ale ja to widzę, całej konfie Gufniaszy, która jest tak super <3 Zawsze mogłam się zwrócić o pomoc, dziękuję. Oli, która też jest supi i Ani, za to samo <3 Mogłabym tak wymieniać i wymieniać, serio. Ten blog to nie jest tylko moja praca, to nasza wspólna zasługa, każdy coś tu od siebie dał. 
I proszę Was o jeszcze jedno. Niech każdy napisze 3 rzeczy, które mu się podobały na tym blogu (niech to będzie i treść i blog sam w sobie jako wygląd czy funkcjonalność, sposób pisania, co tylko zwróciło uwagę) i to co się nie podobało na tej samej zasadzie. :) Byłoby dla mnie to bardzo miłe i pomocne, więc jeśli mogę o cokolwiek prosić po tym wszystkim co już dla mnie zrobiliście- proszę o to. <3
A. Jeszcze jedno jeśli można. Jeśli kiedykolwiek przeczytacie to ff i dotrwaliście do tego momentu- zostawcie po sobie ślad. Niech to będzie jedno słowo, ale jestem ciekawa czy jeśli wrócę tu za np rok pojawią się nowe komentarze :P
I jeszcze raz przepraszam, że zrobiłam to bez ostrzeżenia, ale nie chciałam słyszeć "Niee, nie rób tego" bo bym Wam uległa i pisała dalej, na siłę. A wydaje mi się, że to nie ma sensu. 

Reasumując: podziękowałam, poprosiłam i przeprosiłam. Czyli chyba wszystko jest na zero, prawda?
Tu są wszystkie linki, które są. XD

Nowe ff WYWH
ff, które już trochę piszę WYAWM :D
Mój ask Ask :)
No i mój majl, jak coś :D mistycznachoina@interia.pl

Tak bardzo Was uwielbiam
Cieplutko pozdrawiam 
(mam nadzieję, ze nie po raz ostatni)
Wasza Miśka <3 

wtorek, 18 sierpnia 2015

Rozdział 32 Sezon II

"Wróciliśmy do jego domu i z furią wpatrywaliśmy się w siebie. Ja siedziałem na parapecie, on na kanapie, czyli tak jak wcześniej.
-Idę się odlać.- poinformował jakby mnie to co najmniej interesowało, po czym zamknął się za białymi drzwiami z czarnymi kółkami u dołu. We mnie nadal kipiała wściekłość. Jak mógł mi nie powiedzieć, jak on może być tak głupi? Rozległ się trzask otwieranych drzwi od łazienki.
-Słuchaj Jasiek. Wkurzeni na siebie nic nie zdziałamy. Obydwu nam zależy na znalezieniu naszych kobiet, tak? Więc się uspokójmy. Choć na chwilę.- wyciągnął do mnie rękę.
-Dobra, sorry. Ale wiesz, jestem tym "nieco" sfrustrowany.- podaliśmy sobie ręce.
-Ja też. Ale tylko troszeczkę.- roześmialiśmy się. W tym momencie zadzwonił dzwonek do drzwi."

Perspektywa Jaśka 

  Popatrzeliśmy się po sobie z Florkiem i podbiegliśmy do drzwi. Otwieramy a tam... pusto. Eskacz poszedł na dół, ja na górę, ale nikogo nie znaleźliśmy, więc zrezygnowani wróciliśmy do domu.
-Więc masz jakiś plan?- spytałem gdy usiedliśmy na kanapie.
-Dowiedzieć się gdzie są dziewczyny i je znaleźć.- nie wpadł bym na to, to bardzo innowacyjny plan.
-A jak się dowiemy gdzie są?
-Tego jeszcze nie wiem. Mam kilka opcjonalnych miejsc, w których mogą być, ale szukanie ich tak po prostu to ostania opcja, która będzie bez sensu. Pewnie ma coś nowego, w sensie kryjówki...- przerwał mu kolejny dzwonek do drzwi. Znów się do nich rzuciliśmy i tym razem przed drzwiami leżała karteczka. Eskacz drżącymi rękami podniósł ją i zamknąwszy za sobą drzwi oparł się o nie i otworzył kartkę. "Nie dzwońcie na policję. Za godzinę na starym przystanku przy Pafalu. Przed waszym domem stoi czarne auto z czarnymi szybami. Macie jechać nim. Kluczyków nie ma, radźcie sobie Możecie też zabrać przekąski, będzie zabawnie." Zaniemówiliśmy na chwilę. Pafal to stara, nieużytkowana fabryka maszyn, obok niej jest przystanek, na którym kiedyś wysiadali pracownicy tej fabryki. Teraz już nic tam nie ma, nikt tam nie chodzi poza jakimiś ćpunami, którzy nie mają dokąd pójść. Mieliśmy tam jakieś pięćdziesiąt pięć minut drogi.
-Jasiek strzelałeś kiedyś?- zapytał całkowicie poważnym głosem Florian. Zamarłem.
-Nie, nie zdarzyło mi się.
-To będziesz miał ze mną swój pierwszy raz.- mimo, że zabrzmiało to dwuznacznie oboje ruszyliśmy w stronę kuchni. Z jednej z szafek Eskacz wyjął dwa prawdopodobnie naładowane pistolety, jeden z nich podał mi. Ciężar i chłód metalu strasznie mnie odpychały. Nie chcę zabijać.
-Nie wiem co tam zastaniemy. Postaraj się przypadkowo nie postrzelić ani siebie, ani nikogo i niczego innego.  Co ze sobą zabierzemy?
-Nic. Najcenniejsze co mamy to dziewczyny.- odparłem po chwili namysłu, to stuprocentowa prawda. Nie wyobrażam sobie życia bez Martysi.
-Dobra, ale weźmy ze sobą hajs, jak coś. Wyszliśmy przed budynek, rzeczywiście stało tam czarne auto, wcześniej wskazane w liście.
-Czekaj chwilkę, otworzę to gówno.- Eskacz poszedł z powrotem na górę, wrócił z drucikiem. Stanął przy drzwiach kierowcy, pogrzebał drucikiem przy klamce. Auto zawyło gdy drzwi się otworzyły, ale chłopak wyrwał spod kierownicy kabelek i wszystko zamilkło. W znany tylko sobie sposób uruchomił samochód (też coś poprzekręcał z kablami) i krzyknął w moją stronę
-Rusz się, czas ucieka!- słysząc te słowa wsiadłem do samochodu. Na przystanek jechaliśmy w ciszy .Nie mijaliśmy praktycznie żadnych samochodów, miasto spało. Przesuwały się po nas mroczne cienie, drogę oświetlały gdzieniegdzie lampy, niektóre były zepsute i tylko mrugały.
-Jesteśmy na miejscu.- powiedział Florian, wysiedliśmy. Było całkowicie ciemno, trochę wiało. Staliśmy na chroboczącym pisaku i patrzyliśmy się na przystanek autobusowy. Budka, w której kupowało się niegdyś bilety była jedynym źródłem światła.
-To chyba tam, co nie?- wskazałem gestem w stronę światła, przyjaciel skinął głową. Weszliśmy do budki, był tam duży, stary klucz z kartką, na której widniało jedno słowo: "Fabryka"
   Ciężkie drzwi wejściowe otworzyły się dość gładko. Przeszliśmy kawałek długim korytarzem z wieloma przejściami. Nad wszystkimi drzwiami wisiały informacje do czego dane pomieszczenie służy, ale teraz nic nie było widać, za ciemno. Wszędzie były stare, nieużywane maszyny, szkło i pajęczyny. Zbadaliśmy w grobowej ciszy wszystkie pokoje, dziewczyn nigdzie nie było.
-Emilka!- krzyknął Florian tak, że aż podskoczyłem.
-Martyna! Jesteście tu?- dodałem równie głośno. Niech tu będą, błagam. Niech tu będą, proszę. Zastygliśmy w oczekiwaniu.
Coś trzasnęło.
-Pomocy!- krzyk Martyny, rzuciłem się w jego kierunku, dobiegał z korytarza. Miałem serce w gardle.
-Florian!- to głos Emki. Na końcu korytarza były schody, których wcześniej nie spostrzegliśmy.
-Stój, pójdę pierwszy.- Eskacz wyprzedził mnie z bronią w ręku i zaczął schodzić ze schodów, głosy dziewczyn zaczęły się nasilać. Wtedy to do mnie dotarło
Żyją, One żyją.
Na końcu schodów zastaliśmy jasno oświetlone pomieszczenie, na środku stał stół.
-To była pieprzona kaseta!- wrzasnął Florian i niemal cisnął stołem o ścianę, głos  dziewczyn nagle się urwał. Stanąłem jak w ryty, nawet nie wiem co czułem. Widziałem jak przyjaciel zaczyna kopać w ścianę i coś krzyczeć, nie wiem nawet co. Ich. Tu. Nie. Ma. Nie ma ich tu, do cholery! Kucnąłem przylegając plecami do ściany. Zobaczyłem, że na podłodze leży fioletowa wizytówka jakiegoś klubu. Kolejna wskazówka.
-Florian opanuj się i spójrz na to!- odciągnąłem go krzykiem od bezsensownego uderzania w ścianę i podałem małą karteczkę.
-To klub dla gejów. Weź ze sobą kasetę i spadamy stąd.- sprawdziliśmy pobieżnie pomieszczenie, ale nic nie było poza stołem, kasetą i tą wizytówką. Klub dla gejów. Muszę przyznać, ze ojciec Floriana ma ciekawe pomysły. Obawiam się tylko tego co będziemy musieli tam zrobić.
   Po chwili jazdy dotarliśmy na miejsce. Klub nie był zbyt dobrze widoczny z ulicy, ale gdy weszliśmy do środka śmiało mogłem stwierdzić, że to bardzo popularna miejscówka. WSZĘDZIE byli faceci bujający się w rytm muzyki, całujący się po kątach lub pijący alkohol. Wzdrygnąłem się gdy ktoś przechodząc się o mnie otarł.
-Co my tu mamy do cholery zrobić?- powiedziałem na tyle głośno by przekrzyczeć muzykę.
-Nie mam pojęcia. Przed tym nic nie było, co nie?
-Nie, na nic nie zwróciłem uwagi.
-Zapytajmy się przy barze.- i zaczął przepychać się przez tłum.
-No i co im powiesz? "Ym, przepraszam, ale porwali mi dziewczynę i przysłali tutaj. Czy pan coś o tym wie?"- udałem jego głos.
-Masz lepszy pomysł?- odwrócił się w moja stronę.
-Nie.- przyznałem.
-Więc się zamknij.- usiedliśmy przy barze i zamówiliśmy coś do picia.
-Czy to jest koperta?- wyjąłem coś co powinno być podkładką pod szklankę, ale rzeczywiście była kopertą.
-Powiedz mi skąd mój ojciec zna barmana-geja?- zapytał Florian udając wyluzowanego, ale spiął się tak samo jak ja. Nagle poczułem na ramieniu rękę. Nim ten koleś zdążył się odezwać wstałem.
-Odwal się!- krzyknąłem, ale mocno wstawiony facet nie dawał za wygraną, odepchnąłem go od siebie, rozpętała się bójka. Kilka osób zaczęło okładać się pięściami, nie wszyscy wiedzieli o co tak na prawdę chodzi. Gdy usłyszałem wystrzał (najprawdopodobniej z pistoletu Floriana) na chwilę tłum zamarł a potem rozpierzchł się po sali. Eskacz, który broczył krwią podał mi kopertę i mruknął szybkie "spadamy" wsparł się na moim ramieniu by się nie przewrócić i zeszliśmy po schodach.
-Ktoś mi połamał żebra, dostałem czymś twardym, cholera jasna!- warknął z bólu.
-Kogo ja tu widzę, Januś. Zawsze tak się ze mnie śmiałeś a teraz widzę, że masz uroczego chłopaka!- usłyszałem zza pleców głos.
-Tomek daj sobie spokój do cholery, nie masz pojęcia co tu robimy. Spieprzaj na górę pókim dobry.- nawet się nie odwróciłem, ale po chwili usłyszałem kroki do góry. Tomek, mój stary, niekoniecznie dobry znajomy.
-Krucza czternaście.- powiedział Florian, ale zaraz potem dodał
-Mamy dokładnie pół godziny by dojechać na drugi koniec miasta, biegiem do samochodu!- ruszyliśmy w stronę pojazdu. Musiałem prowadzić. Nie dość, że nie mam jeszcze prawa jazdy to jeszcze jadę kradzionym autem. Jednak największym problemem jest to, że ciąży na mnie presja czasu. Jeśli nie wyrobię się w pół godziny- możemy więcej nie zobaczyć naszych dziewczyn.




♥♥♥
W końcu jest. Rozdział wybitnie mi się nie podoba, ale jest. Tak długo wyczekiwany. Nie wiem czy Wam się podoba, śmiało piszcie co myślicie. Przepraszam, ze tak długo go nie było, ale pisanie idzie mi tak źle jak rzadko. 
Zapraszam na
Aska Ask
Grupę Grupa

Cieplutko pozdrawiam
Miśka

sobota, 8 sierpnia 2015

Rozdział 31 Sezon II

"Szybko wykręciłem numer Eskacza.
-Jasiek? Wiesz co się dzieje z dziewczynami? Emki nie ma a zaraz mamy pociąg.
-Nie. Martyna też nie odbiera.
-No to jesteśmy w dupie. Słuchaj to nie jest rozmowa na telefon. Gdzie jesteś?
-Na treningu, na basenie i właśnie wychodzę.
-Siedź tam, będę za dziesięć minut.- nim się rozłączył usłyszałem jeszcze "cholerne karteczki" Oby nie było to czego się spodziewam, proszę."

Perspektywa Jaśka

  Siedzę na ławce przed basenem i czekam na Floriana. Boję się o Martynę, bardzo się boję. O Emilkę też, to oczywiste. W końcu spostrzegłem czarny samochód Floriana, od razu do niego podbiegłem i zamaszystym ruchem otworzyłem drzwi. Usiadłem na siedzeniu pasażera, zapiąłem pasy, Eskacz ruszył. Jechaliśmy w ciszy przez chwilę, ale zdecydowałem się ją przerwać:
-Czy możesz mi w końcu powiedzieć o co chodzi? Czy będziemy tak jechać w ciszy?- byłem zdenerwowany, mocno zdenerwowany.
-Powiem ci dopiero w domu, teraz się uspokój. I zadzwoń do Olimpii, może się znalazła.- niemal warknął w moją stronę. To znaczy, ze mój niepokój nie jest bezpodstawny.
-Nie ma sensu do niej dzwonić, rozmawiałem z nią przed chwilą. Na pewno do mnie zadzwoni.- odburknąłem. Dalej jechaliśmy w ciszy. I o dziwo nie kierowaliśmy się w stronę nowego mieszkania, które w krótkich, wolnych chwilach remontowaliśmy, ale do prawdziwego domu Floriana, które miałem okazje zobaczyć chyba dwa razy. Weszliśmy bez słowa na drugie piętro. Klatka schodowa była obskurna, ale nie jakaś tragiczna. Usłyszałem charakterystyczny szczęk otwieranego zamka, potem kolejnego i Florek zaprosił mnie do środka.
-Nie zdejmuj butów, nie ma sensu.
-Ale...- nie lubię chodzić komuś po mieszkaniu i brudzić.
-Zepsuł mi się odkurzacz.- wzruszył ramionami. Jakby to wszystko tłumaczyło.
-A miotła?
-Zachowujesz sie jak baba, nie będę zamiatał. Zdejmuj sobie te buty, ale nie miej potem pretensji.- znów się zdenerwował i odszedł w głąb mieszkania, więc ruszyłem za nim. Jego mały pokój był połączeniem sypialni (rozkładana, szarowata kanapa) kuchni, w której było kilka blatów, lodówka i kuchenka gazowa oraz czegoś na kształt pokoju gościnnego (złożona, szarowata kanapa)
-Kawy?- zapytał przyjaciel wchodząc do kuchni.
-Nie dzięki, jest przecież szesnasta.
-A ja mimo to się napiję.- zaśmiał się nieco nerwowo. Włączył czajnik i czekał aż woda się zagotuje, ja usiadłem na kanapie. Atmosfera była gęsta jak budyń, do którego naleje się za mało wody i łyżka może niemal stać.
-To powiesz mi wreszcie co się stało?- mruknąłem nie patrząc na Eskacza. Ten westchnął, odłożył kawę na ciemny stolik i na chwilkę wyszedł z "salonu" Wrócił z pliczkiem kartek w ręce. Większość była pognieciona, niektóra mokra jakby od deszczu lub błota. Zacząłem je przeglądać. To były pogróżki, wszystkie kartki byłby groźbami. W kilku było wspomnienie o Martynie. Przeglądałem je coraz paniczniej mając przed oczami czarne scenariusze.
-Co wnioskujesz?- chłopak przerwał ciszę.
-One?- zrobiłem wymowną minę.
-Zostały porwane, najprawdopodobniej. Przez mojego ojca, od jakiegoś czasu w ogóle o nim nie słyszałem, nie mogłem go znaleźć. Jeśli nie wrócą do wieczora musimy zacząć ich szukać.- pociągnął łyk kawy. Był wściekły jak rzadko, ale zachowywał spokój.
-Jest wieczór.- spojrzałem na zegarek.
-Chodzi mi o późny wieczór, jak zacznie się ściemniać. Choć nie wydaje mi się by były tak nieodpowiedzialne i tak po prostu się zapomniały.
-FLORIAN! A obdzwoniłeś szpitale, policję i inne takie?- nagle się ocknąłem. Może coś się stało? Może dlatego nie dają znaku życia. A jeśli miały jakiś wypadek i...? Nie, nie myślę o tym.
-Właśnie! Dzwoń na pogotowie, ja obdzwonię komisariaty. Albo nie, lepiej nie będę dzwonić na policję bo.. bo nie.- zaśmiałem się cicho. No jasne, że nie może zadzwonić na policję, może coś jeszcze mogli by na niego mieć. Sam nie wiem. Kolejne pół godziny spędziliśmy na dzwonieniu do różnych szpitali, izb przyjęć, komisariatów i innych tego typu miejsc. Nic. Przepadły. W międzyczasie zadzwoniła do mnie mama i pytała co się ze mną dzieje. Szybko nakreśliłem jej sprawę, bardzo się przejęła i na szczęście nie muszę wracać na noc. Florek leżał analizując kartki a ja podszedłem do okna i znów zacząłem dzwonić do Martyny. Oby się jej nic nie stało, oby jej nic nie było... Zły przez brak sygnału odrzuciłem telefon od siebie.
-Dlaczego nic wcześniej nie powiedziałeś?- zwróciłem się do przyjaciela.
-To jest mój problem. Nie chciałem was w to wciągać. W sensie Martyny i ciebie. Emilka już w tym była, nie dało się jej od tego odseparować.- mówił z takim żalem w głosie i nerwowo potarł twarz dłońmi.
-Jak to nie chciałeś nas w to wciągać?! W tych cholernych karteczkach było wspomnienie o Martynie! Dlaczego mi nie powiedziałeś?! Jak mogłeś być tak głupi i nie zgłosić tego na policję!?- krzyknąłem w jego stronę.
-Nie rozumiesz, że nie mogłem!? Nie ufam policji, gówno potrafią zrobić! Myślisz, że to takie proste!?- wstał z furią z kanapy i znalazł się naprzeciwko mnie. Nie ustąpiłem.
-Nie ufasz policji!- prychnąłem z gniewem.
-To raczej ona nie ufa tobie! Ćpasz a potem twoje dawne brudy spadają na innych! Nie dogadywałeś się z tatusiem jako dzieciak i co z tego wyszło?!- krzyknąłem. Rzucę się zaraz na niego, przysięgam.
-Trzeba było się ze mną nie zadawać!- warknął. Jego klatka piersiowa ruszała się w górę i w dół.
-Myślisz, że dlaczego "wsypałem" Martynę jej ojcu! Dla jej bezpieczeństwa! Żeby ją chronić! Myślisz, że dlaczego ciągle jeździmy z Warszawy tu i stąd do Warszawy?! Żeby było nas trudniej znaleźć! Ja przynajmniej staram się chronić dziewczyny, nie to co ty!- odepchnął mnie od siebie.
-Jakbyś mi powiedział co się dzieje to bym ją chronił! A ty powinieneś je chronić przed samym sobą bo to ty przyciągasz problemy!- krzyknąłem i wyszedłem z mieszkania, wcześniej zabierając telefon. Zbiegłem na dół i wyszedłem na ciepłe powietrze. Odszedłem kilkanaście metrów, ale usłyszałem krzyk
-Jeśli chcesz je znaleźć musisz to zrobić ze mną. Wracaj tu i nie zachowuj się jak obrażony bachor!- zakląłem pod nosem i zacząłem zawracać. Niestety ma rację- bez niego nic nie zrobię, nie wiem nawet od czego zacząć. Wróciliśmy do jego domu i z furią wpatrywaliśmy się w siebie. Ja siedziałem na parapecie, on na kanapie, czyli tak jak wcześniej.
-Idę się odlać.- poinformował jakby mnie to co najmniej interesowało, po czym zamknął się za białymi drzwiami z czarnymi kółkami u dołu. We mnie nadal kipiała wściekłość. Jak mógł mi nie powiedzieć, jak on może być tak głupi? Rozległ się trzask otwieranych drzwi od łazienki.
-Słuchaj Jasiek. Wkurzeni na siebie nic nie zdziałamy. Obydwu nam zależy na znalezieniu naszych kobiet, tak? Więc się uspokójmy. Choć na chwilę.- wyciągnął do mnie rękę.
-Dobra, sorry. Ale wiesz, jestem tym "nieco" sfrustrowany.- podaliśmy sobie ręce.
-Ja też. Ale tylko troszeczkę.- roześmialiśmy się. W tym momencie zadzwonił dzwonek do drzwi.




♥♥♥
Kolejny, tak długo pisany rozdział. Bardzo Was przepraszam za nieutrzymywanie reguralności, ale nie jest to proste gdy są wakacje, ma się "zastójkę" w pisaniu i gdy ciągle jest się poza domem. :(( Ale rozdział już jest, więc piszcie mi jak się podoba :) Wyjaśniło się co się z dziewczynami najprawdopodobniej dzieje, ale gdzie są? To się okaże w kolejnych rozdziałach 8) Tymczasem proszę Was o komentowanie bo to NA PRAWDĘ pomaga pisać dalej :PP Możecie komentować anonimowo i w ogóle. To takie przypomnienie :>
A teraz zapraszam na 
aska ASK :D
grupę Grupa! :D

Cieplutko pozdrawiam (choć może wystarczy już tego ciepła :x)
Miśka

niedziela, 2 sierpnia 2015

(NIE)Rozdział 31 Sezon II

"Szybko wykręciłem numer Eskacza.
-Jasiek? Wiesz co się dzieje z dziewczynami? Emki nie ma a zaraz mamy pociąg.
-Nie. Martyna też nie odbiera.
-No to jesteśmy w dupie. Słuchaj to nie jest rozmowa na telefon. Gdzie jesteś?
-Na treningu, na basenie i właśnie wychodzę.
-Siedź tam, będę za dziesięć minut.- nim się rozłączył usłyszałem jeszcze "cholerne karteczki" Oby nie było to czego się spodziewam, proszę."


  Siedzę na ławce przed basenem i czekam na Floriana. Boję się o Martynę, bardzo się boję. O Emilkę też, to oczywiste.

Ej, nie umiem pisać, przepraszam.Czuję się z tym źle, ale muszę sobie zrobić przerwę od pisania na kilka dni bo boję się, że się do tego zniechęcę. A tego bym bardzo nie chciała i myślę, że Wy też :P Dlatego wybaczcie mi- uciekam do dziadków na kilka dni, tam na pewno coś skrobnę. A jak napiszę- od razu wrzucę, obiecuję. Wrócę prawdopodobnie pod koniec tygodnia, ale możecie mnie szukać na asku. Przepraszam, na prawdę :(((( Nawet nie wiecie jak mi głupio, ale nie umiem, przepraszam. :(

Pozdrawiam cieplutko
i przepraszam, noo :(
Miśka